12. kolejka IV ligi, 17 października 2020 r. godz. 15
Pogoń Lębork – Gryf Słupsk 1:4 (0:0)
bramki: 0:1 Piechowski (’51), 1:1 Miotk (’63), 1:2 Słowiński (’75), 1:3 Zieliński (’88), 1:4 Mikołajczyk (‘90+3)
Pogoń: Labuda – Okrój, Musuła, Siłkowski, Kochanek, Dobek (’64
Kozerkiewicz), Iwański (’57 Kwaśnik, ’80 Choszcz), Formela, Atanacković,
Miotk, Kostuch
Gryf: Bielańczuk - Barnik, Piechowski, Gołojuch, Piekarski,
Majcher (’84 Nałęcz), Piekarski, Mytych (’79 Świdziński), Zieliński (’90
Bednarczyk), Dąbrowski (’90 Ronowski), Słowiński (‘76 Mikołajczyk)
żółte kartki: Kostuch (dwie), Siłkowski, Okrój, Kwaśnik – Słowiński, Zieliński
Bez kibiców i dopingu w sobotnie popołudnie na stadionie przy
Kusocińskiego w Lęborku rozegrał się Klasyk Pomorza Środkowego. Drużyna
Pogoni podejmowała Gryfa Słupsk. Mecz odbywał się zgodnie z przepisami
anty covidowymi bez udziału widzów. Piłkarską bitwę mogli oni śledzić w
internetowej transmisji.
Zespół Gryfa od samego początku mocno atakował i w pierwszej połowie
wypracował więcej sytuacji bramkowych. Piękną paradą popisał się w 29
minucie Labuda, gdy po uderzeniu z rzutu wolnego uratował Pogoń przed
utratą gola. Dwie akcje Pogoni o których trzeba wspomnieć w pierwszej
odsłonie meczu to słupek po główce grającego kolejny raz w ataku Przemka
Kostucha z podania Formeli oraz uderzenie Wojtka Dobka obok bramki
zamykające wrzutkę z prawej strony. Do przerwy było 0:0.
Na drugą połowę Pogoń wybiegła w innym ustawieniu. Kostuch wrócił do
defensywy. W ataku zagrał Formela, Musuła przeszedł bardziej do przodu, a
na boku biegał Iwański.
Pierwsza bramka meczu padła w 51 minucie i była to bramka dla Gryfa.
Strzelcem Daniel Piechowski. Kilka minut później drugą żółtą kartkę
otrzymuje Przemysław Kostuch. Perspektywa gry przez ponad pół godziny w
kadrowym osłabieniu bez najlepszego zawodnika w drużynie był jednym z
najgorszych scenariuszy jaki mógł się przytrafić. Jednak Pogoń się nie
poddawała. Nadzieja na lęborski stadion powróciła w 63 minucie, gdy
krążącą w polu karnym piłkę dopadł Wiktor Miotk. Celne uderzenie na 1:1
dodało skrzydeł naszej drużynie. Gra się ożywiła, a zawodnicy z wielkim
zaangażowaniem walczyli o utrzymanie wyniku, a być może i zwycięską
bramkę. Mogła ona paść w 74 minucie gdy w polu karnym gości na piłce
potknął się zawodnik Gryfa. Futbolówkę przejął Atanacković i…, został
zablokowany. Co gorsza z akcji tej poszła kontra po której gola na 1:2
strzelił były zawodnik Pogoni Fabian Słowiński. Końcówka to ofensywne
ustawienie Pogoni i walka o bramkę okupiona stratami. Tuż przed
gwizdkiem jeden z najlepszych Gryfitów na boisku Oskar Zieliński strzela
na 1:3, a w doliczonym czasie gola zdobywa jeszcze Damian Mikołajczyk.
Po meczu powiedzieli:
Waldemar Walkusz, trener Pogoni: - Niestety Gryf okazał się
lepszym zespołem od nas. W pierwszej połowie było to widoczne,
aczkolwiek to myśmy stworzyli dwie stuprocentowe sytuacje. Przypomnę,
najpierw Kostuch trafił w słupek głową, a potem do pustej bramki
praktycznie nie zmieścił się Wiktor Miotk. W drugiej połowie
przestawiłem troszeczkę zestawienie, żeby zagrać bardziej spokojniej,
bardziej poczekać na Gryfa. Co z tego jak po prostym błędzie po rzucie
rożnym gdzie zabrakło asekuracji, podszedł tylko jeden Wiktor. Rozegrali
go, nieupilnowany stoper i zrobiło się 0:1. Później błąd Siłkowskiego w
środku pola gdzie poszedł za wysoko, próbował zatrzymać sytuację
Kostuch, no ale zderzyli się co dało drugą żółtą kartkę i w konsekwencji
czerwoną. Zrobiło się nieciekawie, mimo to doprowadzamy do wyniku 1:1.
Tak naprawdę to my wtedy mieliśmy więcej z grania, staraliśmy się zdobyć
drugą bramkę. Jest sytuacja gdy Atanacković ma piłkę meczową dla nas.
Mógł zrobić wszystko. Przekładał piłkę z nogi na nogę i został
zablokowany. Gdyby uderzył od razu z 7 metrów to byłaby bramka. Nie ma o
czym dyskutować, piłka spokojnie na ziemi, nie skakała. Nie da się tego
wytłumaczyć dlaczego nie było 2:1 dla nas. Po tej sytuacji Gryf
wychodzi z kontrą i od razu zdobywa bramkę. Myślę, że to był przełomowy
moment spotkania, który zadecydował o tym, że myśmy to spotkanie
przegrali. Rozmiary tej porażki ma też znaczenie bo 1:2 na pewno wygląda
lepiej niż 1:4. Te dwie bramki następne to były konsekwencje tego, że
grając w osłabieniu dążyliśmy do wyrównania. Daliśmy dwa razy się
skontrować. Gra lepsza niż wynik, ale to była konsekwencja błędów jakie
popełniliśmy na boisku. Jestem strasznie zawiedziony tym co dziś
zagraliśmy. Nie tak sobie to wyobrażałem. Z Gryfem nam się ostatnio gra
bardzo ciężko i mimo, że Gryf z całym szacunkiem w dużo słabszym
zestawieniu niż w poprzednich sezonach występuje to jednak po raz
kolejny dosyć szczęśliwie wywozi aż 4:1. Szkoda, że tak się to
skończyło. Nie pozostaje nic innego jak pogratulować Gryfitom. My musimy
się pozbierać po kolejnym zimnym prysznicu i dograć rundę jesienną,
aczkolwiek to co się dzieje z pandemią, nie wiadomo ile jeszcze pogramy.
W środę czeka nas Puchar Polski w Lipnicy. Nie wiem dlaczego Pomorski
Związek Piłki Nożnej nie reaguje w tej sytuacji, nie przekłada pucharu
na wiosnę. Myślę, że to nikomu nie jest potrzebne. Mając wąską kadrę,
zawodników kontuzjowanych raczej puchar nas przestaje interesować. Żeby
to miało sens w czasach pandemii puchar powinien zostać przełożony na
wiosnę. Jestem przekonany że tej rundy jesiennej nie dokończymy. Być
może zagraliśmy dziś ostatnie spotkanie w tym roku. Przepraszam kibiców
w imieniu swoim i zespołu. Tak czasami w piłce bywa. Trzeba przyznać ze
szczególnie w pierwszej połowie goście dużo lepiej operowali piłką i
wyglądali na boisku.
Arkadiusz Gaffka, trener Gryfa: - Zagraliśmy w końcu skutecznie. W
większości spotkań to my prowadziliśmy grę, my kontrolujemy to co się
dzieje, ale czasami szwankowała skuteczność, pojawiają się błędy z tyłu i
przeciwnik strzela bramkę. Wtedy trudno się jest nam pozbierać. Tutaj
od początku dobrze operowaliśmy piłką, czyli to co chcemy robić.
Mieliśmy dziś trochę więcej argumentów i to my chyba chcieliśmy dziś
bardziej wygrać niż gospodarze. Wydaje mi się że nasza wygrana była
zasłużona. Fabian Słowiński w mecz wbił się idealnie, grał tutaj,
liczyłem że będzie chciał się pokazać, zdobył gola. Wracając po 15
latach na stadion w Lęborku postarałem się by tych emocji nie było.
Pracowałem też wyżej jako trener i staram się oddzielić emocje, nie być
emocjonalnym bo to przenosi się potem na drużynę. Dużo fajnych lat tutaj
spędziłem i nikt tego nie zabierze. Teraz jestem po drugiej stronie
barykady bo pracuje się tam gdzie ciebie chcą. Teraz pracuję w Gryfie i
staram się wykonywać swoją pracę najlepiej. Szkoda, zespołu Pogoni, ale
dzisiaj jestem w Słupsku i cieszę się z tego że wygraliśmy i jedziemy
dalej. Liczę że dalej będziemy grali ofensywną i bardziej skuteczną
piłkę.