Centrum Pelplin – Pogoń Lębork 0:1 (0:1)
bramka: 0:1 Sychowski (’40)
Pogoń: Katzor – Wesserling (’65 Stankiewicz), Kochanek, Pietrzyk, Skibicki, M. Rekowski, (’74 B. Rekowski), Miszkiewicz, Sychowski, (’72 Morawski), Kłos, Byczkowski (’82 Ilanz), Formela
żółte kartki: Wesserling, Kłos, M. Rekowski, Ilanz, Byczkowski, Pietrzyk.
Nie lada wyczuciem taktycznym wykazał się trener Waldemar Walkusz. W Pelplinie wybiegła znacznie zmieniona „11” niż w sobotnim meczu z Aniołami. Od pierwszej minuty szansę występu dostali Damian Formela, Krzysztof Skibicki i Maciej Rekowski. Szczególnie postawa tego pierwszego dała sporo jakości w poczynaniach ofensywnych zespołu Pogoni. Mecz z ławki rozpoczął za to Sylwester Ilanz.
Początek spotkania należał do Pogoni, którzy mieli kilka okazji strzeleckich. W co najmniej w dwóch sytuacjach sędzia mógł odgwizdać rzut karny, szczególnie po ewidentnym faulu na Byczkowskim. Zamiast tego nasz pomocnik otrzymał żółtą kartkę za… symulowanie i próbę wymuszenia karnego. Zadanie na to spotkanie było proste. Zabezpieczyć naszą bramkę i uzyskać przewagę w środkowej strefie boiska. Pogoń groźnie atakowała, a swoje sytuacje miał Formela. W końcu nadeszła 40 minuta spotkania. Piłkę w środku pola przejął Gracjan Miszkiewicz i zdecydował się na mocny strzał z 30 metrów. Piłkę zmierzającą do siatki, sparował nad poprzeczką bramkarz Centrum. Za uderzeniem poszedł Sychowski, który wygrał górną piłkę i skierował ją do siatki. Na przerwę Pogoń schodziła z jednobramkową zaliczką.
W drugiej połowie nasz zespół cofnął się, licząc na groźne kontry. Takie się nadarzały. Z prawej strony M. Rekowski minął obrońców i dograł do Byczkowskiego. Gdyby nie świetna interwencja obrońcy gospodarzy mielibyśmy drugą bramkę. Z pewnością była to stuprocentowa sytuacja. Kolejną okazję miał Sychowski, który zdecydował się na strzał z woleja z 16 metrów. Piłka minęła jednak minimalnie bramkę Centrum. Gospodarze za wszelką cenę dążyli do wyrównania, jednak ich ataki przypominały przysłowiowe „bicie głową w mur”. Wynik do końca meczu nie uległ już zmianie i to Pogoń zainkasowała ważne 3 punkty.
- Drużynie należą się słowa uznania za ofiarną i pełną zaangażowania grę. O woli walki i odniesienia zwycięstwa w tym spotkaniu niech świadczy sześć żółtych kartek po naszej stronie. Jestem bardzo zadowolony z zespołu i przywiezienia 3 punktów - powiedział po meczu szkoleniowiec Pogoni Waldemar Walkusz.
Początek spotkania należał do Pogoni, którzy mieli kilka okazji strzeleckich. W co najmniej w dwóch sytuacjach sędzia mógł odgwizdać rzut karny, szczególnie po ewidentnym faulu na Byczkowskim. Zamiast tego nasz pomocnik otrzymał żółtą kartkę za… symulowanie i próbę wymuszenia karnego. Zadanie na to spotkanie było proste. Zabezpieczyć naszą bramkę i uzyskać przewagę w środkowej strefie boiska. Pogoń groźnie atakowała, a swoje sytuacje miał Formela. W końcu nadeszła 40 minuta spotkania. Piłkę w środku pola przejął Gracjan Miszkiewicz i zdecydował się na mocny strzał z 30 metrów. Piłkę zmierzającą do siatki, sparował nad poprzeczką bramkarz Centrum. Za uderzeniem poszedł Sychowski, który wygrał górną piłkę i skierował ją do siatki. Na przerwę Pogoń schodziła z jednobramkową zaliczką.
W drugiej połowie nasz zespół cofnął się, licząc na groźne kontry. Takie się nadarzały. Z prawej strony M. Rekowski minął obrońców i dograł do Byczkowskiego. Gdyby nie świetna interwencja obrońcy gospodarzy mielibyśmy drugą bramkę. Z pewnością była to stuprocentowa sytuacja. Kolejną okazję miał Sychowski, który zdecydował się na strzał z woleja z 16 metrów. Piłka minęła jednak minimalnie bramkę Centrum. Gospodarze za wszelką cenę dążyli do wyrównania, jednak ich ataki przypominały przysłowiowe „bicie głową w mur”. Wynik do końca meczu nie uległ już zmianie i to Pogoń zainkasowała ważne 3 punkty.
- Drużynie należą się słowa uznania za ofiarną i pełną zaangażowania grę. O woli walki i odniesienia zwycięstwa w tym spotkaniu niech świadczy sześć żółtych kartek po naszej stronie. Jestem bardzo zadowolony z zespołu i przywiezienia 3 punktów - powiedział po meczu szkoleniowiec Pogoni Waldemar Walkusz.