Przed meczem Pogoni z Orkanem Rumia 19 sierpnia br. na środku boiska w obecności zawodników obu drużyn odbyła się miła i wzruszająca uroczystość. Piłkarską karierę oficjalnie zakończył wychowanek Pogoni, dziś już 36-letni weteran pomorskich boisk Łukasz Kłos.
„Kłosika” żegnali klubowi działacze w osobie prezesa Marka Piotrowskiego i członka Zarządu Janusza Pomorskiego oraz trenerzy, którzy mieli nie mały wpływ na rozwój sportowy zawodnika: pierwszy trener Andrzej Małecki i Waldemar Walkusz z którym Kłos odniósł największe piłkarskie sukcesy w Bytovii Bytów. Zawodnik otrzymał w prezencie imienną, klubową koszulkę, pamiątkowy grawerton a od trenera Walkusza okazały puchar. Na mecz licznie przybyli także członkowie rodziny oraz przyjaciele.
Łukasz Kłos urodził się 24 czerwca 1982 r. Piłkarskiego abecadła nauczył go w Pogoni trener Andrzej Małecki. Swój debiut w drużynie seniorów Pogoni zaliczył jeszcze w „starej” III lidze, wiosną 2000 roku w meczu z Bałtykiem Gdynia u trenera Jarosława Kotasa. Kłos to z pewnością jeden z najbardziej utalentowanych wychowanków naszego klubu, któremu przyglądały się piłkarskie marki jak Amica Wronki czy Lechia Gdańsk. W bogatym piłkarskim CV Łukasza Kłos możemy odnaleźć takie kluby jak: Gryf Wejherowo (III liga), Powiśle Dzierzgoń (IV liga), Bytovia Bytów (IV i II liga), Orkan Rumia (III liga), Pomorze Potęgowo (III liga) no i Pogoń Lębork (IV i III liga). Na boiskach II ligi Kłos w Bytovii rozegrał łącznie 39 spotkań strzelając jedną bramkę w meczu z Rakowem Częstochowa. W drużynie Pogoni Lębork występował przez ostatnie 3 i pół roku.
W maju tego roku w meczu Pogoni zawodnik odniósł poważną kontuzję wiązadeł krzyżowych kolana. Kontuzja i długotrwała rehabilitacja przyśpieszyła decyzję o zakończeniu gry w piłkę. - Operację miałem 3 miesiące temu i teraz czuje się bardzo dobrze. Biegam, skaczę, jeżdżę na rowerze, pływam – mówi Łukasz Kłos. - Miałem bardzo dobrego doktora, który mnie poprowadził i zrobił operację. Zawdzięczam to byłemu trenerowi Pogoni Grzegorzowi Lewandowskiemu i przy tej okazji składam mu wielkie słowa podziękowania, że w tej bardzo trudnej dla mnie chwili bardzo mi pomógł.
Co z początków uprawiania piłki nożnej pamięta Łukasz Kłos? - Przygoda piłkarska minęła bardzo szybko. Siadamy czasem z żoną do kolacji i mówię jej, że nie zapomnę tego gdy jako 14-latek przyszedłem na stadion. Tu gdzie teraz jest boisko główne był piasek, pył, to wszystko się unosiło w powietrzu. Pogoń to jest szczególny klub. Mieszkałem na wiosce odległej 20 kilometrów do Lęborka a na treningi Pogoni przyszedłem za sprawą mojego kuzyna Adama Kosińskiego. On mnie namówił na trening i powiedział trenerowi, że warto tego chłopaka sprawdzić. No i zaczęliśmy trenować. Po pierwszym tygodniu i nie zapomnę tego do końca życia pojechaliśmy na pierwszy sparing do Orła Choczewo. Wygraliśmy 8:0, ja strzeliłem 6 bramek. Trener Andrzej Małecki złapał się za głowę mówiąc, że znalazł perełkę. Potem graliśmy w makroregionie. Jako juniorzy zagraliśmy też w meczu towarzyskim z kadrą Polski. Grał w niej m.in. Sebastian Mila. Z kadrą graliśmy jak równy z równym, przegraliśmy Lęborku 4:2. Ja strzeliłem pierwszą bramkę, Mariusz Władyka drugą, to były piękne chwile.
- Przez te ponad 20 lat na boisku przeżyłem wiele pięknych chwil, dramatów i uniesień. Uważam swoją przygodę z piłką za spełnioną, chociaż wiadomo, każdy wierzył i mierzył w wyższe cele. Jestem bardzo szczęśliwy z tego co mnie w piłce nożnej spotkało – snuje opowieść sympatyczny zawodnik.
- Najpiękniejsze chwile piłkarskie przeżyłem grając zawodowo w Bytowie w 2 lidze po sterami trenera Walkusza. Były to niezapomniane chwile. Czas mija jednak nieubłaganie. Mam 36 lat, rodzinę, dwójkę dzieci, wspaniałą żonę, pracę. Na pewno będę myślami wracał na stadion, będę kibicował Pogoni.
Koniec kariery zawodniczej nie oznacza rozbratu z piłką. Łukasz Kłos kilka tygodni temu otrzymał propozycję współpracy przy prowadzeniu najmłodszych roczników Pogoni. Z pewnością wielkie doświadczenie z boiska, autorytet czy wiedza przydadzą się na nowej, trenerskiej drodze.
Wspomnieniami o Łukaszu Kłosie podzielił się szeroko pierwszy trener Andrzej Małecki. -
Łukasza na pierwszy trening przyprowadził bramkarz Adam Kosiński. Był to szczupły, lekko nieśmiały chłopiec, który trafił do drużyny mającej wyselekcjonowany skład. Po pierwszym treningu pomyślałem, że przyda się lewonożny zawodnik, który nie stoi w miejscu i walczy o piłkę. Im dłużej go trenowałem, tym większy miałem do niego szacunek. Okazało się, że na treningu jest skoncentrowany, potrafi słuchać i obserwować, jest koleżeński. Przez wieloletni okres szkolenia, od trampkarza do juniora starszego, Łukasz mając w drużynie również zdolnych i utalentowanych zawodników robił kolosalne postępy. Odpowiednia samoocena, praca nad słabościami i brakami, zdrowa rywalizacja na treningu z takimi zawodnikami jak: Mariusz Władyka, Michał Pietrzyk, Nikodem Bomba, Sławek Trawiński, Arek Hebel, Andrzej Mielniczuk, Paweł Gosz, Mariusz Mianowski, Daniel Malek, Artur Sukiennik, Łukasz Piepka, Adam Kosinski, Tomek Mach, Sebastian Gojtowski, Rafał Jaźwiec, Mateusz Jasiński czy Bartosz Ledziński dawała mi jako trenerowi satysfakcję z pracy. Do dzisiaj mam dziennik zajęć z tego okresu. Pamiętam jak na obozie w Ustce zaliczając test Coopera większość zawodników przez 12 minut ciągłego biegu uzyskała powyżej 3100 m. Rywalizacja Łukasza z Mariuszem Władyką była bardzo emocjonująca. Obaj biegli w różnych grupach, Łukasz przebiegł 3300 m, a Mariusz 3350 metrów. Zespół juniorski Pogoni na przełomie wieku odnosił liczne sukcesy na różnych szczeblach rozgrywek. Ostatni sezon po awansie zawodnicy spędzili w klasie wojewódzkiej juniorów starszych zajmując wysokie 7. miejsce. W tym czasie Łukasz występował w niektórych meczach w drużynie seniorów Pogoni.
Przeglądając zapiski trafiłem na relację z Ogólnopolskiego Halowego Turnieju Piłki Nożnej "Fosfory 2000 Cup" w Nowym Porcie w Gdańsku w styczniu 2000 roku. Po wygraniu grupy trafiliśmy na Lechię Gdańsk, którą prowadził w tym czasie trener Reprezentacji Polski Michał Globisz. Mecz po wyrównanej walce przegraliśmy 1:0. Po meczu Michał Globisz przyszedł do naszej szatni pogratulował moim zawodnikom, a do Łukasza powiedział te słowa – „Szkoda, że mam już zakończone powołania do Reprezentacji Polski, bo jesteś pierwszym, którego powołałbym na konsultacje.”. W czerwcu 2000 roku Reprezentacja Polski U17 pod wodzą Mirosława Bulzackiego na Stadionie w Lęborku rozegrała ostatni mecz kontrolny przed wyjazdem do Anglii na Mistrzostwa Europy. Dużym zdziwieniem sztabu szkoleniowego kadry był wynik 2:2 do przerwy, a strzelcami bramek dla naszej drużyny byli Mariusz Władyka i Łukasz Kłos.
Przez wiele lat z Łukaszem Kłosem w jednej drużynie czy to w Lęborku czy to Bytowie występował nasz inny wychowanek Michał Pietrzyk. On także przekazał kilka wspomnień i anegdotek z dawnych lat. – „Kłosika” poznałem za kadencji trenowania Andrzeja Małeckiego. Był to zawzięty chłopak, gdyż na własną rękę dojeżdżał na treningi z małej wsi Maszewko. Okres juniorski praktycznie przeżyliśmy razem wynosząc z niego wiele dobrego. Na jednym z obozu bodajże w Ustce po jednym z treningów zawinął się dookoła w kołdrę, gdzie z ledwością wystawał mu czoło. Od tamtego czasu dostał przydomek „mumia”, który do dziś utkwił mi w pamięci oraz który zdarza mi się używać w jego stronę. Na jednym z obozu również dostał ksywę „turysta” ponieważ w 3 dzień obozu użądliła go pszczoła, a kolano spuchło mu jak wielkie jabłko. Lubiłem z nim grać w rozgrywkach juniorskich, myślę ze niezłe trio tworzyliśmy wraz z Mariuszem Władyką. W tamtym czasie ograliśmy Bałtyk Gdynia w roczniku 82/83 na wyjeździe 1:2, co było naszym największym sukcesem w juniorach Pogoni. Łukasz Kłos to świetna lewa noga. Szybki jak błyskawica w Bytowie nie miał równych w IV lidze. Potrafił pomarudzić, a nawet nieco się pogniewać jak mu się nie dograło piły na lewą stronę. Wtedy schodził do środka i brał grę na siebie. Ponownie spotkaliśmy się po latach w III i II lidze w Bytowie. Przeżyliśmy dwa obozy zagraniczne w Turcji i na Cyprze. Do dziś się przyjaźnimy się i jesteśmy na telefonie. Życzę mu szybkiego powrotu do zdrowia i wiele radości z piłki na emeryturze piłkarskiej.
My także życzymy! Dzięki Łukaszu za wszystko i powodzenia!