Damian MielewczykDamian Mielewczyk, 18-letni piłkarz stawiający swe pierwsze kroki w V-ligowej Pogoni Lębork, dziś swą karierę kontynuuje w Niemczech. To pokazuje, że dzięki profesjonalnemu podejściu do tego, co się robi, można wybić się zewsząd.

Damian urodził się 17 marca 1988 roku w Lęborku. W wieku 7 lat zaczął uczęszczać na treningi. Już wtedy widać było, że młodziak ma smykałkę do gry.

- Damian wyróżniał się wśród rówieśników koordynacją ruchową oraz świetną lewą nogą - mówi Andrzej Małecki, pierwszy trener Damiana. - Był bardzo pracowity, nie opuszczał treningów. Często nawet zostawał po zajęciach i sam doskonalił technikę.

Damian Mielewczyk dostał się do najlepszego ośrodka szkolenia młodzieży w Polsce w Szamotułach. Potem trafił do juniorów Lechii Gdańsk. Po roku gry w trójmieście, wyjechał na testy sprawnościowe do Herthy Berlin. Wywarł dobre wrażenie na trenerach, którzy namówili go, by zasilił inny klub z Berlina – Babelsberg, gdzie występuje w juniorach. 17 września Damian zaliczył debiut. Po 10 minutach jego zespół przegrywał już 0-2 z Carl Zeiss Jena. Wtedy popis swych umiejętności dał Polak. Najpierw asystował przy golu kontaktowym, później po minięciu trzech rywali sam umieścił piłkę w siatce, by na sam koniec wywalczyć rzut karny dla swojej ekipy. Ostatecznie mecz zakończył się wynikiem 3-3, a polski zawodnik został okrzyknięty bohaterem spotkania.

- On jest młodym, utalentowanym piłkarzem - mówi trener Damiana, Dragan Radic. - Jeśli dalej będzie tak solidnie trenował i utrzyma świetną formę w meczach, to szybko zainteresują się nim kluby z Bundesligi.

Nasz rodak jest jednak ostrożniejszy.

- Niemieckie kluby nie boją się stawiać na młodzież, ale decyzje o sprowadzeniu danego zawodnika nie są podejmowane tak szybko - mówi Damian. - Nie oznacza to, że nie mam szans na grę w lepszym zespole – dodaje z uśmiechem. - Tutaj są fantastyczne warunki do rozwoju. Mój klub posiada trzy boiska, w ekipie juniorskiej jest dwóch trenerów i masażysta.

Jak twierdzi Damian, jedyne co go nieco stopuje to tęsknota za rodziną i dziewczyną, czyli za jego najwierniejszymi kibicami. Nieczęsto się z nimi widuje, za to kontakt telefoniczny i internetowy jest stałym punktem każdego dnia.

Przebieg kariery tego zawodnika to przykład dla innych młodych. Pokazuje, że jeśli bardzo się czegoś chce, to nie ma różnicy, czy pochodzi się z Warszawy czy z Lęborka. Szkoda tylko, że młodzi adepci sportu nie mają wystarczająco zadowalających warunków do ciągłego rozwoju swych umiejętności w naszym kraju i zmuszeni są do wyjazdu za granicę...