17. kolejka IV ligi, 23 listopada 2014r. godz. 12
Gryf Słupsk – Pogoń Lębork 4:0 (1:0)
bramki: Marcin Kozłowski (32, 66), Łukasz Stasiak (72, 90+1)
Gryf: Gołębiewski - K.Oblizajek (79 Garbowski), Frąszczak, Bobrowski, Schulz - Świdziński, Solczak (84 D.Mikulski), K.Klawikowski, Pytlak (65 Dziuban), Stasiak, Kozłowski (87 Stefański)
Pogoń: Patryk Labuda – Pionk, Sadurski (‘76 Śliwiński), Musuła, Janowicz – Jasiński – Sychowski, Buczkowski, Wesserling, Fudala (‘70 Sadowski) – Formela (‘85 Czyżewski)
żółte kartki: Byczkowski, Jasiński, Pionk (wszyscy Pogoń)
sędziowie: Rybiński oraz Leyk, Małecki
Wysokim, zasłużonym zwycięstwem faworyta zakończyły się kolejne derby. Po 30 minutach nic nie wskazywało na tak dotkliwą porażkę, bo Pogoń nie ustępowała gospodarzom. Aż przypadkowa akcja w 32 minucie i całkiem nieprzypadkowy gol przewrotką Marcina Kozłowskiego spowodował, że w końcówce pierwszej połowy przewagę uzyskał Gryf, ale wynik nie uległ już zmianie do przerwy. Po przerwie gospodarze rozkręcili się i coraz trudniej przychodziło Pogoni skutecznie się bronić. Dwa dośrodkowania w pole karne zakończyły się golami Kozłowskiego i Stasiaka. Ten drugi w doliczonym czasie zdecydowanie zbyt łatwo ustalił wynik spotkania, zdobywając 30 gola w sezonie.
Przed meczem mieliśmy nadzieję, że derbowy pojedynek na Zielonej wyzwoli w naszych zawodnikach szczególną motywację i nie podporządkują się scenariuszowi, który napisała tabela. Nie oszczędzały Pogoni w tej rundzie problemy kadrowe i tak też było tym razem. Przepustki z wojskowego szkolenia nie dostał Adrian Kochanek. Notujący ostatnio wreszcie zwyżkę formy Gracjan Miszkiewicz doznał urazu na treningu i jego występ był wykluczony. Mateusz Stankiewicz wprawdzie był na ławce i nawet rozgrzewał się, ale też raczej nie nadawał się do gry. Z grypą żołądkową zmagał się Arkadiusz Byczkowski i raczej powinien był leżeć w łóżku niż walczyć z rywalami. Poza Stankiewiczem na ławce zasiedli juniorzy. Tyle usprawiedliwień. No i jeszcze kibice Pogoni nie zostali wpuszczeni na ten prestiżowy mecz.
Pogoń dobrze weszła w mecz a miała szansę jeszcze lepiej. W 3 minucie Pytlak faulował szarżującego do środka Byczkowskiego. Sychowski wrzucił piłkę w pole karne i zmierzała do pozostawionego w okolicach 7 metra Sadurskiego. Nasz obrońca niestety w czystej sytuacji nie trafił w piłkę. Pozostanie nam gdybanie, jak ten mecz wyglądałby dalej, gdyby Pogoń na początku objęła prowadzenie. Trzeba też przyznać, że przy agresywnym przerywaniu akcji Gryfa już w środku pola nasi zawodnicy nie przebierali w środkach. Po wejściach Wesserlinga, Byczkowskiego i Jasińskiego Gryfici leżeli na murawie. Po kolejnym ostrym faulu żółtą kartką został ukarany Jasiński. Po kwadransie takie upomnienie miał już na koncie także Byczkowski, ale on za próbę wymuszenia rzutu karnego. Siła fizyczna była w tym meczu po stronie gospodarzy, zwłaszcza, gdy do drugiej linii cofał się potężnie zbudowany Stasiak. Tak było w 25 minucie, kiedy na indywidualny rajd zdecydował się Wesserling. Mijał na szybkości kolejnych zawodników, ale Stasiak popędził za nim do końca i przed końcową linią wypchnął naszego pomocnika. W 30 minucie uderzył z dystansu Byczkowski, ale jednak z dużym zapasem piłka pofrunęła nad poprzeczką.
W 32 minucie Gryf objął prowadzenie. Pytlak posłał ze skrzydła górną piłkę do wbiegającego środkiem pola Stasiaka. Przy przyjmowaniu jej na klatkę odbił się od niego najpierw Janowicz a następnie Sadurski, który tak niefortunnie nastrzelił najskuteczniejszego napastnika ligi, że piłka trafiła do Kozłowskiego. Stojąc tyłem do bramki przymierzył przewrotką w kierunku dalszego słupka. Trzeba przyznać, że gol rzadkiej urody. Po stracie gola gospodarze osiągnęli przewagę spychając Pogoń pod własne pole karne. Ciężkie życie ze Stasiakiem przy górnych piłkach miał bramkarz Patryk Labuda, ale zazwyczaj wychodził obronną ręką.
Na drugą połowę trener Włodzimierz Pasieka zmienił ustawienie na bardziej ofensywne, ale to gospodarze byli w uderzeniu. Pogonistom ubywało sił na grząskiej murawie i gospodarze coraz częściej i coraz głębiej zapędzali się na połowę Pogoni. W 57 minucie Sadurski sam sprokurował zagrożenie. Podanie od Janowicza do środka i Sadurski zwlekał z wybiciem piłki aż odebrał mu ją Kozłowski. Ten ostatni mijał już bramkarza, ale Labuda wyłuskał mu piłkę i zażegnał zagrożenie.
Gospodarze atakowali skrzydłami wygrywając tam pojedynki. W 66 minucie dośrodkowanie ze skrzydła, do którego pierwszy był na bliższym słupku Kozłowski, który bez przyjmowania piłki ze stoickim spokojem trafił lewą nogą podwyższając prowadzenie Gryfa na 2-0. Chwilę wcześniej sytuację miał Stasiak, ale pospieszył się ze strzałem i uderzył w ręce bramkarza. W 72 minucie kolejna szybka akcja skrzydłem przyniosła gospodarzom gola. Tym razem Stasiak zamknął głową dośrodkowanie. W końcówce trenerzy dokonali po 3 zmiany w swoich drużynach, ale to w doliczonym czasie Stasiak po podaniu po ziemi sprytnym lekkim strzałem ustalił wynik.
Gryf Słupsk – Pogoń Lębork 4:0 (1:0)
bramki: Marcin Kozłowski (32, 66), Łukasz Stasiak (72, 90+1)
Gryf: Gołębiewski - K.Oblizajek (79 Garbowski), Frąszczak, Bobrowski, Schulz - Świdziński, Solczak (84 D.Mikulski), K.Klawikowski, Pytlak (65 Dziuban), Stasiak, Kozłowski (87 Stefański)
Pogoń: Patryk Labuda – Pionk, Sadurski (‘76 Śliwiński), Musuła, Janowicz – Jasiński – Sychowski, Buczkowski, Wesserling, Fudala (‘70 Sadowski) – Formela (‘85 Czyżewski)
żółte kartki: Byczkowski, Jasiński, Pionk (wszyscy Pogoń)
sędziowie: Rybiński oraz Leyk, Małecki
Wysokim, zasłużonym zwycięstwem faworyta zakończyły się kolejne derby. Po 30 minutach nic nie wskazywało na tak dotkliwą porażkę, bo Pogoń nie ustępowała gospodarzom. Aż przypadkowa akcja w 32 minucie i całkiem nieprzypadkowy gol przewrotką Marcina Kozłowskiego spowodował, że w końcówce pierwszej połowy przewagę uzyskał Gryf, ale wynik nie uległ już zmianie do przerwy. Po przerwie gospodarze rozkręcili się i coraz trudniej przychodziło Pogoni skutecznie się bronić. Dwa dośrodkowania w pole karne zakończyły się golami Kozłowskiego i Stasiaka. Ten drugi w doliczonym czasie zdecydowanie zbyt łatwo ustalił wynik spotkania, zdobywając 30 gola w sezonie.
Przed meczem mieliśmy nadzieję, że derbowy pojedynek na Zielonej wyzwoli w naszych zawodnikach szczególną motywację i nie podporządkują się scenariuszowi, który napisała tabela. Nie oszczędzały Pogoni w tej rundzie problemy kadrowe i tak też było tym razem. Przepustki z wojskowego szkolenia nie dostał Adrian Kochanek. Notujący ostatnio wreszcie zwyżkę formy Gracjan Miszkiewicz doznał urazu na treningu i jego występ był wykluczony. Mateusz Stankiewicz wprawdzie był na ławce i nawet rozgrzewał się, ale też raczej nie nadawał się do gry. Z grypą żołądkową zmagał się Arkadiusz Byczkowski i raczej powinien był leżeć w łóżku niż walczyć z rywalami. Poza Stankiewiczem na ławce zasiedli juniorzy. Tyle usprawiedliwień. No i jeszcze kibice Pogoni nie zostali wpuszczeni na ten prestiżowy mecz.
Pogoń dobrze weszła w mecz a miała szansę jeszcze lepiej. W 3 minucie Pytlak faulował szarżującego do środka Byczkowskiego. Sychowski wrzucił piłkę w pole karne i zmierzała do pozostawionego w okolicach 7 metra Sadurskiego. Nasz obrońca niestety w czystej sytuacji nie trafił w piłkę. Pozostanie nam gdybanie, jak ten mecz wyglądałby dalej, gdyby Pogoń na początku objęła prowadzenie. Trzeba też przyznać, że przy agresywnym przerywaniu akcji Gryfa już w środku pola nasi zawodnicy nie przebierali w środkach. Po wejściach Wesserlinga, Byczkowskiego i Jasińskiego Gryfici leżeli na murawie. Po kolejnym ostrym faulu żółtą kartką został ukarany Jasiński. Po kwadransie takie upomnienie miał już na koncie także Byczkowski, ale on za próbę wymuszenia rzutu karnego. Siła fizyczna była w tym meczu po stronie gospodarzy, zwłaszcza, gdy do drugiej linii cofał się potężnie zbudowany Stasiak. Tak było w 25 minucie, kiedy na indywidualny rajd zdecydował się Wesserling. Mijał na szybkości kolejnych zawodników, ale Stasiak popędził za nim do końca i przed końcową linią wypchnął naszego pomocnika. W 30 minucie uderzył z dystansu Byczkowski, ale jednak z dużym zapasem piłka pofrunęła nad poprzeczką.
W 32 minucie Gryf objął prowadzenie. Pytlak posłał ze skrzydła górną piłkę do wbiegającego środkiem pola Stasiaka. Przy przyjmowaniu jej na klatkę odbił się od niego najpierw Janowicz a następnie Sadurski, który tak niefortunnie nastrzelił najskuteczniejszego napastnika ligi, że piłka trafiła do Kozłowskiego. Stojąc tyłem do bramki przymierzył przewrotką w kierunku dalszego słupka. Trzeba przyznać, że gol rzadkiej urody. Po stracie gola gospodarze osiągnęli przewagę spychając Pogoń pod własne pole karne. Ciężkie życie ze Stasiakiem przy górnych piłkach miał bramkarz Patryk Labuda, ale zazwyczaj wychodził obronną ręką.
Na drugą połowę trener Włodzimierz Pasieka zmienił ustawienie na bardziej ofensywne, ale to gospodarze byli w uderzeniu. Pogonistom ubywało sił na grząskiej murawie i gospodarze coraz częściej i coraz głębiej zapędzali się na połowę Pogoni. W 57 minucie Sadurski sam sprokurował zagrożenie. Podanie od Janowicza do środka i Sadurski zwlekał z wybiciem piłki aż odebrał mu ją Kozłowski. Ten ostatni mijał już bramkarza, ale Labuda wyłuskał mu piłkę i zażegnał zagrożenie.
Gospodarze atakowali skrzydłami wygrywając tam pojedynki. W 66 minucie dośrodkowanie ze skrzydła, do którego pierwszy był na bliższym słupku Kozłowski, który bez przyjmowania piłki ze stoickim spokojem trafił lewą nogą podwyższając prowadzenie Gryfa na 2-0. Chwilę wcześniej sytuację miał Stasiak, ale pospieszył się ze strzałem i uderzył w ręce bramkarza. W 72 minucie kolejna szybka akcja skrzydłem przyniosła gospodarzom gola. Tym razem Stasiak zamknął głową dośrodkowanie. W końcówce trenerzy dokonali po 3 zmiany w swoich drużynach, ale to w doliczonym czasie Stasiak po podaniu po ziemi sprytnym lekkim strzałem ustalił wynik.