21 kolejka Słupskiej Klasy Okręgowej, 15 maja 2010r. godz.17.00
Pogoń Lębork – Granit Koczała 5:0 (4:0)
Bramki: 1:0 Damian MIELEWCZYK (3), 2:0 Krzysztof WITKOWSKI (13), 3:0 Łukasz CHMIELEWSKI (26), 4:0 Łukasz CHMIELEWSKI (44), 5:0 Damian MIELEWCZYK (72)
Pogoń: Skrzypczak – Smolarek, Jasiński, Kozakiewicz (72 Błaszkowski) – Stankiewicz, Iwosa, Witkowski (59 Malek), Chmielewski, Kołucki (66 Żuchowski) – Gaffke (66 Michta), Mielewczyk
Granit: Gwóźdź, Pietrzykowski, Mackiewicz, Wasiniewski, Gostomski, Dąbek (68 Bukowski), Kuik - Studziński, Kitowski, Myszka, Bachman ż.k., Kaniowski
Sędziowie: Przemysław Pagacz oraz Andrzej Lewicz, Krzysztof Fedon
Po jednostronnym meczu Pogoń odniosła najwyższe ligowe zwycięstwo w tym sezonie prowadząc już po 26 minutach trzema golami z Granitem Koczała. Wygrana mogła być zresztą jeszcze bardziej okazała, bo kolejnych okazji było bez liku. Po dwa trafienia dołożyli do swojego dorobku najlepsi strzelcy Damian Mielewczyk i Łukasz Chmielewski oraz jedno trzeci w tej klasyfikacji Krzysztof Witkowski. Zdecydowanym faworytem tej rywalizacji była Pogoń i w związku z tym można było przypuszczać, że beniaminek z Koczały, który okupuje dolne rejony tabeli, schowa się za podwójną gardą i będzie liczył na kontrataki. Tymczasem o dziwo goście, wychodząc chyba z założenia, nie mają nic do stracenia, od początku przyjęli otwartą grę, bardzo ułatwiając zadanie lęborczanom.
Wysoko ustawiona linia obrony niemal na połowie boiska, wymieszana z formacją pomocy i blisko napastnicy – tak zawężone pole gry okazało się planem samobójczym, choć kibicom zgromadzonym na trybunach mogło się to podobać. W rezultacie, jak tylko gospodarze zorientowali się w naiwnej taktyce przyjezdnych, zaczęli posyłać otwierające, prostopadłe podania i kończyło się to loterią, czy uda się uniknąć spalonego, czy będziemy oglądali pojedynki biegowe prowadzone w przewadze pogonistów na gości, już od połowy boiska. Wprawdzie spalonych sędzia odgwizdał kilkanaście, ale trzy bramki padły właśnie po zagraniach na wolne pole, w przewadze, po szybkich wypadach. Takie „igranie z ogniem” przez Granit mogło się zemścić już w pierwszej minucie. Damian Mielewczyk zagrał ze skrzydła do nieobstawionego Łukasza Chmielewskiego, którego nie najlepszy strzał obronił Daniel Gwóźdź. Role odwróciły się dwie minuty potem, ale Mielewczyk podanie Chmielewskiego potrafił zamienić na gola. Dziesięć minut potem Pogoń miała rzut rożny. Chmielewski dośrodkował, bramkarz źle piąstkował a jego błąd wykorzystał Krzysztof Witkowski, z bliska głową trafiając do siatki. Tak łatwo zdobyte dwubramkowe prowadzenie wprowadziło nieco rozluźnienia, czy nawet nonszalancji w poczynania lęborczan i do głosu doszli przyjezdni, dłużej utrzymując się przy piłce, choć nie przełożyło się to na okazje bramkowe. Kilka razy zmusili do wysiłku obrońców, goszcząc w polu karnym. Po kwadransie Michał Skrzypczak musiał się wykazać przy obronie niezłego strzału. W 20 minucie na listę strzelców mógł wpisać się Patrycjusz Gaffke, po prostopadłym podaniu od Witkowskiego, ale zwlekał z uderzeniem, a kiedy już strzelił, Gwóźdź wybił piłkę na róg. W 26 minucie było już 3-0. Strata w środku pola, Mielewczyk z piłką przy nodze pomknął w kierunku bramki, mimo pościgu obrońców, dokładnym podaniem obsłużył Chmielewskiego, który dopełnił formalności. W tym momencie można było się już tylko zastanawiać, jakie będą rozmiary wygranej. Tuż przed przerwą Witkowski ponownie posłał prostopadłe podanie, tym razem do Mateusza Stankiewicza, który na chwilę porzucił swoją nominalną prawą pomoc, a który ładnym zwodem zgubił łatwo obrońcę, obracając się w stronę bramki i strzelił. Gwóźdź wprawdzie obronił ale piłka wróciła do Stankiewicza a ten posłał ją na dalszy słupek. Interweniujący obrońca głową wybił futbolówkę, która trafiła w poprzeczkę a Chmielewski znalazł się we właściwym miejscu i czasie i z bliska trafił głową do siatki. Pierwsza część spotkania zakończyła się faulem Oskara Jasińskiego tuż przed polem karnym, ale goście nic nie wskórali z rzutu wolnego.
Druga odsłona zaczęła się od rajdu środkiem boiska Mielewczyka, zakończonego technicznym strzałem obok słupka. W 52 minucie Andrzej Kołucki wypuścił od połowy Gaffke, który podał do Chmielewskiego a ten zagrał w pole karne do Mielewczyka, którego uprzedził obrońca. Dwie minuty potem goście egzekwowali rzut wolny. Kilkudziesięciometrowe podanie górą w pole karne zakończyło się uderzeniem głową wprost w Skrzypczaka. W 57 minucie w polu karnym obrońca wybił piłkę Mielewczykowi ale przy tym napastnik Pogoni padł na murawę. Sędzia nie dopatrzył się faulu. Najlepszą okazję Granit miał w 59 minucie, kiedy po dośrodkowaniu piłka przeleciała nad Grzegorzem Smolarkiem i trafiła na głowę Radosława Raniowskiego. Najlepszy strzelec gości, autor dziesięciu goli, uderzył głową nad poprzeczką. W odpowiedzi Daniel Malek uruchomił na skrzydle Stankiewicza, który najpierw przegrał pojedynek biegowy, ale zdołał odebrać piłkę rywalowi i spod końcowej linii niedokładnie podał do Kołuckiego. Gdyby podał do Mielewczyka wzdłuż bramki, ten bez kłopotu trafiłby do siatki. To się stało w 72 minucie i był to gol ustalający wynik. Tym razem prostopadłe podanie Marka Kozakiewicza trafiło do Mielewczyka a ten mierzonym strzałem przy słupku pokonał Gwoździa.
Trenerski dwugłos:
Jarosław Pietrzykowski, trener Granitu - Przyjechaliśmy do drużyny, która gra o IV ligę, po niespodziankę, jak w Ustce. Niektórzy zawodnicy nie wytrzymali presji. Przy drugim i trzecim golu błędy popełnił bramkarz. Mimo wyniku, w drugie połowie nie położyliśmy się i graliśmy bez bojaźni. Nie poddajemy się i walczymy do końca o utrzymanie. 10 miejsce jest w naszym zasięgu. Gratuluje Pogoni i życzę awansu.
Roman Rubaj, trener Pogoni - Obawiałem się trochę tego meczu, bo to jest sprawa podejścia, nie zlekceważenia. Mogę narzekać na skuteczność. Zagraliśmy innym ustawieniem, bardziej ofensywnym. Chmielewski i Kozakiewicz wykorzystali szansę.
Indywidualne oceny zawodników:
Rezerwowi:
Pogoń Lębork – Granit Koczała 5:0 (4:0)
Bramki: 1:0 Damian MIELEWCZYK (3), 2:0 Krzysztof WITKOWSKI (13), 3:0 Łukasz CHMIELEWSKI (26), 4:0 Łukasz CHMIELEWSKI (44), 5:0 Damian MIELEWCZYK (72)
Pogoń: Skrzypczak – Smolarek, Jasiński, Kozakiewicz (72 Błaszkowski) – Stankiewicz, Iwosa, Witkowski (59 Malek), Chmielewski, Kołucki (66 Żuchowski) – Gaffke (66 Michta), Mielewczyk
Granit: Gwóźdź, Pietrzykowski, Mackiewicz, Wasiniewski, Gostomski, Dąbek (68 Bukowski), Kuik - Studziński, Kitowski, Myszka, Bachman ż.k., Kaniowski
Sędziowie: Przemysław Pagacz oraz Andrzej Lewicz, Krzysztof Fedon
Po jednostronnym meczu Pogoń odniosła najwyższe ligowe zwycięstwo w tym sezonie prowadząc już po 26 minutach trzema golami z Granitem Koczała. Wygrana mogła być zresztą jeszcze bardziej okazała, bo kolejnych okazji było bez liku. Po dwa trafienia dołożyli do swojego dorobku najlepsi strzelcy Damian Mielewczyk i Łukasz Chmielewski oraz jedno trzeci w tej klasyfikacji Krzysztof Witkowski. Zdecydowanym faworytem tej rywalizacji była Pogoń i w związku z tym można było przypuszczać, że beniaminek z Koczały, który okupuje dolne rejony tabeli, schowa się za podwójną gardą i będzie liczył na kontrataki. Tymczasem o dziwo goście, wychodząc chyba z założenia, nie mają nic do stracenia, od początku przyjęli otwartą grę, bardzo ułatwiając zadanie lęborczanom.
Wysoko ustawiona linia obrony niemal na połowie boiska, wymieszana z formacją pomocy i blisko napastnicy – tak zawężone pole gry okazało się planem samobójczym, choć kibicom zgromadzonym na trybunach mogło się to podobać. W rezultacie, jak tylko gospodarze zorientowali się w naiwnej taktyce przyjezdnych, zaczęli posyłać otwierające, prostopadłe podania i kończyło się to loterią, czy uda się uniknąć spalonego, czy będziemy oglądali pojedynki biegowe prowadzone w przewadze pogonistów na gości, już od połowy boiska. Wprawdzie spalonych sędzia odgwizdał kilkanaście, ale trzy bramki padły właśnie po zagraniach na wolne pole, w przewadze, po szybkich wypadach. Takie „igranie z ogniem” przez Granit mogło się zemścić już w pierwszej minucie. Damian Mielewczyk zagrał ze skrzydła do nieobstawionego Łukasza Chmielewskiego, którego nie najlepszy strzał obronił Daniel Gwóźdź. Role odwróciły się dwie minuty potem, ale Mielewczyk podanie Chmielewskiego potrafił zamienić na gola. Dziesięć minut potem Pogoń miała rzut rożny. Chmielewski dośrodkował, bramkarz źle piąstkował a jego błąd wykorzystał Krzysztof Witkowski, z bliska głową trafiając do siatki. Tak łatwo zdobyte dwubramkowe prowadzenie wprowadziło nieco rozluźnienia, czy nawet nonszalancji w poczynania lęborczan i do głosu doszli przyjezdni, dłużej utrzymując się przy piłce, choć nie przełożyło się to na okazje bramkowe. Kilka razy zmusili do wysiłku obrońców, goszcząc w polu karnym. Po kwadransie Michał Skrzypczak musiał się wykazać przy obronie niezłego strzału. W 20 minucie na listę strzelców mógł wpisać się Patrycjusz Gaffke, po prostopadłym podaniu od Witkowskiego, ale zwlekał z uderzeniem, a kiedy już strzelił, Gwóźdź wybił piłkę na róg. W 26 minucie było już 3-0. Strata w środku pola, Mielewczyk z piłką przy nodze pomknął w kierunku bramki, mimo pościgu obrońców, dokładnym podaniem obsłużył Chmielewskiego, który dopełnił formalności. W tym momencie można było się już tylko zastanawiać, jakie będą rozmiary wygranej. Tuż przed przerwą Witkowski ponownie posłał prostopadłe podanie, tym razem do Mateusza Stankiewicza, który na chwilę porzucił swoją nominalną prawą pomoc, a który ładnym zwodem zgubił łatwo obrońcę, obracając się w stronę bramki i strzelił. Gwóźdź wprawdzie obronił ale piłka wróciła do Stankiewicza a ten posłał ją na dalszy słupek. Interweniujący obrońca głową wybił futbolówkę, która trafiła w poprzeczkę a Chmielewski znalazł się we właściwym miejscu i czasie i z bliska trafił głową do siatki. Pierwsza część spotkania zakończyła się faulem Oskara Jasińskiego tuż przed polem karnym, ale goście nic nie wskórali z rzutu wolnego.
Druga odsłona zaczęła się od rajdu środkiem boiska Mielewczyka, zakończonego technicznym strzałem obok słupka. W 52 minucie Andrzej Kołucki wypuścił od połowy Gaffke, który podał do Chmielewskiego a ten zagrał w pole karne do Mielewczyka, którego uprzedził obrońca. Dwie minuty potem goście egzekwowali rzut wolny. Kilkudziesięciometrowe podanie górą w pole karne zakończyło się uderzeniem głową wprost w Skrzypczaka. W 57 minucie w polu karnym obrońca wybił piłkę Mielewczykowi ale przy tym napastnik Pogoni padł na murawę. Sędzia nie dopatrzył się faulu. Najlepszą okazję Granit miał w 59 minucie, kiedy po dośrodkowaniu piłka przeleciała nad Grzegorzem Smolarkiem i trafiła na głowę Radosława Raniowskiego. Najlepszy strzelec gości, autor dziesięciu goli, uderzył głową nad poprzeczką. W odpowiedzi Daniel Malek uruchomił na skrzydle Stankiewicza, który najpierw przegrał pojedynek biegowy, ale zdołał odebrać piłkę rywalowi i spod końcowej linii niedokładnie podał do Kołuckiego. Gdyby podał do Mielewczyka wzdłuż bramki, ten bez kłopotu trafiłby do siatki. To się stało w 72 minucie i był to gol ustalający wynik. Tym razem prostopadłe podanie Marka Kozakiewicza trafiło do Mielewczyka a ten mierzonym strzałem przy słupku pokonał Gwoździa.
Trenerski dwugłos:
Jarosław Pietrzykowski, trener Granitu - Przyjechaliśmy do drużyny, która gra o IV ligę, po niespodziankę, jak w Ustce. Niektórzy zawodnicy nie wytrzymali presji. Przy drugim i trzecim golu błędy popełnił bramkarz. Mimo wyniku, w drugie połowie nie położyliśmy się i graliśmy bez bojaźni. Nie poddajemy się i walczymy do końca o utrzymanie. 10 miejsce jest w naszym zasięgu. Gratuluje Pogoni i życzę awansu.
Roman Rubaj, trener Pogoni - Obawiałem się trochę tego meczu, bo to jest sprawa podejścia, nie zlekceważenia. Mogę narzekać na skuteczność. Zagraliśmy innym ustawieniem, bardziej ofensywnym. Chmielewski i Kozakiewicz wykorzystali szansę.
Indywidualne oceny zawodników:
- Michał Skrzypczak – trzeci mecz z kolei na zero, zaczął od niezbyt pewnej interwencji w 10 minucie, później dobra obrona mocnego strzału, kilka dośrodkowań dobrze wyłapanych
- Grzegorz Smolarek – w meczu, w którym główne role odgrywali koledzy z ofensywy, wystarczyło zachować koncentrację i robić swoje, co niniejszym czynił
- Oskar Jasiński – na swoim poziomie, kiedy trzeba było bezpardonowo przerywał, nie zawsze czysto. Grał na luzie, trochę nonszalancko.
- Marek Kozakiewicz – podstawowy jesienią obrońca, na wiosnę zaliczał tylko epizody. Po raz pierwszy w wyjściowym składzie, poprawne zawody w obronie, asysta przy piątym golu
- Mateusz Stankiewicz – poprawny mecz, ale inni grali główne role
- Eliasz Iwosa – ostatni raz grał 3 kwietnia w Lęborku z Brdą, wrócił po czterech meczach przerwy. Jeszcze nie ta forma, co przed kontuzją, grał spokojnie, raczej cofnięty, nie szarpał.
- Krzysztof Witkowski – także poprawny mecz, okraszony szóstym golem, kilka prostopadłych podań w tempo, a jedno z nich Gaffke powinien zamienić na gola. Zmieniony po niemal godzinie.
- Łukasz Chmielewski – dwa pierwsze mecze na wiosnę w wyjściowym składzie, w trzecim w Charbrowie złamany nos. Z Granitem wrócił do gry od pierwszej minuty, choć eksperymentalnie zagrał w środku pomocy. Dwa razy trafił do siatki ale nie były to najtrudniejsze gole w jego przygodzie z piłką. Do tego jedna asysta i gol po jego rożnym.
- Andrzej Kołucki – próbowany już na wielu pozycjach, ostatnio grywał w środku pola, a z Granitem na skraju pomocy. Czasami drażnił kolegów przetrzymywaniem piłki.
- Patrycjusz Gaffke – mniej widoczny, jedna świetna okazja zmarnowana
- Damian Mielewczyk – nabiegał się w tym meczu, brał udział w wielu akcjach ofensywnych, dwa razy z zimną krwią trafił do siatki.
Rezerwowi:
- Daniel Malek – od 59 minuty za Witkowskiego w środku, błysnął przede wszystkim dwoma dokładnymi podaniami do Stankiewicza i do Błaszkowskiego
- Adam Żuchowski – od 66 minuty za Kołuckiego na swojej lewej pomocy, bez wyróżnień, próbował dryblować
- Grzegorz Michta – od 66 minuty za Gaffke, bez sytuacji
- Daniel Błaszkowski – od 72 minuty za Kozakiewicza, w 87 minucie uruchomiony przez Malka podawał wzdłuż bramki do Mielewczyka, ale obrońca przeciął to zagranie