4 kolejka Słupskiej Klasy Okręgowej, 12 września 2010r. godz. 14
Pogoń Lębork – Swe Pol Link Bruskowo Wielkie 2:0 (0:0)
Bramki: 1:0 Damian Mielewczyk (73), 2:0 Damian Mielewczyk (90)
Pogoń: Skrzypczak – Smolarek (70’ Żurawski), Jasiński, Kultys, Kołucki – Malek (55’ Mielewczyk), Iwosa – Stankiewicz (82’ Błaszkowski), Witkowski, Chmielewski (55’ Żuchowski) – Markowski
Bruskowo: Więcek, Kuński, Żyliński, Zduniak, Szudobaj, Adamski, P.Klimczuk, Dyl (84’Budkowski), Zagórowski, Waluś, Giersz
Żółte kartki: Witkowski (63’) – Żyliński (88’)
Sędziowie: Wiesław Kowalczuk oraz Tomasz Kwiatkowski, Arkadiusz Piotrowski
Dwa trafienia rezerwowego Damiana Mielewczyka w końcówce przesądziły o trzech punktach dla Pogoni. Lepszych okazji nie brakowało i wcześniej, ale ze skutecznością lęborczanie wciąż są na bakier. Goście zastosowali taktykę oblężonej twierdzy, od początku oddając pole i grając na remis, dlatego też mecz miał bardzo jednostronny przebieg. Ten scenariusz obowiązywał już z rezerwami Gryfa i MKS Debrzno, ale ostatni w tabeli beniaminek z Bruskowa, jeszcze bez punktu, z bilansem bramkowym 2-15, nawet nie udawał, że zamierza zrobić coś więcej, niż tylko schować się na własnej połowie, zewrzeć szyki obronne i przetrwać tak jak najdłużej, a jak się uda, to może i do ostatniego gwizdka. Zabrakło kilkunastu minut, żeby plan gości przyniósł wymierne efekty. Przy tak skrajnie defensywnie usposobionym przeciwniku od początku przyszło Pogoni cierpliwie budować akcje i szukać luki w jego obronie.
Pierwsza niezła okazja miała miejsce w 12 minucie, kiedy po rzucie rożnym Łukasza Chmielewskiego Krzysztof Witkowski strącił piłkę głową z 10 metrów. Podwieszony za Markowskim, skupiony niemal wyłącznie na ofensywnych zadaniach, pomylił się niewiele. Trzy minuty później blisko pola karnego piłkę odebrał Mateusz Stankiewicz, łatwo ograł obrońcę i próbował dograć na bliższy słupek. Obrońca odczytał te zamiary i zażegnał niebezpieczeństwo. Najbliżej jednak otwarcia wyniku gospodarze byli w 16 minucie. Chmielewski wrzucił na głowę Oskara Jasińskiego, a ten przytomnie zgrał do Kacpra Markowskiego. Napastnik Pogoni, stojąc tyłem do bramki, przewrotką trafił w słupek. Dwie minuty później gospodarze domagali się podyktowania rzutu karnego na Chmielewskim. W 20 minucie po strzale Stankiewicza wybił piłkę z linii bramkowej obrońca. Trzy minuty później bruskowianie pozostawili zupełnie bez opieki Markowskiego, chyba zapominając, że z autu sędzia nie odgwiżdże pozycji spalonej napastnik Pogoni podał wzdłuż bramki do Chmielewskiego i ten nie mógłby nie trafić z metra, gdyby tylko piłka nie zrobiła mu psikusa i nie podbiła się na nierówności. Chmielewski mógł tylko bezradnie rozłożyć ręce w tej sytuacji, bo był pewny gola. Na kolejną dogodną sytuację czekaliśmy dziesięć minut. Stankiewicz najpierw źle przyjął piłkę, ale poprawił się i wyłożył ją Markowskiemu, którego uderzenie ugrzęzło między bramkarzem i asekurującym go obrońcą. Pierwszy celny strzał goście zanotowali w 38 minucie i była to lekka próba z 30 merów, bo dalej w głąb przyjezdni raczej nie zapuszczali się. Jeśli wcześniej Pogoń była bliska gola, to w 41 i 43 minucie była już o włos, a jednak się nie udało trafić przed przerwą. Najpierw długie podanie z obrony posłał Jasiński i niemal z połowy ruszył za piłką Witkowski. Dopadł do niej tuż przed bramkarzem i zamiast samemu kończyć akcję, odgrywał. Niestety żadnego z kolegów nie było w polu karnym, bo nikt nie ruszył mu w sukurs. Następnie ten sam Witkowski w drugiej akcji podaje na lewo do Chmielewskiego, a ten wykłada jak na patelni piłkę Markowskiemu, który ze stoickim spokojem, pewny gola, uderza… obok słupka.
W drugiej połowie przewaga w posiadaniu piłki dalej była po stronie Pogoni, rzadziej może niż w pierwszych czterdziestu pięciu minutach w ofensywie udzielali się obrońcy, kiedy zwłaszcza Grzegorz Smolarek wspierał w atakach kolegów, a i okazji bramkowych było mniej, no ale doczekaliśmy się wreszcie goli. Tuż po przerwie właśnie wspomniany Smolarek dokładnie dośrodkował na głowę Jasińskiego, który zamiast uderzać od murawy, strzelił bezpośrednio i nad bramką. W 55 minucie Roman Rubaj dokonał podwójnej zmiany, żeby jeszcze mocniej zaatakować. Za defensywnego pomocnika Daniela Malka pojawił się Mielewczyk, a za Chmielewskiego Żuchowski. Za pierwszą próbę pokonania bramkarza w 61 minucie Mielewczyk, kiedy uderzał z 25 metrów, zebrał jeszcze od trenera krytykę. W 73 minucie mógł już przyjmować gratulacje, gdy przegrana od lewej strony do prawej piłka trafiła do Stankiewicza, ten dośrodkował na dalszy słupek, a Mielewczyk z najbliższej odległości dał Pogoni wreszcie prowadzenie. W 70 minucie pojawił się kolejny ofensywny zawodnik Przemysław Żurawski, zastępując zmęczonego, ale aktywnego Smolarka. Gol pieczętujący dominację i zwycięstwo Pogoni padł w 90 minucie. Obrońca wybił piłkę pod nogi Mielewczyka, a ten precyzyjnym, błyskawicznym strzałem z 16 metrów pokonał bramkarza.
Na szczęście nie pierwszy raz w tym sezonie efektywny Mielewczyk zachowuje zimną krew pod bramką rywala. Z Gryfem asystował z rzutu rożnego przy otwierającym wynik golu Oskara Jasińskiego. Z Debrznem sam najpierw trafił na 1-0, a później zaliczył asysty przy bramkach Żuchowskiego i Witkowskiego. Teraz dwa razy sam wpisał się na listę strzelców.
Trenerski dwugłos:
Andrzej Staszewski, prezes Swe Pol Link Bruskowo Wielkie: - Gratuluje Pogoni zwycięstwa. Wygrał zespół, który stworzył sobie więcej sytuacji i dwie z nich wykorzystał. Nasza gra od początku była nastawiona na wynik remisowy, co było widać w organizacji gry. W naszych szeregach zabrakło czterech podstawowych zawodników pauzujących za kartki. U nas ogrywa się młodzież, co ma zaprocentować w przyszłości.
Roman Rubaj, trener Pogoni: - Bardzo dobra pierwsza połowa w naszym wykonaniu, jestem bardzo zadowolony, tylko brakowało wykończenia. To już graniczy z cudem, że nie strzelamy. W drugiej połowie, dużo słabszej z powodu nerwowości, zawodnicy grali już z obciążeniem psychicznym, z widmem remisu i to ich usztywniło, bo dopasowaliśmy się do rywala. Kiedy sztuką jest strzelić gola, to strzelamy. Wynik jest najmniejszym wymiarem kary.
Pogoń Lębork – Swe Pol Link Bruskowo Wielkie 2:0 (0:0)
Bramki: 1:0 Damian Mielewczyk (73), 2:0 Damian Mielewczyk (90)
Pogoń: Skrzypczak – Smolarek (70’ Żurawski), Jasiński, Kultys, Kołucki – Malek (55’ Mielewczyk), Iwosa – Stankiewicz (82’ Błaszkowski), Witkowski, Chmielewski (55’ Żuchowski) – Markowski
Bruskowo: Więcek, Kuński, Żyliński, Zduniak, Szudobaj, Adamski, P.Klimczuk, Dyl (84’Budkowski), Zagórowski, Waluś, Giersz
Żółte kartki: Witkowski (63’) – Żyliński (88’)
Sędziowie: Wiesław Kowalczuk oraz Tomasz Kwiatkowski, Arkadiusz Piotrowski
Dwa trafienia rezerwowego Damiana Mielewczyka w końcówce przesądziły o trzech punktach dla Pogoni. Lepszych okazji nie brakowało i wcześniej, ale ze skutecznością lęborczanie wciąż są na bakier. Goście zastosowali taktykę oblężonej twierdzy, od początku oddając pole i grając na remis, dlatego też mecz miał bardzo jednostronny przebieg. Ten scenariusz obowiązywał już z rezerwami Gryfa i MKS Debrzno, ale ostatni w tabeli beniaminek z Bruskowa, jeszcze bez punktu, z bilansem bramkowym 2-15, nawet nie udawał, że zamierza zrobić coś więcej, niż tylko schować się na własnej połowie, zewrzeć szyki obronne i przetrwać tak jak najdłużej, a jak się uda, to może i do ostatniego gwizdka. Zabrakło kilkunastu minut, żeby plan gości przyniósł wymierne efekty. Przy tak skrajnie defensywnie usposobionym przeciwniku od początku przyszło Pogoni cierpliwie budować akcje i szukać luki w jego obronie.
Pierwsza niezła okazja miała miejsce w 12 minucie, kiedy po rzucie rożnym Łukasza Chmielewskiego Krzysztof Witkowski strącił piłkę głową z 10 metrów. Podwieszony za Markowskim, skupiony niemal wyłącznie na ofensywnych zadaniach, pomylił się niewiele. Trzy minuty później blisko pola karnego piłkę odebrał Mateusz Stankiewicz, łatwo ograł obrońcę i próbował dograć na bliższy słupek. Obrońca odczytał te zamiary i zażegnał niebezpieczeństwo. Najbliżej jednak otwarcia wyniku gospodarze byli w 16 minucie. Chmielewski wrzucił na głowę Oskara Jasińskiego, a ten przytomnie zgrał do Kacpra Markowskiego. Napastnik Pogoni, stojąc tyłem do bramki, przewrotką trafił w słupek. Dwie minuty później gospodarze domagali się podyktowania rzutu karnego na Chmielewskim. W 20 minucie po strzale Stankiewicza wybił piłkę z linii bramkowej obrońca. Trzy minuty później bruskowianie pozostawili zupełnie bez opieki Markowskiego, chyba zapominając, że z autu sędzia nie odgwiżdże pozycji spalonej napastnik Pogoni podał wzdłuż bramki do Chmielewskiego i ten nie mógłby nie trafić z metra, gdyby tylko piłka nie zrobiła mu psikusa i nie podbiła się na nierówności. Chmielewski mógł tylko bezradnie rozłożyć ręce w tej sytuacji, bo był pewny gola. Na kolejną dogodną sytuację czekaliśmy dziesięć minut. Stankiewicz najpierw źle przyjął piłkę, ale poprawił się i wyłożył ją Markowskiemu, którego uderzenie ugrzęzło między bramkarzem i asekurującym go obrońcą. Pierwszy celny strzał goście zanotowali w 38 minucie i była to lekka próba z 30 merów, bo dalej w głąb przyjezdni raczej nie zapuszczali się. Jeśli wcześniej Pogoń była bliska gola, to w 41 i 43 minucie była już o włos, a jednak się nie udało trafić przed przerwą. Najpierw długie podanie z obrony posłał Jasiński i niemal z połowy ruszył za piłką Witkowski. Dopadł do niej tuż przed bramkarzem i zamiast samemu kończyć akcję, odgrywał. Niestety żadnego z kolegów nie było w polu karnym, bo nikt nie ruszył mu w sukurs. Następnie ten sam Witkowski w drugiej akcji podaje na lewo do Chmielewskiego, a ten wykłada jak na patelni piłkę Markowskiemu, który ze stoickim spokojem, pewny gola, uderza… obok słupka.
W drugiej połowie przewaga w posiadaniu piłki dalej była po stronie Pogoni, rzadziej może niż w pierwszych czterdziestu pięciu minutach w ofensywie udzielali się obrońcy, kiedy zwłaszcza Grzegorz Smolarek wspierał w atakach kolegów, a i okazji bramkowych było mniej, no ale doczekaliśmy się wreszcie goli. Tuż po przerwie właśnie wspomniany Smolarek dokładnie dośrodkował na głowę Jasińskiego, który zamiast uderzać od murawy, strzelił bezpośrednio i nad bramką. W 55 minucie Roman Rubaj dokonał podwójnej zmiany, żeby jeszcze mocniej zaatakować. Za defensywnego pomocnika Daniela Malka pojawił się Mielewczyk, a za Chmielewskiego Żuchowski. Za pierwszą próbę pokonania bramkarza w 61 minucie Mielewczyk, kiedy uderzał z 25 metrów, zebrał jeszcze od trenera krytykę. W 73 minucie mógł już przyjmować gratulacje, gdy przegrana od lewej strony do prawej piłka trafiła do Stankiewicza, ten dośrodkował na dalszy słupek, a Mielewczyk z najbliższej odległości dał Pogoni wreszcie prowadzenie. W 70 minucie pojawił się kolejny ofensywny zawodnik Przemysław Żurawski, zastępując zmęczonego, ale aktywnego Smolarka. Gol pieczętujący dominację i zwycięstwo Pogoni padł w 90 minucie. Obrońca wybił piłkę pod nogi Mielewczyka, a ten precyzyjnym, błyskawicznym strzałem z 16 metrów pokonał bramkarza.
Na szczęście nie pierwszy raz w tym sezonie efektywny Mielewczyk zachowuje zimną krew pod bramką rywala. Z Gryfem asystował z rzutu rożnego przy otwierającym wynik golu Oskara Jasińskiego. Z Debrznem sam najpierw trafił na 1-0, a później zaliczył asysty przy bramkach Żuchowskiego i Witkowskiego. Teraz dwa razy sam wpisał się na listę strzelców.
Trenerski dwugłos:
Andrzej Staszewski, prezes Swe Pol Link Bruskowo Wielkie: - Gratuluje Pogoni zwycięstwa. Wygrał zespół, który stworzył sobie więcej sytuacji i dwie z nich wykorzystał. Nasza gra od początku była nastawiona na wynik remisowy, co było widać w organizacji gry. W naszych szeregach zabrakło czterech podstawowych zawodników pauzujących za kartki. U nas ogrywa się młodzież, co ma zaprocentować w przyszłości.
Roman Rubaj, trener Pogoni: - Bardzo dobra pierwsza połowa w naszym wykonaniu, jestem bardzo zadowolony, tylko brakowało wykończenia. To już graniczy z cudem, że nie strzelamy. W drugiej połowie, dużo słabszej z powodu nerwowości, zawodnicy grali już z obciążeniem psychicznym, z widmem remisu i to ich usztywniło, bo dopasowaliśmy się do rywala. Kiedy sztuką jest strzelić gola, to strzelamy. Wynik jest najmniejszym wymiarem kary.