hrycyk_lukasz_2020.jpgŁukasza Hrycyka zna z pewnością każdy szanujący się kibic Pogoni Lębork. „Fryta” na trybunach Pogoni pojawił się jako nastolatek ponad 28 lat temu. Przez ten okres wiele przeżył i zobaczył, ale też aktywnie włączył się w życie kibiców i klubu. Najbardziej kojarzony jest z klubową telewizją PogońGol oraz z wielu działań organizacyjnych przy meczach. Od dobrych kilku lat tworzy efektowne grafiki na stronę internetową Pogoni oraz klubowy FB.
Korzystając z przerwy w rozgrywkach porozmawialiśmy z Łukaszem Hrycykiem o Pogoni i futbolu w wielu wymiarach. W pierwszej części rozmowy „Fryta” podsumował ostatnie wyniki i poziom pomorskiej 4 ligi oraz zabrał głos w sprawie stadionu, frekwencji przy Kusocińskiego i popularności Pogoni w mieście czy pierwszych próbach naszego klubu w e-sporcie. W drugiej części rozmowy, którą opublikujemy wieczorem 1 stycznia nasz rozmówca podzieli się swoimi bogatymi wspomnieniami dotyczącymi Pogoni, reprezentacji Polski i wielu innych historii.

Znamy się Łukaszu już kilkadziesiąt lat i zawsze ceniłem Twoje opinie dotyczące wielu aspektów życia Pogoni Lębork. Jak więc wygląda Twoja ocena roku 2020 w drużynie seniorów?
- Ostatni sezon 2019/2020 niestety nie udało się dokończyć przez pandemię. Pogoń zdołała rozegrać zaledwie jedną kolejkę rundy rewanżowej i od marca zostaliśmy pozbawieni piłkarskich emocji, aż do startu nowego sezonu 2020/2021, czyli do sierpnia. To była bardzo długa przerwa. Ktoś powie, że to tylko IV liga, że nie ma żadnych emocji. Oczywiście, dla kogoś może tak, ale dla mnie to był wyjątkowo trudny okres. Zresztą znam parę osób, które również mocno odczuwały brak, jak to określamy „mocnej czwartoligowej piłki”. Postaram się ocenić nasz zespół przez pryzmat rundy jesiennej 2020/2021. Zaczęliśmy dość mocno, byliśmy nawet liderem. Później coś się zacięło, przyszła seria bardzo złych i według mojej oceny słabych spotkań. Runda dla mnie na minus, liczyłem na wyższe miejsce niż ósme, choć runda jeszcze się nie skończyła. Szczególnie te prestiżowe i ważne mecze przegraliśmy. Nie dość, że w Lęborku, to jeszcze wysoko. Porażki z Aniołami i Gryfem Słupsk w takich rozmiarach były dla mnie niedopuszczalne. Wiem, że zdarzają się słabsze mecze, że czasem zabraknie szczęścia, że sędzia źle zagwiżdże, ale nie można takich spotkań tak wysoko przegrywać. Czarę goryczy przelała porażka w Kościerzynie, 0:8 (!) to wynik, którego ja osobiście nie pamiętam i wydaje mi się, że w lidze tak wysoko chyba jeszcze w historii nie przegraliśmy. Połowę rundy oceniam dobrze i pozytywnie, z kolei jej druga część to dla mnie spore rozczarowanie i zawód. Liczę, że wiosną coś się zmieni, że jeszcze uratujemy ten sezon. Przed startem ligi założyłem się z pewnym kolegą, że skończymy w TOP4 i na to wciąż liczę!

Są w kadrze zawodnicy których warto docenić w tym kończącym się roku?
- - Nie chciałbym wyróżniać jakiegokolwiek zawodnika po tej rundzie. Od dawna za to podoba mi się gra Przemka Kostucha. Waleczną postawą imponuje Wiktor Miotk. Aleksandar Atancković, mimo swojego wieku potrafił zdobyć kilka ważnych bramek. Jego doświadczenie na pewno nam się przydaje. Jest też Patryk Labuda, który wziął się za siebie i fizycznie wygląda bardzo dobrze! Cieszy to, że w kadrze pojawia się coraz więcej naszych juniorów. Minuty łapał Arek Okrój czy Franek Stenka. Liczę, że z roku na rok w Pogoni będzie grało coraz więcej wychowanków. Nic tak nie cieszy, jak gra chłopaków z krwi i kości z Lęborka w pierwszym składzie. Czas pokaże jak to z tym będzie, choć zdaję sobie sprawę, jak wyglądają obecnie grupy juniorskie, nie tylko w Pogoni, ale w wielu klubach. Dzieciaków a właściwie młodzieży chętnej do grania jest coraz mniej, ale to już temat na inną rozmowę.

Awansujemy do pierwszej „10” i grupy mistrzowskiej?
- Do końca rundy pozostały 4 kolejki, które rozegrane zostaną wiosną, to też nowość, bo w lidze mamy 21 zespołów. Jest to niespotykana ilość, chyba pierwszy raz w historii mamy tak dużą liczbę zespołów. My patrząc aktualnie na tabelę mamy zaledwie 3 punkty przewagi nad 11-tym zespołem. Szykuje się zatem ostra walka o górną połówkę tabeli. Nie chciałbym aby spotkała nas sytuacja, w której będziemy musieli walczyć o miejsca 11-21. Nie to by nie przeszło! Podsumowując, niech wróci normalność i zdrowa, sportowa rywalizacja. Tego życzę wszystkim kibicom!
Koronawirus zablokował możliwość zdrowej, sportowej rywalizacji. W zeszłym sezonie awansowały kluby, które były najlepsze na półmetku rozgrywek. Było przy tym sporo kontrowersji, no ale tak zadecydowały związki. Jakieś wyjście musiano znaleźć. Co będzie dalej do końca nie wiemy. Być może, by grać każdy zawodnik będzie musiał się np. zaszczepić. To może wprowadzić duże zamieszanie do rozgrywek.

Od wielu, wielu lat obserwujesz pomorską piłkę. Jak na tym tle wypada Pogoń Lębork?
- Czwarta liga, liga w której, z roczną przerwą jesteśmy już ładne parę lat. To liga, która ma swoje emocje, swój styl i swoich wiernych fanów. Nasz klub organizacyjnie wypada bardzo dobrze. Obiekt, poza nieszczęsną trybuną należy do lepszych w lidze. Zarządca stadionu dba o jakość murawy, tak żeby była odpowiednio przygotowana na każde spotkanie. Wiadomo, że potrzebne są zmiany w infrastrukturze, szatnie wymagają remontu, ale nie możemy też narzekać. Spotykałem się z o wiele gorszymi szatniami w tej naszej lidze. To co nas też z pewnością wyróżnia to otoczka przedmeczowa. Mamy na każdym meczu licencjonowanego spikera, obiekt jest odpowiednio zabezpieczony, także będąc na naszym stadionie można czuć się bezpiecznie. Mamy też grill-bar, który na pewno jest jednym z nielicznych w IV lidze. Kibic podczas meczu ma możliwość zjeść popularną „giętą” z ogórkiem. Niektórzy szczęśliwcy w ramach zakupu biletu wygrywają kiełbasę z grilla. To są drobne sprawy, ale żyjemy w czasach, gdzie kibic wydając kilka złotych chce coś w zamian. Dlatego staramy się od czasu do czasu losować nagrody w przerwie meczu. W ten sposób, może drobny, ale dziękujemy im, że są i wspierają drużynę. Obowiązkowo do biletu program meczowy „PogońGOL”. To też element, który nas wyróżnia. Niektórzy fani, szczególnie Ci starszej daty, nie wyobrażają sobie meczu bez programu. Robimy go właśnie z myślą o nich. Młodsze pokolenia mają informacje w sieci, jednak nie wszyscy z nich korzystają, jeszcze inni wolą tradycyjną formę papierową. Drobne sprawy, a jednak pokazują, że Pogoń dba o swojego kibica. Bez kibiców nie byłoby piłki, to właśnie dla nich grają piłkarze. Sportowo jak to w życiu, raz lepiej, raz gorzej. Pogoń w ostatnich latach potrafiła przynieść kibicom pozytywne emocje. Graliśmy w trzeciej lidze, zdobyliśmy Puchar Polski. Obecnie jesteśmy w środku czwartoligowej stawki, to na pewno poniżej naszych możliwości. Przyczynę ciężko mi wskazać, to temat trenera i szatni. My jako kibice, nie zagłębiamy się w to co dzieje się w środku w drużynie. Dla nas liczy się dzień meczowy. Wyjść, walczyć na maksa i wygrywać kolejne mecze. Tylko tyle i aż tyle. Dla mnie najważniejszą rzeczą, jest to, że piłkarz z herbem Pogoni na piersi musi walczyć! Herb to świętość i musi go szanować. Dla ignorantów nie ma miejsca w klubie. Kiedyś był jeden piłkarz Pogoni, zresztą wychowanek. Przeszedł do Gryfa Słupsk, po golu w nowych barwach całuje herb. Dziś dla mnie taki człowiek jest skreślony, to niewybaczalne i tego się nie zapomina. Wracając do pytania, uważam, że Pogoń w tym sezonie ma potencjał na pierwszą piątkę-szóstkę. Kadra na papierze wygląda naprawdę dobrze. Wiem z rozmowy z naszym „dyrektorem sportowym” Karolem ile gimnastyki wymaga ściągnięcie kogokolwiek do naszego klubu. Są to godziny na telefonie, spotkania, i nie zawsze uda się to sfinalizować. Na przeszkodzie, z reguły stają albo pieniądze, albo dojazdy, albo inne prywatne sprawy danego zawodnika. Temat pieniędzy jak go już poruszyłem, to dla mnie abstrakcja. Zawodnicy, przypomnę, na piątym poziomie ligowym żądają czasem horrendalnych stawek. Niektórzy z grania chcą zrobić sobie stałe źródło utrzymania, nie pracując. To jakiś kosmos. Znam kilka takich przypadków, że jakiś tam zawodnik tydzień czasu nic nie robi, pojawi się raz, no może dwa na treningu, w weekend zagra mecz i to wszystko. Niestety, tak się nie da. A jak jakiś klub tak daje, to znaczy, że długo finansowo nie pociągnie. Realia są takie, że budżety klubów z roku na rok są coraz szczuplejsze. Szczególnie odczuć możemy to w przyszłym i w kolejnych latach gdzie samorządy szukając oszczędności mogą ograniczyć finansowanie sportu. Trudniejsza sytuacja gospodarcza to także mniej pieniędzy od firm, sponsorów. Oszczędzanie w firmach rozpoczyna się najczęściej od promocji. Ogólnie temat budżetów to zawsze coś co elektryzuje wszystkich. Swego czasu krezusami w naszej lidze była Radunia Stężyca, zresztą do dziś ich stan konta owiany jest sporą tajemnicą. Sądząc po zawodnikach tam grających, budżet liczony jest w milionach. Na szczęście nie ma ich z nami w lidze i skupmy się na tym co dzieje się na naszym podwórku. Finansowo obecnie nie ma ekipy, która by się na tle jakoś szczególnie wyróżniała. Drużyny rezerw Lechii, Arki czy Chojniczanki na pewno są zabezpieczone finansowo. Poza tym w głównej mierze opierają się na swoich wychowankach, co nie generuje kosztów. Lider z Kościerzyny, czy też drużyna Stolemu to też nie są finansowi krezusi. Jednak te kluby pokazują, że pieniądze nie grają. Obie ekipy zasługują na duże brawa, nie przegrać meczu w 16 czy 17 kolejkach to naprawdę spory wyczyn. Tajemnicą owiane są finanse, jak co roku Gryfa Słupsk. Mają duże wsparcie od Energi. Obecnie to drużyna z górnej połówki ligi, po sporej roszadzie kadrowej, z nowym trenerem, i raczej bez szans na awans. Zresztą w Słupsku głośno mówiono, że awansu w tym sezonie nie chcą. Na pewno sporym zaskoczeniem jest postawa Jaguara Gdańsk. Zeszły, niedokończony sezon skończyli na 16. pozycji. Dziś są na 3. miejscu i głośno mówią o awansie. Swoje robi tam Akademia Jaguara. Jak się nie mylę trenuje tam 400 dzieciaków w różnych grupach wiekowych. To coś niesamowitego. W tym roku wygrali Puchar Polski, grali na Traugutta z Puszczą Niepołomice. Historyczne chwile dla tego klubu i czuję, że sukcesy dopiero nadejdą. Widać tam mądre podejście do tematu i stawianie na swoją młodzież, wspartą kilkoma doświadczonymi zawodnikami. To procentuje i taki model chciałbym aby był w Pogoni. Niestety nie mamy w klubie aż tylu juniorów, ale niech w pierwszym składzie znajdzie się ich 4-5 to już będzie to nasz sukces.
Najstarszy klub z Gdańska i kolejne zaskoczenie. Gedania, bo o niej mowa, idzie podobną drogą jak Jaguar. Tam również mocno i prężnie działa przedszkole i szkółka w której grają setki dzieciaków. Rokrocznie do pierwszego składu trafia kilku zdolnych juniorów. Nie grają tam zawodnicy po 30-tce, którzy żądają po tysiąc czy dwa tysiące złotych za granie w klubie. Bardzo mądre posunięcie. Osobiście, uważam, że kluby idą w dobrą stronę i kończą z zawodniczym finansowym eldorado. Zawodowstwo to druga, czy w niektórych klubach trzecia liga. Tam rzeczywiście, można rozmawiać o konkretnych pieniądzach.
Kontynuując wywód to na minus dla mnie Wierzyca Pelplin i Grom Nowy Staw. Oba kluby zostały „obite” w III lidze. Podejrzewam, że ten stan faktyczny to lizanie ran po pobycie w wyższej klasie rozgrywkowej. Grom to nawet znalazł się w beznadziejnej sytuacji i było podejrzenie, że wycofają się z rozgrywek IV ligi. W Pelplinie z kolei, nowy obiekt nie poszedł w parze z sukcesem sportowym. Zaledwie 17. miejsce i widmo spadku. Szykuje się ciężka zima i wiosna i może okazać się, że obecność w mieście samego Biskupa, może być niewystarczająca, aby utrzymać IV ligę w Pelplinie.
Z beniaminków najlepiej prezentuje się drużyna Aniołów Garczegorze, która swoje mecze rozgrywa w Bożympolu. Tadeusz Wanat junior zbudował tam naprawdę silny zespół bez gwiazd. Mecz w Lęborku pokazał, że te 0:3 to nie dzieło przypadku. Jestem ciekaw jak zaprezentują się wiosną. Na pewno zaskoczeniem in minus to pozycje rezerw Arki i Cartusii Kartuzy. Tam też szykuje się ciężka wiosna. System rozgrywek w tym sezonie spowodował, że dla wielu klubów awans do 10-tki będzie swego rodzaju spokojem. Poza klubami bijącymi się o awans, a upatruje tutaj prowadzącą trójkę, reszta może spokojnie sobie grać i ambicjonalnie walczyć tylko o jak najlepszą lokatę. Prawdziwa walka zacznie się w dolnej części tabeli. Tam już nie będzie odpuszczania. Na dzień dzisiejszy z ligi spadną 4 zespoły i nie odważę się ich wytypować.
Podsumowując pytanie to uważam, że w dzisiejszych czasach bez poważnych pieniędzy nie ma co myśleć o awansie. Klub musi być zabezpieczony finansowo, dość potężnie. Wojować szabelką i ambicjami naprawdę nie ma sensu. Trzeba twardo stąpać na ziemi. W III lidze zaczyna się profesjonalizm. Wystarczy spojrzeć na Mieszko Gniezno, Chemik Police czy Górnik Konin. W tych klubach, przynajmniej w Koninie i Policach w kasie jest pusto. Efektem są ostatnie miejsca w tabeli. My, póki co wyleczyliśmy się z awansu. Potrzebny nam jest stabilny i strategiczny sponsor, który gwarantowałby 200-400 tysięcy rocznie. Wówczas można ponownie myśleć o powrocie. A tak pozostaje nam nasza, wspaniała, rozrywkowa, wyjątkowa, nie do podrobienia, jak to nazywamy żartobliwie IV Agroliga.

Sportowa analiza za nami, zapytam więc o to jak wygląda dziś Twoja aktywność przy Klubie?
- Obecnie poza tym, że praktycznie jestem na każdym meczu w Lęborku, to pomagam przy konferencjach prasowych, czy też w grill barze. Zawsze staram się od siebie coś dać dla klubu, oczywiście bezinteresownie, co w dzisiejszych czasach jest już raczej niespotykane. Poza meczami, w tygodniu pomagam przy prowadzeniu fanpage-u Pogoni na FB, głównie pod kątem graficznym. Działam też w redakcji Pogoni. Dziś mniej aktywnie, ale zawsze gotowy by pomóc. Uważam, że nasze media, strona www i FB są jedne z mocniejszych na Pomorzu. Jeśli chodzi o 4 ligę, jesteśmy bezkonkurencyjni. Ktoś tam próbuje, ktoś tam ma zapał, ale szybko się to kończy. My praktycznie od 15 lat jesteśmy regularni w tym co robimy. Relacje meczowe, galerie, konferencje prasowe. Wszystko ma swój błyskawiczny timing i każdy kibic praktycznie godzinę po zakończonym meczu ma już gotowy „pakiet”. To jest z pewnością ewenement, jak na tę skalę rozgrywek. Prym tu wiedzie mój kolega redakcyjny Janusz Pomorski, bez niego na pewno nie osiągnęlibyśmy tego wszystkiego. Dlatego Janusz, chwała Ci za to!

Nie wspomniałeś o telewizji klubowej PogońGol której byłeś współtwórcą...
- PogonGol TV to rzeczywiście mój pomysł. Od zawsze fascynowały mnie klubowe telewizje, szczególnie te w niższych ligach. Fajnie było oglądać materiały zza kulis. Stąd w mojej głowie narodził się pomysł aby coś takiego stworzyć u nas. Mając zwykły aparat fotograficzny zaczęliśmy, wraz z moim serdecznym kolegą Kubą Urbańskim coś tam działać w tym temacie. Historycznym nagraniem był reportaż z Dnia Dziecka. Było to dokładnie 1 czerwca 2011 roku. Od tego czasu udało nam się zrobić ponad 280 filmów, które są dostępne na kanale YT dotyczących tego wszystkiego, co dzieje się wokół Pogoni. Z kamerą byliśmy przez kilka lat praktycznie na wszystkich meczach domowych Pogoni, zaliczyłem też sporą ilość spotkań wyjazdowych. Setki godzin nagrań, wywiadów, to było coś wyjątkowego. Mecze średnio oglądało, w zależności od rywala od tysiąca do blisko trzech tysięcy odbiorców. Rekordy biliśmy w trzeciej lidze. Skrót zwycięskiego meczu Pogoni w Kaliszu z KKS-em w 18 kolejce III ligi obejrzało do dziś blisko 7 i pół tysiąca osób. Rekordowym skrótem okazał się też mecz sparingowy Pogoni z Partizanem Belgrad (6,5 tysiąca wyświetleń). To pokazywało jak popularny był nasz kanał na youtubie. Rywalizowaliśmy z najmocniejszymi w 3 lidze pod kątem oglądalności. Popularniejsze były kanały Elany, KKS Kalisz czy rezerw Pogoni Szczecin. My byliśmy w czubie tej klasyfikacji. To dawało chęć do jeszcze większej pracy. Wcześniej kręcąc spotkania w IV lidze jako pierwsi zaczęliśmy robić wideokonferencje. Dla niektórych trenerów była to zupełna nowość, można powiedzieć, że w Lęborku pachniało wówczas ekstraklasą :) Sporym przeskokiem technicznym dla naszego kanału było otrzymanie profesjonalnej kamery z Budżetu Obywatelskiego. Podniosło to standard filmowania i jakości obrazu. Doszedł też profesjonalny statyw, który ułatwiał pracę. Wcześniej, nie dość, że filmowało się zwykłym aparatem, to do tego z ręki. Takie to były początki. PogonGol TV to też osoby przed kamerami. Udało nam się przeprowadzić wywiady chociażby z trenerami: Jerzym Engelem, Czesławem Michniewiczem czy Ivanem Djurdjevicem. To było spore wyróżnienie i zaszczyt dla nas gościć takie persony przed obiektywem. W mojej karierze operatora były też ciekawe doświadczenia, jak chociażby filmowanie meczu Sokół Kleczew – Pogoń z dachu hali gimnastycznej. Wejście tam wymagało sporej gimnastyki i umiejętności alpinistycznych, ale się udało. Najlepszy komfort pracy był we Wronkach. Profesjonalna budka spikera z ciepłą kawą. Fajnie wspominam też pobyt w Kaliszu, gdzie nas też dobrze ugoszczono. Żeby nie było tak kolorowo, były też mecze, kiedy stało się w deszczu bez parasola. Najbardziej utkwiło mi w pamięci spotkanie w Lęborku z Olimpią Sztum. Lało jak z cebra, no ale filmować trzeba. Nie dość, że przemokłem, to jeszcze z wyniku 2:0 zrobiło się 2:3. No ale czego nie robiło się dla kibiców, żeby chociaż skrót zobaczyli :) Najtrudniejsze co było w filmowaniu? Na pewno ukrywanie emocji, a jak wiadomo na meczach ciężko czasami je powstrzymać. Nie ukrywam, że zdarzało się kilkukrotnie wycinanie podczas montażu wulgarnego głosu kamerzysty. Takie to uroki. Poza meczami staraliśmy się filmować to co dla klubu było ważne. Budowa sztucznej nawierzchni, budowa bieżni, przygotowania zespołu do rundy wiosennej czy jesiennej, mecze sparingowe czy spotkania juniorów. Takim sporym wywiadem jaki mieliśmy w historii, był ten z obecnym trenerem Waldemarem Walkuszem. Nagrywaliśmy go na murawie stadionu, zaraz po awansie do 3 ligi i zdobyciu Pucharu Polski. Miało być krótkie podsumowanie, a wyszło 7 odcinków. Blisko 2 godziny materiału. Obecnie formuła kanału ograniczyła się do minimum. Tworzymy tylko konferencje prasowe, ale kanał wciąż pozostaje aktywny i nie zamierzamy go wygasić. Kto wie, może jeszcze wróci się do tego co było kiedyś, czas pokaże.

Swojego czasu byłeś prezesem Stowarzyszenia Sympatyków Pogoni Lębork (w skrócie SSPL). Czym się zajmowaliście i dlaczego ta organizacja już nie istnieje?
- W 2012 roku zostałem wybrany prezesem Stowarzyszenia Sympatyków Pogoni Lębork. To był czas, w którym sporo kibiców działało aktywnie na Pogoni na różnych płaszczyznach. Postanowiłem, że scalimy to w jedność i jako SSPL będziemy organizować różnego rodzaju akcje, czy też wydarzenia. Pierwszym najważniejszym wydarzeniem, jakie udało nam się zrobić był to „Dzień Dziecka z Pogonią Lębork”. Wśród zaproszonych gwiazd pojawił się Sebastian Małkowski, ówczesny bramkarz Lechii Gdańsk. Orlik na Placu Piastowskim pękał w szwach, dzieciaki aktywnie brały udział w treningach prowadzonych przez trenerów Pogoni. Super organizacja i pozytywny oddźwięk w mieście. Na tym też nam zależało. Były jeszcze dwie edycje tej akcji. Kolejnym sporym wydarzeniem była organizacja turnieju charytatywnego Filip CUP. Udało nam się zrobić dwie edycje, gdzie zbieraliśmy fundusze na pomoc w rehabilitacji brata jednego z kibiców Pogoni. Turniej organizowany był zimą na Hali Miejskiej. Brały w nim udział juniorskie drużyny. Raz udało się wygrać naszym juniorom przy fanatycznym i głośnym dopingu kibiców Pogoni. Jako SSPL braliśmy również udział podczas uroczystości patriotycznych w mieście, tj. rocznica śmierci papieża Jana Pawła II, rocznicy katastrofy smoleńskiej czy uroczystościach w Krępie Kaszubskiej poświęconej ofiarom marszu śmierci KL Stutthof. Z mojej inicjatywy i zbiórki pieniędzy wśród kibiców udało nam się odmalować stary płot stadionu w barwach klubowych. Do tego odręcznie namalowaliśmy spory herb. Przeprowadziliśmy też turniej Orzech CUP, ku czci tragicznie zmarłego kibica Pogoni, Krzyśka. Inicjatywą kibiców było także ufundowanie herbów na nowe komplety strojów dla dwóch drużyn juniorów Pogoni. Członkowie i sympatycy SSPL aktywnie i skutecznie głosowali w internetowym konkursie „Szkółki Nivea” co przyczyniło się do udziału Pogoni w programie Akademii Ajaksu Amsterdam. Wydaliśmy też pamiątkowe kalendarze, które trafiły do osób wspierających Pogoń. Z perspektywy czasu, idea SSPL gdzieś się wypaliła, czasy trochę się zmieniły, pokolenie kibiców również i stowarzyszenie umarło śmiercią naturalną. Mimo wszystko, że działaliśmy dość krótko, to byliśmy mocno zaangażowani i aktywni w to co robiliśmy. W tym miejscu chciałbym podziękować tym wszystkim, którzy pomagali w działalności SSPL.

Wspomniałeś już o wiernych kibicach Pogoni, choć patrząc w przeszłość jest ich coraz mniej. Jak w kontekście ostatnich kilkudziesięciu lat oceniasz frekwencję przy Kusocińskiego? Jak przyciągnąć kolejne pokolenia na stadion?
- Temat frekwencji to bolączka dzisiejszych czasów we wszystkich klubach. Kibice stali się wygodni, mają dostęp przez cały weekend do najlepszych lig w Europie W telewizji czy internecie obejrzysz teraz praktycznie każdą dyscyplinę sportową na żywo. Żeby przyjść na stadion, na mecz IV ligi to kibic przede wszystkim musi mocno chcieć i zapłacić za bilet 10 złotych, a z tym jest czasem ciężko. Ten poziom rozgrywkowy to już piłka dla koneserów i fanatyków, zwykły kibic przychodzi okazjonalnie. Patrząc na nasze trybuny, to z perspektywy kilkudziesięciu lat, frekwencja mocno poleciała w dół. Przyczyn jest wiele, spadek poziomu piłkarskiego, to co wspomniałem też wyżej, dostępność do lig zagranicznych w TV i brak zainteresowania lokalnym klubem, także z powodu rosnącej siły sportowych marek światowych. Te problemy są praktycznie w całym kraju. U nas od lat widzi się te same twarze, wiele osób pamięta lata 90-te i publikę sięgająca kilku tysięcy. Uważam, że bardzo długo nie zobaczymy takiej frekwencji na naszym stadionie. Owszem, są mecze te podwyższonych emocji, jak spotkania z Gryfem czy Aniołami. Wówczas jesteśmy w stanie ściągnąć te 300-400, a w porywach 500 osób na trybuny. Są to 3-4 mecze w sezonie, reszta to frekwencja w porywach do 150-200 osób. Dziś na stadionie nie ujrzysz raczej kibica z przypadku, który chciałby akurat w weekend zobaczyć jak gra Pogoń. Tu spotykają się kumple, znajomi, by pogadać i zerknąć na mecz. To taki styl życia, sposób na oderwanie się na chwilę od życia codziennego. Sam osobiście idę na mecz, po to by właśnie spotkać się z tymi „starymi dziadami”, pośmiać się, usłyszeć słynne „Pogoń goooola” pana Kazika i obejrzeć mecz. To już jest fanatyzm i wyniki schodzą na dalszy plan. Dla mnie, czas na stadionie jest zawsze pozytywnie spędzony. Będę na nim, niezależnie od wyniku, bo po tylu latach spędzonych na Pogoni, po wyniki nie przychodzę. Bywało się kiedy lecieliśmy z hukiem do IV ligi, jak przegrywaliśmy z wioskami w V lidze i było się jak walczyliśmy z mocnymi ekipami w III lidze. Pytasz mnie o to jak przyciągnąć kolejne pokolenia na stadion. Odpowiem krótko, bez zaangażowania osób, którym zależy byś był na stadionie, sami raczej się na nim nie pojawią. Po drugie musisz poczuć się związany lokalnie z tym klubem i miastem. Myślisz Lębork, mówisz Pogoń. Taki nasz patriotyzm. Nie Barcelona, Real, Manchester czy Bayern. Liczy się tylko Pogoń. Jak tego nie poczujesz, to stadion będziesz odwiedzał bardzo okazjonalnie. Fanatyzmu uczysz się od najmłodszego. Czy dzisiejsze młode pokolenia są na tyle mocno związane z klubem trudno mi odpowiedzieć, ale od pewnego czasu widzę, że na trybunach zasiada coraz więcej młodych osób. Może to będzie jakiś mały początek narodzin nowych kibiców-fanatyków. Oby!

No właśnie fanatyzm. Tylko jak na takie zaangażowanie patrzy Twoja rodzina i partnerka? To częsty problem panów w Twoim wieku, który gdzieś giną z trybun czy z innej aktywności po założeniu rodziny…
- Rodzina wie co to Pogoń i ile dla mnie znaczy i to jest najlepsza recepta na zachowanie harmonii. Mój ojciec kibicuje Pogoni od dawien dawna, jeśli tylko zdrowie pozwala pokazuje się na stadionie. Czekał na mecze w III lidze bardzo długo, no i się w 2016 roku doczekał. Był chyba na wszystkich spotkaniach domowych. Zawsze po meczu analizowaliśmy grę. To samo mój przyszły teść. Kibicuje Pogoni i pojawia się regularnie na stadionie. Nie raz mamy odmienne zdanie na temat gry, ale się nie kłócimy :) Przyszły szwagier był zawodowym sędzią. Gwizdał w III i IV lidze. Obecnie zakończył karierę arbitra, ze względu na kontuzję. Przemek, od młodego był za Pogonią, sporo lat spędził w drużynach juniorskich naszego klubu. Mimo, że obecnie mieszka w Trójmieście, jeśli tylko ma okazję pojawia się na stadionie. Stara się śledzić w miarę na bieżąco, to co dzieje się w klubie. Jak czegoś nie wie, zawsze mu dopowiem. Raz zdarzyło mu się sędziować mecz Pogoń – Anioły. Był wówczas liniowym. Przed meczem żartowałem, że ma mieć często chorągiewkę w górze, jak będą atakować goście. Oczywiście jego praca w tym meczu była bezbłędna, spalonych nie było a mecz zakończył się remisem. Z moją partnerką poznaliśmy się dzięki Pogoni. Kilka lat temu pracowała w lokalnej telewizji i robiła materiał z turnieju Filip CUP, a później z rocznicy smoleńskiej pod pomnikiem Papieża. Akurat w obydwu wydarzeniach brali udział kibice. Będąc wówczas prezesem SSPL zostałem poproszony do rozmowy. Wywiadu udzieliłem i przy okazji umówiliśmy się na spotkanie i tak jakoś poszło. Sama interesuje się sportem, okazjonalnie pojawia się na meczach w Lęborku. Czasem ma już dość tej Pogoni, no ale nic na to nie poradzimy :) Córka zaliczyła swój pierwszy mecz Pogoni jak miała kilka miesięcy. Zabrałem ja na sparing do Kościerzyny. Potem było jeszcze kilka spotkań towarzyskich. Dziś ma już swoją koszulkę klubową i mam nadzieję, że niebawem regularnie będzie chodziła ze mną na mecze. Wspomniałeś wcześniej o stadionie, a przede wszystkim starej trybunie.

Wiem, że z racji pracy zawodowej, zainteresowań widziałeś w ostatnich latach co najmniej kilkadziesiąt obiektów sportowych klubów od 5 do 1 ligi. Jak na tym tle wypada ten w Lęborku? Gdzie możemy szukać inspiracji szykując się modernizacji obiektu przy Kusocińskiego?
- Stadion Pogoni stał się od kliku lat naszą bolączką. O ile mamy, jak nasze warunki dobre boisko ze sztuczną nawierzchnią, mamy profesjonalną bieżnię i jedną z lepszych płyt na boisku głównym, tak trybuny pomału przypominają skansen. Śmiejemy się czasem ze znajomymi, że za parę lat obiekt ten będzie pod opieką konserwatora zabytków. Tak na poważnie, mamy obecnie jeden z gorszych obiektów w IV lidze. Trybuna pamięta lata 90-te, dobrze, że chociaż mamy plastikowe krzesełka. Jedyny pozytyw naszego „blaszaka” jest taki, że podczas deszczu zawsze jest nabity na maksa. Od kilku ładnych lat, zawsze przy kampanii politycznej na Burmistrza przewija się remont stadionu. Jest bodajże nawet projekt, szkoda tylko, że po wyborach temat ucicha i nic się dalej nie dzieje. Bardzo nad tym ubolewam, zresztą jak wiele innych osób. Lębork musi mieć nowy stadion z profesjonalną trybuną. Nie wierzę w to, że nie da się tego zrobić. Widzę, z racji pracy zawodowej, jak rozwijają się i remontują obiekty na wioskach wokół Lęborka. Przykładem mogą być Sycewice czy chociażby Stal Jezierzyce. Ten obiekt zrobił na mnie spore wrażenie. Pamiętam go jak byłem tam na meczu PP. Drewniane ławki, sporo błota i usypana trybuna. Dziś to nowoczesny obiekt z zadaszoną trybuną, krzesełka z napisem STAL, do tego profesjonalna tablica świetlna. Kameralnie, ale co więcej chcieć. Kolejny przykład to Sierakowice, niedawno oddany obiekt do użytku. Nowa murawa, trybuny, bieżnia no i elektroniczna tablica. Przykładów można podawać wiele. Podczas wakacji udało mi się zobaczyć obiekt Granicy Kętrzyn. Pamiętam go z czasów, kiedy grała tam Pogoń. Obraz nędzy i rozpaczy. Dziś to profesjonalny stadion z piękną trybuną. Jak się chce to można, ale czy komuś u władzy w naszym mieście zależy? Ostatnie lata pokazują, że chyba nie do końca. Szkoda, bo położenie naszego obiektu do tego z nową trybuną na pewno mogłoby się stać jedną z wizytówek miasta. Przykład Bytowa pokazuje, że rozbudowa obiektów miejskich może też przynosić zyski. Niedawno wybudowano tam drugie boisko, do tego płyta główna, sztuczna murawa, hotelik i aquapark. Wszystko blisko siebie. To daje możliwości organizacji obozów zimowych czy letnich dla grup piłkarskich czy klubów z różnych lig. Fajnie, jakby u nas udało się stworzyć takie małe centrum treningowe z możliwością organizacji obozów. Może kiedyś dożyję takich czasów? Póki co marzy mi się obiekt z trybuną z prawdziwego zdarzenia, najlepiej na podwyższeniu, żeby zwiększyć komfort oglądania spotkań. Tak by na starość można było wygodnie usiąść, obejrzeć mecz i nie zmoknąć :)

Pogoń niedawno wystawiła po raz pierwszy w oficjalnych rozgrywkach dwuosobową e-sportową drużynę w FIFA21. Nie kusiło Cię by zagrać w tak bliskiej sercu drużynie?
- Jestem graczem, że tak powiem weekendowym, a e-sport to już tak naprawdę poważna sprawa. Dziś to poważne turnieje, liga czy kwalifikacje do tego, aby reprezentować Polskę na międzynarodowych turniejach. Wiele klubów w kraju ma swoich stałych zawodników, którzy mają profesjonalne kontrakty. Mówimy oczywiście o czołówce, klubach występujących w ekstraklasie. Pomału e-sport zaczyna pukać do tych niższych klubów. Ostatnim tego przykładem jest zaproszenie Pogoni do udziału w kwalifikacjach do Pucharu Polski. Na początku zaczęliśmy od selekcji graczy, a zgłoszeń było dość sporo. Pokazuje to, jak popularne są gry stricte piłkarskie na konsolach. Nasza dwójka, poza medialna otoczką, którą wykonaliśmy, myślę, na wysokim poziomie zaprezentowała, się jak na debiut, z dobrej strony. Przegrali z późniejszymi triumfatorami całych eliminacji, ekipą Amatora Kiełpino. Myślę, że trzeba tę ideę kontynuować i próbować swoich sił w Fifie. Wiadomo, że tu liczą się zupełnie inne wytyczne, niż te znane z zielonej murawy. Tutaj gracze tak naprawdę nie znają poziomu swojego rywala, dopiero wirtualny mecz to weryfikuje. Wiem, że nasi gracze poświęcają sporo czasu i godzin na treningi, szlifowanie formy itp. Sam od kilku lat gram w Fifę i wiem jak trudno osiągnąć wysoki poziom. Emocji w tym „kopaniu piłki” na pewno nie brakuje. Liczę, że Pogoń na stałe zadomowi się w rozgrywkach e-sportowych, czy to turniejach, czy może z biegiem czasu w jakiejś lidze.

Koniec części I. Część II rozmowy opublikowana zostanie 1 stycznia 2021 r. wieczorem.

Z Łukaszem Hrycykiem rozmawiał Janusz Pomorski.

hrycyk_lukasz_2020.jpg