{jgxtimg src:=[images/stories/foto/kadra/maleccy_net.jpg] width:=[100] style:=[float:left;margin-right:5px;] title:=[Patryk (od lewej) i Tymoteusz Małeccy jako jedyni zawodnicy zagrali jesienią we wszystkich meczach ligowych.]} W rundzie jesiennej sezonu 2007/08 formacja defensywna była najsilniejszym ogniwem Pogoni Lębork. Z tyłu boiska prym wiedli dwaj bracia – Patryk i Tymoteusz Małeccy, docenieni także przez redakcję „Głosu Pomorza” która wybrało ich obu do najlepszej „jednastki” minionej rundy. Sympatycznym braciom zadaliśmy kilka pytań...

- Przerwa jesienno-zimowa sprzyja podsumowaniom. Jak Tymku oceniasz pierwszą część sezonu w  wykonaniu Pogoni?

Tymoteusz Małecki: - Rundę oceniam bardzo pozytywnie. Zaczęło się dość niefortunnie od porażki u siebie z Jantarem Ustka. Skład nie był jeszcze ustabilizowany i nie wyglądało to kolorowo. Z przekroju całej rundy widać jednak, że zespół się zgrał. Doszły do tego pewne roszady w składzie, zawodnicy którzy początkowo siedzieli na ławce rezerwowych potrafili wywalczyć sobie miejsce w składzie. Podsumowując uważam, że zespół osiągnął wręcz rewelacyjny wynik. Oceniając swoją grę powiem krótko było dobrze, ale zawsze może być lepiej.

- Na boisku gracie obok siebie, jesteście też rodzonymi braćmi. Czy to pomaga czy przeszkadza w grze?

Patryk Małecki: - To trudne pytanie. Czasami pomaga, czasami utrudnia. Pomaga wtedy gdy rozumiemy się bez słów. Niekiedy pojawiają się różne konflikty związane z meczem i samą grą.

Tymoteusz Małecki: - Z każdym meczem wiążą się emocje. Jest presja zwycięstwa, wyniku. Po meczu na spokojnie można coś przedyskutować. Zawsze są jakieś problemy, ale w naszym przypadku są to sytuacje bardziej motywujące do lepszej gry.

- "Klan Małeckich" w Pogoni to nie tylko zawodnicy ale też tata trener. Jak układają się Wasze relacje na tej linii, nie jest to przecież częsty układ.

Tymoteusz Małecki: - Wiemy o tym wszyscy, że nasz tata jest bardzo za swoimi synami (wystawia ich we wszystkich meczach i dlatego jako jedyni mamy rozegranych 15 meczów ligowych – śmiech). Tata bardzo angażuje się w to co robi, jest ekspresyjny, dużo krzyczy, gestykuluje. Czy to pomaga? Dziś oboje jesteśmy w takiej sytuacji, że mieszkamy w Gdańsku i nie przeżywamy tych meczy w domu. Przeżywamy je tak samo jak inni zawodnicy czyli na odprawie, na omówieniu meczu. Kiedyś było inaczej, mecz przeżywało się przez cały tydzień w domu. Z jednej strony może to gorzej bo uwagi taty, z którymi nie zawsze musimy się zgadzać, są trafne.

- Wasz ojciec od zawsze związany był z piłką, Wy również jesteście piłkarzami. W młodości mieliście jakiś inny wybór niż futbol?


Patryk Małecki: - Ja jestem młodszy od Tymka o 7 lat. Od zawsze obserwowałem go jak gra w piłkę. Ojciec często zabierał mnie na mecze. Był dla mnie wzorem, chciałem robić to co on. Naturalną konsekwencją tego było to, że zacząłem trenować piłkę nożną w wieku 8 lat. Na początku z zawodnikami sporo starszymi ode mnie co dobrze wpłynęło na mój rozwój. Zawsze jednak chciałem dorównać bratu, który był w pewien sposób moim piłkarskim idolem. Teraz możemy skonfrontować się na jednym boisku, w jednym meczu i razem osiągnąć jakiś wynik czy cel sportowy.

Tymoteusz Małecki: - Tak było, ale teraz przydałoby się abyśmy zmierzyli się w przeciwnych drużynach (śmiech) . Póki co nie mięliśmy takiej okazji. Moja przygoda z piłką zaczęła się dość późno bo dopiero w wieku 15-16 lat. Wcześniej interesowałem się piłką, grałem ale nie trenowałem w klubie. Było to zwykłe zainteresowania tak jak każdego chłopaka w tym wieku. Później zacząłem przygodę w Pogoni od zespołów juniorskich. Pierwszym moim trenerem klubowym był Pan Jadeszko. Potem trenowałem już z III – ligowymi seniorami Pogoni. Następnie kontuzja, która wykluczyła mnie z gry praktycznie na dwa lata. Jednak z piłką jest tak, że jak ktoś kocha to robić to nie może bez tego żyć. Mi piłki bardzo brakowało i cieszę się że mogę znowu grać. Ten czas który poświęcam na piłkę jest dla mnie bardzo cenny. W zasadzie nie powinienem już grać bo obowiązki zawodowe nie za bardzo mi na to pozwalają. W swojej karierze grałem w okolicach Lęborka: w Sierakowicach, Słupsku, Kartuzach. Najlepiej jednak gra się w domu.

- Oboje jesteście obrońcami. Czy to przypadek, że tak się stało?

Tymoteusz Małecki: - Ja nigdy nie byłem obrońcą. Zawsze grałem w środku pola. Jednak im człowiek straszy tym gra bardziej z tyłu. Przede wszystkim decyduje o tym motoryka zawodnika. W grze z tyłu ważne jest doświadczenie, umiejętność ustawienia się na boisku. Wiadomo, że najwolniejszy nie jestem, ale nie jest to co kiedyś. Mój najlepszy okres w karierze to właśnie pozycja środkowego pomocnika. Bramkarzem już chyba nie będę.

Patryk Małecki: - Ja zaczynałem jako napastnik. Później pomocnikiem, środkowym, bocznym aż trafiłem do linii obrony.

- Mimo pozycji defensywnych zajmowanych na boisku strzeliliście sporo bramek. Patryk - 4, Tymek – 6, razem 10 czyli bardzo dobrze jak na obrońców.


Tymoteusz Małecki: - Nasze bramki padały przede wszystkim ze stałych fragmentów gry. Wynika to z tego, że tych stałych fragmentów w meczu mamy sporo. Tutaj decydował argument naszego wzrostu. Jak ktoś jest wysoki i dobrze gra głową to trudno żeby nie strzelał bramek.

- Długo jeszcze zamierzacie grać w piłkę?

Tymoteusz Małecki: - Mam 28 lat. Jest to jeden z ostatnich moich sezonów. W przypadku naszego awansu daję sobie rok czasu na grę w piłkę. Obowiązki zawodowe nie pozwalają mi na to. Za to przed Patrykiem jeszcze cała kariera.

- Czym zajmujecie się w życiu oprócz piłki?

Tymoteusz Małecki: - Oboje związani jesteśmy z Politechniką Gdańską. Ja robię doktorat z modelowania betonu na Wydziale Inżynierii Lądowej i Środkowiska.

Patryk Małecki: - Ja jestem studentem 3 roku na tym samym wydziale, na którym pracuje Tymek. Oboje mieszkamy w Gdańsku. Tymek już prawie 10 lat. Ja co prawda większość czasu spędzam w Gdańsku natomiast praktycznie każdy weekend jestem w Lęborku.

- Dziękujemy za rozmowę