19 kolejka IV ligi, 12 marca 2016 godz. 14

Pogoń Lębork - Start Miastko 1:1 (1:0)
bramki: 1:0 Maciej Wardziński (‘35), 1:1 Paweł Koniuszek (‘71)

Pogoń: Katzor - Wesserling, Musuła, Haraszczuk, Skibicki (‘82 Kuss) - Sychowski, Morawski (‘61 Kochanek) - D. Formela, Madziąg, Kłos - Wardziński (‘69 Miszkiewicz)

Start: Ostrowski - Pufelski, Pranczk, Kapica, Czerwiński - Żak (‘67 M. Sztuba), Szuta, Koniuszek, Husejko (‘90+1 Baranowski), Kwasigroch (‘46 Jakub Data), Bryndal (‘87 Mostowski)

żółte kartki: Skibicki – Sztuba, Koniuszek
sędziowie: Tomasz Tobiański oraz Janusz Leyk i Damian Lemke

Już w ostatnich sekundach doliczonego czasu gry Pogoń miała dwie piłki meczowe, żeby sprawić, że inauguracja wiosny byłaby udanym rozpoczęciem pościgu za Rodłem. Sychowskiemu i Formeli zabrakło niewiele, ale jednak piłka po ich uderzeniach, ku rozpaczy samych piłkarzy i kibiców, mijała bramkę. Podział punktów z broniącym się przed spadkiem Startem nikogo nie satysfakcjonuje, ale to dopiero początek rundy i jeszcze wszystko przed nami.

Przystępując do sobotniej inauguracji wiosny znaliśmy już wynik Rodła, które u siebie zremisowało z broniącym się przed spadkiem Centrum. Zatem stawką meczu było zmniejszenie straty do lidera o dwa punkty już po pierwszej kolejce rundy rewanżowej. Tego chcieli piłkarze i o tym marzyli kibice. Cel wydawał się do realizacji.

Skład Pogoni w dużym stopniu był do przewidzenia. Cieszyło, że nowy napastnik Maciej Wardziński doszedł do zdrowia i zaczął mecz od pierwszej minuty. Drugi z pozyskanych zimą zawodników Przemysław Kuss pozostał jeszcze w rezerwie. Dopiero w dniu meczu wrócił z poligonu Adrian Kochanek i trener Waldemar Walkusz pozostawił go na ławce. Jego miejsce na środku obrony zajął Bartosz Haraszczuk. Na meczu był Mateusz Stankiewicz, ale z gry wykluczyła go kontuzja.

Goście zaczęli mecz odważnie i jedną z akcji tuż po rozpoczęciu zakończyli uderzeniem na bramkę. Kolejne minuty to jednak oddanie pola, cofnięcie się i czekanie na kontry. Ale tego mogliśmy się spodziewać. Pogoń mogła długo budować ataki pozycyjne, ale brakowało im wykończenia. Trener Walkusz poganiał swoich zawodników do szybszego przenoszenia akcji na połowę Startu, do szybszej wymiany podań, żeby rozerwać skomasowaną defensywę gości. Bez skutku. Kilka wizyt w polu karym, próby uderzeń zza „16” były nieskuteczne.

W 17 minucie to goście stworzyli sobie okazję bramkową. Zagrana z głębi pola górna piłka w pobliże pola karnego, gdzie Żak wbiegł przed Skibickiego i lobował próbującego ratować sytuację Katzora. Piłka przeleciała nad bramką. Po pół godzinie gry zagrożenie było jeszcze większe. Źle zastawiona pułapka ofsajdowa i Dominik Husejko zagrał między dwóch środkowych obrońców Pogoni. Skibickiemu zza pleców wybiegł ponownie Żak, a z prawej strony Formela nie dogonił Koniuszka. Katzor wybiegł z bramki, wytrzymał próbę nerwów i na linii 5 metrów popisując się refleksem uchronił Pogoń przed stratą gola. Taktyka gości mogła się sprawdzić, ale zabrakło skuteczności.

Po tych dwóch sytuacjach dla gości wreszcie bramkowa akcja Pogoni. Duża w niej zasługa lewego obrońcy Krzysztofa Skibickiego, który ograł jednego obrońcę, drugi już go nie dogonił i podawał do nabiegającego Formeli. I w tym momencie w główną role wcielili się obrońcy Startu. Czerwiński wybił piłkę poza światło bramki, ale trafiła ona do Pranczka. Naciskany przez Wardzińskiego kopnął piłkę do własnej bramki po nodze naszego napasnika.

Pogoń objęła tak oczekiwane prowadzenie i od tego momentu kolejne gole miały być kwestią czasu. Jednak ani do przerwy ani długo po ani nie było okazji a co za tym idzie bramek. Po godzinie gry jednego z dwóch defensywnych pomocników Rafała Morawskiego zmienił Kochanek. Pogoń przeprowadziła długi atak pozycyjny. Piłka krążyła po obwodzie, od Wardzińskiego do środka do Sychowskiego, który zagrał na skrzydło do Wesserlinga. Piłka zmierzała pod poprzeczkę, ale Ostrowski kontrolował sytuację i po ładnej paradzie wybił piłkę nad poprzeczką.

Moment, kiedy stadion zamarł, przyszedł w 71 minucie. Sychowski nie zdążył zablokować jednego z rywali, który wysokim lobem zagrał w pole karne. Wesserling nie zdążył dobiec i skoczyć do górnej piłki z Koniuszkiem, po którego uderzeniu głową piłka odbiła się najpierw od murawy, potem od słupka i wpadła do bramki. Uderzenie nie było mocne, ale na tyle nieprzewidywalne, że mimo wysiłków Katzora nie zdołał on uchronić Pogoni tym razem przed stratą gola. Padło wyrównanie, ale do końca meczu było jeszcze sporo czasu. Tyle, że na boisku nie było już Wardzińskiego, który po urazie odniesionym w Trzebielinie nie mógł trenować i łapały go skurcze. Za niego wszedł pomocnik Gracjan Miszkiewicz. W 82 minucie potrzebne na boisku były centymetry i za obrońcę Skibickiego wszedł debiutujący Kuss.

W ostatnich minutach Pogoń stworzyła tyle okazji i takich groźnych, jakich nie miała przez cały mecz. Najpierw po wolnym Sychowskiego Musuła przedłużył w polu karnym głową lot piłki, ale nie na tyle, żeby sprawić kłopoty Ostrowskiemu. To było dopiero preludium. W 88 minucie prostopadłe podanie trafiło do Formeli. Zanim skrzydłowy Pogoni złożył się do uderzenie lewą nogą już był przy nim bramkarz i obronił strzał.

Sędzia Tomasz Tobiański doliczył 4 minuty. Z wolnego rezerwowy gości Piotr Baranowski trafił w poprzeczkę. W 94 minucie Wesserling posłał dalekie zagranie, które głową przedłużył Kuss. Grający już w pierwszej linii Sychowski ubiegł obrońcę i przymierzył. Ku jego i naszej rozpaczy piłka o centymetry minęła słupek. Kto z nas nie widział już piłki w bramce? To nie był koniec naszych nadziei. Jeszcze ostatnia piłka meczowa. Znowu górne zagranie i wygrany pojedynek powietrzny na linii „16” przez Kussa. W polu karnym Madziąg także wygrał swój pojedynek powietrzny i zagrał głową do Formeli. Skrzydłowy Pogoni mierzył przy słupku, który piłka także minęła o centymetry. Wielkie szczęście gości i nasza rozpacz. Niestety strata punktów stała się faktem.