9. kolejka IV ligi, sezon 2015/2016, 3 października 2015 godz. 15

Pogoń Lębork – Rodło Kwidzyn 2:5 (1:1)
bramki: 1:0 Bartosz Haraszczuk (‘27), 1:1 Jakub Szarpak (‘45), 2:1 Adrian Kochanek (‘47), 2:2 Adam Reise (‘57), 2:3 Mateusz Górka (‘66), 2:4 Nikodem Szalkowski (‘67), 2:5 Adam Reise (‘85)

Pogoń: Katzor – Wesserling, Musuła, Kochanek, Skibicki (‘71 Fudala) – Stankiewicz, Sychowski, Morawski (‘71 Miszkiewicz), Haraszczuk (‘56 Kłos), Madziąg, Ilanz (‘64 D. Formela).

Rodło: Wiśniewski – Pokwicki (‘62 Szalkowski), Kalinowski, Szpakowski (‘90 Lewandowski), Simson, Dreszler, Obiała, Szarpak, Górka (‘90 Gwóźdź), Reise, Myścich (‘46 Gretkowski).

żółte kartki: Pokwicki, Szalkowski (obaj Rodło)
sędziowali: Adam Skurat oraz Łukasz Kowalik, Adrian Wesserling

Przez blisko godzinę gry nic nie zwiastowało, że w hicie 9. kolejki Pogoń może doznać tak wysokiej porażki z liderem. Nasza drużynę miała inicjatywę, kontrolowała boiskowe wydarzenia i w 27 minucie po zgraniu głową przez Mateusza Wesserlinga piłkę wpakował głową z bliska Bartosz Haraszczuk. Kiedy myślami byliśmy już na przerwie, Rodło przypuściło ostatni atak. Po wymianie podań i biernej postawie naszej defensywy precyzyjnym uderzeniem przy słupku popisał się Jakub Szarpak. Mecz zaczął się od nowa. Już w 47 minucie mogliśmy radować się z ponownego prowadzenia Pogoni. Po dośrodkowaniu z rożnego Sychowskiego Kochanek uderzył celnie głową. W 57 minucie goście zaatakowali lewym skrzydłem. Po dośrodkowaniu piłkę głową zgrał Górka i także głową Adam Reise z kilku metrów trafił na remis. Przełomowa dla losów meczu były minuty 66 i 67, kiedy Rodło zdobyło w ciągu kilkudziesięciu sekund dwa gole. Przy pierwszym daleko z bramki wybiegł Katzor i pomylił się, druga była majstersztykiem rezerwowego Szalkowskiego, który uderzył w „okienko”. Pogoń próbowała odrabiać straty, ale to Reise po stałym fragmencie zdobył 5 gola ustalając wynik. Pogoń poniosła drugą porażkę z kolei tracąc 5 goli w jednym meczu, kiedy wcześniej w 8 spotkaniach straciła 2. Rodło ma już 6 punktów przewagi nad grupą pościgową.

- Przegraliśmy na własne życzenie - ocenił trener Pogoni Waldemar Walkusz. - Prowadząc 1:0 i 2:1 zapraszaliśmy Rodło do gry. Bramki tracimy po juniorskich błędach. Gdy goście wyszli na prowadzenie pokazali doświadczenie o wiele większe niż nasze. Mecz był jak najbardziej do wygrania. Zabrakło woli walki, determinacji, zaangażowania i odpowiedzialności poszczególnych zawodników. Spotkanie pokazało, że 9-miesięczny okres pracy jaki mamy za sobą to zbyt krótko aby myśleć o poważnych sukcesach. Wiem, że kibice w Lęborku chcieliby oglądać 3 ligę, ale do tego potrzeba czasu i wielkiego zaangażowania całego środowiska czego przykładem jest Kwidzyn, gdzie przy zaangażowaniu władz, sponsorów można budować sukces. I nie mówię tego dlatego, że przegraliśmy, bo jeszcze przegramy nie jeden mecz, bo taki jest ten sport. Patrząc na dotychczasowe osiągnięcia nie ma powodów do rozdzielania szat. Zespół wypracował sobie pozycję w czołówce ligi, trzeba myśleć o tym aby ją utrzymać. Najwięcej teraz jest po stronie piłkarzy. Czeka ich trudny okres. Muszą się pozbierać, liga się toczy, za tydzień kolejny mecz. Jeżeli tego nie zrobią to zmarnują to, co do tej pory osiągnęli.

Tym meczem kibice Pogoni żyli już od dłuższego czasu i było to widać po wysokiej frekwencji na trybunach. Dopisała pogoda i można było zaczynać. Pierwszy kwadrans asekuracyjny, ostrożny, z dużym, wzajemnym respektem. W 15 minucie po stracie piłki w środku pola Jakub Szarpak ruszył w samotny rajd. Obrońcy Pogoni nie mogli go dogonić, a ten wbiegł w pole karne strzelając jednak wysoko nad bramką. Pogoń odpowiedziała w 23 minucie. Po długim przerzucie jeden z najlepszych w szeregach Pogoni Mateusz Wesserling posłał ze skrzydła półgórne zagranie. 19-letni Mateusz Madziąg nie zaryzykował pójścia na piłkę do końca i skończyło się na rożnym. Po zagraniu Sychowskiego piłka ponownie trafiła do Madziąga, ale po przyjęciu piłki zdecydowanie ruszył na niego obrońca i młodzieżowcowi Pogoni wyszedł tylko lekki strzał i to nad bramką.

Tej piłkarskiej odwagi nie zabrakło Bartoszowi Haraszczukowi w 27 minucie. Pogoń długim rozgrywaniem akcji chyba uśpiła gości, bo po kolejnym długim zagraniu już w pole karne Wesserling zgrał piłkę mocno głową i także głową z bliska wpakował ją do bramki Haraszczuk.

W 34 minucie kolejna piłka do bardzo aktywnego Wesserlinga, który posłał ją w pole bramkowe. Mijała kolejno Stankiewicza, Ilanza i Madziąga. W 42 minucie Jakub Dreszler z wolnego mierzył w „okienko” i bramkarz Pogoni musiał popisać się ładną paradą.

W ostatniej minucie pierwszej połowy Katzor nie mógł już nic zrobić. Goście przycisnęli, spychając Pogoń pod jej pole karne. Były okazje, żeby zażegnać niebezpieczeństwo wcześniej, ale wybita wreszcie piłka trafiła do Jakuba Szarpaka, a ten w drugim kontakcie przymierzył przy słupku. Kto spodziewał się, że będzie lekko, wiedział już, że wszystko jest jeszcze otwarte.

Tak, jak przeżyliśmy rozczarowanie z powodu straty gola do „szatni”, tak odzyskaliśmy świetne nastroje tuż po przerwie. Sychowski z rożnego dośrodkował na bliższy słupek, a tam nabiegał na piłkę Kochanek i głową pozwolił Pogoni odzyskać prowadzenie. Tym razem przysnęli obrońcy Rodła.

Już 4 minuty potem mogło być jeszcze lepiej. Wprawdzie najpierw nasi zawodnicy przekombinowali z rzutem wolnym w środku pola i Kochanek zagrał górną piłkę do nikogo, ale po szybkim odbiorze lewym skrzydłem ruszył Haraszczuk. Goście liczyli naiwnie na spalonego otwierając pomocnikowi Pogoni drogę w pole karne. Haraszczukowi zabrakło zdecydowania i zamiast uderzać jeszcze szukał dogrania. Zagrał niecelnie, ale wybita przez obrońcę piłka trafiła do Morawskiego. Po uderzeniu z 17 metrów skuteczną paradą popisał się Wiśniewski.

Pogoń nie wykorzystał swoich okazji i od 57 minuty ponownie był remis. Lewym skrzydłem urwał się Gretkowski i dośrodkował na głowę Górki. Ten skupił na sobie uwagę obrońców, ale nie uderzał sam tylko jeszcze wystawił Adamowi Reise. Główny snajper Rodła głową zdobył wyrównującą bramkę.

W 56 minucie za poobijanego Haraszczuka trener Walkusz posłał na boisko Łukasza Kłosa. Ten ostatni wywalczył aut, po którym wycofał piłkę do Kochanka. Po dośrodkowaniu Stankiewiczowi zabrakło centymetrów, żeby uderzyć głową bardziej skutecznie, niż to uczynił trafiając w bramkarza.

Nadeszły feralne sekundy. W 66 minucie po zagraniu z głębi na wolne pole szybkość Skibickiego sprawdził Mateusz Górka. W sukurs Skibickiemu przyszedł Katzor, który wybiegł daleko przed pole karne. Niestety minął się z piłką i Górka wbił piłkę do pustej bramki. Goście po raz pierwszy objęli w szlagierze prowadzenie. Kilkadziesiąt sekund później bohaterem gości został rezerwowy Nikodem Szalkowski. Stojąc tyłem do bramki przyjął piłkę, odwrócił się z obrońcą na plecach i znakomitym, precyzyjnym uderzeniem pod poprzeczkę z 18 metrów tak naprawdę zakończył ten mecz. Konsekwentna gra gości i wysokie umiejętności indywidualne wzięły górę.

Na kwadrans przed końcem udanym rajdem błysnął Kłos. Po dobrym dośrodkowaniu Madziąg nie poszedł do końca na piłkę. Trzy minuty potem po centrze Kłosa nabiegał na piłkę w polu karnym Stankiewicz, ale trafił w bramkarza.

Wynik ustalił, zdobywając swoją drugą bramkę w meczu Reise. W 85 minucie po zagraniu z rożnego Górka ponownie zgrał piłkę głową a napastnik gości zamknął podanie trafiając przy słupku.

- Pogoń zaskoczyła nas wysokim pressingiem W wielu momentach pierwszej połowy nie potrafiliśmy sobie z tym poradzić - przyznał po meczu trener Rodła Grzegorz Obiała. - Na drugą połowę trochę zmieniliśmy ustawienie, do tego wypaliły zmiany, bo ci weszli wnieśli dużo do gry. W końcówce zasłużyliśmy na zwycięstwo, aczkolwiek był to bardzo trudny mecz, z bardzo dobrym przeciwnikiem, świetnie zorganizowany. Duży szacunek dla trenera za pracę. Widać było, że nie ma przypadku. W końcówce Pogoń nie wytrzymała chyba przez ten pressing. Kluczowa była bramka na 2-3, kiedy bramkarz Pogoni wyszedł. I zaraz padła druga bramka. To podziałało na Pogoń demobilizująco. Bardzo fajny mecz. Cieszylibyśmy się też z remisu, bo przyjechaliśmy do Lęborka z nastawieniem, żeby nie przegrać. Plan był taki, żeby dać Pogoni pograć i poczekać na własnej połowie na kontrataki. I żeby nie stracić gola na początku. Byliśmy przygotowani na różne rozwiązania.