28 kolejka IV ligi, 16 maja 2015 godz. 18

Pogoń Lębork – MKS Władysławowo 2:0 (1:0)
bramki: 1:0 Wojciech Musuła (‘31), 2:0 Sylwester Ilanz (‘76)

Pogoń: Katzor – Wesserling, Musuła, Kochanek, Skibicki – Byczkowski, Pietrzyk (‘82 Morawski), Miszkiewicz (‘89 Janowicz), Kłos – Sychowski (‘61 D. Formela) – Ilanz (‘88 B. Rekowski)

MKS: Ceynowa – Neumann (‘46 Wojciechowski), Konkel, Piesik, Smykla – Rogocki (‘46 Tojza), Bonk, Dybała, Morgiel – Świerczyński, Gojke (‘79 Szymański)

Trenerzy: Bartłomiej Konkel, Zbigniew Kowalewski
żółte kartki: Sychowski, Ilanz, Miszkiewicz, Skibicki, Kłos – Neumann
Sędziowie: Kamil Grzębowski – Hubert Sawicki, Filip Stachyra

W sobotę przy Kusocińskiego spotkały się będące na fali i sąsiadujące ze sobą w tabeli drużyny, więc kibice, także ci, co przybyli za swoją drużyną z Władysławowa, mieli w pełni uzasadnione prawo oczekiwać dobrego, zaciętego piłkarskiego pojedynku. My oczywiście liczyliśmy na naszych „Rycerzy wiosny” i nie zawiedliśmy się. Do przerwy Pogoń prowadziła po dośrodkowaniu Krzysztofa Skibickiego, które na gola strzelonego głową zamienił rozgrywający w sobotę popisową partię kapitan Wojciech Musuła. W pełni zasłużone zwycięstwo przypieczętował na niespełna kwadrans przed końcem Sylwester Ilanz, który także sfinalizował dośrodkowanie, tym razem Arkadiusza Byczkowskiego, poprzedzonej, wspaniałą, koronkową kombinacją. Także goście mieli swoje okazje w tym meczu, ale żadnej z nich nie wykorzystali. Martwi 5 żółtych kartek, niektóre za protesty. To już piąte z kolei a dziewiąte w ogóle trzy punkty Pogoni w rundzie rewanżowej. Dzięki temu nasza drużyna nadal jest najlepsza w tym roku. Nikt już nie mówi o utrzymaniu, bo miejsce w czołówce tabeli jest coraz bardziej realne. Oby tak dalej.

Trzy tygodnie minęły od ostatniego meczu Pogoni w Lęborku i kibice zdążyli już się trochę stęsknić za „Rycerzami wiosny”. Do bramki wrócił Katzor, na prawej obronie zagrał Wesserling, na szpicy Ilanz, a tak poza tym bez niespodzianek.

Trzeba oddać gościom, że nieźle zaczęli ten mecz. Mieli i rzut rożny Morgiela, po którym piłka zmierzała do bramki i gdyby nie udana parada Katzora, być może padłaby bramka. W 12 minucie napastnik gości Świerczyński uwolnił się od obrońcy i zagrał w okolice 5 metra, jednak jego partnerowi z ataku Karolowi Gojke zabrakło do zamknięcia akcji. Pogoń sprawdziła na co stać rywali, dała im się „wyszumieć” i sama zaczęła przejmować inicjatywę. Po kwadransie ruszył z piłką dynamicznie Kłos. Jego rajd przerwał Neumann, za co został ukarany jedyną w całym spotkaniu żółtą kartką dla MKS. Do egzekucji wolnego podszedł Ilanz, ale mocno przestrzelił. Pogoń coraz dłużej utrzymywała się przy piłce na połowie rywali. W 20 minucie podawał ze skrzydła Wesserling. Byczkowski uderzył z okolic linii pola karnego, sprawiając dużo trudności Ceynowie. Skuteczną obroną na linii bramkarz gości zaczął pracować na wysoką notę.

W 24 minucie kolejny atak Pogoni i zarazem jedna z ładniejszych akcji. Wyjście z własnej połowy a następnie krzyżowy, dokładny przerzut Byczkowskiego na drugie skrzydło do Kłosa. Ten ostatni łatwo minął obrońcę i dośrodkował na przedpole bramki MKS. Ilanz wygrał pojedynek w powietrzu, ale Ceynowa obroną jedną ręką na linii bramkowej potwierdził dobre opinie o swojej grze.

W 31 minucie bramkarz gości był już jednak bezradny. W ataku pozycyjnym lewy obrońca Krzysztof Skibicki, do którego gry do tego momentu można było mieć trochę uwag, dośrodkował na dalszy słupek. Musuła wyskoczył najwyżej uderzając kontrującą piłkę w przeciwny stronę, gdzie stał Ceynowa. Uderzenie nie było mocne, ale precyzyjne. Coraz lepiej grająca Pogoń objęła prowadzenie.

Pogoń poszła za ciosem, ale tym razem sygnał do ataku dał grający w środku pola Michał Pietrzyk. Prostopadłe zagranie w „uliczkę” było adresowane do stojących na równi z obrońcami Byczkowskiego i Ilanza. Piłkę przejął w polu karnym ten ostatni, ale bramkarz wybiegł skracając kąt i obronił uderzenie. Co więcej, poradził sobie także efektownie z dobitką Byczkowskiego.

Po tych niewykorzystanych okazjach była jeszcze jedna, w 42 minucie. Musuła z obrony posłał piłkę pod pole karne gości. Walkę o piłkę wygrał sprytnie Kłos i wyłożył ją jak na tacy Sychowskiemu. Pomocnikowi Pogoni zabrakło zdecydowania, nie uderzył w pierwsze tempo, ale próbował jeszcze minąć bramkarza. Pośliznął się przy uderzeniu i zaprzepaścił okazję, po której mógł z kolegami schodzić do szatni z jeszcze większym komfortem.

Dwóch zmian dokonali trenerzy gości przed drugą połową. Na prawej stronie Neumanna i Rogockiego pojawili się Wojciechowski i Tojza. Trener Waldemar Walkusz poczekał jeszcze ze zmianami.

Tuż po wznowieniu miała miejsce sytuacja, która wzburzyła nie tylko trenera Pogoni, ale i kibiców. Skibicki posłał górną piłkę do Ilanza a ten zdobył gola, tyle, że dopiero, jak piłka była w bramce sędzia wskazał na pozycję spaloną. Od tego momentu sędziowie nie mieli łatwego życia. Swoim decyzjami spowodowali, że byli powodem negatywnych emocji. Czy słusznie, pozostawimy to pytanie bez jednoznacznej oceny. Nie będzie jednak dużej pomyłki w stwierdzeniu, że to nie zawodnicy, ale sędziowie napsuli najwięcej krwi trenerowi Pogoni. I nie tylko jemu. W 61 minucie pierwsza zmiana w Pogoni – boisko opuścił grający za plecami Ilanza Sychowski a pojawił się na nim Damian Formela. W 65 minucie zagranie na wolne pole i uderzenie Byczkowskiego. Bramkarz obronił, ale i tak był spalony.

Wreszcie nadeszła 76 minuta i szybka, koronkowa wymiana podań w środku pola, po której Kłos delikatnym przerzutem na skrzydło uruchomił Byczkowskiego. Ten ostatni nabrał szybkości, podciągnął do końcowej linii i dośrodkował na dalszy słupek. Tam znakomicie odnalazł się Ilanz, który na wysokim pułapie mocnym uderzeniem głową podwyższył prowadzenie Pogoni. Radość strzelca i nie mniejsza fanów jego talentu. Ilanz nie zapomniał, jak zdobywa się gole. Chwilę potem został ukarany żółtą, niepotrzebną kartką. Zaraz potem ta kara spotkała Miszkiewicza za faul taktyczny.

W ostatnim kwadransie goście nie mieli już wiele do stracenia i przeszli na grę trzema zawodnikami w defensywie. W 81 minucie mieli rzut wolny. Spod środkowej linii boiska piłkę wrzucił pod końcową linię Morgiel, a tam czekał już jeden z jego kolegów. Uderzył obok dalszego słupka. Pogoń odpowiedziała już po chwili. Byczkowski podał w pole karne do Ilanza, a ten odwrócił się z piłką w stronę bramki i uderzył, ale mocno przestrzelił. W końcówce trener Walkusz wykorzystał resztę zmian. Wynik już nie uległ modyfikacji. Pogoń była w tym meczu drużyną częściej atakującą, a co za tym idzie oprócz dwóch goli wypracowała sobie jeszcze kilka dobrych okazji do tego, żeby wygrana była bardziej okazała. Nie ma co jednak narzekać, bo nie tylko wynik, ale i gra mogła się podobać. Jednym z najlepszych zawodników gości był bramkarz, potwierdzając dobre opinie o swojej grze.

Popisową partię rozegrał duet środkowych obrońców Pogoni. Musuła z Kochankiem spowodowali, że niewiele pracy miał w bramce Michał Katzor. Motorem napędowym ofensywnych poczynań byli skrzydłowi w osobach Byczkowskiego i Kłosa. Temu drugiemu można zarzucić zbyt dużo zepsutych stałych fragmentów, bo ta silna broń Pogoni, o ile jest dobrze wykorzystana.