starogard_kp.jpgCo z tego, że Pogoń zaczęła mecz obiecująco i przez długie minuty pierwszej, a nawet na początku drugiej sprawiała niezłe wrażenie. Co z tego, że już w 5 minucie Kacper Markowski strzelił swojego pierwszego gola w sezonie, a do przerwy nasza drużyna stworzyła jeszcze kilka dobrych okazji do podwyższenia prowadzenia i zanim obudzili się miejscowi, mogło być już „pozamiatane”. Gospodarze wyrównali przed przerwą, ale bardziej była to „zasługa” Pogoni, niż ich dobrej gry. Po przerwie świetną, indywidualną akcją popisał się Skórka i Pogoń odzyskała prowadzenie. Nie udało się go utrzymać, bo dały o sobie znać stare grzechy. Nie wyciągnięto wniosków z meczu z Chojniczanką, bo kiedy ważyły się losy meczu w Starogardzie, podopiecznych Romana Rubaja pogrążyły stałe fragmenty gry i wola walki rywali, którzy nie poddali się do końca. Ktoś powie, że jest poprawa, bo wreszcie Pogoń strzeliła gola, a nawet dwa na wyjeździe, ale to marne pocieszenie. Wszystko na nic. Przegrywamy piąty mecz na osiem i jesteśmy na półmetku rundy na trzecim miejscu od końca. Czas bić na alarm.