29. kolejka IV ligi, 23 maja 2015 godz. 15

Wikęd/GOSRiT Luzino - Pogoń Lębork 2:2 (1:1)
bramki: 1:0 Jakub Tobiaski (‘25), 1:1 Arkadiusz Byczkowski (‘36), 1:2 Mateusz Sychowski (‘52), 2:2 Dariusz Mienik (‘73)

GOSRiT: Pranga - Bank, Pliński, Białobrodzki, Dąbrowski - A. Mienik (‘71 Miszka), Politowski, Wicon, Tobiaski, Dariusz Mienik, Zając (‘46 Rutkowski)

Pogoń: Katzor - Wesserling, Musuła, Kochanek, Skibicki - Byczkowski, Miszkiewicz (‘86 B. Rekowski), Pietrzyk (‘73 Morawski), Kłos - Sychowski (‘78 M. Rekowski), D. Formela (‘62 Madziąg)

Żółte kartki: Tobiaski - Musuła
Sędziowie: Kamil Rybiński oraz Grzegorz Górski, Sebastian Pakuszewski

Broniący się przed spadkiem GOSRiT Luzino potwierdził po raz kolejny, jak niewygodnym potrafi być rywalem nawet dla rozpędzonej wiosną Pogoni. Co więcej, do przerwy stroną przeważającą byli gospodarze, czego efektem był gol z dystansu Jakuba Tobiaskiego. Także po uderzeniu z dystansu wyrównał jeszcze przed przerwą Arkadiusz Byczkowski. Jeśli Pogoń zamierzała kontynuować zwycięską passę, to w drugiej połowie musiała zagrać dużo lepiej. W 52 minucie akcja Skibickiego, dośrodkowanie Kłosa, które uderzeniem głową zamienił na prowadzenie Mateusz Sychowski. Wydawało się, że nasza drużyna kontroluje boiskowe wydarzenia, ale w 73 minucie gospodarze przypuścili szturm, utrzymując się długo w ataku pozycyjnym. Wreszcie piłka trafiła do Dariusza Mienika, który mając przed sobą tylko niedawnego kolegę silnym strzałem nie dał mu szans. W końcówce obie drużyny miały jeszcze meczowe piłki, ale ani Madziąg ani Rutkowski nie wykorzystali okazji i doszło do podziału punktów.

Obie drużyny przeszły zimą rewolucje kadrowe. Do obu wrócili m.in. ich wyborowi strzelcy, jednak ani pauzujący za kartki Sylwester Ilanz, ani siedzący na ławce tylko w roli gościa Krystian Opłatkowski nie mogli zmierzyć się w bezpośrednim pojedynku snajperskim. Ucierpiała na tym gra ofensywna obu drużyn, bo w przeciągu całego meczu nie zobaczyliśmy wielu okazji bramkowych. Nie będzie dalekie od prawdy stwierdzenie, że drużyny popisały się wyjątkową skutecznością. Ze strony Pogoni nie miał okazji Damian Formela. Wśród gospodarzy już po pierwszej połowie Wiesław Konkol zostawił w szatni wielkiego sylwetką napastnika Szymona Zająca.

Tenże Zając był aktywny w początkowej fazie spotkania, ale pierwsze skrzypce grał pomocnik Jacek Wicon. Dzielił i rządził w środku pola, mimo, że był czasami podwajany. To była zdecydowanie jego połowa. Nie tylko inicjował akcje ofensywne, ale harował w destrukcji. Przez niego przechodziło sporo podań. Głównie dzięki niemu gospodarze dyktowali warunki przed przerwą. Wspierał go doświadczony Paweł Politowski i młodzieżowiec Jakub Tobiaski. Mając z przodu wysokiego Zająca luzinianie posyłali długie, górne podania. Po jednym z nich, w 16 minucie Zając wygrał powietrzny pojedynek przed polem karnym Pogoni, ale piłkę zebrał Wicon. Naciskany przez Pietrzyka oddał zbyt słaby strzał, żeby zagrozić Katzorowi.

W 25 minucie gospodarze rozgrywali akcję przed polem karnym Pogoni. Szybka wymiana podań i zagranie do Jakuba Tobiaskiego. W jego pobliżu był Pietrzyk i asekurujący go Kochanek. Pozostawili mu na tyle miejsca, że mocnym, precyzyjnym uderzeniem z 18 m przy słupku zdobył gola.

Cztery minuty później Kłos dał sygnał do lepszej gry. Ograł na lewym skrzydle i Macieja Banka i Adriana Mienika, jednak dośrodkowanie było zbyt głębokie. To był jeden z nielicznych zrywów Pogoni przed przerwą. Pogoń grała wolno i przewidywalnie, ułatwiając zadanie gospodarzom.

Jednak w 36 minucie, mimo nie najlepszej gry, potrafiła odrobić stratę. Na dłużej przeniosła grę przed pole karne rywali. W decydującym momencie Pietrzyk zagrał do mało widocznego do tej pory Byczkowskiego, a ten pokazał klasę, odwracając się w stronę bramki i błyskawicznie, mocno i precyzyjnie trafiając przy słupku. Ten gol pokazał, że mimo oddania rywalowi inicjatywy, Pogoń stać na jedną akcję, którą bezwzględnie potrafi sfinalizować.

W 39 minucie Adrian Mienik ograł w łatwy sposób Skibickiego i wycofał do Banka. Dośrodkowanie tego ostatniego trafiło na głowę Zająca, ale piłka poszybowała bezpiecznie obok bramki. W 43 minucie gospodarze wychodzili z kontrą. Innego pomysłu, jak taktyczne przerwanie akcji nie miał Pietrzyk i mógł być zadowolony, że sędzia łagodnie go potraktował.

Na drugą połowę nie wyszedł już Zając, zamieniony na dużo bardziej mobilnego Pawła Rutkowskiego. Trener Pogoni jeszcze wstrzymał się ze zmianami, choć miałby pewnie do nich powody. W 50 minucie obrońca gospodarzy Bartosz Białobrodzki wybił piłkę wprost do Sychowskiego, który uderzył z powietrza, jednak nad poprzeczką.

W 52 minucie mogliśmy cieszyć się z prowadzenia. Akcja lewą stroną, gdzie Skibicki podał do Kłosa. Ten w swoim stylu poradził sobie z dwoma rywalami i już spod końcowej linii miękko dośrodkował w okolice 12 m. Sychowski nawet nie musiał skakać, lecz tak idealnie trafił głową, że wolno lecącą piłkę Pranga tylko mógł obserwować.

Dużo sił kosztowała pierwsza połowa lidera gospodarzy Wicona i był już mnie widoczny. W 67 minucie rozpoczął jednak indywidualny rajd. Kapitan Pogoni Wojciech Musuła widząc rozpędzającego się na połowie Pogoni rywala złapał go w pół, przerywając w zalążku akcję. Został za to ukarany jedyną dla Pogonisty w tym meczu żółtą kartką.

Do końca meczu było jeszcze sporo czasu a wiedząc już, że pojedyncza akcja, zryw może przynieść powodzenie w tym meczu, który był ubogi w okazje bramkowe, trzeba było zachować czujność, żeby dowieźć wygraną do końca. To się nie udało niestety. W 73 minucie niemal wszyscy zawodnicy byli skumulowani przed polem karnym Pogoni. Pogoń chciała oddalić zagrożenie, ale wysoki pressing rywali uniemożliwił to mimo kilku prób. Na prawej stronie pozostał Dariusz Mienik. Pogoń już wychodziła z pola karnego, zawęził akcję Wesserling i balansem ciała zgubił go jeden z braci Mieników. Nie było już czasu na złapanie rywala na pozycję spaloną. Uderzył półgórną piłkę po długim rogu i gospodarze wyrównali.

W 77 minucie kolejna indywidualna akcja nieuchwytnego Wicona. Zakręcił obrońcami i dograł, ale piłka została wybita na róg. Już minutę później miała miejsce chyba najlepsza akcja Pogoni. Piłka od obrony trafiła do środka do Byczkowskiego a ten zagrał na skrzydło do Kłosa. Skrzydłowy Pogoni, który zaliczył asystę przy drugim golu, podciągnął z piłką i wyłożył piłkę do czekającego w okolicach 12 m rezerwowego napastnika Mateusza Madziąga. Niestety lewą nogą uderzył wysoko nad poprzeczką. To była ta wspomniana piłka meczowa.

W 83 minucie taką mieli gospodarze. Prostopadłe podanie ze środka było adresowane do Rutkowskiego. Duże problemy z przerwaniem akcji mieli obaj środkowi obrońcy Pogoni, ale też sami sprokurowali zagrożenie. Kochanek zbyt słabo wycofał piłkę do Katzora, Rutkowski ruszył za tą piłką i gdyby nie odważny wślizg bramkarza, kto wie, jakby skończyła się ta sytuacja. Chwilę potem Pogoń ruszyła z kontrą, jednak Madziąg przetrzymał piłkę zamiast zagrywać do Kłosa.

Sędzia Kamil Rybiński doliczył 4 minuty. W 93 minucie jeszcze jedna akcja Pogoni. Rezerwowy Bartosz Rekowski wystawił piłkę przed polem karnym Wesserlingowi. Prawy obrońca uderzył a piłka trafiła w rękę Tobiaskiego. Strzelec gola dla gospodarzy został ukarany żółtą kartką. Z rzutu wolnego Wesserling uderzył w bezpiecznej dla bramki Prangi odległości. A więc podział punktów.