13 lipca 2017r. w „Głosie Pomorza” ukazał się wywiad z trenerem drużyny
seniorów Pogoni Waldemarem Walkuszem podsumowujący sezon w III lidze.
Rzuca on nowe światło na wydarzenia z zeszłego sezonu, a szczere
rozliczenia mogą dla niektórych być bolesne. To ważny głos w ocenie
tego, co wydarzyło się w zeszłym sezonie w Lęborku. Poniżej pełen zapis
rozmowy trenera z "Głosem Pomorza".
Pogoń Lębork spadła z III do IV ligi. Czuje się Pan zawiedziony?
- Nie spodziewałem się spadku. Rozpoczynając sezon wszyscy liczyliśmy że będzie inaczej. Jednak zmniejszenie o 50 % ilości zespołów w III lidze spowodowało znaczące podniesienie poziomu. Ten przeskok organizacyjny i sportowy okazał się zbyt dużym wyzwaniem dla nas.
Ile, według pana, punktów zabrakło do pełni szczęścia?
- Myślę, że sześć – osiem oczek.
Co czuje tak doświadczony trener Waldemar Walkusz po degradacji, bo liczył pan na dłuższy pobyt w III lidze niż jeden sezon?
- Nie jestem szczęśliwy z tego powodu. Dodam tylko, że po raz pierwszy w mojej przygodzie z piłką, jako trener, przyszło mi poznać gorycz spadku do niższej ligi. Awansów w swojej pracy mam zapisanych wiele, jednak pierwszy raz doświadczyłem spadku.
Spadek należy traktować jako porażkę. Co złożyło się na nią?
- Składowych było wiele. Po pierwsze nie udało nam się w bardzo krótkiej przerwie letniej skompletować odpowiednio mocnego zespołu. Zawodnicy w pierwszej fazie rundy jesiennej grali w sposób równy z kilkoma zespołami, zbytnio nie odstając od nich. Jednak w kluczowych momentach brakowało doświadczenia, umiejętności, czy zwyczajnie szczęścia, szczególnie w końcowych fragmentach meczu i traciliśmy, wydawało się pewne punkty. To spowodowało, że po rundzie jesiennej mieliśmy zbyt mało punktów. Po meczach wiosennych okazało się, że mamy zbyt mało punktów, by myśleć o utrzymaniu. Przed rundą wiosenną powiedziałem, że ten zespół powinien być 50% mocniejszy od tego rundy jesiennej. Dalej się z tego nie wycofuję, ale zapomnieli też wszyscy o tym, że mówiłem, że jak będą wszyscy sprawni i zagrają na swoim poziomie, to będą o te 50% mocniejsi.
Jak układała się panu praca z pozyskanymi zawodnikami z pańskiego namaszczenia do gry w lęborskim beniaminku?
- Ja na współpracę z zawodnikami bardzo rzadko narzekam. Generalnie zawodnik ma wykonywać swoją pracę, a trener swoją. Jednak nie potrafię ukryć swojego rozczarowania postawą niektórych: Balogun - to największy mój zawód. Znam go kilka lat, jego umiejętności również. Przychodził tu jako ten, który doda jakości i skuteczności w grze. Otrzymał wszystko, czego oczekiwał, dodatkowo pomagałem mu osobiście w wielu sprawach. Tymczasem od pierwszego dnia pobytu w Lęborku - kontuzja, cały okres przygotowawczy bez treningu, kiedy zaczął dochodzić do sprawności pojawiły się problemy z innym zawodnikiem, po której to sytuacji groziło mu nawet usunięcie z zespołu. Został, bo był potrzebny nam, a my jemu. Kiedy zaczynało to wyglądać poprawnie, kolejna kontuzja. Jak się później okazało - udawana. Nie pojechał na mecz do Wolina, gdzie między innymi z tego powodu zgubiliśmy 2 pkt. Później co nowy dzień, to nowy problem. Już do końca ligi ciągle niezadowolony i obrażony na wszystkich. Doszło nawet do tego, że w ostatnim spotkaniu w przerwie meczu odmówił wyjścia na drugą połowę. Podsumuję to tak: umiejętności piłkarskie Ok, ale coś się stało z jego głową.
Następny - Marcin Kajca, kolejny na którego bardzo liczyłem. I niestety kolejny ogromny zawód. Nie dał zespołowi nic wiosną. W wielu spotkaniach wchodził z ławki rezerwowych. Ale w jego przypadku jest pewne usprawiedliwienie, że po kontuzji więzadeł miał prawie roczną przerwę, jak widać nie doszedł do swojej formy.
Podobna sytuacja z Wólkiewiczem - rownież kontuzja i podobna przerwa. A efekt jeszcze słabszy niż u Kajcy. To jest trójka zawodników, która zawiodła najbardziej.
Inny przykład: Kochanek - miesiąc pobytu na turnieju w Omanie w okresie przygotowawczym, stąd forma nie taka na jaką go stać i coraz więcej pretensji do wszystkich o wszystko. Zamiast skupiać się na grze, szukał innych problemów. W ostatnich decydujących meczach opuścił zespół, twierdząc że jest kontuzjowany. A parę dni po tym brał udział w kolejnym wojskowym turnieju.
I jeszcze jeden, o którym muszę tu wspomnieć, bo na niego również bardzo liczyłem - Patryk Pytlak. Od stycznia tego roku przebywał na kursie przygotowawczym do zawodowej służby wojskowej. Pojawił się dopiero w połowie kwietnia. I kiedy był najbardziej potrzebny zespołowi, pojechał na wczasy do Grecji. Przez co nie zagrał w kolejnych dwóch meczach. Po powrocie, kiedy już znał moje zdanie na ten temat, nie pojawił się więcej, zostawiając zespół.
Pozostali zawodnicy, ci którzy podejmowali walkę, grali raz lepiej raz gorzej, ale żadnemu nie mogę zarzucić braku ambicji i chęci walki. Nie chodzi tu o to, że próbuje teraz szukać jakiegoś usprawiedliwienia, ale gdyby wymienieni tu zawodnicy, którzy mieli być kluczowi, zagrali na oczekiwanym przez nas poziomie - III liga dalej byłaby w Lęborku.
Dlaczego nie powiodło się Pogoni w końcówce sezonu 2016/2017, bo była szansa na wydostanie się ze strefy spadkowej?
- W końcówce sezonu była szansa na skuteczną walkę o utrzymanie, jednak problemy kadrowe z zawodnikami, o których wspomniałem plus kontuzje innych, pauzy za kartki, nieobecności oraz praca zawodowa - ta cała sytuacja powodowała, że kluczowe mecze w walce o utrzymanie rozgrywaliśmy bez 5-6, a nawet 7 podstawowych zawodników. Stąd też i wyniki nie takie, jakich oczekiwaliśmy.
Kibice i sympatycy lęborskiego futbolu uważali, że najbardziej szwankowała gra w obronie?
- Oczywiście można to tak podsumować, że obrońcy są tymi zawodnikami, którzy decydują o utracie lub nie, bramki w meczu. Jednak jest to zbyt duże uproszczenie. W piłce nożnej, w trakcie meczu, po stracie piłki napastnik jest już pierwszym obrońcą. Dzisiaj cały zespół atakuje, cały zespół broni. Oczywiście z tej dużej ilości bramek, które straciliśmy 2/3 padały po indywidualnych błędach poszczególnych zawodników.
Które mecze miały istotne znaczenie w degradacji?
- Trzeba by było przeanalizować cały sezon, ale nie ma na to tutaj ani miejsca, ani czasu. Nie bez znaczenia były tu mecze z bezpośrednimi rywalami w walce o utrzymanie. Graliśmy też mecze, w których byliśmy zdecydowanie lepsi od przeciwnika, stwarzaliśmy wiele sytuacji bramkowych. Nie potrafiliśmy ich wykorzystać, a przeciwnik jedną akcją lub jednym strzałem zdobywał bramkę i ciężko było potem odwrócić losy meczu.
Którzy piłkarze zasłużyli na wyróżnienie w przekroju całych rozgrywek?
- Nie chciałbym wyróżniać zawodników, którzy spełnili lub robili wszystko, by spełnić pokładane w nich nadzieje. Dlatego powiedziałem już wcześniej, że grali lepsze i słabsze mecze, ale nie schodzili poniżej swojego poziomu. Skupię się tylko na tych, którzy dołączyli w przerwie zimowej. Maciej Szlaga - dobra postawa w trakcie całej rundy. Maciek Szymański - niesamowity charakter, wola walki. Daniel Górski - młodzieżowiec, gdyby nie postawa w ostatnich meczach też zasługiwałby na wysoką ocenę. Jednak dla wszystkich zawodników zespołu mam w tym momencie podziękowania za to, co zrobili, bo większość z nich w przeciągu dwóch lat dała wiele radości lęborskim kibicom. Najpierw utrzymali IV ligę dla Lęborka, by w następnym sezonie wywalczyć pierwsze miejsce i awans do III ligi oraz zdobyli Puchar Polski i przez rok występowali na boiskach III ligi.
Ma pan wpływ na politykę kadrową pierwszego zespołu i gdzie zamierza pan szukać nowych piłkarzy?
- Teraz sytuacja jest bardzo trudna, jednak wierzę, że sobie z nią poradzimy. W Pogoni zawsze mogą grać zawodnicy wszyscy, którzy prezentują określone umiejętności i chcą dla niej grać. Ja osobiście, jestem otwarty na wszystkich.
Jak będzie przedstawiała się Pogoń w sezonie 2017/2018 w IV lidze?
- Wierzę, że jako solidny, walczący o najwyższe cele zespół.