Pogoń Ratusz Lębork - Bytovia Bytów 2:1 (2:0)
Bramki: 1:0 Paweł SZUTENBERG (34), 2:0 Andrzej KOŁUCKI (45+1), 2:1 K. Król (60)
Pogoń Ratusz: Czekirda – Sz. Bach, Główczewski, Szutenberg, B.Żmudzki – Kupczyk, Haraszczuk, Maszota, Kołucki (55 Sałabon) – Dmuchowski – Wroński (62 J.Żmudzki)
Bytovia: K. Oleszkiewicz - K. Pranczk, M. Stoltman, Damian Wajs (54 M. Petryszyn), M. Fusiek, Ł. Stanisławski, M. Szmidke, K. Król, K. Bartelik (8 W. Tandecki), J. Bronka, P. Myszka.
Na ten mecz trener Wojciech Pięta i jego drużyna oczekiwali z niecierpliwością od wielu tygodni. Jemu podporządkowane były myśli i rozmowy i wreszcie, kiedy nadszedł ten dzień, gospodarze nie zawiedli ani siebie, ani swoich sympatyków i w meczu, na szczycie, którego stawką było zajęcie pierwszego miejsca w końcowej klasyfikacji, odnieśli zasłużone zwycięstwo. Do końca Pogoni Ratuszowi zostały wprawdzie jeszcze trzy mecze: z Jantarią Pobłocie i Rowokołem Smołdzino w Lęborku oraz w Cewicach z Leśnikiem, ale milowy krok, który lęborczanie zrobili wygrywając z Bytovią, nie powinien zostać zmarnowany. A później przyjdzie czas na mecze barażowe.
Gospodarze przystąpili do pojedynku na szczycie niemal w swoim optymalnym składzie, bo tylko lewy pomocnik Jakub Żmudzki narzekał na uraz i pojawił się na murawie dopiero po ponad godzinie. Jego miejsce, jak się później okazało, zajął z dobrym skutkiem „wypożyczony” z seniorów Andrzej Kołucki (ur.1991). Wysoka ranga spotkania nie pozostała bez wpływu na poczynania obu ekip. Było to widoczne szczególnie w pierwszej połowie, kiedy długimi fragmentami oglądaliśmy ostrożną, zdyscyplinowaną, konsekwentną grę, w której należało za wszelką cenę uniknąć pomyłek w pobliżu własnej bramki. Gra toczyła się głównie w środkowej strefie boiska, a sytuacji, które mogły przynieść gole, było niewiele. Niemniej już w 5 minucie Jakub Wroński odebrał piłkę wyprowadzającemu ją z własnej połowy obrońcy i ruszył na bramkę Bytovii. Niestety przegrał pojedynek z bramkarzem gości Krzysztofem Oleszkiewiczem, strzelając prosto w niego. To mógł być wymarzony początek meczu. Pięć minut później w zamieszaniu w polu karnym gospodarzy, jeden z bytowiaków strzelił z kilku metrów w boczną siatkę. W 21 minucie goście mieli rzut wolny z okolic dwudziestego metra, ale skończyło się na uderzeniu nad poprzeczką. Wreszcie w 33 minucie gospodarze objęli prowadzenie. W akcji prawą stroną Dariusz Kupczyk podał do Dawida Dmuchowskiego, a ten odegrał błyskawicznie do stojącego w polu karnym Wrońskiego, który strzelił tuż nad spojeniem, jeszcze po dotknięciu obrońcy. Z rzutu rożnego Bartosz Haraszczuk posłał pół górne dośrodkowanie, po którym piłka przeleciała wzdłuż bramki, a przy dalszym słupku czekał już najwyższy na murawie Paweł Szutenberg i z kilku metrów ładnym padem skierował futbolówkę do siatki. Kiedy wydawało się, że pierwsza połowa zakończy się minimalnym prowadzeniem Pogoni Ratusza, Andrzej Kołucki otrzymał dobre podanie i nie pilnowany pomknął w pole karne. Oleszkiewicz początkowo zachował zimną krew i odważnie wyszedł z bramki, kontrolując poczynania rywala, ale pomocnik gospodarzy ponowił swoją akcję i bardzo sprytnie strzelił w tzw. krótki róg.
Dwubramkowa zaliczka była poważnym kapitałem do końcowego sukcesu, ale goście mieli przecież jeszcze drugą połowę, aby odwrócić losy meczu. I jak się okazało, to nie był koniec emocji. Zaczęło się od żółtych kartek dla Kołuckiego i bramkarza Dominika Czekirdy. Ten ostatni w 59 minucie, asekurując obrońców wybiegł z bramki, ale rywal uprzedził go i przerzucił nad nim piłkę. Na szczęście jeden z defensorów zdołał ją wybić na róg. Minutę później bierna postawa gospodarzy przyniosła kontaktowe trafienie dla Bytovii, kiedy w zamieszaniu piłka przemierzyła pole karne i jeden z przyjezdnych wpakował ją bez kłopotu do siatki. Strata gola przywróciła nadzieję gościom, a spętała nogi podopiecznym Wojciecha Pięty, którzy pozwolili zepchnąć się do obrony, oddając inicjatywę. Momentami było bardzo nerwowo, ale trwało to kwadrans, bo w 75 minucie jeden z bytowiaków musiał opuścić murawę za drugą żółtą kartkę. W końcówce lęborczanie mieli jeszcze kilka szans na podwyższenie, a najlepsze z nich zmarnował Dmuchowski w 87 minucie, strzelając głową z 7 metrów nad bramką oraz już w doliczonym czasie Mateusz Sałabon.
Szczęśliwy po wygranej trener Wojciech Pięta powiedział - Jesteśmy bardzo zadowoleni. Pokazaliśmy, że zasługujemy, żeby wygrać tę ligę. Mam nadzieję, że te trzy mecze, które nam zostały, zakończą się naszym sukcesem. Bytovia postawiła nam bardzo wysokie wymagania. Wszyscy ci chłopcy tak naprawdę grają w drugim zespole, więc ich doświadczenie w meczach o stawkę jest na pewno większe. Tym bardziej cieszę się, że moi zawodnicy unieśli ciężar, natomiast na pewno nie jestem do końca zadowolony z naszej gry, w następnych meczach będzie lepiej. Nie graliśmy na remis, bo to się mogło dla nas źle skończyć. Kłopoty w pojedynkach powietrznych trochę rozbiły naszą taktykę, bo Bytovia grała bardzo prostymi środkami, kierując górne piłki do wysokich napastników. W drugiej połowie Paweł Szutenberg już wygrywał walkę w powietrzu. Nie mógł grac od początku Jakub Żmudzki, jednak Andrzej Kołucki dobrze go zastąpił. Szkoda, że doznał kontuzji. Przed sezonem umówiliśmy się, że będziemy ciężko pracować i awansujemy. Chłopcy dojrzewali piłkarsko w trakcie sezonu i dziś nie ma w drużynie gwiazd, ale jest grupa ludzi, która świetnie się rozumie.
Gospodarze przystąpili do pojedynku na szczycie niemal w swoim optymalnym składzie, bo tylko lewy pomocnik Jakub Żmudzki narzekał na uraz i pojawił się na murawie dopiero po ponad godzinie. Jego miejsce, jak się później okazało, zajął z dobrym skutkiem „wypożyczony” z seniorów Andrzej Kołucki (ur.1991). Wysoka ranga spotkania nie pozostała bez wpływu na poczynania obu ekip. Było to widoczne szczególnie w pierwszej połowie, kiedy długimi fragmentami oglądaliśmy ostrożną, zdyscyplinowaną, konsekwentną grę, w której należało za wszelką cenę uniknąć pomyłek w pobliżu własnej bramki. Gra toczyła się głównie w środkowej strefie boiska, a sytuacji, które mogły przynieść gole, było niewiele. Niemniej już w 5 minucie Jakub Wroński odebrał piłkę wyprowadzającemu ją z własnej połowy obrońcy i ruszył na bramkę Bytovii. Niestety przegrał pojedynek z bramkarzem gości Krzysztofem Oleszkiewiczem, strzelając prosto w niego. To mógł być wymarzony początek meczu. Pięć minut później w zamieszaniu w polu karnym gospodarzy, jeden z bytowiaków strzelił z kilku metrów w boczną siatkę. W 21 minucie goście mieli rzut wolny z okolic dwudziestego metra, ale skończyło się na uderzeniu nad poprzeczką. Wreszcie w 33 minucie gospodarze objęli prowadzenie. W akcji prawą stroną Dariusz Kupczyk podał do Dawida Dmuchowskiego, a ten odegrał błyskawicznie do stojącego w polu karnym Wrońskiego, który strzelił tuż nad spojeniem, jeszcze po dotknięciu obrońcy. Z rzutu rożnego Bartosz Haraszczuk posłał pół górne dośrodkowanie, po którym piłka przeleciała wzdłuż bramki, a przy dalszym słupku czekał już najwyższy na murawie Paweł Szutenberg i z kilku metrów ładnym padem skierował futbolówkę do siatki. Kiedy wydawało się, że pierwsza połowa zakończy się minimalnym prowadzeniem Pogoni Ratusza, Andrzej Kołucki otrzymał dobre podanie i nie pilnowany pomknął w pole karne. Oleszkiewicz początkowo zachował zimną krew i odważnie wyszedł z bramki, kontrolując poczynania rywala, ale pomocnik gospodarzy ponowił swoją akcję i bardzo sprytnie strzelił w tzw. krótki róg.
Dwubramkowa zaliczka była poważnym kapitałem do końcowego sukcesu, ale goście mieli przecież jeszcze drugą połowę, aby odwrócić losy meczu. I jak się okazało, to nie był koniec emocji. Zaczęło się od żółtych kartek dla Kołuckiego i bramkarza Dominika Czekirdy. Ten ostatni w 59 minucie, asekurując obrońców wybiegł z bramki, ale rywal uprzedził go i przerzucił nad nim piłkę. Na szczęście jeden z defensorów zdołał ją wybić na róg. Minutę później bierna postawa gospodarzy przyniosła kontaktowe trafienie dla Bytovii, kiedy w zamieszaniu piłka przemierzyła pole karne i jeden z przyjezdnych wpakował ją bez kłopotu do siatki. Strata gola przywróciła nadzieję gościom, a spętała nogi podopiecznym Wojciecha Pięty, którzy pozwolili zepchnąć się do obrony, oddając inicjatywę. Momentami było bardzo nerwowo, ale trwało to kwadrans, bo w 75 minucie jeden z bytowiaków musiał opuścić murawę za drugą żółtą kartkę. W końcówce lęborczanie mieli jeszcze kilka szans na podwyższenie, a najlepsze z nich zmarnował Dmuchowski w 87 minucie, strzelając głową z 7 metrów nad bramką oraz już w doliczonym czasie Mateusz Sałabon.
Szczęśliwy po wygranej trener Wojciech Pięta powiedział - Jesteśmy bardzo zadowoleni. Pokazaliśmy, że zasługujemy, żeby wygrać tę ligę. Mam nadzieję, że te trzy mecze, które nam zostały, zakończą się naszym sukcesem. Bytovia postawiła nam bardzo wysokie wymagania. Wszyscy ci chłopcy tak naprawdę grają w drugim zespole, więc ich doświadczenie w meczach o stawkę jest na pewno większe. Tym bardziej cieszę się, że moi zawodnicy unieśli ciężar, natomiast na pewno nie jestem do końca zadowolony z naszej gry, w następnych meczach będzie lepiej. Nie graliśmy na remis, bo to się mogło dla nas źle skończyć. Kłopoty w pojedynkach powietrznych trochę rozbiły naszą taktykę, bo Bytovia grała bardzo prostymi środkami, kierując górne piłki do wysokich napastników. W drugiej połowie Paweł Szutenberg już wygrywał walkę w powietrzu. Nie mógł grac od początku Jakub Żmudzki, jednak Andrzej Kołucki dobrze go zastąpił. Szkoda, że doznał kontuzji. Przed sezonem umówiliśmy się, że będziemy ciężko pracować i awansujemy. Chłopcy dojrzewali piłkarsko w trakcie sezonu i dziś nie ma w drużynie gwiazd, ale jest grupa ludzi, która świetnie się rozumie.