W sobotę w Łebie doszło do spotkania na szczycie SKO. Były to derby powiatu, a zarazem hit rundy – Start Łeba kontra Pogoń Lębork. Remis bądź zwycięstwo dawało lęborczanom mistrzostwo jesieni, łebianie, nie chcąc stracić kontaktu z pierwszym miejscem w tabeli, musieli ten mecz za wszelką cenę wygrać. Przed meczem obydwa zespoły dzieliły 4 punkty różnicy. Obydwie ekipy także nie zaznały w tym sezonie goryczy porażki – Pogoń odniosła komplet zwycięstw, z kolei Start dotychczas pięć razy wygrał i dwa razy zremisował. Zapowiadało się niezwykle pasjonujące spotkanie. Tym razem emocje dotyczyły tylko młodszych juniorów, gdyż ich starsi koledzy w ten weekend pauzowali. 22.10.2005 r. Juniorzy młodsi
Start Łeba – Pogoń Lębork 0:1 (0:1)
bramka: T. Kijek 23’
żółte kartki: P. Wiśniewski/T. Kijek, Ł. Kołodziejski
Pogoń: Marcin Czerniak – Arkadiusz Koziacz, Tomasz Kapela, Mateusz Myszkowski, Łukasz Charzyński – Daniel Błaszkowski (78’ Andrzej Kołucki), Dawid Łopuszyński, Łukasz Kołodziejski (kpt.), Łukasz Pirycki – Kamil Treder (55’ Marcin Bugaj), Tomasz Kijek
Spotkanie przebiegało w niezbyt sprzyjających warunkach atmosferycznych – na przemian to wiało, to ulewnie padało. Był to jeden z powodów niezbyt porywającej gry. Drugim powodem był fatalny stan boiska, na którym przyszło obydwu jedenastkom grać. – Plaża – skomentował jej jakość Andrzej Kaufmann, trener Pogoni. Rzeczywiście, w niektórych miejscach murawy dominowała ziemia z piaskiem. Do tego dochodziły wyboje, niczym na wysłużonej drodze. Pretensje o taki stan boiska należy kierować do władz miasta, które w okresie letnim zorganizowało tam... parking samochodowy.
W pierwszych dziesięciu minutach meczu toczyła się wyrównana walka, z lekkim wskazaniem na przyjezdnych. Jak zwykle najwięcej dokazywał Tomasz Kijek, który już po 120 sekundach od rozpoczęcia gry mógł zdobyć bramkę, jednak jego strzał minął bramkę. Chwilę później rzut rożny wykonywali gospodarze, jednak nie zagrozili bramce Marcina Czerniaka. Kolejne minuty dają Pogoni coraz większą przewagę – coraz śmielej poczyna sobie Kijek, bramkarza miejscowych próbuje zaskoczyć Daniel Błaszkowski, sposobu na zdobycie bramki nie znajduje także Kamil Treder. Łebianie nieudolnie konstruują akcję, często grając na tzw. „aferę”, czyli byle do przodu, byle każdy. Taki styl gry na dłuższą metę nie mógł dawać porządnego rezultatu, jednak póki co, to łebianom starczał na zdobywanie kolejnych rzutów rożnych. W dodatku należy dodać o ustawieniu Startu, 4-5-1, które wyraźnie wskazywało na nastawienie obronne w spotkaniu z liderem rozgrywek. – Chcieli Kijka wyłączyć z gry – powie po meczu Andrzej Kaufmann. W przekroju całego meczu można uznać, że krycie najlepszego napastnika Pogoni wyszło zawodnikom z Łeby średnio, a największe słowa krytyki należą im się za dopuszczenie do sytuacji w 23. minucie, kiedy to padła jedyna bramka meczu. Kijek, ustawiony gdzieś na 18 metrze od bramki gospodarzy, mając niezwykłą swobodę zdecydował się na strzał w światło bramki. Golkiper łebian, którego dotychczasowe interwencje zbyt pewne nie były, chwycił piłkę w ręce na tyle niefortunnie, że ta wyślizgnęła mu się z rękawic, przeturlała między nogami i wolnym tempem wturlała się za linię bramkową. Sytuacja ta na pewno będzie śniła mu się po nocach. Z drugiej jednak strony trzeba przyznać, że miał wystarczająco dużo czasu, żeby naprawić swój błąd i zapobiec utracie bramki.
Strata bramki dodało wigoru przyjezdnym, a podcięła skrzydła miejscowym. Karty rozdawała Pogoń, która jednak nie mogła nadal znaleźć sposobu na zdobycie kolejnych bramek. Nie pomagały nawet stałe fragmenty gry – rzuty rożne słabo bił Łukasz Pirycki, z rzutów wolnych na próżno próbował Łukasz Kołodziejski. W jego strzałach brakowało werwy z poprzednich ligowych konfrontacji. Wynik do przerwy nie uległ już zmianie.
Drugą połowę śmielej rozpoczęli zawodnicy znad morza, jakby otrząsnęli się ze słabej gry po pierwszych 40 minutach. Ich lepsza postawa spotkała się z większą mobilizacją w szykach obronnych zawodników trenera Kaufmanna, ale mimo wszystko sposób gry olśniewający nie był. Często sporo harmideru w grze na przedpolu bramki Pogoni wprowadzała niepewna i nerwowa gra obrońców. Na szczęście dla lęborczan nie skończyła ona katastrofą. A blisko niej było w 69. minucie – wtedy to najlepszą sytuację na zdobycie bramki dla Startu był Marcin Madejewski – otrzymał prostopadłe podanie wzdłuż bramki Czerniaka i z bliskiej odległości strzelił nad poprzeczką. Taka sytuacja woła o pomstę do nieba, gdyż takie kardynalne błędy zdarzać się nie mogą zespołowi o wysokich aspiracjach. Z drugiej strony nagana należy się także Madejewskiemu – bez względu na to, czy ktoś mu przeszkadza, jak to w tym wypadku skutecznie robił Kołodziejski, czy nie, takie sytuacje trzeba wykorzystywać.
Ostatnie 10 minut nie wniosło nic znaczącego do przebiegu spotkania – obydwie jedenastki miały okazje do zmiany rezultatu (m. in. 2 rzuty rożne Pogoni; bezskuteczne szarże Startu na bramkę gości zatrzymywane skutecznie przez młodych lęborczan), ale do końca wynik nie uległ już zmianom. Pogoń wygrywa ósmy z kolei mecz i tym samym zapewnia sobie pierwsze miejsce w tabeli na okres przerwy zimowej, jednocześnie przewaga nad wiceliderem wzrosła do 7 punktów. Łebianie przegrywają pierwszy mecz w sezonie, ale nadal utrzymują przewagę nad trzecią Stalą Jezierzyce. Poziom meczu na pewno zawiódł, ale liczy się sukces w postaci trzech punktów.
Z zespołem jezierzyckiej Stali przyjdzie się zmierzyć w następną sobotę obydwu zespołom juniorskim. Juniorzy A, aby liczyć się jeszcze w walce o Makroregion, koniecznie to spotkanie muszą wygrać. Juniorzy B grają już tylko dla prestiżu, ale także dla poprawienia statystyki. Oni mają już zapewnioną spokojną zimę, teraz czas, aby i podopieczni Adama Mielewczyka mogli w wesołych nastrojach kończyć rundę.