Łukasza Hrycyka
zna z pewnością każdy szanujący się kibic Pogoni Lębork. „Fryta” na
trybunach Pogoni pojawił się jako nastolatek ponad 28 lat temu. Przez
ten okres wiele przeżył i zobaczył, ale też aktywnie włączył się w życie
kibiców i klubu. Najbardziej kojarzony jest z klubową telewizją
PogońGol oraz z wielu działań organizacyjnych przy meczach. Od dobrych
kilku lat tworzy efektowne grafiki na stronę internetową Pogoni oraz
klubowy FB.
Korzystając z przerwy w rozgrywkach porozmawialiśmy z Łukaszem Hrycykiem
o Pogoni i futbolu w wielu wymiarach. W pierwszej części rozmowy
„Fryta” podsumował ostatnie wyniki i poziom pomorskiej 4 ligi oraz
zabrał głos w sprawie stadionu, frekwencji przy Kusocińskiego i
popularności Pogoni w mieście czy pierwszych próbach naszego klubu w
e-sporcie.
W drugiej części rozmowy, którą opublikujemy wieczorem 1 stycznia nasz
rozmówca podzieli się swoimi bogatymi wspomnieniami dotyczącymi Pogoni,
reprezentacji Polski i wielu innych historii.
Znamy się Łukaszu już kilkadziesiąt lat i zawsze ceniłem Twoje opinie
dotyczące wielu aspektów życia Pogoni Lębork. Jak więc wygląda Twoja
ocena roku 2020 w drużynie seniorów?
- Ostatni sezon 2019/2020 niestety nie udało się dokończyć przez
pandemię. Pogoń zdołała rozegrać zaledwie jedną kolejkę rundy rewanżowej
i od marca zostaliśmy pozbawieni piłkarskich emocji, aż do startu
nowego sezonu 2020/2021, czyli do sierpnia. To była bardzo długa
przerwa. Ktoś powie, że to tylko IV liga, że nie ma żadnych emocji.
Oczywiście, dla kogoś może tak, ale dla mnie to był wyjątkowo trudny
okres. Zresztą znam parę osób, które również mocno odczuwały brak, jak
to określamy „mocnej czwartoligowej piłki”. Postaram się ocenić nasz
zespół przez pryzmat rundy jesiennej 2020/2021. Zaczęliśmy dość mocno,
byliśmy nawet liderem. Później coś się zacięło, przyszła seria bardzo
złych i według mojej oceny słabych spotkań. Runda dla mnie na minus,
liczyłem na wyższe miejsce niż ósme, choć runda jeszcze się nie
skończyła. Szczególnie te prestiżowe i ważne mecze przegraliśmy. Nie
dość, że w Lęborku, to jeszcze wysoko. Porażki z Aniołami i Gryfem
Słupsk w takich rozmiarach były dla mnie niedopuszczalne. Wiem, że
zdarzają się słabsze mecze, że czasem zabraknie szczęścia, że sędzia źle
zagwiżdże, ale nie można takich spotkań tak wysoko przegrywać. Czarę
goryczy przelała porażka w Kościerzynie, 0:8 (!) to wynik, którego ja
osobiście nie pamiętam i wydaje mi się, że w lidze tak wysoko chyba
jeszcze w historii nie przegraliśmy. Połowę rundy oceniam dobrze i
pozytywnie, z kolei jej druga część to dla mnie spore rozczarowanie i
zawód. Liczę, że wiosną coś się zmieni, że jeszcze uratujemy ten sezon.
Przed startem ligi założyłem się z pewnym kolegą, że skończymy w TOP4 i
na to wciąż liczę!
Są w kadrze zawodnicy których warto docenić w tym kończącym się roku?
- - Nie chciałbym wyróżniać jakiegokolwiek zawodnika po tej rundzie. Od
dawna za to podoba mi się gra Przemka Kostucha. Waleczną postawą
imponuje Wiktor Miotk. Aleksandar Atancković, mimo swojego wieku
potrafił zdobyć kilka ważnych bramek. Jego doświadczenie na pewno nam
się przydaje. Jest też Patryk Labuda, który wziął się za siebie i
fizycznie wygląda bardzo dobrze! Cieszy to, że w kadrze pojawia się
coraz więcej naszych juniorów. Minuty łapał Arek Okrój czy Franek
Stenka. Liczę, że z roku na rok w Pogoni będzie grało coraz więcej
wychowanków. Nic tak nie cieszy, jak gra chłopaków z krwi i kości z
Lęborka w pierwszym składzie. Czas pokaże jak to z tym będzie, choć
zdaję sobie sprawę, jak wyglądają obecnie grupy juniorskie, nie tylko w
Pogoni, ale w wielu klubach. Dzieciaków a właściwie młodzieży chętnej do
grania jest coraz mniej, ale to już temat na inną rozmowę.
Awansujemy do pierwszej „10” i grupy mistrzowskiej?
- Do końca rundy pozostały 4 kolejki, które rozegrane zostaną wiosną, to
też nowość, bo w lidze mamy 21 zespołów. Jest to niespotykana ilość,
chyba pierwszy raz w historii mamy tak dużą liczbę zespołów. My patrząc
aktualnie na tabelę mamy zaledwie 3 punkty przewagi nad 11-tym zespołem.
Szykuje się zatem ostra walka o górną połówkę tabeli. Nie chciałbym aby
spotkała nas sytuacja, w której będziemy musieli walczyć o miejsca
11-21. Nie to by nie przeszło! Podsumowując, niech wróci normalność i
zdrowa, sportowa rywalizacja. Tego życzę wszystkim kibicom!
Koronawirus zablokował możliwość zdrowej, sportowej rywalizacji. W
zeszłym sezonie awansowały kluby, które były najlepsze na półmetku
rozgrywek. Było przy tym sporo kontrowersji, no ale tak zadecydowały
związki. Jakieś wyjście musiano znaleźć. Co będzie dalej do końca nie
wiemy. Być może, by grać każdy zawodnik będzie musiał się np.
zaszczepić. To może wprowadzić duże zamieszanie do rozgrywek.
Od wielu, wielu lat obserwujesz pomorską piłkę. Jak na tym tle wypada Pogoń Lębork?
- Czwarta liga, liga w której, z roczną przerwą jesteśmy już ładne parę
lat. To liga, która ma swoje emocje, swój styl i swoich wiernych fanów.
Nasz klub organizacyjnie wypada bardzo dobrze. Obiekt, poza nieszczęsną
trybuną należy do lepszych w lidze. Zarządca stadionu dba o jakość
murawy, tak żeby była odpowiednio przygotowana na każde spotkanie.
Wiadomo, że potrzebne są zmiany w infrastrukturze, szatnie wymagają
remontu, ale nie możemy też narzekać. Spotykałem się z o wiele gorszymi
szatniami w tej naszej lidze. To co nas też z pewnością wyróżnia to
otoczka przedmeczowa. Mamy na każdym meczu licencjonowanego spikera,
obiekt jest odpowiednio zabezpieczony, także będąc na naszym stadionie
można czuć się bezpiecznie. Mamy też grill-bar, który na pewno jest
jednym z nielicznych w IV lidze. Kibic podczas meczu ma możliwość zjeść
popularną „giętą” z ogórkiem. Niektórzy szczęśliwcy w ramach zakupu
biletu wygrywają kiełbasę z grilla. To są drobne sprawy, ale żyjemy w
czasach, gdzie kibic wydając kilka złotych chce coś w zamian. Dlatego
staramy się od czasu do czasu losować nagrody w przerwie meczu. W ten
sposób, może drobny, ale dziękujemy im, że są i wspierają drużynę.
Obowiązkowo do biletu program meczowy „PogońGOL”. To też element, który
nas wyróżnia. Niektórzy fani, szczególnie Ci starszej daty, nie
wyobrażają sobie meczu bez programu. Robimy go właśnie z myślą o nich.
Młodsze pokolenia mają informacje w sieci, jednak nie wszyscy z nich
korzystają, jeszcze inni wolą tradycyjną formę papierową. Drobne sprawy,
a jednak pokazują, że Pogoń dba o swojego kibica. Bez kibiców nie
byłoby piłki, to właśnie dla nich grają piłkarze. Sportowo jak to w
życiu, raz lepiej, raz gorzej. Pogoń w ostatnich latach potrafiła
przynieść kibicom pozytywne emocje. Graliśmy w trzeciej lidze,
zdobyliśmy Puchar Polski. Obecnie jesteśmy w środku czwartoligowej
stawki, to na pewno poniżej naszych możliwości. Przyczynę ciężko mi
wskazać, to temat trenera i szatni. My jako kibice, nie zagłębiamy się w
to co dzieje się w środku w drużynie. Dla nas liczy się dzień meczowy.
Wyjść, walczyć na maksa i wygrywać kolejne mecze. Tylko tyle i aż tyle.
Dla mnie najważniejszą rzeczą, jest to, że piłkarz z herbem Pogoni na
piersi musi walczyć! Herb to świętość i musi go szanować. Dla ignorantów
nie ma miejsca w klubie. Kiedyś był jeden piłkarz Pogoni, zresztą
wychowanek. Przeszedł do Gryfa Słupsk, po golu w nowych barwach całuje
herb. Dziś dla mnie taki człowiek jest skreślony, to niewybaczalne i
tego się nie zapomina. Wracając do pytania, uważam, że Pogoń w tym
sezonie ma potencjał na pierwszą piątkę-szóstkę. Kadra na papierze
wygląda naprawdę dobrze. Wiem z rozmowy z naszym „dyrektorem sportowym”
Karolem ile gimnastyki wymaga ściągnięcie kogokolwiek do naszego klubu.
Są to godziny na telefonie, spotkania, i nie zawsze uda się to
sfinalizować. Na przeszkodzie, z reguły stają albo pieniądze, albo
dojazdy, albo inne prywatne sprawy danego zawodnika. Temat pieniędzy jak
go już poruszyłem, to dla mnie abstrakcja. Zawodnicy, przypomnę, na
piątym poziomie ligowym żądają czasem horrendalnych stawek. Niektórzy z
grania chcą zrobić sobie stałe źródło utrzymania, nie pracując. To jakiś
kosmos. Znam kilka takich przypadków, że jakiś tam zawodnik tydzień
czasu nic nie robi, pojawi się raz, no może dwa na treningu, w weekend
zagra mecz i to wszystko. Niestety, tak się nie da. A jak jakiś klub tak
daje, to znaczy, że długo finansowo nie pociągnie. Realia są takie, że
budżety klubów z roku na rok są coraz szczuplejsze. Szczególnie odczuć
możemy to w przyszłym i w kolejnych latach gdzie samorządy szukając
oszczędności mogą ograniczyć finansowanie sportu. Trudniejsza sytuacja
gospodarcza to także mniej pieniędzy od firm, sponsorów. Oszczędzanie w
firmach rozpoczyna się najczęściej od promocji. Ogólnie temat budżetów
to zawsze coś co elektryzuje wszystkich. Swego czasu krezusami w naszej
lidze była Radunia Stężyca, zresztą do dziś ich stan konta owiany jest
sporą tajemnicą. Sądząc po zawodnikach tam grających, budżet liczony
jest w milionach. Na szczęście nie ma ich z nami w lidze i skupmy się na
tym co dzieje się na naszym podwórku. Finansowo obecnie nie ma ekipy,
która by się na tle jakoś szczególnie wyróżniała. Drużyny rezerw Lechii,
Arki czy Chojniczanki na pewno są zabezpieczone finansowo. Poza tym w
głównej mierze opierają się na swoich wychowankach, co nie generuje
kosztów. Lider z Kościerzyny, czy też drużyna Stolemu to też nie są
finansowi krezusi. Jednak te kluby pokazują, że pieniądze nie grają.
Obie ekipy zasługują na duże brawa, nie przegrać meczu w 16 czy 17
kolejkach to naprawdę spory wyczyn. Tajemnicą owiane są finanse, jak co
roku Gryfa Słupsk. Mają duże wsparcie od Energi. Obecnie to drużyna z
górnej połówki ligi, po sporej roszadzie kadrowej, z nowym trenerem, i
raczej bez szans na awans. Zresztą w Słupsku głośno mówiono, że awansu w
tym sezonie nie chcą. Na pewno sporym zaskoczeniem jest postawa Jaguara
Gdańsk. Zeszły, niedokończony sezon skończyli na 16. pozycji. Dziś są
na 3. miejscu i głośno mówią o awansie. Swoje robi tam Akademia Jaguara.
Jak się nie mylę trenuje tam 400 dzieciaków w różnych grupach
wiekowych. To coś niesamowitego. W tym roku wygrali Puchar Polski, grali
na Traugutta z Puszczą Niepołomice. Historyczne chwile dla tego klubu i
czuję, że sukcesy dopiero nadejdą. Widać tam mądre podejście do tematu i
stawianie na swoją młodzież, wspartą kilkoma doświadczonymi
zawodnikami. To procentuje i taki model chciałbym aby był w Pogoni.
Niestety nie mamy w klubie aż tylu juniorów, ale niech w pierwszym
składzie znajdzie się ich 4-5 to już będzie to nasz sukces.
Najstarszy klub z Gdańska i kolejne zaskoczenie. Gedania, bo o niej
mowa, idzie podobną drogą jak Jaguar. Tam również mocno i prężnie działa
przedszkole i szkółka w której grają setki dzieciaków. Rokrocznie do
pierwszego składu trafia kilku zdolnych juniorów. Nie grają tam
zawodnicy po 30-tce, którzy żądają po tysiąc czy dwa tysiące złotych za
granie w klubie. Bardzo mądre posunięcie. Osobiście, uważam, że kluby
idą w dobrą stronę i kończą z zawodniczym finansowym eldorado.
Zawodowstwo to druga, czy w niektórych klubach trzecia liga. Tam
rzeczywiście, można rozmawiać o konkretnych pieniądzach.
Kontynuując wywód to na minus dla mnie Wierzyca Pelplin i Grom Nowy
Staw. Oba kluby zostały „obite” w III lidze. Podejrzewam, że ten stan
faktyczny to lizanie ran po pobycie w wyższej klasie rozgrywkowej. Grom
to nawet znalazł się w beznadziejnej sytuacji i było podejrzenie, że
wycofają się z rozgrywek IV ligi. W Pelplinie z kolei, nowy obiekt nie
poszedł w parze z sukcesem sportowym. Zaledwie 17. miejsce i widmo
spadku. Szykuje się ciężka zima i wiosna i może okazać się, że obecność
w mieście samego Biskupa, może być niewystarczająca, aby utrzymać IV
ligę w Pelplinie.
Z beniaminków najlepiej prezentuje się drużyna Aniołów Garczegorze,
która swoje mecze rozgrywa w Bożympolu. Tadeusz Wanat junior zbudował
tam naprawdę silny zespół bez gwiazd. Mecz w Lęborku pokazał, że te 0:3
to nie dzieło przypadku. Jestem ciekaw jak zaprezentują się wiosną. Na
pewno zaskoczeniem in minus to pozycje rezerw Arki i Cartusii Kartuzy.
Tam też szykuje się ciężka wiosna.
System rozgrywek w tym sezonie spowodował, że dla wielu klubów awans do
10-tki będzie swego rodzaju spokojem. Poza klubami bijącymi się o awans,
a upatruje tutaj prowadzącą trójkę, reszta może spokojnie sobie grać i
ambicjonalnie walczyć tylko o jak najlepszą lokatę. Prawdziwa walka
zacznie się w dolnej części tabeli. Tam już nie będzie odpuszczania. Na
dzień dzisiejszy z ligi spadną 4 zespoły i nie odważę się ich wytypować.
Podsumowując pytanie to uważam, że w dzisiejszych czasach bez poważnych
pieniędzy nie ma co myśleć o awansie. Klub musi być zabezpieczony
finansowo, dość potężnie. Wojować szabelką i ambicjami naprawdę nie ma
sensu. Trzeba twardo stąpać na ziemi. W III lidze zaczyna się
profesjonalizm. Wystarczy spojrzeć na Mieszko Gniezno, Chemik Police czy
Górnik Konin. W tych klubach, przynajmniej w Koninie i Policach w kasie
jest pusto. Efektem są ostatnie miejsca w tabeli. My, póki co
wyleczyliśmy się z awansu. Potrzebny nam jest stabilny i strategiczny
sponsor, który gwarantowałby 200-400 tysięcy rocznie. Wówczas można
ponownie myśleć o powrocie. A tak pozostaje nam nasza, wspaniała,
rozrywkowa, wyjątkowa, nie do podrobienia, jak to nazywamy żartobliwie
IV Agroliga.
Sportowa analiza za nami, zapytam więc o to jak wygląda dziś Twoja aktywność przy Klubie?
- Obecnie poza tym, że praktycznie jestem na każdym meczu w Lęborku, to
pomagam przy konferencjach prasowych, czy też w grill barze. Zawsze
staram się od siebie coś dać dla klubu, oczywiście bezinteresownie, co w
dzisiejszych czasach jest już raczej niespotykane. Poza meczami, w
tygodniu pomagam przy prowadzeniu fanpage-u Pogoni na FB, głównie pod
kątem graficznym. Działam też w redakcji Pogoni. Dziś mniej aktywnie,
ale zawsze gotowy by pomóc. Uważam, że nasze media, strona www i FB są
jedne z mocniejszych na Pomorzu. Jeśli chodzi o 4 ligę, jesteśmy
bezkonkurencyjni. Ktoś tam próbuje, ktoś tam ma zapał, ale szybko się to
kończy. My praktycznie od 15 lat jesteśmy regularni w tym co robimy.
Relacje meczowe, galerie, konferencje prasowe. Wszystko ma swój
błyskawiczny timing i każdy kibic praktycznie godzinę po zakończonym
meczu ma już gotowy „pakiet”. To jest z pewnością ewenement, jak na tę
skalę rozgrywek. Prym tu wiedzie mój kolega redakcyjny Janusz Pomorski,
bez niego na pewno nie osiągnęlibyśmy tego wszystkiego. Dlatego Janusz,
chwała Ci za to!
Nie wspomniałeś o telewizji klubowej PogońGol której byłeś współtwórcą...
- PogonGol TV to rzeczywiście mój pomysł. Od zawsze fascynowały mnie
klubowe telewizje, szczególnie te w niższych ligach. Fajnie było oglądać
materiały zza kulis. Stąd w mojej głowie narodził się pomysł aby coś
takiego stworzyć u nas. Mając zwykły aparat fotograficzny zaczęliśmy,
wraz z moim serdecznym kolegą Kubą Urbańskim coś tam działać w tym
temacie. Historycznym nagraniem był reportaż z Dnia Dziecka. Było to
dokładnie 1 czerwca 2011 roku. Od tego czasu udało nam się zrobić ponad
280 filmów, które są dostępne na kanale YT dotyczących tego wszystkiego,
co dzieje się wokół Pogoni. Z kamerą byliśmy przez kilka lat
praktycznie na wszystkich meczach domowych Pogoni, zaliczyłem też sporą
ilość spotkań wyjazdowych. Setki godzin nagrań, wywiadów, to było coś
wyjątkowego. Mecze średnio oglądało, w zależności od rywala od tysiąca
do blisko trzech tysięcy odbiorców. Rekordy biliśmy w trzeciej lidze.
Skrót zwycięskiego meczu Pogoni w Kaliszu z KKS-em w 18 kolejce III ligi
obejrzało do dziś blisko 7 i pół tysiąca osób. Rekordowym skrótem
okazał się też mecz sparingowy Pogoni z Partizanem Belgrad (6,5 tysiąca
wyświetleń). To pokazywało jak popularny był nasz kanał na youtubie.
Rywalizowaliśmy z najmocniejszymi w 3 lidze pod kątem oglądalności.
Popularniejsze były kanały Elany, KKS Kalisz czy rezerw Pogoni Szczecin.
My byliśmy w czubie tej klasyfikacji. To dawało chęć do jeszcze
większej pracy. Wcześniej kręcąc spotkania w IV lidze jako pierwsi
zaczęliśmy robić wideokonferencje. Dla niektórych trenerów była to
zupełna nowość, można powiedzieć, że w Lęborku pachniało wówczas
ekstraklasą :) Sporym przeskokiem technicznym dla naszego kanału było
otrzymanie profesjonalnej kamery z Budżetu Obywatelskiego. Podniosło to
standard filmowania i jakości obrazu. Doszedł też profesjonalny statyw,
który ułatwiał pracę. Wcześniej, nie dość, że filmowało się zwykłym
aparatem, to do tego z ręki. Takie to były początki. PogonGol TV to też
osoby przed kamerami. Udało nam się przeprowadzić wywiady chociażby z
trenerami: Jerzym Engelem, Czesławem Michniewiczem czy Ivanem
Djurdjevicem. To było spore wyróżnienie i zaszczyt dla nas gościć takie
persony przed obiektywem. W mojej karierze operatora były też ciekawe
doświadczenia, jak chociażby filmowanie meczu Sokół Kleczew – Pogoń z
dachu hali gimnastycznej. Wejście tam wymagało sporej gimnastyki i
umiejętności alpinistycznych, ale się udało. Najlepszy komfort pracy był
we Wronkach. Profesjonalna budka spikera z ciepłą kawą. Fajnie
wspominam też pobyt w Kaliszu, gdzie nas też dobrze ugoszczono. Żeby nie
było tak kolorowo, były też mecze, kiedy stało się w deszczu bez
parasola. Najbardziej utkwiło mi w pamięci spotkanie w Lęborku z Olimpią
Sztum. Lało jak z cebra, no ale filmować trzeba. Nie dość, że
przemokłem, to jeszcze z wyniku 2:0 zrobiło się 2:3. No ale czego nie
robiło się dla kibiców, żeby chociaż skrót zobaczyli :) Najtrudniejsze
co było w filmowaniu? Na pewno ukrywanie emocji, a jak wiadomo na
meczach ciężko czasami je powstrzymać. Nie ukrywam, że zdarzało się
kilkukrotnie wycinanie podczas montażu wulgarnego głosu kamerzysty.
Takie to uroki. Poza meczami staraliśmy się filmować to co dla klubu
było ważne. Budowa sztucznej nawierzchni, budowa bieżni, przygotowania
zespołu do rundy wiosennej czy jesiennej, mecze sparingowe czy spotkania
juniorów. Takim sporym wywiadem jaki mieliśmy w historii, był ten z
obecnym trenerem Waldemarem Walkuszem. Nagrywaliśmy go na murawie
stadionu, zaraz po awansie do 3 ligi i zdobyciu Pucharu Polski. Miało
być krótkie podsumowanie, a wyszło 7 odcinków. Blisko 2 godziny
materiału. Obecnie formuła kanału ograniczyła się do minimum. Tworzymy
tylko konferencje prasowe, ale kanał wciąż pozostaje aktywny i nie
zamierzamy go wygasić. Kto wie, może jeszcze wróci się do tego co było
kiedyś, czas pokaże.
Swojego czasu byłeś prezesem Stowarzyszenia Sympatyków Pogoni Lębork
(w skrócie SSPL). Czym się zajmowaliście i dlaczego ta organizacja już
nie istnieje?
- W 2012 roku zostałem wybrany prezesem Stowarzyszenia Sympatyków Pogoni
Lębork. To był czas, w którym sporo kibiców działało aktywnie na Pogoni
na różnych płaszczyznach. Postanowiłem, że scalimy to w jedność i jako
SSPL będziemy organizować różnego rodzaju akcje, czy też wydarzenia.
Pierwszym najważniejszym wydarzeniem, jakie udało nam się zrobić był to
„Dzień Dziecka z Pogonią Lębork”. Wśród zaproszonych gwiazd pojawił się
Sebastian Małkowski, ówczesny bramkarz Lechii Gdańsk. Orlik na Placu
Piastowskim pękał w szwach, dzieciaki aktywnie brały udział w treningach
prowadzonych przez trenerów Pogoni. Super organizacja i pozytywny
oddźwięk w mieście. Na tym też nam zależało. Były jeszcze dwie edycje
tej akcji. Kolejnym sporym wydarzeniem była organizacja turnieju
charytatywnego Filip CUP. Udało nam się zrobić dwie edycje, gdzie
zbieraliśmy fundusze na pomoc w rehabilitacji brata jednego z kibiców
Pogoni. Turniej organizowany był zimą na Hali Miejskiej. Brały w nim
udział juniorskie drużyny. Raz udało się wygrać naszym juniorom przy
fanatycznym i głośnym dopingu kibiców Pogoni. Jako SSPL braliśmy również
udział podczas uroczystości patriotycznych w mieście, tj. rocznica
śmierci papieża Jana Pawła II, rocznicy katastrofy smoleńskiej czy
uroczystościach w Krępie Kaszubskiej poświęconej ofiarom marszu śmierci
KL Stutthof. Z mojej inicjatywy i zbiórki pieniędzy wśród kibiców udało
nam się odmalować stary płot stadionu w barwach klubowych. Do tego
odręcznie namalowaliśmy spory herb. Przeprowadziliśmy też turniej Orzech
CUP, ku czci tragicznie zmarłego kibica Pogoni, Krzyśka. Inicjatywą
kibiców było także ufundowanie herbów na nowe komplety strojów dla dwóch
drużyn juniorów Pogoni. Członkowie i sympatycy SSPL aktywnie i
skutecznie głosowali w internetowym konkursie „Szkółki Nivea” co
przyczyniło się do udziału Pogoni w programie Akademii Ajaksu Amsterdam.
Wydaliśmy też pamiątkowe kalendarze, które trafiły do osób
wspierających Pogoń. Z perspektywy czasu, idea SSPL gdzieś się wypaliła,
czasy trochę się zmieniły, pokolenie kibiców również i stowarzyszenie
umarło śmiercią naturalną. Mimo wszystko, że działaliśmy dość krótko, to
byliśmy mocno zaangażowani i aktywni w to co robiliśmy. W tym miejscu
chciałbym podziękować tym wszystkim, którzy pomagali w działalności
SSPL.
Wspomniałeś już o wiernych kibicach Pogoni, choć patrząc w przeszłość
jest ich coraz mniej. Jak w kontekście ostatnich kilkudziesięciu lat
oceniasz frekwencję przy Kusocińskiego? Jak przyciągnąć kolejne
pokolenia na stadion?
- Temat frekwencji to bolączka dzisiejszych czasów we wszystkich
klubach. Kibice stali się wygodni, mają dostęp przez cały weekend do
najlepszych lig w Europie W telewizji czy internecie obejrzysz teraz
praktycznie każdą dyscyplinę sportową na żywo. Żeby przyjść na stadion,
na mecz IV ligi to kibic przede wszystkim musi mocno chcieć i zapłacić
za bilet 10 złotych, a z tym jest czasem ciężko. Ten poziom rozgrywkowy
to już piłka dla koneserów i fanatyków, zwykły kibic przychodzi
okazjonalnie. Patrząc na nasze trybuny, to z perspektywy kilkudziesięciu
lat, frekwencja mocno poleciała w dół. Przyczyn jest wiele, spadek
poziomu piłkarskiego, to co wspomniałem też wyżej, dostępność do lig
zagranicznych w TV i brak zainteresowania lokalnym klubem, także z
powodu rosnącej siły sportowych marek światowych. Te problemy są
praktycznie w całym kraju. U nas od lat widzi się te same twarze, wiele
osób pamięta lata 90-te i publikę sięgająca kilku tysięcy. Uważam, że
bardzo długo nie zobaczymy takiej frekwencji na naszym stadionie.
Owszem, są mecze te podwyższonych emocji, jak spotkania z Gryfem czy
Aniołami. Wówczas jesteśmy w stanie ściągnąć te 300-400, a w porywach
500 osób na trybuny. Są to 3-4 mecze w sezonie, reszta to frekwencja w
porywach do 150-200 osób. Dziś na stadionie nie ujrzysz raczej kibica z
przypadku, który chciałby akurat w weekend zobaczyć jak gra Pogoń. Tu
spotykają się kumple, znajomi, by pogadać i zerknąć na mecz. To taki
styl życia, sposób na oderwanie się na chwilę od życia codziennego. Sam
osobiście idę na mecz, po to by właśnie spotkać się z tymi „starymi
dziadami”, pośmiać się, usłyszeć słynne „Pogoń goooola” pana Kazika i
obejrzeć mecz. To już jest fanatyzm i wyniki schodzą na dalszy plan. Dla
mnie, czas na stadionie jest zawsze pozytywnie spędzony. Będę na nim,
niezależnie od wyniku, bo po tylu latach spędzonych na Pogoni, po wyniki
nie przychodzę. Bywało się kiedy lecieliśmy z hukiem do IV ligi, jak
przegrywaliśmy z wioskami w V lidze i było się jak walczyliśmy z mocnymi
ekipami w III lidze. Pytasz mnie o to jak przyciągnąć kolejne pokolenia
na stadion. Odpowiem krótko, bez zaangażowania osób, którym zależy byś
był na stadionie, sami raczej się na nim nie pojawią. Po drugie musisz
poczuć się związany lokalnie z tym klubem i miastem. Myślisz Lębork,
mówisz Pogoń. Taki nasz patriotyzm. Nie Barcelona, Real, Manchester czy
Bayern. Liczy się tylko Pogoń. Jak tego nie poczujesz, to stadion
będziesz odwiedzał bardzo okazjonalnie. Fanatyzmu uczysz się od
najmłodszego. Czy dzisiejsze młode pokolenia są na tyle mocno związane z
klubem trudno mi odpowiedzieć, ale od pewnego czasu widzę, że na
trybunach zasiada coraz więcej młodych osób. Może to będzie jakiś mały
początek narodzin nowych kibiców-fanatyków. Oby!
No właśnie fanatyzm. Tylko jak na takie zaangażowanie patrzy Twoja
rodzina i partnerka? To częsty problem panów w Twoim wieku, który gdzieś
giną z trybun czy z innej aktywności po założeniu rodziny…
- Rodzina wie co to Pogoń i ile dla mnie znaczy i to jest najlepsza
recepta na zachowanie harmonii. Mój ojciec kibicuje Pogoni od dawien
dawna, jeśli tylko zdrowie pozwala pokazuje się na stadionie. Czekał na
mecze w III lidze bardzo długo, no i się w 2016 roku doczekał. Był chyba
na wszystkich spotkaniach domowych. Zawsze po meczu analizowaliśmy grę.
To samo mój przyszły teść. Kibicuje Pogoni i pojawia się regularnie na
stadionie. Nie raz mamy odmienne zdanie na temat gry, ale się nie
kłócimy :) Przyszły szwagier był zawodowym sędzią. Gwizdał w III i IV
lidze. Obecnie zakończył karierę arbitra, ze względu na kontuzję.
Przemek, od młodego był za Pogonią, sporo lat spędził w drużynach
juniorskich naszego klubu. Mimo, że obecnie mieszka w Trójmieście, jeśli
tylko ma okazję pojawia się na stadionie. Stara się śledzić w miarę na
bieżąco, to co dzieje się w klubie. Jak czegoś nie wie, zawsze mu
dopowiem. Raz zdarzyło mu się sędziować mecz Pogoń – Anioły. Był wówczas
liniowym. Przed meczem żartowałem, że ma mieć często chorągiewkę w
górze, jak będą atakować goście. Oczywiście jego praca w tym meczu była
bezbłędna, spalonych nie było a mecz zakończył się remisem. Z moją
partnerką poznaliśmy się dzięki Pogoni. Kilka lat temu pracowała w
lokalnej telewizji i robiła materiał z turnieju Filip CUP, a później z
rocznicy smoleńskiej pod pomnikiem Papieża. Akurat w obydwu wydarzeniach
brali udział kibice. Będąc wówczas prezesem SSPL zostałem poproszony do
rozmowy. Wywiadu udzieliłem i przy okazji umówiliśmy się na spotkanie i
tak jakoś poszło. Sama interesuje się sportem, okazjonalnie pojawia się
na meczach w Lęborku. Czasem ma już dość tej Pogoni, no ale nic na to
nie poradzimy :) Córka zaliczyła swój pierwszy mecz Pogoni jak miała
kilka miesięcy. Zabrałem ja na sparing do Kościerzyny. Potem było
jeszcze kilka spotkań towarzyskich. Dziś ma już swoją koszulkę klubową i
mam nadzieję, że niebawem regularnie będzie chodziła ze mną na mecze.
Wspomniałeś wcześniej o stadionie, a przede wszystkim starej trybunie.
Wiem, że z racji pracy zawodowej, zainteresowań widziałeś w ostatnich
latach co najmniej kilkadziesiąt obiektów sportowych klubów od 5 do 1
ligi. Jak na tym tle wypada ten w Lęborku? Gdzie możemy szukać
inspiracji szykując się modernizacji obiektu przy Kusocińskiego?
- Stadion Pogoni stał się od kliku lat naszą bolączką. O ile mamy, jak
nasze warunki dobre boisko ze sztuczną nawierzchnią, mamy profesjonalną
bieżnię i jedną z lepszych płyt na boisku głównym, tak trybuny pomału
przypominają skansen. Śmiejemy się czasem ze znajomymi, że za parę lat
obiekt ten będzie pod opieką konserwatora zabytków. Tak na poważnie,
mamy obecnie jeden z gorszych obiektów w IV lidze. Trybuna pamięta lata
90-te, dobrze, że chociaż mamy plastikowe krzesełka. Jedyny pozytyw
naszego „blaszaka” jest taki, że podczas deszczu zawsze jest nabity na
maksa. Od kilku ładnych lat, zawsze przy kampanii politycznej na
Burmistrza przewija się remont stadionu. Jest bodajże nawet projekt,
szkoda tylko, że po wyborach temat ucicha i nic się dalej nie dzieje.
Bardzo nad tym ubolewam, zresztą jak wiele innych osób. Lębork musi mieć
nowy stadion z profesjonalną trybuną. Nie wierzę w to, że nie da się
tego zrobić. Widzę, z racji pracy zawodowej, jak rozwijają się i
remontują obiekty na wioskach wokół Lęborka. Przykładem mogą być
Sycewice czy chociażby Stal Jezierzyce. Ten obiekt zrobił na mnie spore
wrażenie. Pamiętam go jak byłem tam na meczu PP. Drewniane ławki, sporo
błota i usypana trybuna. Dziś to nowoczesny obiekt z zadaszoną trybuną,
krzesełka z napisem STAL, do tego profesjonalna tablica świetlna.
Kameralnie, ale co więcej chcieć. Kolejny przykład to Sierakowice,
niedawno oddany obiekt do użytku. Nowa murawa, trybuny, bieżnia no i
elektroniczna tablica. Przykładów można podawać wiele. Podczas wakacji
udało mi się zobaczyć obiekt Granicy Kętrzyn. Pamiętam go z czasów,
kiedy grała tam Pogoń. Obraz nędzy i rozpaczy. Dziś to profesjonalny
stadion z piękną trybuną. Jak się chce to można, ale czy komuś u władzy w
naszym mieście zależy? Ostatnie lata pokazują, że chyba nie do końca.
Szkoda, bo położenie naszego obiektu do tego z nową trybuną na pewno
mogłoby się stać jedną z wizytówek miasta. Przykład Bytowa pokazuje, że
rozbudowa obiektów miejskich może też przynosić zyski. Niedawno
wybudowano tam drugie boisko, do tego płyta główna, sztuczna murawa,
hotelik i aquapark. Wszystko blisko siebie. To daje możliwości
organizacji obozów zimowych czy letnich dla grup piłkarskich czy klubów z
różnych lig. Fajnie, jakby u nas udało się stworzyć takie małe centrum
treningowe z możliwością organizacji obozów. Może kiedyś dożyję takich
czasów? Póki co marzy mi się obiekt z trybuną z prawdziwego zdarzenia,
najlepiej na podwyższeniu, żeby zwiększyć komfort oglądania spotkań. Tak
by na starość można było wygodnie usiąść, obejrzeć mecz i nie zmoknąć
:)
Pogoń niedawno wystawiła po raz pierwszy w oficjalnych rozgrywkach
dwuosobową e-sportową drużynę w FIFA21. Nie kusiło Cię by zagrać w tak
bliskiej sercu drużynie?
- Jestem graczem, że tak powiem weekendowym, a e-sport to już tak
naprawdę poważna sprawa. Dziś to poważne turnieje, liga czy kwalifikacje
do tego, aby reprezentować Polskę na międzynarodowych turniejach. Wiele
klubów w kraju ma swoich stałych zawodników, którzy mają profesjonalne
kontrakty. Mówimy oczywiście o czołówce, klubach występujących w
ekstraklasie. Pomału e-sport zaczyna pukać do tych niższych klubów.
Ostatnim tego przykładem jest zaproszenie Pogoni do udziału w
kwalifikacjach do Pucharu Polski. Na początku zaczęliśmy od selekcji
graczy, a zgłoszeń było dość sporo. Pokazuje to, jak popularne są gry
stricte piłkarskie na konsolach. Nasza dwójka, poza medialna otoczką,
którą wykonaliśmy, myślę, na wysokim poziomie zaprezentowała, się jak na
debiut, z dobrej strony. Przegrali z późniejszymi triumfatorami całych
eliminacji, ekipą Amatora Kiełpino. Myślę, że trzeba tę ideę kontynuować
i próbować swoich sił w Fifie. Wiadomo, że tu liczą się zupełnie inne
wytyczne, niż te znane z zielonej murawy. Tutaj gracze tak naprawdę nie
znają poziomu swojego rywala, dopiero wirtualny mecz to weryfikuje.
Wiem, że nasi gracze poświęcają sporo czasu i godzin na treningi,
szlifowanie formy itp. Sam od kilku lat gram w Fifę i wiem jak trudno
osiągnąć wysoki poziom. Emocji w tym „kopaniu piłki” na pewno nie
brakuje. Liczę, że Pogoń na stałe zadomowi się w rozgrywkach
e-sportowych, czy to turniejach, czy może z biegiem czasu w jakiejś
lidze.
Koniec części I. Część II rozmowy opublikowana zostanie 1 stycznia 2021 r. wieczorem.
Z Łukaszem Hrycykiem rozmawiał Janusz Pomorski.