21. kolejka IV ligi, 28 marca 2015r. godz. 16
Pogoń Lębork – Anioły Garczegorze 1:0 (0:0)
bramka: Maciej Rekowski (90+2)
Pogoń: Katzor – Stankiewicz (‘33 Pietrzyk), Kochanek, Wesserling – B. Rekowski (‘46 Janowicz), Morawski (‘81 M. Rekowski), Miszkiewicz, Kłos, Byczkowski (‘68 D. Formela) – Sychowski - Ilanz
Anioły: Oleszkiewicz – K. Ulanowski (‘67 Żółć), Drzazgowski, Pendowski, Ł. Łapigrowski, Choszcz – Miotk (‘46 Stefański), Marciniak (‘75 Narewski), Trawiński – Staszczuk – Smolarek
Żółte kartki: Stankiewicz, Patryk Labuda – Miotk, Smolarek, Narewski, Choszcz
Sędziowie: Dunaj oraz Brozdowski, Cwalina
Mijała już 2 minuta doliczonego czasu gry. Derbowe starcie nieuchronnie chyliło się ku końcowi. Do tego momentu zawodnicy obu drużyn, oględnie mówiąc, bardzo oszczędnie gospodarowali emocjami, które mogłyby porwać rekordową od lat liczbę kibiców na meczu Pogoni. I kiedy wydawało się, że w końcówce po zmarnowanych najpierw przez Żółcia dla Aniołów i Ilanza dla Pogoni okazjach, to stojące na przeciętnym poziomie derbowe spotkanie zakończy się bezbramkowym podziałem punktów, sprawy w swoje nogi wziął Łukasz Kłos. Dostał podanie w środku boiska, ruszył na skrzydło, mijając dwóch rywali, spojrzał w pole karne i dośrodkował w okolice 5 metra wprost na głowę rezerwowego Macieja Rekowskiego. Debiutujący w Pogoni pomocnik pewnym uderzeniem głową umieścił piłkę w siatce wywołując dawno nie widzianą eksplozję radości na ławce rezerwowych i na trybunach. Mecz, który jak przyznali po meczu trenerzy obu drużyn był na remis, zakończył się tak oczekiwanym przez nas zwycięstwem Pogoni. Zwycięstwem, które jest czymś więcej niż tylko 3 punkty. Pierwszym w krótkiej, bo liczącej 4 mecze, historii potyczek z Aniołami w IV lidze. Po 4 kolejkach rundy rewanżowej 13-punktowa strata do drużyny z Garczegorza stopniała do 6 punktów. To trzeci wygrany przez Pogoń mecz, który dał awans na 11 miejsce w ligowej tabeli.
Waldemar Walkusz, trener Pogoni, powiedział po meczu: - Ani jeden ani drugi zespół nie grał wybitnego meczu. Spokojnie, dopiero budujemy nasz zespół. Najistotniejsze były w tym meczu punkty a te po raz pierwszy wszystkie zostały dla nas. Jest się z czego cieszyć. Dla mnie ten słaby mecz był typowo na remis. Aczkolwiek Ilanz miał piłkę meczową. Nie została wykorzystana. Sama gra była dosyć wyrównana. Dla mnie mecz był na remis. Oni się z tym nie zgadzają. Uważają, że byli lepsi, więc im gratuluję podejścia. Wyjeżdżają bez punktów. Skoro my mieliśmy szczęście, to się trzeba z tego cieszyć. Rozstrzygnięcie jest 1:0 i to jest najważniejsze. Zespół miał za zadanie zdobyć 3 punkty i to zadanie wykonał. Ogromne brawa za walkę i determinację do końca. Cieszę się, że dżoker Maciej Rekowski wszedł w 81 minucie i rozstrzygnął to spotkanie. Jeden z wyższych zawodników rozstrzygnął głową to spotkanie (uśmiech). Kibice mają sporo radości z tej wygranej. Spodziewałem się takie gry Aniołów. Co prawda wierzyłem, że szybciej, już w pierwszej połowie strzelimy gola. Później zobaczyłem, że ta gra nie wygląda tak, jakbym sobie tego życzył stąd zmiana w pierwszej połowie. Michał Pietrzyk wszedł za Mateusza Stankiewicza, żeby uporządkować grę w środku pola. Trzeba pamiętać, że Michał jest po kontuzji, praktycznie nie trenował 8 dni. Odbył tylko dwa treningi z zespołem przed tym meczem. Taka była potrzeba chwili. Potem te roszady, który dokonywałem miały na celu to, żeby zadać nokautujący cios. Myślę, że to się udało. Zwycięzców się nie sądzi.
Jako, że przed świętami nie zobaczymy się już w Lęborku z naszymi kibicami życzę wszystkim zdrowych, wesołych, udanych świąt, pełnych nadziei, że w Pogoni dzieje się coraz lepiej i będzie jeszcze lepiej.
Co na to trener Aniołów Mariusz Misiak? - Mam niedosyt po tym meczu. Pogoń nie była w tym meczu lepsza. Wręcz Anioły były lepsze. Pogoń nie mogła nic zrobić, tylko się denerwowali. Wynik może i sprawiedliwy, ale z lekkim wskazaniem na nas. Mieliśmy klarowne sytuacje, dwie niewykorzystane setki Ulanowskiego i Żółcia. Przy golu Smolarek powinien zablokować Kłosa, poszła wrzutka, strzelił bramkę i wygrali mecz. Jest duży niedosyt, ale trzeba się podnieść, bo mamy ciężkie następne mecze. Plan był taki, że ustawiliśmy się defensywnie, ale do 30 metra. Plan został wykonany do 92 minuty. Szczęście dopisało Pogoni. Musimy dalej swoje robić. Cztery mecze i dwa punkty. Zdajemy sobie sprawę. Trzeba trenować, trenować i jeszcze raz trenować.
Relację z sobotnich, lokalnych derbów należałoby rozpocząć od końca. Dopiero w samej końcówce dostaliśmy namiastkę emocji, na które liczyliśmy w takim spotkaniu. W 85 minucie, akcji Aniołów w środku pola nie przerwał Gracjan Miszkiewicz. Michał Choszcz posłał półgórne zagranie przez pole karne, którego nie przeciął ani Łukasz Janowicz ani żaden z jego kolegów. Piłka trafiła do Tomasza Żółcia, który podbiegł jeszcze kilka metrów i miał przed sobą tylko bramkarza. Sytuacja chyba przerosła obrońcę i kopnął daleko od bramki.
Odpowiedź Pogoni nastąpiła 4 minuty później. Chwilę wcześniej urazu nabawił się środkowy obrońca Aniołów Marcin Drzazgowski. Sędzia nie przerwał gry a Pogoń kontynuowała swój atak pozycyjny. Długa piłka Mateusza Wesserlinga spod bocznej linii przeleciała nad obrońcą Aniołów a na taki prezent czekał tylko czający się za plecami Sylwester Ilanz. Z powietrza zgrał sobie piłkę klatką do przodu. Niestety trochę za mocno. Wprawdzie zdołał jeszcze dobiec do niej, ale już tylko lekko ją kopnął czubkiem buta. Sprintem podążył do niego Oleszkiwicz i obronił nogą uderzenie tak, że z tej meczowej, jak się wydawało w tym momencie akcji, Pogoń miała tylko rzut rożny.
Sędzia doliczył 3 minuty. Bezbramkowy remis, jeszcze po przeciętnej grze, zajrzał nam już bardzo głęboko w oczy. Była 92 minuta. Kapitan Łukasz Kłos zdecydował się na indywidualny przebój, na ostatni zryw. Ze środka boiska rozpędził się i zbiegł z piłką na skrzydło szukając miejsca na dośrodkowanie. Grający już wtedy na prawej obronie cofnięty z ataku Grzegorz Smolarek nie zdołał zablokować tego zagrania. Precyzyjna, mocna centra spadła idealnie na głowę wpuszczonego 10 minut wcześniej Macieja Rekowskiego. Z kilku metrów mocną główką nie miał problemów z trafieniem do siatki. Szał radości na trybunach i ławce rezerwowych. Ten gol wynagrodził nam wcześniejsze „cierpienia”.
Mecze derbowe mają to do siebie, że styl gry często schodzi na dalszy plan. Dla Pogoni, z którą dopiero od stycznia pracuje Waldemar Walkusz, a która jednak wciąż ma musi zdobywać potrzebne do utrzymania punkty, może to być pewnym usprawiedliwieniem. Jednej zmiany w wyjściowym składzie dokonał trener Walkusz w porównaniu z meczem z Polonią. Wrócił ze szkolenia Adrian Kochanek i został szefem trzyosobowego bloku obronnego. Jedną zmianę zrobił też duet trenerski Mariusz Misiak i Tadeusz Wanat. Miejsce Tomasza Żółcia w pomocy zajął ofensywny zawodnik Adam Miotk.
Goście zaczęli ostrożnie. Cofnęli się na własną połowę, wciągając Pogoń, by następnie długimi podaniami szukać z przodu bądź Staszczuka bądź Smolarka. Ta taktyka sprawdzała się, bo Smolarek dwa razy miał okazję uderzać z dystansu. W odpowiedzi Kochanek z sytuacyjnej piłki z 17 m uderzył w ręce bramkarza. Widząc, że Pogoń nie zaczęła od huraganowych ataków Anioły z każdą minutą zaczęły grać odważniej. W 12 minucie Morawski faulował Smolarka. Zagranie z wolnego Choszcza poszybowało wysoko nad bramką. Chwilę później Staszczuk zaatakował wyprowadzającego akcję Mateusza Stankiewicza i dośrodkował, ale na tym się skończyło. W 16 minucie Stankiewicz przerwał taktycznie kontrę Aniołów i za faul na Miotku został ukarany żółtą kartką. W tej fazie meczu receptami na szczelną defensywę przyjezdnych były przeżuty do Bartosza Rekowskiego. Ten miał problemy z wygrywaniem pojedynków, ale w 19 minucie wrzucił piłkę na 5 m. Odważnie poszedł „głową” Sychowski i nie odpuścił Oleszkiewicz. Zderzenie wyglądało na groźnie, ale obaj szybko się pozbierali. Co ciekawe, akcje najczęściej inicjowali boczni, lewi obrońcy. Pogoń często korzystała z Wesserlinga, w Aniołach był to Choszcz.
Przez wiele minut oglądaliśmy wymianę w środku pola, z której niewiele wynikało. Pogoń nie mogła zawiązać składnej akcji ofensywnej. Odcinany od piłek był Ilanz. Widząc, że źle się dzieje w środku pola już w 33 minucie trener Walkusz zmienił mającego żółtą kartkę na koncie Stankiewicza na wracającego po kontuzji Michała Pietrzyka. Z zadaniem wzmocnienia właśnie środka pola. Takie szachowanie od pola karnego do pola karnego przerwał na chwilę w 37 minucie Arkadiusz Byczkowski. Jego rajd od połowy boiska przerwał taktycznie Miotk i w kartkach był remis. Byczkowski sam szedł do końca, chociaż na podanie czekał Ilanz. Z ok. 25 m Mateusz Sychowski trafił w poprzeczkę. W tej sytuacji Pogoń była najbliżej gola przed przerwą. W 41 minucie Pietrzyk zainicjował najładniejszą akcję Pogoni w pierwszej połowie. Ruszył od połowy, wymiana podań na jeden kontakt, po której Byczkowski uderzył obok słupka. Ani po zespołowych akcjach, ani indywidualnie nie udało się żadnej z drużyn skruszyć bloku obronnego rywali. W końcówce Ilanz posłał jeszcze nieco za mocne prostopadłe podanie do Sychowskiego, po którym piłka padła łupem Oleszkiewicza. Spodziewaliśmy się więcej po pierwszej połowie, ale chyba stawka meczu powiązała piłkarzom nogi.
W przerwie po jednej zmianie w każdej z drużyn. Na prawej pomocy młodzieżowca Bartosza Rekowskiego zastąpił bardziej defensywny Łukasz Janowicz. W Aniołach Miotka zmienił Dawid Stefański. Dopiero w 58 minucie miała miejsce pierwsza godna odnotowania sytuacja bramkowa. Strata piłka w środku pola i podanie na skrzydło do Ulanowskiego. Po kilkudziesięciometrowym rajdzie obrońca rywali wbiegł w pole karne, ale nie wiedział, kiedy zdecydować się na uderzenie i już ostrego kąta jego słaby strzał obronił Katzor. W 64 minucie Ulanowskiego zastąpił Żółć. Cztery minuty potem trzecia zmiana w Pogoni, kiedy za skrzydłowego Byczkowskiego wszedł napastnik Damian Formela.
Zawodnicy odczuwali już trudy meczu „walki” i na kwadrans przed końcem druga zmiana w pomocy Aniołów. Boisko opuścił Daniel Marciniak a zmienił go Artur Narewski. Ten ostatni był od tego momentu najbardziej wysuniętym z Aniołów, bo Smolarek został cofnięty na prawą obronę. Kluczową zmianą było wejście w 81 minucie Macieja Rekowskiego. Dla byłego zawodnika Skotawii to był debiut w oficjalnym meczu Pogoni. Co było dalej, już wiemy. Został bohaterem meczu, ale trzeba też oddać Kłosowi za kluczową asystę.
Pogoń Lębork – Anioły Garczegorze 1:0 (0:0)
bramka: Maciej Rekowski (90+2)
Pogoń: Katzor – Stankiewicz (‘33 Pietrzyk), Kochanek, Wesserling – B. Rekowski (‘46 Janowicz), Morawski (‘81 M. Rekowski), Miszkiewicz, Kłos, Byczkowski (‘68 D. Formela) – Sychowski - Ilanz
Anioły: Oleszkiewicz – K. Ulanowski (‘67 Żółć), Drzazgowski, Pendowski, Ł. Łapigrowski, Choszcz – Miotk (‘46 Stefański), Marciniak (‘75 Narewski), Trawiński – Staszczuk – Smolarek
Żółte kartki: Stankiewicz, Patryk Labuda – Miotk, Smolarek, Narewski, Choszcz
Sędziowie: Dunaj oraz Brozdowski, Cwalina
Mijała już 2 minuta doliczonego czasu gry. Derbowe starcie nieuchronnie chyliło się ku końcowi. Do tego momentu zawodnicy obu drużyn, oględnie mówiąc, bardzo oszczędnie gospodarowali emocjami, które mogłyby porwać rekordową od lat liczbę kibiców na meczu Pogoni. I kiedy wydawało się, że w końcówce po zmarnowanych najpierw przez Żółcia dla Aniołów i Ilanza dla Pogoni okazjach, to stojące na przeciętnym poziomie derbowe spotkanie zakończy się bezbramkowym podziałem punktów, sprawy w swoje nogi wziął Łukasz Kłos. Dostał podanie w środku boiska, ruszył na skrzydło, mijając dwóch rywali, spojrzał w pole karne i dośrodkował w okolice 5 metra wprost na głowę rezerwowego Macieja Rekowskiego. Debiutujący w Pogoni pomocnik pewnym uderzeniem głową umieścił piłkę w siatce wywołując dawno nie widzianą eksplozję radości na ławce rezerwowych i na trybunach. Mecz, który jak przyznali po meczu trenerzy obu drużyn był na remis, zakończył się tak oczekiwanym przez nas zwycięstwem Pogoni. Zwycięstwem, które jest czymś więcej niż tylko 3 punkty. Pierwszym w krótkiej, bo liczącej 4 mecze, historii potyczek z Aniołami w IV lidze. Po 4 kolejkach rundy rewanżowej 13-punktowa strata do drużyny z Garczegorza stopniała do 6 punktów. To trzeci wygrany przez Pogoń mecz, który dał awans na 11 miejsce w ligowej tabeli.
Waldemar Walkusz, trener Pogoni, powiedział po meczu: - Ani jeden ani drugi zespół nie grał wybitnego meczu. Spokojnie, dopiero budujemy nasz zespół. Najistotniejsze były w tym meczu punkty a te po raz pierwszy wszystkie zostały dla nas. Jest się z czego cieszyć. Dla mnie ten słaby mecz był typowo na remis. Aczkolwiek Ilanz miał piłkę meczową. Nie została wykorzystana. Sama gra była dosyć wyrównana. Dla mnie mecz był na remis. Oni się z tym nie zgadzają. Uważają, że byli lepsi, więc im gratuluję podejścia. Wyjeżdżają bez punktów. Skoro my mieliśmy szczęście, to się trzeba z tego cieszyć. Rozstrzygnięcie jest 1:0 i to jest najważniejsze. Zespół miał za zadanie zdobyć 3 punkty i to zadanie wykonał. Ogromne brawa za walkę i determinację do końca. Cieszę się, że dżoker Maciej Rekowski wszedł w 81 minucie i rozstrzygnął to spotkanie. Jeden z wyższych zawodników rozstrzygnął głową to spotkanie (uśmiech). Kibice mają sporo radości z tej wygranej. Spodziewałem się takie gry Aniołów. Co prawda wierzyłem, że szybciej, już w pierwszej połowie strzelimy gola. Później zobaczyłem, że ta gra nie wygląda tak, jakbym sobie tego życzył stąd zmiana w pierwszej połowie. Michał Pietrzyk wszedł za Mateusza Stankiewicza, żeby uporządkować grę w środku pola. Trzeba pamiętać, że Michał jest po kontuzji, praktycznie nie trenował 8 dni. Odbył tylko dwa treningi z zespołem przed tym meczem. Taka była potrzeba chwili. Potem te roszady, który dokonywałem miały na celu to, żeby zadać nokautujący cios. Myślę, że to się udało. Zwycięzców się nie sądzi.
Jako, że przed świętami nie zobaczymy się już w Lęborku z naszymi kibicami życzę wszystkim zdrowych, wesołych, udanych świąt, pełnych nadziei, że w Pogoni dzieje się coraz lepiej i będzie jeszcze lepiej.
Co na to trener Aniołów Mariusz Misiak? - Mam niedosyt po tym meczu. Pogoń nie była w tym meczu lepsza. Wręcz Anioły były lepsze. Pogoń nie mogła nic zrobić, tylko się denerwowali. Wynik może i sprawiedliwy, ale z lekkim wskazaniem na nas. Mieliśmy klarowne sytuacje, dwie niewykorzystane setki Ulanowskiego i Żółcia. Przy golu Smolarek powinien zablokować Kłosa, poszła wrzutka, strzelił bramkę i wygrali mecz. Jest duży niedosyt, ale trzeba się podnieść, bo mamy ciężkie następne mecze. Plan był taki, że ustawiliśmy się defensywnie, ale do 30 metra. Plan został wykonany do 92 minuty. Szczęście dopisało Pogoni. Musimy dalej swoje robić. Cztery mecze i dwa punkty. Zdajemy sobie sprawę. Trzeba trenować, trenować i jeszcze raz trenować.
Relację z sobotnich, lokalnych derbów należałoby rozpocząć od końca. Dopiero w samej końcówce dostaliśmy namiastkę emocji, na które liczyliśmy w takim spotkaniu. W 85 minucie, akcji Aniołów w środku pola nie przerwał Gracjan Miszkiewicz. Michał Choszcz posłał półgórne zagranie przez pole karne, którego nie przeciął ani Łukasz Janowicz ani żaden z jego kolegów. Piłka trafiła do Tomasza Żółcia, który podbiegł jeszcze kilka metrów i miał przed sobą tylko bramkarza. Sytuacja chyba przerosła obrońcę i kopnął daleko od bramki.
Odpowiedź Pogoni nastąpiła 4 minuty później. Chwilę wcześniej urazu nabawił się środkowy obrońca Aniołów Marcin Drzazgowski. Sędzia nie przerwał gry a Pogoń kontynuowała swój atak pozycyjny. Długa piłka Mateusza Wesserlinga spod bocznej linii przeleciała nad obrońcą Aniołów a na taki prezent czekał tylko czający się za plecami Sylwester Ilanz. Z powietrza zgrał sobie piłkę klatką do przodu. Niestety trochę za mocno. Wprawdzie zdołał jeszcze dobiec do niej, ale już tylko lekko ją kopnął czubkiem buta. Sprintem podążył do niego Oleszkiwicz i obronił nogą uderzenie tak, że z tej meczowej, jak się wydawało w tym momencie akcji, Pogoń miała tylko rzut rożny.
Sędzia doliczył 3 minuty. Bezbramkowy remis, jeszcze po przeciętnej grze, zajrzał nam już bardzo głęboko w oczy. Była 92 minuta. Kapitan Łukasz Kłos zdecydował się na indywidualny przebój, na ostatni zryw. Ze środka boiska rozpędził się i zbiegł z piłką na skrzydło szukając miejsca na dośrodkowanie. Grający już wtedy na prawej obronie cofnięty z ataku Grzegorz Smolarek nie zdołał zablokować tego zagrania. Precyzyjna, mocna centra spadła idealnie na głowę wpuszczonego 10 minut wcześniej Macieja Rekowskiego. Z kilku metrów mocną główką nie miał problemów z trafieniem do siatki. Szał radości na trybunach i ławce rezerwowych. Ten gol wynagrodził nam wcześniejsze „cierpienia”.
Mecze derbowe mają to do siebie, że styl gry często schodzi na dalszy plan. Dla Pogoni, z którą dopiero od stycznia pracuje Waldemar Walkusz, a która jednak wciąż ma musi zdobywać potrzebne do utrzymania punkty, może to być pewnym usprawiedliwieniem. Jednej zmiany w wyjściowym składzie dokonał trener Walkusz w porównaniu z meczem z Polonią. Wrócił ze szkolenia Adrian Kochanek i został szefem trzyosobowego bloku obronnego. Jedną zmianę zrobił też duet trenerski Mariusz Misiak i Tadeusz Wanat. Miejsce Tomasza Żółcia w pomocy zajął ofensywny zawodnik Adam Miotk.
Goście zaczęli ostrożnie. Cofnęli się na własną połowę, wciągając Pogoń, by następnie długimi podaniami szukać z przodu bądź Staszczuka bądź Smolarka. Ta taktyka sprawdzała się, bo Smolarek dwa razy miał okazję uderzać z dystansu. W odpowiedzi Kochanek z sytuacyjnej piłki z 17 m uderzył w ręce bramkarza. Widząc, że Pogoń nie zaczęła od huraganowych ataków Anioły z każdą minutą zaczęły grać odważniej. W 12 minucie Morawski faulował Smolarka. Zagranie z wolnego Choszcza poszybowało wysoko nad bramką. Chwilę później Staszczuk zaatakował wyprowadzającego akcję Mateusza Stankiewicza i dośrodkował, ale na tym się skończyło. W 16 minucie Stankiewicz przerwał taktycznie kontrę Aniołów i za faul na Miotku został ukarany żółtą kartką. W tej fazie meczu receptami na szczelną defensywę przyjezdnych były przeżuty do Bartosza Rekowskiego. Ten miał problemy z wygrywaniem pojedynków, ale w 19 minucie wrzucił piłkę na 5 m. Odważnie poszedł „głową” Sychowski i nie odpuścił Oleszkiewicz. Zderzenie wyglądało na groźnie, ale obaj szybko się pozbierali. Co ciekawe, akcje najczęściej inicjowali boczni, lewi obrońcy. Pogoń często korzystała z Wesserlinga, w Aniołach był to Choszcz.
Przez wiele minut oglądaliśmy wymianę w środku pola, z której niewiele wynikało. Pogoń nie mogła zawiązać składnej akcji ofensywnej. Odcinany od piłek był Ilanz. Widząc, że źle się dzieje w środku pola już w 33 minucie trener Walkusz zmienił mającego żółtą kartkę na koncie Stankiewicza na wracającego po kontuzji Michała Pietrzyka. Z zadaniem wzmocnienia właśnie środka pola. Takie szachowanie od pola karnego do pola karnego przerwał na chwilę w 37 minucie Arkadiusz Byczkowski. Jego rajd od połowy boiska przerwał taktycznie Miotk i w kartkach był remis. Byczkowski sam szedł do końca, chociaż na podanie czekał Ilanz. Z ok. 25 m Mateusz Sychowski trafił w poprzeczkę. W tej sytuacji Pogoń była najbliżej gola przed przerwą. W 41 minucie Pietrzyk zainicjował najładniejszą akcję Pogoni w pierwszej połowie. Ruszył od połowy, wymiana podań na jeden kontakt, po której Byczkowski uderzył obok słupka. Ani po zespołowych akcjach, ani indywidualnie nie udało się żadnej z drużyn skruszyć bloku obronnego rywali. W końcówce Ilanz posłał jeszcze nieco za mocne prostopadłe podanie do Sychowskiego, po którym piłka padła łupem Oleszkiewicza. Spodziewaliśmy się więcej po pierwszej połowie, ale chyba stawka meczu powiązała piłkarzom nogi.
W przerwie po jednej zmianie w każdej z drużyn. Na prawej pomocy młodzieżowca Bartosza Rekowskiego zastąpił bardziej defensywny Łukasz Janowicz. W Aniołach Miotka zmienił Dawid Stefański. Dopiero w 58 minucie miała miejsce pierwsza godna odnotowania sytuacja bramkowa. Strata piłka w środku pola i podanie na skrzydło do Ulanowskiego. Po kilkudziesięciometrowym rajdzie obrońca rywali wbiegł w pole karne, ale nie wiedział, kiedy zdecydować się na uderzenie i już ostrego kąta jego słaby strzał obronił Katzor. W 64 minucie Ulanowskiego zastąpił Żółć. Cztery minuty potem trzecia zmiana w Pogoni, kiedy za skrzydłowego Byczkowskiego wszedł napastnik Damian Formela.
Zawodnicy odczuwali już trudy meczu „walki” i na kwadrans przed końcem druga zmiana w pomocy Aniołów. Boisko opuścił Daniel Marciniak a zmienił go Artur Narewski. Ten ostatni był od tego momentu najbardziej wysuniętym z Aniołów, bo Smolarek został cofnięty na prawą obronę. Kluczową zmianą było wejście w 81 minucie Macieja Rekowskiego. Dla byłego zawodnika Skotawii to był debiut w oficjalnym meczu Pogoni. Co było dalej, już wiemy. Został bohaterem meczu, ale trzeba też oddać Kłosowi za kluczową asystę.