11 kolejka IV ligi Pomorskiej R-GOL.com, 5 października 2013r., godz. 15
Pogoń Lębork – Wikęd GOSRiT Luzino 0:2 (0:1)
bramki: 0:1 Bartłomiej Białobrodzki (10), 0:2 Adam Miotk (78)
Pogoń: Skrzypczak - Bulczak, Jasiński, Janowicz, Żmudzki J. - Iwosa (60' Naczk), Morawski, Sychowski, Byczkowski, Waczkowski, Ilanz (70' Fudala)
Wikęd: Pranga – Rybicki, Politowski, Bogucki, Benke – Kenner (77 Rutkowski), Wicki, Wicon, Białobrodzki (75 G. Semak) – Opłatkowski, Miotk
Żółte kartki: Byczkowski (dwie), Ilanz - Wicon, Kenner
Sędziowie: Adam Czyż oraz Tomasz Pawlak, Adam Grabowski
Obserwator: Franciszek Burek
Osłabienia kadrowe okazały się za duże, a dublerzy jeszcze nie gotowi, żeby podjąć walkę i osiągnąć korzystny wynik z będącym na fali beniaminkiem z Luzina. Goście byli drużyną lepszą i po golach Bartłomieja Białobrodzkiego w 10 minucie i pieczętującym wygraną trafieniu Adama Miotka w 78 minucie zasłużenie wywieźli z Kusocińskiego trzy punkty. Po czterech wygranych z kolei na własnym boisku Pogoń poniosła drugą porażkę, którą kosztowała spadek na 11 miejsce w ligowej tabeli.
Wszystkie plagi spadły na Pogoń przed meczem z Wikędem. Wyjazd zarobkowy obrońcy Marka Kozakiewicza, kontuzje lewego obrońcy Bartosza Żmudzkiego i bramkarza Patryka Labudy, którzy byli wprawdzie wpisani do protokołu, ale ich występ był raczej wykluczony, do tego pauzy za kartki kolejnego obrońcy Szymona Bacha i pomocnika Mateusza Wesserlinga. I mamy już cały obraz katastrofy kadrowej.
Pod nieobecność tych zawodników szansę dostali dublerzy. Trener Pogoni Sobiesław Przybylski miał duży ból głowy, żeby zestawić blok obronny. W bramce mającego komplet meczów Patryka Labudę zastąpił debiutujący w tym sezonie Michał Skrzypczak. Na prawej obronię szansę otrzymał grający po raz pierwszy od początku 18-letni Paweł Bulczak. Po nikłym epizodzie przed dwoma tygodniami w zwycięskim meczu z Bytovią II tym razem od pierwszej minuty zagrał 17-letni środkowy obrońca z drużyny juniora A Łukasz Janowicz. Starszego brata na lewej stronie defensywy zastąpił Jakub Żmudzki. Do pomocy po dwóch meczach w środku obrony wrócił Rafał Morawski. Pod nieobecność Wesserlinga, jednego z najlepszych zawodników w tym sezonie, po raz pierwszy od początku wystąpił grywający dotychczas ogony Eliasz Iwosa.
Tymczasem goście przyjechali do Lęborka podbudowani pokonaniem u siebie Chwaszczyna i awansem na czwarte miejsce w ligowej tabeli. Od początku postawili na twardą walkę o środek pola, którą wygrali, czego efektem była szybko, bo już w 10 minucie strzelona bramka. Prostopadłe podanie ze środka, którego nie przeciął Bulczak, z asekuracją nie zdążył Jasiński. Sytuację próbował ratować wybiegiem z bramki Skrzypczak, ale pierwszy do piłki dobiegł lewy pomocnik gości Bartłomiej Białobrodzki, minął bramkarza Pogoni i strzelił po ziemi z ostrego kąta. Mimo wracających do bramki obrońców piłka ku naszej rozpaczy wpadła do bramki.
Bramka dodała gościom pewności i przez następne minuty dzielili i rządzili na murawie. Pięć minut po stracie gola Morawski dostał piłkę w okolicach środkowej linii i wypuścił mocnym podaniem Ilanza. Najlepszy napastnik Pogoni wygrał pojedynek biegowy z szefem defensywy gości Pawłem Politowskim, przed polem karnym złamał akcję do środka i strzelił bardzo mocno, tyle, że piłka minęła spojenie słupka z poprzeczką. Akcja jak najbardziej mogła się podobać i była jedną z niewielu, która mogła przynieść powodzenie. Goście dyktowali warunki gry, jednak nie stwarzali sytuacji. Co z tego, jak nie pozwalali na nie także gospodarzom. W 29 minucie uderzenia z dystansu próbował Arkadiusz Byczkowski, ale i tym razem piłka poszybowała nad poprzeczką. Po pół godzinie spadło tempo a mecz stracił na jakości. Goście prowadzili o kontrolowali wydarzenia. Pogoń raziła brakiem pomysłu na dobranie się do rywala. Mnożyły się straty. Nie funkcjonował środek pola, nie było współpracy między Morawskim a Iwosą. Niewidoczny był architekt ofensywny akcji Mateusz Sychowski. W 35 minucie lewym skrzydłem szarpnął Byczkowski. Ogrywając obrońcę dobiegł niemal do końcowej linii o dośrodkował na dalszy słupek. Zagranie zamykał uderzeniem z powietrza Ilanz, ale piłka zatrzymała się na nogach obrońcy. Minutę później Byczkowski padł na linii pola karnego. Sędzia Adam Czyż uznał to za próbę wymuszenia rzutu wolnego i ukarał Pogonistę żółtą kartką. W 39 minucie goście mieli znakomitą okazję na podwyższenie prowadzenia. Przedarli się prawą stroną i z po cofnięciu piłki spod końcowej linii młodzieżowiec gości Maksymilian Kenner już chyba widział piłkę w siatce. Wybrał jednak trudne uderzenie, próbując zmieścić piłkę między bramkarzem a słupkiem i ta minęła bramkę.
Tak jak źle mogła skończyć się dla Pogoni pierwsza połowa, tak fatalnie mogła druga. Wysoko wyszła obrona Pogoni, poza Janowiczem, który został jako ostatni. Krystian Opłatkowski wrzucił piłkę na pierwszy słupek a przed nim czekał już Adam Miotk. Uderzył wewnętrzną częścią stopy niezbyt mocno i trafił w dobrze ustawionego Skrzypczaka. W 52 minucie bramkarz Pogoni nie zdołał złapać piłki po mocnym uderzeniu z dystansu, ale na własne szczęście piłka po dobitce ugrzęzła w gąszczu nóg obrońców. W 55 minucie Byczkowski, widząc nieporadność kolegów, zszedł do środka, wymienił podanie i uderzył, zmuszając Artura Prangę do sparowania piłki na rzut rożny. Po godzinie gry Słabo grającego Iwosę zastąpił bardziej ofensywny, ale mniej ograny Miłosz Naczk. W 64 minucie kapitan Pogoni, obrońca Oskar Jasiński wybił piłkę głową pod nogi Opłatkowskiego, a ten z kozłującej piłki przymierzył w „okienko”. Skrzypczak popisał się ładną paradą. W okolicach 66 minuty Pogoń mogła jeszcze wrócić do gry o punkty. Groźnie strzelał w polu karnym Ilanz, a po obronie piłka trafiła jeszcze do Waczkowskiego. Również jego uderzenie padło łupem bramkarza. Po tym małym, krótkim oblężeniu Wikęd wyszedł z kontratakiem. Tym razem jednak Skrzypczak był szybszy od Białobrodzkiego. W 70 minucie kontrowersyjną decyzję podjął arbiter. Wydawało się, że faulowany był Ilanz, tymczasem sam dostał kartkę i zabraknie go za tydzień w Skarszewach. Chwilę potem najgroźniejszy napastnik został zastąpiony przez obrońcę Michała Fudalę.
W 78 minucie Wikęd ustalił wynik. Podobna sytuacja, jak przy pierwszej bramce. Prostopadłe podanie tym razem z lewej strony za plecy Fudali, który już nie dogonił Adama Miotka, a ten z zimną krwią nie dał szans Skrzypczakowi, strzelając w długi róg.
Pogoń odpowiedziała w 81 minucie, kiedy Morawski zagrał na skrzydło do Byczkowskiego, ten zwrócił mu piłkę do środka, ale uderzenie z dystansu, podobnie jak kilka innych w tym meczu, minęło poprzeczkę. Dużo groźniej zrewanżowali się goście, a w zasadzie dwóch rezerwowych. Zmiennik Opłatkowskiego z 75 minuty Grzegorz Semak przebił się lewą stroną. Zupełnie pogubiła się obrona Pogoni i piłka trafiła do Pawła Rutkowskiego. W stuprocentowej sytuacji rezerwowy gości strzelił nad poprzeczką. Bramkową okazję, najlepszą w całym meczu, miała Pogoń dopiero w 87 minucie. Wkurzony bezradnością swoich kolegów Byczkowski szarżował środkiem aż został powalony przez kapitana gości Jacka Wicona. Szybko rozegrany wolny zaskoczył nie tylko obronę Wikędu, ale i Naczka, który uderzył lekko i piłka zatrzymała się na stojącym tuż przed linią bramkową, asekurującym bramkarza eks-Pogoniście Danielu Boguckim. W 90 minucie zdenerwowanie Byczkowskiego przełożyło się na uwagę pod adresem sędziego z domaganiem się odgwizdania wolnego. Tymczasem arbiter pokazał skrzydłowemu Pogoni drugą w tym meczu żółtą kartkę.
Goście nie grali może finezyjnej piłki, ale są solidną drużyną, której zawodnicy dobrze się uzupełniają i konsekwentnie realizują taktykę. Jeśli trafią na tak słabo dysponowanego rywala, jakim była Pogoń, potrafią to bezwzględnie wykorzystać. Prowadzili długo tylko jedną bramką, a my łudziliśmy się, że ta strata jest do odrobienia. Nie ma co usprawiedliwiać Pogoni obiektywnymi kłopotami kadrowymi, bo nawet przy tych okolicznościach oczekiwaliśmy na lepszą postawę. Za mało było dziś jednak jakości w naszej drużynie, ambicji, determinacji, wreszcie wiary w sukces nawet w tym składzie. Bramkarz Michał Skrzypczak miał dobre intencje przy pierwszej bramce, chcąc ratować sytuacje, ale podjął ryzyko, które przyniosło stratę gola. Kilka razy stanął na wysokości zadania, kilka razy nie złapał piłki po strzałach, nie miał winy przy drugiej bramce. Meczu do udanych nie zaliczy 18-letni prawy obrońca Paweł Bulczak. W pierwszej połowie miał duże problemy z powstrzymaniem ataków jego stroną. Jego kolega z drugiej strony, nominalny skrzydłowy, stworzony do gry ofensywnej Jakub Żmudzki grał przez pierwsze minuty asekuracyjnie, nie szukając gry do przodu. Cofał piłkę pod presją innego młodzieżowca Maksymiliana Kennera. Dopiero po stanowczej reprymendzie zaczął grać odważniej, a późnie został przesunięty wyżej. Solidnie zaprezentował się Oskar Jasiński, tym bardziej, że pobierał u niego nauki tak naprawdę debiutujący dziś w prawdziwym sprawdzianie 17-letni Łukasz Janowicz. I on ten mecz może zaliczyć na plus. Wypadł całkiem obiecująco w destrukcji. Trochę nerwowo wyprowadzał piłkę lub wręcz się jej pozbywał , ale można to zrzucić na karb nikłego doświadczenia w grze seniorskiej. Niestety im bliżej było bramki gości, tym gorzej. Grający po raz pierwszy od początku Eliasz Iwosa nie zaliczy tego spotkania do udanych, ani w destrukcji, ani w grze do przodu. Po godzinie został zresztą zmieniony. Jeśli dodamy do tego brak porozumienia z Morawskim, który także zanotował sporo strat, i Sychowskim, który nie zagrał żadnego otwierającego drogę do bramki podania, to już wiemy, dlaczego Pogoń przegrała ten mecz w środku pola. W pierwszej linii poniżej możliwości zagrał Ilanz. Szarpał momentami Byczkowski a zupełnie bezbarwny występ zaliczył Waczkowski. Kilku zawodników z pewnością nie dograłoby tego meczu do końca, ale nie było kim ich zastąpić.Podsumowując nie jest tak, że tylko dublerzy nie wykorzystali swojej szansy, bo słabo wypadli także liderzy z Morawskim, Sychowskim czy Ilanzem.
Sobiesław Przybylski, trener Pogoni: - To chyba najsłabsze spotkanie w całym sezonie. Drużyna gości wygrała to spotkanie zasłużenie. Nie widziałem dziś w moim zespole ducha walki. Mam duże zastrzeżenia do liderów drużyny. Nie ma co się usprawiedliwiać kontuzjami i kartkami, bo po to są zawodni z szerokiej kadry, żeby zastąpić tych nieobecnych i pokazać, że są potrzebni temu zespołowi.
Piotr Munch, trener Wikędu - Wynik jest zasłużony. Po ostatnim meczu z Chwaszczynem mamy dobrą passę i przyjechaliśmy po zwycięstwo, ale nie byliśmy pewni, bo Pogoń u siebie grała dobrze. Bardzo ciężkie boisko, nie dało się tu pograć, niby jest trawa, ale jest bardzo nierówno, piłka skakała. Mecz nie był piękny, typowy IV-ligowy mecz walki. Przeważaliśmy, mieliśmy sytuacje, mogliśmy wygrać wyżej, chociaż Pogoń tez miała 2-3 sytuacje. Graliśmy prostą piłkę, wydłużaliśmy akcje, staraliśmy się grać na boki. Celujemy minimum w szóste miejsce, chociaż zdaję sobie sprawę, że różnie może być. Chodzę po ziemi, chcemy się tylko utrzymać.
Pogoń Lębork – Wikęd GOSRiT Luzino 0:2 (0:1)
bramki: 0:1 Bartłomiej Białobrodzki (10), 0:2 Adam Miotk (78)
Pogoń: Skrzypczak - Bulczak, Jasiński, Janowicz, Żmudzki J. - Iwosa (60' Naczk), Morawski, Sychowski, Byczkowski, Waczkowski, Ilanz (70' Fudala)
Wikęd: Pranga – Rybicki, Politowski, Bogucki, Benke – Kenner (77 Rutkowski), Wicki, Wicon, Białobrodzki (75 G. Semak) – Opłatkowski, Miotk
Żółte kartki: Byczkowski (dwie), Ilanz - Wicon, Kenner
Sędziowie: Adam Czyż oraz Tomasz Pawlak, Adam Grabowski
Obserwator: Franciszek Burek
Osłabienia kadrowe okazały się za duże, a dublerzy jeszcze nie gotowi, żeby podjąć walkę i osiągnąć korzystny wynik z będącym na fali beniaminkiem z Luzina. Goście byli drużyną lepszą i po golach Bartłomieja Białobrodzkiego w 10 minucie i pieczętującym wygraną trafieniu Adama Miotka w 78 minucie zasłużenie wywieźli z Kusocińskiego trzy punkty. Po czterech wygranych z kolei na własnym boisku Pogoń poniosła drugą porażkę, którą kosztowała spadek na 11 miejsce w ligowej tabeli.
Wszystkie plagi spadły na Pogoń przed meczem z Wikędem. Wyjazd zarobkowy obrońcy Marka Kozakiewicza, kontuzje lewego obrońcy Bartosza Żmudzkiego i bramkarza Patryka Labudy, którzy byli wprawdzie wpisani do protokołu, ale ich występ był raczej wykluczony, do tego pauzy za kartki kolejnego obrońcy Szymona Bacha i pomocnika Mateusza Wesserlinga. I mamy już cały obraz katastrofy kadrowej.
Pod nieobecność tych zawodników szansę dostali dublerzy. Trener Pogoni Sobiesław Przybylski miał duży ból głowy, żeby zestawić blok obronny. W bramce mającego komplet meczów Patryka Labudę zastąpił debiutujący w tym sezonie Michał Skrzypczak. Na prawej obronię szansę otrzymał grający po raz pierwszy od początku 18-letni Paweł Bulczak. Po nikłym epizodzie przed dwoma tygodniami w zwycięskim meczu z Bytovią II tym razem od pierwszej minuty zagrał 17-letni środkowy obrońca z drużyny juniora A Łukasz Janowicz. Starszego brata na lewej stronie defensywy zastąpił Jakub Żmudzki. Do pomocy po dwóch meczach w środku obrony wrócił Rafał Morawski. Pod nieobecność Wesserlinga, jednego z najlepszych zawodników w tym sezonie, po raz pierwszy od początku wystąpił grywający dotychczas ogony Eliasz Iwosa.
Tymczasem goście przyjechali do Lęborka podbudowani pokonaniem u siebie Chwaszczyna i awansem na czwarte miejsce w ligowej tabeli. Od początku postawili na twardą walkę o środek pola, którą wygrali, czego efektem była szybko, bo już w 10 minucie strzelona bramka. Prostopadłe podanie ze środka, którego nie przeciął Bulczak, z asekuracją nie zdążył Jasiński. Sytuację próbował ratować wybiegiem z bramki Skrzypczak, ale pierwszy do piłki dobiegł lewy pomocnik gości Bartłomiej Białobrodzki, minął bramkarza Pogoni i strzelił po ziemi z ostrego kąta. Mimo wracających do bramki obrońców piłka ku naszej rozpaczy wpadła do bramki.
Bramka dodała gościom pewności i przez następne minuty dzielili i rządzili na murawie. Pięć minut po stracie gola Morawski dostał piłkę w okolicach środkowej linii i wypuścił mocnym podaniem Ilanza. Najlepszy napastnik Pogoni wygrał pojedynek biegowy z szefem defensywy gości Pawłem Politowskim, przed polem karnym złamał akcję do środka i strzelił bardzo mocno, tyle, że piłka minęła spojenie słupka z poprzeczką. Akcja jak najbardziej mogła się podobać i była jedną z niewielu, która mogła przynieść powodzenie. Goście dyktowali warunki gry, jednak nie stwarzali sytuacji. Co z tego, jak nie pozwalali na nie także gospodarzom. W 29 minucie uderzenia z dystansu próbował Arkadiusz Byczkowski, ale i tym razem piłka poszybowała nad poprzeczką. Po pół godzinie spadło tempo a mecz stracił na jakości. Goście prowadzili o kontrolowali wydarzenia. Pogoń raziła brakiem pomysłu na dobranie się do rywala. Mnożyły się straty. Nie funkcjonował środek pola, nie było współpracy między Morawskim a Iwosą. Niewidoczny był architekt ofensywny akcji Mateusz Sychowski. W 35 minucie lewym skrzydłem szarpnął Byczkowski. Ogrywając obrońcę dobiegł niemal do końcowej linii o dośrodkował na dalszy słupek. Zagranie zamykał uderzeniem z powietrza Ilanz, ale piłka zatrzymała się na nogach obrońcy. Minutę później Byczkowski padł na linii pola karnego. Sędzia Adam Czyż uznał to za próbę wymuszenia rzutu wolnego i ukarał Pogonistę żółtą kartką. W 39 minucie goście mieli znakomitą okazję na podwyższenie prowadzenia. Przedarli się prawą stroną i z po cofnięciu piłki spod końcowej linii młodzieżowiec gości Maksymilian Kenner już chyba widział piłkę w siatce. Wybrał jednak trudne uderzenie, próbując zmieścić piłkę między bramkarzem a słupkiem i ta minęła bramkę.
Tak jak źle mogła skończyć się dla Pogoni pierwsza połowa, tak fatalnie mogła druga. Wysoko wyszła obrona Pogoni, poza Janowiczem, który został jako ostatni. Krystian Opłatkowski wrzucił piłkę na pierwszy słupek a przed nim czekał już Adam Miotk. Uderzył wewnętrzną częścią stopy niezbyt mocno i trafił w dobrze ustawionego Skrzypczaka. W 52 minucie bramkarz Pogoni nie zdołał złapać piłki po mocnym uderzeniu z dystansu, ale na własne szczęście piłka po dobitce ugrzęzła w gąszczu nóg obrońców. W 55 minucie Byczkowski, widząc nieporadność kolegów, zszedł do środka, wymienił podanie i uderzył, zmuszając Artura Prangę do sparowania piłki na rzut rożny. Po godzinie gry Słabo grającego Iwosę zastąpił bardziej ofensywny, ale mniej ograny Miłosz Naczk. W 64 minucie kapitan Pogoni, obrońca Oskar Jasiński wybił piłkę głową pod nogi Opłatkowskiego, a ten z kozłującej piłki przymierzył w „okienko”. Skrzypczak popisał się ładną paradą. W okolicach 66 minuty Pogoń mogła jeszcze wrócić do gry o punkty. Groźnie strzelał w polu karnym Ilanz, a po obronie piłka trafiła jeszcze do Waczkowskiego. Również jego uderzenie padło łupem bramkarza. Po tym małym, krótkim oblężeniu Wikęd wyszedł z kontratakiem. Tym razem jednak Skrzypczak był szybszy od Białobrodzkiego. W 70 minucie kontrowersyjną decyzję podjął arbiter. Wydawało się, że faulowany był Ilanz, tymczasem sam dostał kartkę i zabraknie go za tydzień w Skarszewach. Chwilę potem najgroźniejszy napastnik został zastąpiony przez obrońcę Michała Fudalę.
W 78 minucie Wikęd ustalił wynik. Podobna sytuacja, jak przy pierwszej bramce. Prostopadłe podanie tym razem z lewej strony za plecy Fudali, który już nie dogonił Adama Miotka, a ten z zimną krwią nie dał szans Skrzypczakowi, strzelając w długi róg.
Pogoń odpowiedziała w 81 minucie, kiedy Morawski zagrał na skrzydło do Byczkowskiego, ten zwrócił mu piłkę do środka, ale uderzenie z dystansu, podobnie jak kilka innych w tym meczu, minęło poprzeczkę. Dużo groźniej zrewanżowali się goście, a w zasadzie dwóch rezerwowych. Zmiennik Opłatkowskiego z 75 minuty Grzegorz Semak przebił się lewą stroną. Zupełnie pogubiła się obrona Pogoni i piłka trafiła do Pawła Rutkowskiego. W stuprocentowej sytuacji rezerwowy gości strzelił nad poprzeczką. Bramkową okazję, najlepszą w całym meczu, miała Pogoń dopiero w 87 minucie. Wkurzony bezradnością swoich kolegów Byczkowski szarżował środkiem aż został powalony przez kapitana gości Jacka Wicona. Szybko rozegrany wolny zaskoczył nie tylko obronę Wikędu, ale i Naczka, który uderzył lekko i piłka zatrzymała się na stojącym tuż przed linią bramkową, asekurującym bramkarza eks-Pogoniście Danielu Boguckim. W 90 minucie zdenerwowanie Byczkowskiego przełożyło się na uwagę pod adresem sędziego z domaganiem się odgwizdania wolnego. Tymczasem arbiter pokazał skrzydłowemu Pogoni drugą w tym meczu żółtą kartkę.
Goście nie grali może finezyjnej piłki, ale są solidną drużyną, której zawodnicy dobrze się uzupełniają i konsekwentnie realizują taktykę. Jeśli trafią na tak słabo dysponowanego rywala, jakim była Pogoń, potrafią to bezwzględnie wykorzystać. Prowadzili długo tylko jedną bramką, a my łudziliśmy się, że ta strata jest do odrobienia. Nie ma co usprawiedliwiać Pogoni obiektywnymi kłopotami kadrowymi, bo nawet przy tych okolicznościach oczekiwaliśmy na lepszą postawę. Za mało było dziś jednak jakości w naszej drużynie, ambicji, determinacji, wreszcie wiary w sukces nawet w tym składzie. Bramkarz Michał Skrzypczak miał dobre intencje przy pierwszej bramce, chcąc ratować sytuacje, ale podjął ryzyko, które przyniosło stratę gola. Kilka razy stanął na wysokości zadania, kilka razy nie złapał piłki po strzałach, nie miał winy przy drugiej bramce. Meczu do udanych nie zaliczy 18-letni prawy obrońca Paweł Bulczak. W pierwszej połowie miał duże problemy z powstrzymaniem ataków jego stroną. Jego kolega z drugiej strony, nominalny skrzydłowy, stworzony do gry ofensywnej Jakub Żmudzki grał przez pierwsze minuty asekuracyjnie, nie szukając gry do przodu. Cofał piłkę pod presją innego młodzieżowca Maksymiliana Kennera. Dopiero po stanowczej reprymendzie zaczął grać odważniej, a późnie został przesunięty wyżej. Solidnie zaprezentował się Oskar Jasiński, tym bardziej, że pobierał u niego nauki tak naprawdę debiutujący dziś w prawdziwym sprawdzianie 17-letni Łukasz Janowicz. I on ten mecz może zaliczyć na plus. Wypadł całkiem obiecująco w destrukcji. Trochę nerwowo wyprowadzał piłkę lub wręcz się jej pozbywał , ale można to zrzucić na karb nikłego doświadczenia w grze seniorskiej. Niestety im bliżej było bramki gości, tym gorzej. Grający po raz pierwszy od początku Eliasz Iwosa nie zaliczy tego spotkania do udanych, ani w destrukcji, ani w grze do przodu. Po godzinie został zresztą zmieniony. Jeśli dodamy do tego brak porozumienia z Morawskim, który także zanotował sporo strat, i Sychowskim, który nie zagrał żadnego otwierającego drogę do bramki podania, to już wiemy, dlaczego Pogoń przegrała ten mecz w środku pola. W pierwszej linii poniżej możliwości zagrał Ilanz. Szarpał momentami Byczkowski a zupełnie bezbarwny występ zaliczył Waczkowski. Kilku zawodników z pewnością nie dograłoby tego meczu do końca, ale nie było kim ich zastąpić.Podsumowując nie jest tak, że tylko dublerzy nie wykorzystali swojej szansy, bo słabo wypadli także liderzy z Morawskim, Sychowskim czy Ilanzem.
Sobiesław Przybylski, trener Pogoni: - To chyba najsłabsze spotkanie w całym sezonie. Drużyna gości wygrała to spotkanie zasłużenie. Nie widziałem dziś w moim zespole ducha walki. Mam duże zastrzeżenia do liderów drużyny. Nie ma co się usprawiedliwiać kontuzjami i kartkami, bo po to są zawodni z szerokiej kadry, żeby zastąpić tych nieobecnych i pokazać, że są potrzebni temu zespołowi.
Piotr Munch, trener Wikędu - Wynik jest zasłużony. Po ostatnim meczu z Chwaszczynem mamy dobrą passę i przyjechaliśmy po zwycięstwo, ale nie byliśmy pewni, bo Pogoń u siebie grała dobrze. Bardzo ciężkie boisko, nie dało się tu pograć, niby jest trawa, ale jest bardzo nierówno, piłka skakała. Mecz nie był piękny, typowy IV-ligowy mecz walki. Przeważaliśmy, mieliśmy sytuacje, mogliśmy wygrać wyżej, chociaż Pogoń tez miała 2-3 sytuacje. Graliśmy prostą piłkę, wydłużaliśmy akcje, staraliśmy się grać na boki. Celujemy minimum w szóste miejsce, chociaż zdaję sobie sprawę, że różnie może być. Chodzę po ziemi, chcemy się tylko utrzymać.