1/8 finału wojewódzkiego Pucharu Polski, 21 kwietnia 2021r., godz. 17
Pogoń Lębork – Powiśle Dzierzgoń 1:2 (0:2)
bramki: 0:1 Gwóżdż (’17), 0:2 Staniaszek (’39), 1:2 Kostuch (’47)
Pogoń: Labuda (’46 Kolke) – Janowicz (’46 Kozerkiewicz), Musuła, Siłkowski, Kochanek, Dąbek, Atanacković, Miotk (’46 Piór), Kwaśnik, Iwański (’73 Okrój), Kostuch
Powiśle: Kowalski – Maluchnik (’64 Zamerski), Krysiński, Karpus, Pietrzyk, Orłowski (’71 Pietrzyk), Gwóżdż, Piotrowski, Staniaszek, Lewandowski, Gutorski
sędziowie: Marcin Skwiot, Arkadiusz Borawski, Paweł Grzybek
Puchar w tym roku nie dla Pogoni. W meczu 1/8 finału wojewódzkiego pucharu Polski Pogoń uległa po nie najgorszym meczu Powiślu Dzierzgoń 1:2. To był pierwszy mecz drużyny trenera Walkusza po 1,5 miesięcznej covidowej przerwie.
Przed drużyną teraz trzy ważne spotkanie w lidze i walka o „grupę mistrzowską”.
Przygotowując skład ma pucharowa potyczkę trener Walkusz nie mógł skorzystać z Artura Formeli. Napastnik leczy kontuzje, treningi ma wznowić na początku maja. Z konieczności w ataku zagrał więc Przemysław Kostuch. Wraz z drużyną z Dzierzgonia do Lęborka przyjechał trener Powiśla Andrzej Brendler. Architekt największych sukcesów Pogoni w połowie lat 90-tych został w Lęborku miło przyjęty. Czas przed i po meczu był okazją do wielu wspomnień i przypomnieniu złotych czasów 3 ligi.
W pierwszej połowie Pogoń grała z wiatrem i często gościła w polu karnym gości, choć brakowało strzałów.
Powiśle wychodzi na prowadzenie w 31 minucie. Po stałym fragmencie gry piłkę przychwytuje niepilnowany Sebastian Gwóżdż i wysokim lobem pokonuje Labudę. Za nietypową trajektorię lotu piłki odpowiadał wiatr. Niejako w rewanżu Kostuch strzałem z głowy uderza w słupek.
W 39 minucie goście prowadzą już 2:0. Wzorcową akcję przeprowadził Dariusz Staniaszek. Spod linii bocznej przedryblował on kilku graczy Pogoni i mocnym strzałem z prawej nogi umieścił piłkę w siatce.
W przerwie trener Walkusz zarządził aż trzy zmiany. Zgodnie z ustaleniami jeszcze przed meczem doszło do zmiany w bramce gdzie Kolke zastąpił Labudę, za Janowicza na boisku pojawił się Kozerkiewicz, a za Miotka młodzieżowiec Piór.
Mecz z powodów ograniczeń sanitarnych rozgrywany był bez udziału publiczności więc oklaski dla Przemka Kostucha słychać było w 47 minucie tylko z ławki rezerwowych. To właśnie ten zawodnik tuż po przerwie przedłużył głową wrzutkę z rzutu wolnego bitego przez Kwaśnika i strzelił kontaktową bramkę. W drugiej połowie sytuacji bramkowych biało-niebiesko-czerwoni mieli więcej. Akcje napędzał przede wszystkim z prawej strony najlepszy na boisku Łukasz Kwaśnik. W 48 minucie „Kwachu” podał wzdłuż linii piłkę do „Kostiego” i niewiele zabrakło by ten zamknął akcję. Bliźniacza akcja po godzinie gry zakończyła się strzałem z głowy Kostucha, niestety tuż obok słupka. Ofensywne nastawienie Pogoni i liczne próby nie zmieniły jednak wyniku. Tuż przez końcem meczu bardzo przytomnie zachował się Kozerkiewicz wybijając piłkę z bramki po jednej z kontr Powiśla.
Po meczu powiedzieli:
Waldemar Walkusz, trener Pogoni: - Cieszę się bardzo, że rozegraliśmy to spotkanie, choć był to mecz pucharowy, bo naszym głównym celem jest liga. Troszkę przykra to porażka bo przespaliśmy pierwszą połowę. Dwie bramki na własne życzenia. Pierwsza padła po przebitym rzucie z autu po którym niepilnowany zawodnik uderzając nieczysto pod wiatr wrzuca z dziwną rotacją piłkę Patrykowi Labudzie za kołnierz. Druga bramka to kuriozum, gdy zawodnik od linii bocznej minął co najmniej siedmiu naszych zawodników, wjechał w pole karne i strzelił na 2:0. To były dwie akcje gości do przerwy, my takich sytuacji mieliśmy trzy lecz bez efektu bramkowego. Na drugą połowę zespół wyszedł bardziej zmotywowany i zaraz po wznowieniu gry Kostuch strzela kontaktową bramkę. Parę minut później ma sytuacje na 2:2, piłka skacze mu przed nogą na 5 metrze i bramka nie pada. Później stwarzamy sobie jeszcze 2-3 groźne sytuacje gdzie m.in. Kostuch uderza głową minimalnie obok słupka. Natomiast Powiśle mając korzystny wynik cofnęło się trochę, próbowali nas kontrować i byli bliscy zdobycia trzeciego gola gdzie Kozerkiewicz z pustej bramki wybił za co brawa wielkie dla niego. Staraliśmy się dążyć do wyrównania do samego końca. Niestety zabrakło szczęścia, może też trochę sił pod koniec. Wygrał zespół, którzy przejechał kawał kilometrów do nas i nie po to jechał aby się położyć. Widać że bardzo chcieli wygrać, udała i się im ta sztuka. Kończy się nasza przygoda w pucharze, ale jak mówiłem wcześniej najważniejsze są teraz dla nas trzy spotkania w lidze. W sobotę jedziemy na Kowale, potem Karsin wyjazd i Lechia Gdańsk u siebie. Te trzy mecze pokażą w jakiej połówce tabeli się znajdziemy i o co będziemy grali wiosną.
Cieszę się, że po tej półtora miesięcznej przerwie covidowej gdzie nie można było trenować, a nawet gdy próbowaliśmy trenować to znaleźli się życzliwi, którzy porobili nam zdjęcia i uprzejmie donieśli, co spowodowało przerwanie treningów zagraliśmy dziś mecz. Pod kątem treningowym było bardzo cenne.
Andrzej Brendler, trener Powiśla: - Cieszę się bardzo że mogłem tu przyjechać, była to dla mnie podróż sentymentalna. Spotkałem tu wielu znajomych i do tego wygrałem mecz więc pełna radość. Mecz był trudny, wyrównany, w pierwszej połowie grając pod silny wiatr chciałem bardzo byśmy dowieźli remis. Prowadziliśmy 2:0, była pełna koncentracja i od razu po przerwie w 47 minucie Pogoń fajnie rozegrała stały fragment gry, zaskoczyła nas zupełnie. Potem chwile potem Pogoń miała jedną sytuację, ale później my z tej kontry, chłopak miał do pustej bramki na 3:1 uderzyć. Marzę teraz o jednym, by ten sukces przeniósł się na sobotni mecz ligowy.
Nam chodzi głównie o ligę bo w tabeli mamy trudną sytuację.