Czy można było sobie jeszcze kilka tygodni wcześniej pomyśleć lepszy scenariusz piłkarskiego thillera niż ten, że utrzymanie Pogoni będzie zależeć w ostatniej kolejce tylko i aż od naszych zawodników? A taką „komfortową” sytuację będzie miała Pogoń w sobotnim finale finałów. Żeby nie było jednak za pięknie bronić statusu drużyny IV-ligowej przyjdzie w meczu z rewelacją wiosny. Początek meczu, tak jak wszystkich pozostałych w tej kolejce w sobotę o godzinie 17.
Nie ma drugiej drużyny w IV lidze, która zdobyła by wiosną więcej punktów. Powiśle w 17 meczach w pierwszej części sezonu zdobyło 23 punkty. Wiosną w 12 spotkaniach dorobek wyniósł 28 oczek. Żeby nie wyliczać wszystkich 9 zwycięstw ekipy trenera Jana Buchalskiego, warto przypomnieć może tylko te najcenniejsze, a więc w Potęgowie (3-2), u siebie z Orlętami (2-1), na wyjeździe z Polonią (1-0), w Dzierzgoniu z Pszczółkami (3-1). Straty punktowe przyniosły tylko porażki, których nie można określić jako wpadki, bo czy za takie można uznać przegrane w Skarszewach (4-2) i w Chojnicach (3-0). No i jeszcze remis u siebie z nowo kreowanym III-ligowcem, rezerwami gdyńskiej Arki (1-1).
Do tak znakomitych wyników przyczynił się postrach bramkarzy, pozyskany zimą były napastnik m.in. Bałtyku Gdynia, Lechii Gdańsk, Gryfa Wejherowo czy Bytovii Bytów, 29-letni Jakub Gronowski, który poza meczem w Chojnicach wpisywał się na listę strzelców we wszystkich pozostałych jedenastu meczach, zdobywając 13 goli.
Jesienią w Dzierzgoniu Pogoń pokazała się z dobrej strony i po wyrównującej bramce w 65 minucie Grzegorza Smolarka II wywalczyła punkt.