IX kolejka Słupskiej Klasy Okręgowej Juniorów A (29.10.2005 r.)
Pogoń Lębork – Stal Jezierzyce 4:2 (0:0)
Bramki: Mateusz Grzybiński 2 (49’, 79’), Piotr Mrosk 62’, Robert Żółtowski 64’ – Marcin Jurczuk 61’, Gabriel Słodziński 67’
Żółta kartka: Mateusz Perleński (Stal)
Pogoń: Adam Wojtowicz – Błażej Grzenkowski, Tomasz Gniba (27’ Marek Kozakiewicz), Radosław Walkusz (75’ Marcin Kraśnik), Tomasz Czubak Kpt. (57’ Adam Czaja) – Grzegorz Bojarski, Michał Stawikowski, Robert Żółtowski, Damian Kaufmann – Piotr Mrosk (79’ Przemysław Stępień), Mateusz Grzybiński
Po dwutygodniowej przerwie na boisko znów wybiegli juniorzy A. Stawka meczu była szalenie istotna – zwycięstwo lęborczan przedłużałoby im nadzieję na doścignięcie Czarnych Bruskowo, którzy zajmowali przed tą kolejką fotel lidera, a także podniosłoby morale po ostatnim, przegranym spotkaniu w Pobłociu. Z kolei Stal, odnosząc zwycięstwo, odskoczyłaby podopiecznym Adama Mielewczyka na cztery punkty i szanse Pogoni na dogonienie czołówki drastycznie by zmalały. Poza tym jezierzyczanie również chcieli poprawić sobie humory, gdyż w ostatniej kolejce ulegli 2:4 przed własną publicznością także Jantarii Pobłocie.
Już chwilę po rozpoczęciu gry podopieczni trenera Mielewczyka wywalczyli rzut rożny. Z rogu boiska podawał Damian Kaufmann, strzelić zdołał Mateusz Grzybiński, jednak jego uderzenie nie zrobiło większego wrażenia na bramkarzu przyjezdnych. Moment po tej akcji z kontrą wyszli przeciwnicy, jednak i oni nie znaleźli drogi do bramki. Była to jedna z nielicznych akcji gości w pierwszej połowie – w tym okresie gry dominowała Pogoń, ale nie potrafiła przełożyć tej przewagi na bramki. W sumie nie ma się czemu dziwić, gdyż to staje się powoli normą w meczach lęborczan. Najlepsze okazje do zdobycia bramki zmarnowali Piotr Mrosk – popularny Pumba chybiał w dogodnych sytuacjach wypracowanych najczęściej przez Mateusza Grzybińskiego. Sam Grzybek również często niepokoił bramkarza rywali, lecz za każdym razem piłka mijała bramkę. Najlepszą sytuację podopieczni „Gadżeta” Mielewczyka zmarnowali w 42. minucie – na indywidualny rajd lewym skrzydłem zdecydował się Kaufmann, minął 3 rywali, wpadł w pole karne, doszedł do końcowej linii i podał wzdłuż bramki do niepilnowanego Grzegorza Bojarskiego. Ten zbyt długo zwlekał ze strzałem i ostatecznie bramkarz bez problemu wyłapał jego uderzenie. Pierwsza połowa kończy się bezbramkowym remisem i trudno było oczekiwać, żeby sytuacja podczas kolejnych 45 minut się zmieniła. Jednak obydwie ekipy udowodniły, jakże potrafią być nieprzewidywalne.
Podobnie jak pierwszą, tak i drugą połowę miejscowi rozpoczęli z werwą, z tą różnicą, że na efekty długo czekać nie trzeba było. W 49. minucie do wychodzącego w pole karne Grzybińskiego piłkę zagrywa kapitan zespołu, Tomasz Czubak, Grzybek bez problemu uwalnia się spod opieki obrońców, po czym z zimną krwią uderza piłkę w długi róg bramki Stali. 1:0! Bramka dodaje skrzydeł gospodarzom – pięć minut po objęciu prowadzenia na bramkę rywali strzela Bojarski, chwilę po tym minimalnie przestrzela Mrosk. Większość akcji inicjuje trio Czubak – Bojarski – Żółtowski, często wspomagał ich Grzybiński i Kaufmann. Gra rozkręcała się z minuty na minutę i w końcu swego dopięli także zawodnicy Stali – w 61. minucie doprowadzają do remisu, podanie z 16 metra dostaje Marcin Jurczuk i lobem pokonuje Wojtowicza. Bramka jednak nie powinna zostać uznana, ponieważ w momencie podania Jurczuk był za ostatnim obrońcą lęborczan, a sygnalizowanego przez sędziego liniowego spalonego, arbiter główny nie odgwizdał. Wtedy sportowa złość wstąpiła w Lęborskie Lwy i moment po wznowieniu gry, dzięki błyskawicznej kontrze, Pogoń znów prowadziła – futbolówka trafia do „Pumby” Mroska, a ten silnym strzałem głową umieszcza piłkę w bramce. Pogoń ponownie na prowadzeniu, ale od przybytku głowa nie boli – dwie minuty po bramce Mroska, w kolejnej sytuacji pod bramką przyjezdnych, na strzał decyduje się Robert „Czekolada” Żółtowski. Jego strzał z 20 metrów całkowicie zaskoczył golkipera jezierzyczan i Lwy prowadziły już 3:1. Po tej bramce chwila nieuwagi zdarzyła się defensywie miejscowych i z sytuacji z niczego kontaktową bramkę głową zdobył Gabriel Słodziński. Znowu zrobiło się nieciekawie, Grzybek i spółka znowu prowadzili jedną bramką i znowu musieli mobilizować siły na większy wysiłek. Kulminacyjnym punktem tych starań była 73. minuta, kiedy kolejny korner wywalczyła Pogoń. Piłkę dośrodkowywał Grzybiński, lecz jego podanie nabrało takiej rotacji, że ku ogromnemu zaskoczeniu nie tylko przyjezdnych, ale i miejscowych, piłka wpadła do bramki. Gol ten bez wątpienia może uchodzić za gol kolejki. – Wiatr zawiał – śmiał się Grzybek wraz z kolegami. Był to zimny prysznic dla gości – w momencie, gdy byli blisko odrobienia strat, tracą bramkę i to w dodatku w tak kuriozalny sposób. Do końca spotkania nie byli już w stanie znacząco zagrozić bramce „Łysego”, choć takie sytuacje mieli w 80. i 81. minucie, lecz te strzały zostały zablokowane. Także pogoniści nie składali jeszcze broni – w 75. minucie bez powodzenia na bramkę rywali uderza Adam Czaja, a dobitka Mroska zostaje wyłapana przez bramkarza Stali. Próbował również Grzybek, ale nie dane mu było skompletować dziś hat-tricka. Ostatnim akordem tej rywalizacji była ciekawa akcja skonstruowana przez Marka Kozakiewicza, zakończona strzałem nad poprzeczką. Pogoń zwycięska, Pogoń szczęśliwa. Odżywają nadzieję na awans do Makroregionu, wzrosło na pewno poczucie własnej wartości, nie mówiąc już o ambicjach. Po tym meczu lęborczanie awansują na trzecią lokatę ze stratą 3 punktów do liderujących Czarnych Bruskowo, choć nie wiadomo, czy mistrzem jesieni nie zostanie Jantaria/Orkan Pobłocie, która w razie zwycięstwa w tej kolejce zepchnie bruskowian ze szczytu tabeli. Bez względu na wyniki tych zespołów nam pozostaje się cieszyć ze zwycięstwa Lęborskich Lwów po ciekawym spotkaniu, z kolei trener Mielewczyk wraz z podopiecznymi może z ulgą odejść na odpoczynek w czasie zimowej przerwy.
Powiedzieli po meczu:
Mateusz Grzybiński, napastnik Pogoni
Pierwsza połowa ułożyła się niezbyt po naszej myśli, remis nas nie satysfakcjonował. W przerwie trener przemówił nam do rozsądku, tym samym budząc w nas sportową złość i po przerwie gra potoczyła się zupełnie inaczej. Cały zespół zasługuje na słowa uznania.