pomorski_janusz_120px.jpgKoniec roku sprzyja podsumowaniom i analizom. Po raz pierwszy do długiej rozmowy zaprosiliśmy wieloletniego członka Zarządu sekcji piłki nożnej, a zarazem redaktora naczelnego serwisu www.pogon.lebork.pl Janusza Pomorskiego.
W pierwszej części długiej rozmowy poruszyliśmy temat wyników drużyny III lidze i oceny zawodników, mentalności piłkarzy, ale też warunków w jakich nasi kibice oglądają mecze, cen biletów, zasad przyjmowania kibiców gości i wiele innych tematów. W drugiej części rozmowy, która zaprezentujemy w piątek mowa będzie o szkoleniu młodzieży, klubowym marketingu i socjologicznym fenomenie Lęborskiego Klubu Sportowego „Pogoń”. Zapraszamy do lektury.

Mamy po 16 latach III ligę, ale wyniki nie napawają optymizmem…

- Każdy pewnie liczył na więcej, ale nie ma co załamywać rąk. Przez ostatnie 2 lata zrobiliśmy niesamowity progres. Jeszcze niedawno cieszyliśmy się, że udało nam się po awansie utrzymać 4 ligę na kolejny sezon, a dziś gramy w już III lidze. Trzeba szanować to co mamy i przesuwać poprzeczkę w górę.


Czujemy w tych słowach pewien minimalizm
- Żaden minimalizm, to po prostu rzetelna analiza tego co się stało. Pamiętam jak jesienią 2014 roku odchodził trener Przybylski, a także to co było z nami na koniec jesieni za trenera Pasieki. Tak to się wtedy potoczyło, że punktów mało, drużyna zdemobilizowana, kasa wydana i ogólnie lipa. Przyszedł Walkusz i metamorfoza. Ze średniaka 4 ligi staliśmy się topową drużyną na tym poziomie rozgrywek i wywalczyliśmy awans. „Waldi” potrafił wycisnąć z chłopaków wszystko co najlepsze. Wielu zawodników zrobiło duży progres. Jest jednak jakaś granica i nie wszyscy ją przekroczą. Nie mogliśmy nikomu zabrać radości z gry w III lidze skoro z takim trudem została ona wywalczona. Teraz mamy czas weryfikacji. Nie wszyscy sprostali nowym wymaganiom jakie stawia liga. Doszły zespoły z Wielkopolski, poziom strasznie poszedł w górę. Na pewno były to i będą trudne decyzje. Niektórzy już odeszli, kolejni pewnie dołączą. Muszą tak naprawdę odejść, bo swoją dobrą grą wywalczyli awans. Dziś nie mają tyle jakości i perspektyw by zespół był co najmniej w połowie stawki. Od strony ludzkiej jest mi tych zawodników naprawdę żal. To niesprawiedliwie. Ale tak w piłce już jest. Liczy się cel i wynik. W sytuacji jaką mamy w tabeli musimy jak najwięcej wygrywać i dobrać takich ludzi, którzy te punkty zagwarantują. To brutalne, ale jeżeli chcemy mieć III ligę nadal w Lęborku trzeba działać odważnie. Nie stać się na mega długą ławkę. Pozyskując nowych zawodników, musimy automatycznie z kogoś zrezygnować.

To jaki cel ma zespół seniorów w tym sezonie?
- Po jesieni można to zweryfikować, że spokojne utrzymanie w III lidze jest naszym celem. Ja dodałbym jeszcze skuteczną grę w Pucharze Polski. Tegoroczne losowanie jest o wiele trudniejsze niż rok temu, ale jako obrońcy Pucharu nie możemy tego odpuścić. A tak przy okazji. Nie lubię epatowania celami. Wolę by cel był uzgodniony w wąskim gronie wykonawców niż dyskutowany publicznie. Czy w zeszłym sezonie gdybyśmy nie awansowali do III ligi i zajęli 2. miejsce nie premiowane awansem moglibyśmy mówić o porażce? Przecież zrobilibyśmy wtedy w seniorskiej drużynie wynik najlepszy od kilkunastu lat. Czyli sukces! To wszystko jest względne. Ludzi do rozliczania jest sporo, brakuje za to tych do rzetelnej roboty. Ja lubię mówić, że walczymy o wygraną w każdym meczu. To jest nasz cel i jak wypali to jest sukces.

Krytyka była i będzie. Trzeba być na to odpornym
- Jesteśmy odporni jak mało kto. Są jednak pewne granice. Nie może być tak, że nasz czołowy kibic, nazwę go „Ambasador” od ósmej-dziewiątej kolejki na różnych forach w internecie wieszczy spadek. Jak to możliwe, że osoby oczekujące od piłkarzy pełnego zaangażowania i walki w każdym meczu ogłaszają kapitulację po 1/4 sezonu? Ten fatalizm, czarnowidztwo i demobilizacja mocno mnie irytuje. Pogadać możemy po ostatniej kolejce.

Co więc się stało, że w III lidze poszło nam w sumie słabo
- Na papierze wyglądało to całkiem dobrze. W przerwie letniej przyszło paru dobrych zawodników i wszyscy byliśmy optymistami. Piłka jednak ma swoje twarde reguły i szybko sprowadzeni zostaliśmy na ziemię. Mieliśmy trochę kontuzji, ale ważnym momentem była nieoczekiwana rezygnacja z gry Jakuba Tobiaskiego. Ten młodzieżowiec w sparingach sprawował się fajnie. Zagrał w wielu tych lepszych meczach na początku rundy i nagle go zabrakło. Do tego kontuzja Madziąga i trener musiał mocno rotować młodzieżowcami co komplikowało taktykę. Przykładem jest lewa obrona gdzie rotacja była największa. Traciliśmy dużo bramek. Kolejny raz wychodzi prawda, że zgranie obrony wymaga po prostu czasu. Mieliśmy trochę pecha, trochę braku skupienia i chyba zmęczenia, bo przerwa letnia w te wakacje trwała tylko 4 dni.

Plusy?
- Dobrze oceniam grę Patryka Pytlaka. Nigdy bym nie pomyślał, że będę publicznie chwalił piłkarza ze Słupska. Ten gościu naprawdę chce umierać za Pogoń. Pokazał to na boisku i w szatni. Zależy mu, oby tylko zdrowie miał lepsze, bo za dużo tych pauz z powodu kontuzji było. Parę razy błysnął Słowiński, Wesserling stała forma, 6 goli Wachowiaka też przyzwoicie patrząc na całokształt. Szałek jako jedyny w Chwaszczynie podszedł po słabym meczu do naszych kibiców. Ma jaja, zależy mu, piłkarsko na pewno stać go na więcej.

Nie ma wśród tej listy naszych wychowanków…
- Spokojnie, też są po stronie plusów. Z wychowanków mamy dziś skład ludzi którym po prostu się chce. Na przykład Łukasz Janowicz. To jest wzór piłkarza i przykład dla młodych. Bardzo sumienny, stuprocentowa frekwencja na treningach. Ostatni rok był dla niego trudny. Pauzował z powodu paskudnej kontuzji, operacja i te sprawy. Mimo tego wciąż był z drużyną, jeździł na mecze, oglądał treningi, uczestniczył w obozach, żył szatnią. W pewnym momencie uważałem to nawet za pewną przesadę, ale teraz biję się w piersi. „Janka” wrócił do składu, nie wstydzi się grać w rezerwach i przetrwał najgorsze. Wielu jego kolegów nie było w stanie przejść tej drogi.

Jakiej drogi?
- Wytrzymał długą przerwę i pokazał, że mu zależy na grze w Pogoni. Potrafił uszanować to, że czasem był poza kadrą, że wchodził z ławki. Przeżyłem tu wielu zawodników. Po takiej kontuzji i przerwie mało by który grał dalej. A on gra, z pokorą podchodzi do decyzji trenera i szacun za to. Podobna sytuacja z Gracjanem Miszkiewiczem. Wielka determinacja o szybki powrót na boisko. Zresztą historia Gracjana warta jest przypomnienia. Pokazał, że charakter i zawziętość to kluczowe cechy dobrego piłkarza. „Greku” przez okres juniorski był którymś tam z zawodników, mecz często zaczynał z ławki. Mimo to przebił się do seniorów w przeciwieństwie do wielu jego kolegów z młodzieżowej drużyny którym wróżono sukces i podziwiano ich talent. Trener Rafał Bartoszek o swoich zawodnikach rocznika 96 i 97 zawsze mówił, że jego kadra to nie wirtuozi futbolu, ale solidni rzemieślnicy. I tak faktycznie później było. Janowicz, Labuda, Madziąg, czy Sadowski przebili się do seniorów. „Brylancików”, także ze starszej grupy 95 na których najbardziej liczono nie ma ani w Pogoni ani nigdzie indziej na poważnym poziomie.

Czy wychowankom łatwo w seniorskiej drużynie?
- Czasami słyszy się głosy, że wypychają ich ze składu przyjezdni zawodnicy. Przede wszystkim liczą się umiejętności. Gdyby to było możliwe 100% składu mogłoby być z Lęborka. Nie zawsze jednak te umiejętności są na tyle wysokie. No i Pogoń gra coraz lepiej, więc poprzeczka wędruje wyżej. Tak naprawdę mam wrażenie, że tylko Zarządowi i trenerom zależy na wprowadzaniu wychowanków do pierwszego zespołu. Ciągle słyszę zewsząd pytania o transfery. To dla wielu jest wyznacznikiem skuteczności klubu. Informacja, że do zespołu dołączyli zdolni juniorzy traktowane jest jako łatanie dziur, przykład nieudolności czy oszczędności. Tak nie jest. Wiadomo, że nie wszyscy odpalą, ale to, że nie dajemy szansy tego nikt powiedzieć nie może. Ostatnie przypadki z Mateuszem Madziągiem i Krzysztofem Skibickim pokazują, że są piłkarze, którzy te szanse wykorzystują.
Decyzja o rezygnacji z wychowanka zawsze jest trudna. Wiem, że wielu z nich do dziś ma uraz i zadrę, ale taka jest piłka, to jest ciągła selekcja. Powody były różne. Praca zawodowa czy w sezonie letnim, która przeszkadzała w przygotowaniach do sezonu to częsty powód, podobnie jak studia poza Lęborkiem. Ligę zaczynamy na początku sierpnia, a przygotowujemy się od początku lipca. Jeżeli co wakacje kogoś w tym okresie nie ma lub trenuje mocno w kratkę to co z nim zrobić? Czasem powodem rozstania były wygórowane oczekiwania finansowe, ocierające się niekiedy o szantaż i wiele innych spraw, o których publicznie nie warto mówić. Młodzi ludzie są niepokorni, czasem zagubieni, nie wszyscy się odnajdują i chcą przestrzegać reguł. Poza tym otoczeni są wianuszkiem „podpowiadaczy”, który mącą im w głowach o wielkiej karierze, testach w dobrych klubach. Jak ktoś jest naprawdę dobry to sobie poradzi. Za samo bycie wychowankiem nie ma miejsca w składzie, aczkolwiek na pewno to pomaga. Ważne, że chyba wszyscy dostali szansę by spróbować. Przyznam jednak, że jest jeden przypadek, który do dziś za mną „chodzi”, choć mowa tu o starszym piłkarzu. Stare czasy i Daniel Malek z którym się rozstaliśmy uważając, że wolimy postawić na kogoś młodego. To były trudne rozmowy. „Benek” był naszym wychowankiem, godnie przeżywał chude lata jakie wtedy były w Pogoni, nie chciał odchodzić. Od strony ludzkiej szkoda mi jego. Daniel kontynuował grę w Gedani, później Orkanie. Dziś może ta decyzja byłaby inna. Wiem, że na pewno to przeczyta. Więc mówię - żałuję teraz tego.

Trochę dużo tych przeprosin. Tu żal, tam żal…
- Ha, mamy okres poświąteczny to i na refleksję przyszło. Ja wiem, że wielu uważa, że Zarząd z trenerem beztrosko jednych skreśli, drugich zakontraktuje, ale tak nie jest. Jeżeli mamy np. 3 prawych obrońców czy 4 bramkarzy to trzeba coś z tym zrobić. Wszystko poprzedza długa analiza. Po części weryfikuje ją dalszy los tych zawodników. Większość z nich gra poza Pogonią w słabszych klubach i niższych ligach. To też świadczy, że nasza ocena poziomu zawodnika była słuszna.

Może zmieńmy temat. Czym różni się 3 od 4 ligi?
- Kilka tygodni temu opowiadał o tym prezes Marek Piotrowski. Przeskok był większy niż myśleliśmy. O ile w 4 lidze wydawało nam się, że jesteśmy w miarę poukładani, a w pewnych kwestiach bardzo dobrze zorganizowani, to w III lidze jest całkiem inaczej. Naprawdę jest wiele dobrze zorganizowanych klubów z dużym zapleczem finansowym, infrastrukturalnym i organizacyjnym. Wystarczy spojrzeć na skład sztabu szkoleniowego. U nas mamy trenera, trenera bramkarzy, kierownika i na tym w sumie koniec. Gdzie indziej standardem jest asystent trenera, czy trener od przygotowania fizycznego. Jesienią przyjeżdżały do nas drużyny z własnym fizjoterapeutą, nie mówiąc o Lechu Poznań, który przywiózł dodatkowo analityka. Nas na razie nie stać na wszystko, ale mocno rozważamy wzmocnienie od nowego roku sztabu o nowe osoby. Okazuje się, że do Lęborka przyjeżdżają teraz osoby analizujące naszą grę pod kątem przyszłych meczów. Nasz „wywiad” pod tym względem jest ograniczony. Aby się liczyć trzeba dopinać te szczegóły, detale. Suplementacja, odnowa biologiczna, nad tym też można popracować. Jesienią ekipy jak Kalisz, Jarocin czy Lech przyjeżdżały do nas po noclegu (np. Lech w spał w Faltomie w Rumi), by wypoczęci przystąpić do meczu. Nam z powodu kosztów nie udało się jeszcze dwudniowego wyjazdu zorganizować. Każdy z nas podróżuje i chyba wie jak to jest wysiąść z autobusu po 6-7 godzinach jazdy i jeszcze mecz na najwyższych obrotach zagrać.

Jak pod tym względem wygląda nasza infrastruktura?
- Treningowa nie najgorzej, ale stadion to wiadomo, trochę lat już minęło od jego budowy. Spełniamy wymogi licencyjne, ale zmiana jest potrzebna. Mamy np. problem z godnym przyjęciem naszych kluczowych gości, sponsorów. W tej chwili możemy zaproponować im oglądanie meczu przy płocie pod kasztanem.

Kasztanem?
- Tak, drzewem co dodatkowo daje schronienie przy deszczu. Jedyna trybuna jest mocno oddalona od zaplecza i nie sposób tam zrobić odpowiednich warunków, poczęstować kogoś w przerwie, zaproponować skorzystanie z ładnej toalety i tak dalej. A przecież takie miejsce to także możliwość rozmowy, spędzenia czasu w miłym gronie i warunkach. Dlatego czekamy na budowę nowej trybuny i zaplecza, który pozwoli nam zorganizować wszystko jak trzeba.

Na jakim etapie jest budowa trybuny?
- Rozpoczynają się prace projektowe w których jako klub uczestniczymy. Myślę, że potrwają z pół roku, a później miasto zabiegać będzie o dofinansowanie zewnętrzne. Kiedy to hucznie otworzymy nikt jeszcze nie wie. Warto dodać że trybuna jest ogólnym stwierdzeniem. To będzie trybuna z budynkiem administracyjno-socjalnym i ta druga funkcja jest nie mniej ważna. Trybuna VIP, zaplecze, duże szatnie. Tego dziś bardzo nam brakuje. Prawdopodobnie znajdzie się tam też miejsce na biuro klubu. Dziś spotykamy się w budynku Starostwa przy Czołgistów. Biuro na stadionie to lepszy kontakt i klimat dla trenerów, pracowników, działaczy, piłkarzy. Łatwiej będzie wszystko ogarnąć. No i odnowa biologiczna, siłownia, to też ma być. Z siłownią mamy problem, szczególnie w starszych drużynach juniorskich. Musimy mieć coś własnego z łatwym dostępem, dziś ten obszar przyznaję, jest zaniedbany. Prozaicznym problemem jest brak magazynków dla trenerów. Mokre piłki, narzutki część trenerów musi trzymać w prywatnych samochodach, garażach, piwnicach. Tak nie powinno być. To samo z pomieszczeniem i prysznicem dla sędziów. Dziś nie możemy zaproponować im wiele. Na III ligę sędziowie przyjeżdżają profesjonalnie w garniturach. To naprawdę jest poważna piłka i otoczka. Nie możemy odstawać w tych elementach. Lepsze warunki to lepsze postrzeganie klubu. WIFI dla dziennikarzy, podwyższone miejsce na kamerę gdzie nie słychać „męskich” rozmów i reakcji kibiców. Tego wszystkiego dziś nam brakuje.

Nie wiedzieliśmy, że klub ma tyle problemów, czasem można powiedzieć błahych
- No ma. Mimo, że dokonaliśmy outsourcingu, czyli do część spraw wynajęliśmy ludzi nadal tematów do ogarnięcia jest mnóstwo. I gdy wydaje się, że wszystko jest pod kontrolą przychodzi delegat i mówi, że nie może być tak, „że ludzie stoją w przejściach czy przy ogrodzeniu boiska”.

A gdzie mają stać?
- No właśnie. Na kilku meczach gościliśmy delegatów szczebla centralnego, którzy wypisali nam całą litanię zaleceń i uwag. Jedną z nich był obowiązek zajmowania przez kibiców wyłącznie miejsc siedzących. Stanie na trybunie czy przy płocie jest nieprzepisowe.

Ale przecież kibice zawsze tak robili…
- Oczywiście, robią to od 1945 roku i pewnie będą to robić nadal. W Polsce na stadionach ludzie generalnie nie przestrzegają numeracji. Mecz ogląda się z wygodnych dla nich miejsc. Prezes Legii Warszawa wciąż powtarza, że najwięcej kar otrzymuje za stanie kibiców w przejściach i drogach ewakuacyjnych. Nas też to może czekać. Egzekwowanie tego zapisu dla wielu będzie szokiem.

 Inne zalecenia?
- Format identyfikatorów osób funkcyjnych, kolor furtek, czasem brak kamizelek fotoreporterów, wydzielenie stref, dość swobodne poruszanie się po obiekcie widzów. Stadion mamy jaki mamy. Dużej wolnej przestrzeni, brak wygrodzeń, trudno wszystko obstawić, zablokować. W III lidze zrezygnować musieliśmy z naszej opieki medycznej, Pani Danki. Pielęgniarka z dużym doświadczeniem, także w zabezpieczeniu medycznym na meczach musiała ustąpić ratownikom medycznym. Zgodnie z przepisami pomoc medyczną w III lidze może udzielać tylko ratownik lub lekarz. Na Pucharze Polski z kolei musieliśmy wynająć karetkę. Zresztą w przypadku pucharów cała księga wymagań jest stworzona. Z jednej strony pokazuje to w którym kierunku mamy iść, z drugiej wymaga dużo pracy i generuje koszty.

Po długim czasie na stadionie pojawili się kibice gości
- Mecz z kibicami gości ma zupełnie inny wymiar. Gościliśmy niedawno zorganizowane grupy kibiców Kotwicy Kołobrzeg i KKS-u Kalisz oraz czterech z Jaroty Jarocin, którzy bez zapowiedzi odwiedzili Lębork. Nie udało się z Elaną Toruń, ale to też niejako na życzenie przyjezdnych, którzy nie chcieli respektować zasad.

Jakie to zasady?
- Przepisy związkowe, nic więcej. Kibice gości zobowiązani są na tydzień przed meczem wysłać zapotrzebowanie na bilety, a 3 dni wcześniej przesłać listę imienną. To wynika z przepisów z których jesteśmy rozliczani przez Związek i policję. W praktyce pozwala to przygotować się do meczu. Na mecze z przyjezdnymi zamawiana jest profesjonalna ochrona z zewnątrz i to w większej liczbie niż normalnie. Koszt takiej ochrony to niebagatelna kwota ok. 5 tys. zł na spotkanie. Wpływy z biletów nie są w stanie pokryć tych kosztów. Koszmar księgowego. Taniej jest zamknąć stadion na głucho niż zrobić mecz z kibicami gości! Mimo tego, jest w Zarządzie duża determinacja w tym oczywiście i moja by wszyscy chętni mogli oglądać mecze Pogoni. Wiosną spodziewać na Kusocińskiego możemy się kibiców Gwardii Koszalin, Górnika Konin i Bałtyku Gdynia. Organizator musi wiedzieć czy kibice gości będą czy nie. Nieracjonalne jest trzymać pod parą duże siły ochroniarskie nie mając pewności czy w sektorze gości pojawią się przyjezdni. Takie sytuacje mocno drenują kieszeń.
Przy okazji warto podziękować naszym kibicom za dotychczasową współpracę, poczucie obowiązku i odpowiedzialności. W roku 2016, jak i w latach ubiegłych żadnych poważnych zdarzeń na stadionie nie odnotowaliśmy.

No, a te kolumny radiowozów na sygnałach i polewaczki pod stadionem?
- Może wygląda to dla niektórych groźnie, ale środki te nigdy nie zostały wykorzystane. Policja dobiera środki do swojej oceny zagrożenia. W Lęborku na stadionie i przed nim jest bardzo bezpiecznie. Nie będzie to pewnie zbyt popularna opinia, ale obecność polewaczki dodaje kolorytu spotkaniom. To znak, że dzieje się w mieście coś ważnego, co interesuje ludzi. Mecze na których są tego typu środki i kibice gości cieszą się największa widownią i zainteresowaniem i nie chodzi tu tylko o „szalikowców”, ale kibiców w każdym wieku w tym kobiety i dzieci. Do poprawy pozostaje jeszcze sprawa wychodzenia ze stadionu. Bywały mecze, że wyjście było zablokowane na czas opuszczenia obiektu przez kibiców gości. Zależy nam, by takie sytuacje trwały jak najkrócej. Dochodziło do sytuacji, że widzowie opuszczali mecz przed jego końcem, wiedząc, że mogą zostać zaraz zablokowani na bramie. Prezesi „docierają” się z policją w tej kwestii.

Przed sezonem wzrosły ceny biletów. Czy 10 zł to nie za dużo jak na kieszeń kibica?
- Absolutnie nie. Ceny wejściówek były stabilne przez kilkanaście lat. Przez ten czas pensje wzrosły kilkukrotnie. Ale w ogóle o czym my mówimy? Za 10 zł nie pójdziemy na seans do kina, nie zamówimy deseru lodowego w Coctail-barze ani nie zjemy kebaba. Jeżeli obejrzenie na żywo meczu Pogoni Lębork nie jest warte co najmniej 10 zł to znaczy, że nie jest warte nic… Jesteśmy lokalnym, miejskim klubem, który z każdym dniem walczy o byt. Mamy dużą pomoc samorządu, kilkunastu sponsorów, ale mimo to wciąż szukamy dodatkowego finansowania. Mówiłem to już wyżej. Dochody z biletów ledwo bilansują koszt organizacji spotkań. Jeżeli kibice chcą pomóc temu klubowi, to muszą choćby w tej symbolicznej formie się dorzucić. Uczestnictwo we wszystkich meczach ligowych i np. jednym pucharowym to roczny koszt 180 zł. Dużo? A przecież są jeszcze sparingi na które jest wstęp wolny. Nie zapomnijmy o oprawie meczów. Program meczowy, zapowiedz spotkania na klubowej stronie, relacja z niego, komentarze trenerów, galeria zdjęć, skrót wideo i bramki dostępne w internecie często tego samego dnia. To wszystko pozwala celebrować mecz przez kilka dni. Ile te emocje są warte? Do tego grill bar, pamiątki klubowe, kryta trybuna gdy deszcz i słota. Dopiero po podsumowaniu tego wszystkiego można powiedzieć czy 10 zł to dużo czy mało. Dla mnie to cena niewygórowana. Warto przypomnieć, że jest takie coś jak Klub 100 TPL, a członkowska karta upoważnia do wstępu za darmo. Takich osób jest dziś kilkadziesiąt i płacą oni co miesiąc najczęściej 50 lub 100 zł. To jest kierunek w którym odpowiedzialni kibice powinni iść, zachęcam do tego.

A frekwencja na stadionie?
- Na początku widzów było sporo, potem coraz mniej. W 4 lidze mieliśmy najliczniejszą publikę, poziom wyżej jesteśmy pewnie w mocnym środku. Gramy z dużo większymi ośrodkami miejskimi np. Toruniem, który ma ambicje na awans. W ponad stutysięcznym Kaliszu obecnie trwa II etap rozbudowy stadionu za 26 mln zł. Miasto nie wydaje pewnie tyle środków by grać sobie w III lidze. Z drugiej strony więcej kibiców przychodzi do nas niż na Gwardię Koszalin z którą niedawno graliśmy. Największym magnesem by przyjść na stadion są dobre wyniki i klasowy rywal. Gdy w dzień meczowy popaduje deszcz wiemy, że przyjdzie 30-40% mniej niż normalnie, mimo że mamy krytą trybunę. Ludzie stali się wygodni.

Cieszymy się, że mieliśmy 600-700 widzów na trybunach, a przecież w latach 90-tych na lęborski stadion przychodziło po 2000-3000 widzów!
- I te czasy już nie wrócą… Po prostu teraz form spędzania czasu jest o wiele więcej niż kiedyś, gdzie w telewizji były dwa programy w tym jeden od g. 15, a i zamożność ludzi była mniejsza. Fani sportu mogą dziś oglądać w telewizji praktycznie wszystkie ligi świata. 20 lat temu była reprezentacja Polski, europejskie puchary i koniec. Dziś o wiele łatwiej jechać do Trójmiasta obejrzeć na poziomie ekstraklasowym piłkę nożną, koszykówkę, siatkówkę. To są m.in. wydarzenia, które zabierają nam kibiców. Dlatego musimy budować lokalną tożsamość i promować kibicowanie miejscowej drużynie. Tylko to nas uratuje! W zeszłym roku na jubileuszowy mecz z Pogonią Szczecin przyszło ponad 600 widzów, podobnie było na Elanie. Nie wierzę, że np. ceną biletu jesteśmy w stanie widocznie zwiększyć frekwencję. Musimy stawiać na wiernych, oddanych kibiców którzy będą z nami na dobre i na złe. Lojalność, fanatyzm i TPL! Jakież to proste! :-)

Druga część rozmowy w piątkowy wieczór 30 grudnia br.