{jgxtimg src:=[images/stories/ponczek_edward_net.jpg] width:=[85] style:=[float:left;margin-right:5px] title:=[Edward Ponczek ma dziś 73 lata. Na mecze Pogoni chodzi od 63 lat...]}Dziś Lęborski Klub Sportowy Pogoń obchodzi swoją 69-tą rocznicę istnienia. W Lęborku mieszka ktoś kto pierwsze kroki na mecz Pogoni, a właściwie Kolejarza Lębork postawił już w roku 1951! Bywalcy stadionu przy ul. Kusocińskiego nestora sympatyków Pogoni znają z widzenia dobrze. Mało jednak kto wie jaką historię ów 73-letni kibic ma do opowiedzenia. Edward Ponczek, rocznik 1941, urodzony w Warlubiu (powiat Świecie), a od 1946 roku mieszkaniec Lęborka. To o nim i Pogoni której kibicuje od 63 lat jest dzisiejsza opowieść…
- Do Lęborka sprowadziliśmy się w 1946 roku. Ojciec szukał pracy i tu ją znalazł. Najpierw mieszkaliśmy na Grunwaldzkiej w budynku, którego już nie ma, potem na dawnej ulicy Róży Luksemburg, obok Kościuszki, a jeszcze później na Legionów Polskich. Po śmierci żony od 4 lat mieszkam z zięciem, córką i wnukiem na ul. Gdańskiej - swoją historię rozpoczyna Pan Edward.
Wielu lęborczan kojarzy go ze szpitalem w którym jako pracownik techniczny przepracował 40 lat. Nas jednak interesują motywy związane z piłką nożną. - Mój ojciec Jan lubił chodzić na mecze. Gdy miałem 10 lat Ojciec zapytał mnie czy nie chcę z nim iść na mecz. Zgodziłem się. To była jak się później okazało jedna z ważniejszych moich życiowych decyzji. Wydaje mi się, że wtedy stadion był tam gdzie teraz, potem piłkarze przenieśli się na „Ogólniak” przy Piotra Skargi. To już tyle lat, że wiele rzeczy mi się myli, zlewa - próbuje przypomnieć sobie E. Ponczek. - Gdy mecze grano na „Ogólniaku” (dziś jest tu sztuczne boisko przy Gimnazjum nr 2) szatnie i biura klubu były w salce przy ul. Zwycięstwa, naprzeciwko szpitala. Później były tam Delikatesy, a teraz sklep RTV-AGD. Zawodnicy mieli więc trochę drogi by przejść na boisko. Z tego okresu pamiętam Henryka Szczutkowskiego, niedawno zmarł.
Szybkie obliczenia na kalkulatorze jasno mówią, że Edward Ponczek obejrzał już grubo ponad 1000 meczów Kolejarza, Gwardii i Pogoni Lębork! Pytany czy liczył te spotkanie mówi że nie. Żałuje też meczów których nie zobaczył. Uzbierało się ich w ciągu 63 lat kilkadziesiąt… - Ja jestem taki kibic co nigdy się na Pogoń nie obraża. Nawet jak przegrywają to zawsze idę na stadion. Chodzę tak bez przerwy, chyba że jestem chory.
Swoją postawą i dziś może zawstydzić nie jednego bywalca stadionu przy Kusocińskiego. Na meczu jest czy to skwar czy deszcz. - Ostatnio najczęściej na mecze jeżdżę z sąsiadem Piepką, jego syn kiedyś był bramkarzem w Pogoni. Jak nie samochodem to autobusem, a jak jest ładna pogoda to i pieszo się wybiorę, choć na stadion mam 3 kilometry w jedną stronę. Nie czuję zmęczenia gdy idę na mecz. Zimą to nawet na sparingi chodziłem. Po prostu nie mogę się doczekać gdy nasi grają - mówi ze swadą Pan Edward, który ma na swoim koncie także wiele meczów wyjazdowych.
- Dobrze wspominam pana Lewina, oficera. To były lata 50-te. Mieszkałem na Róży Luksemburg, on na rogu Kościuszki. Jak rodzice widzieli, że on już idzie na mecz, to ja szybko ubierałem się i szedłem z nim. On też był taki zaciekły kibic. Szczególne wspominam zawodnika Kuźmińskiego, który w latach 60-tych poszedł do marynarki wojennej gdzie grał w III lidze we Flocie Gdynia. Dla Lęborka było to duże wyróżnienie.
Poproszony o zdradzenie sportowego marzenia związanego z Pogonią odpowiada jak wielu kibiców naszego klubu. - III liga wystarczyłaby. Nie mam nadzwyczajnych ambicji. No ale trzeba mieć mocnego sponsora na taki awans.
Czy przez 63 lata uczestnictwa w meczach Pogoni nasz weteran wychował sobie następców? - Niestety nie. Wnuki to w piłkę nożną grają tylko na komputerze. Raz przypadkowo jeden był ze mną na stadionie, ale to był międzynarodowy mecz młodzieżówki. Za to często ich proszę by przeczytali mi co piszą nowego na stronie internetowej klubu, lub by znaleźli mi wynik Pogoni gdy gramy na wyjeździe.
Pytany co robi w przerwie rozgrywek rezolutnie odpowiada. - Niecierpliwie czekam na następny sezon.
A więc Panie Edwardzie: Udanego sezonu, zdrowia i samych pozytywnych emocji życzymy. Wytrwałości nie śmiemy życzyć, nikt z nas nie może się w niej Panu równać.
Wielu lęborczan kojarzy go ze szpitalem w którym jako pracownik techniczny przepracował 40 lat. Nas jednak interesują motywy związane z piłką nożną. - Mój ojciec Jan lubił chodzić na mecze. Gdy miałem 10 lat Ojciec zapytał mnie czy nie chcę z nim iść na mecz. Zgodziłem się. To była jak się później okazało jedna z ważniejszych moich życiowych decyzji. Wydaje mi się, że wtedy stadion był tam gdzie teraz, potem piłkarze przenieśli się na „Ogólniak” przy Piotra Skargi. To już tyle lat, że wiele rzeczy mi się myli, zlewa - próbuje przypomnieć sobie E. Ponczek. - Gdy mecze grano na „Ogólniaku” (dziś jest tu sztuczne boisko przy Gimnazjum nr 2) szatnie i biura klubu były w salce przy ul. Zwycięstwa, naprzeciwko szpitala. Później były tam Delikatesy, a teraz sklep RTV-AGD. Zawodnicy mieli więc trochę drogi by przejść na boisko. Z tego okresu pamiętam Henryka Szczutkowskiego, niedawno zmarł.
Szybkie obliczenia na kalkulatorze jasno mówią, że Edward Ponczek obejrzał już grubo ponad 1000 meczów Kolejarza, Gwardii i Pogoni Lębork! Pytany czy liczył te spotkanie mówi że nie. Żałuje też meczów których nie zobaczył. Uzbierało się ich w ciągu 63 lat kilkadziesiąt… - Ja jestem taki kibic co nigdy się na Pogoń nie obraża. Nawet jak przegrywają to zawsze idę na stadion. Chodzę tak bez przerwy, chyba że jestem chory.
Swoją postawą i dziś może zawstydzić nie jednego bywalca stadionu przy Kusocińskiego. Na meczu jest czy to skwar czy deszcz. - Ostatnio najczęściej na mecze jeżdżę z sąsiadem Piepką, jego syn kiedyś był bramkarzem w Pogoni. Jak nie samochodem to autobusem, a jak jest ładna pogoda to i pieszo się wybiorę, choć na stadion mam 3 kilometry w jedną stronę. Nie czuję zmęczenia gdy idę na mecz. Zimą to nawet na sparingi chodziłem. Po prostu nie mogę się doczekać gdy nasi grają - mówi ze swadą Pan Edward, który ma na swoim koncie także wiele meczów wyjazdowych.
- Dobrze wspominam pana Lewina, oficera. To były lata 50-te. Mieszkałem na Róży Luksemburg, on na rogu Kościuszki. Jak rodzice widzieli, że on już idzie na mecz, to ja szybko ubierałem się i szedłem z nim. On też był taki zaciekły kibic. Szczególne wspominam zawodnika Kuźmińskiego, który w latach 60-tych poszedł do marynarki wojennej gdzie grał w III lidze we Flocie Gdynia. Dla Lęborka było to duże wyróżnienie.
Poproszony o zdradzenie sportowego marzenia związanego z Pogonią odpowiada jak wielu kibiców naszego klubu. - III liga wystarczyłaby. Nie mam nadzwyczajnych ambicji. No ale trzeba mieć mocnego sponsora na taki awans.
Czy przez 63 lata uczestnictwa w meczach Pogoni nasz weteran wychował sobie następców? - Niestety nie. Wnuki to w piłkę nożną grają tylko na komputerze. Raz przypadkowo jeden był ze mną na stadionie, ale to był międzynarodowy mecz młodzieżówki. Za to często ich proszę by przeczytali mi co piszą nowego na stronie internetowej klubu, lub by znaleźli mi wynik Pogoni gdy gramy na wyjeździe.
Pytany co robi w przerwie rozgrywek rezolutnie odpowiada. - Niecierpliwie czekam na następny sezon.
A więc Panie Edwardzie: Udanego sezonu, zdrowia i samych pozytywnych emocji życzymy. Wytrwałości nie śmiemy życzyć, nikt z nas nie może się w niej Panu równać.
Rozmawiali: Marcin, Janusz, Radek, Łukasz
{jgxtimg src:=[images/stories/ponczek_edward_net.jpg] width:=[520] style:=[float:centr;margin-right:5px] title:=[Edward Ponczek ma dziś 73 lata. Na mecze Pogoni chodzi od 63 lat...]}