1/8 wojewódzkiego Pucharu Polski, 20 kwietnia 2016 godz. 17
Pogoń Lębork - Gryf Słupsk 1:1 k. 5:3
bramki: 0:1 Mikulski (’105), 1:1 Sychowski (‘118)
w rzutach karnych: 1:0 Mateusz Sychowski, 1:0 Patryk Pytlak (słupek), 2:0 Wojciech Musuła, 2:1 Damian Tofil, 3:1 Rafał Morawski, 3:2 Adrian Solczak, 4:2 Gracjan Miszkiewicz, 4:3 Karol Świdziński, 5:3 Mateusz Madziąg
Pogoń: Katzor – Wesserling (‘76 Fudala), Musuła, Kochanek, Skibicki (‘113 Bych) – Morawski, Kuss (‘85 Paweł Labuda) – Madziąg, Sychowski, Sadowski (‘60 Miszkiewicz) – Wardziński
Gryf: Kędzia - S. Schulz, Rutkowski, Bobrowski, K. Oblizajek - Dąbrowski (‘46 Kalinowski), Tofil, Świdziński, Ślusarz (‘58 D. Mikulski), Solczak, Pytlak
żółte kartki: Wesserling, Skibicki, Madziąg, Bych (Pogoń) – S. Schulz, D. Mikulski, Pytlak, Bobrowski (dwie), K. Oblizajek
sędziowie: Ostrowski oraz Kowalik, Konkel
W środę w Lęborku ani 90, ani 120 minut nie wyłoniły ćwierćfinalisty Pucharu Polski na szczeblu wojewódzkim. Kiedy w dogrywce grający już w dziesiątkę III-ligowy Gryf za sprawą rezerwowego Dawida Mikulskiego objął prowadzenie wydawało się, że to goście awansują dalej. W 118 minucie wyrównał jednak Mateusz Sychowski. Potrzebne były zatem rzuty karne, które bezbłędnie egzekwowali nasi piłkarze. A że Patryk Pytlak już w pierwszej serii trafił w słupek, to w ćwierćfinale wojewódzkiego Pucharu Polski zagra nasza drużyna. Sukces z odwiecznym rywalem jest tym większy, że Pogoń zagrała bez kontuzjowanych Łukasza Kłosa i Damiana Formeli oraz pauzującego za kartki Mateusza Stankiewicza. Derbowy pojedynek, choć w pucharze, sprawił, że trenerzy wystawili w miarę możliwości podstawowe składy. Trener Walkusz w miejsce Kłosa i Formeli delegował do gry Przemysława Kussa i Mateusza Sadowskiego.
Choć pogoda w środowe popołudnie nie rozpieszczała, to mecz z Gryfem przyciągnął ponad 400 kibiców. Wśród nich był prezes Pomorskiego Związku Piłki Nożnej Radosław Michalski.
Mecz lepiej rozpoczęli gości, którzy w pierwszym kwadransie dwukrotnie byli blisko objęcia prowadzenia. W 7 minucie po dośrodkowaniu z rożnego na bliższy słupek i uderzeniu głową słupek uchronił Pogoń przed stratą gola. W 15 minucie po mocnym uderzeniu sprzed pola karnego piłka otarła się jeszcze pod drodze od jednego z Pogonistów i goście mieli kolejny rzut rożny. Tym razem po dośrodkowaniu na dalszy słupek i uderzeniu głową Patryka Pytlaka piłkę z linii bramkowej wybił głową Mateusz Wesserling. Na odpowiedź Pogoni czekaliśmy do 29 minuty, kiedy Mateusz Madziąg ze skrzydła zagrał do Mateusza Sychowskiego, a ten odegrał z pierwszej do Wardzińskiego. Napastnik Pogoni uderzył tak, że piłka wysoko poleciała nad bramką. W 33 minucie za kopnięcie Madziąga pierwszą żółtą kartkę w tym meczu dostał Schulz.
Do przerwy było bez goli, z inicjatywą po stronie gości. Tak, jak pierwszą połowę lepiej rozpoczęli słupszczanie, tak po przerwie pierwszą groźną sytuację stworzyła Pogoń. W 48 minucie Wesserling rozciągnął akcję na skrzydło do Madziąga. Wyróżniający się skrzydłowy Pogoni łatwo poradził sobie z Schulzem i posłał mocne, precyzyjne dośrodkowanie w okolice 5 metra. Na piłkę nabiegał Rafał Morawski, ale mimo że uderzył głową, to nie zdołał skierować jej tak, żeby trafić w bramkę. Po godzinie gry skrzydłowego Sadowskiego zmienił defensywny, środkowy pomocnik Gracjan Miszkiewicz. Do zmiany doszło też na pozycjach. Na prawą stronę defensywy został cofnięty ze środka pola Morawski a na lewe skrzydło powędrował Wesserling. W Gryfie chwilę wcześniej Ślusarza zluzował Mikulski.
Mimo, że z obu stron gra była otwarta, to brakowało klarownych okazji na otwarcie wyniku. W ostatnim kwadransie za Wesserlinga wszedł Michał Fudala a za Kussa Paweł Labuda. Szczególnie wejście tego drugiego rozruszało ofensywę Pogoni. W 86 minucie po dośrodkowaniu Wardzińskiemu zabrakło centymetrów, żeby uderzyć z bliska głową. W regulaminowym czasie żadnej z drużyn nie udało się trafić do bramki rywali.
W 4 minucie dogrywki duży błąd popełnił bramkarz gości Michał Kędzia. Wybiegł do piłki z którą się minął, ale miał mnóstwo szczęścia i kolegę, który go asekurował, bo Wardziński miałby pustą bramkę.
W 10 minucie dogrywki piłkę na własnej połowie przejęła Pogoń. Wardziński zagrał sobie do przodu, ale kontrę ręką zatrzymał kapitan gości Rafał Bobrowski. Za to umyślne zagranie został ukarany drugą żółtą kartką.
Grający w dziesięciu goście w ostatniej minucie pierwszej części dogrywki przeprowadzili koronkową akcję zakończoną golem. Długie zagranie ze środka na chorągiewkę do Adriana Solczaka, który wycofał piłkę do nadbiegającego Damiana Tofila. Podania nie przeciął Paweł Labuda, Tofil odegrał w pole karne do Solczaka. Wślizgami próbowali przeciąć akcję Morawski i Kochanek, ale piłka w polu bramkowym minęła Pytlaka i zamknął akcję rezerwowy Mikulski, za którym nie nadążył Labuda. Niespodziewanie goście objęli prowadzenie i kwadrans drugiej części dogrywki dzielił ich od ćwierćfinału.
W 107 minucie meczu po rozegraniu z rożnego Wardziński z obrońcą na plecach odwrócił się i uderzył niestety tylko w boczną siatkę.
Wreszcie w 118 minucie, kiedy wielu kibiców już opuściło stadion a ci, co zostali mieli już coraz mniejsze nadzieje na odwrócenie wyniku, stadion przeszła eksplozja radości. Do rzutu wolnego w okolicach bocznej linii podszedł Sychowski. Wrzucił piłkę w pole karne, ale ta przefrunęła nad głowami kilku zawodników, odbiła się od murawy tuż przed bramką i wpadła do siatki tuż przy słupku. Dopiero analiza zapisu wideo rozstrzygnęła, że Wardziński nie dotknął piłki i gola na wagę remisu trzeba przypisać Sychowskiemu. Następnych goli już nie było i konieczne były karne. Emocje sięgnęły zenitu.
W pierwszej serii pewnie uderzył Sychowski. Pytlak kopnął mocno, ale w słupek. Otworzyła się niepowtarzalna okazja na zwycięstwo i awans. Kapitan Pogoni Wojciech Musuła zmylił Kędzie. Potem na zmianę pewnie trafiali Tofil, Morawski, Solczak, Miszkiewicz, Świdziński. Piąta seria mogła być tą ostatnią, jeśli 20-letni Mateusz Madziąg wytrzymałby próbę nerwów. Tak też się stało, czym wywołał eksplozję radości zmęczonych, ale szczęśliwych kolegów. Fetowali go także kibice, wdzięczni za odprawienie odwiecznych rywali ze Słupska.
Po meczu powiedzieli:
- Myślę że dla kibiców była to udana środa i było to co w piłce nożnej jest najlepsze. Było 90 minut walki, dobrej gry z obu stron, była dogrywka no i rzuty karne. My wykazaliśmy się 100% skutecznością, w Gryfie pomylił się Patryk Pytlak, stąd nasz awans do kolejnej rundy. W pierwszej połowie gra była wyrównana z lekkim wskazaniem na Gryfa w drugiej połowie to myśmy dominowali zdecydowanie, brakowało tylko bramki. W dogrywce też przewaga była po naszej stronie. Chwała naszym zawodnikom że zagrali do końca, że potrafili wyrównać i doprowadzili do rzutów karnych – mówił po meczu zmęczony, ale uśmiechnięty trener Pogoni Waldemar Walkusz. - Wszyscy powinniśmy być zadowoleni. Po wielu latach rzuty karne w pucharach, po wielu latach udało się z Gryfem wygrać i przejść do kolejnej rundy. Jest się z czego cieszyć, aczkolwiek ja patrzę na to troszeczkę spokojniej. Najważniejsza jest liga i teraz czeka nas ciężkie spotkanie w sobotę z Gedanią, za tydzień jedziemy do lidera - Rodła Kwidzyn. To są dla nas bardzo istotne mecze. Jak będzie dalej w pucharze zobaczymy.
- Po pierwsze mecz był dobry, drugie był bardzo emocjonujący, po trzecie widać, że zespół z Lęborka aspiruje do III ligi, bo wielkiej różnicy pomiędzy Gryfem, a Pogonią nie było widać. Są to drużyny na podobnym poziomie, może większe doświadczenie ze strony Słupska, ale z drugiej strony Pogoń więcej serca dziś oddała - ocenił spotkanie obecny na pucharowym pojedynku prezes Pomorskiego Związku Piłki Nożnej Radosław Michalski. Pytany o przebieg sezonu w IV lidze przyznał, że rywalizacja pomiędzy Rodłem, a Pogonią jest bardzo ciekawa. - Przed rozpoczęciem tej rundy zdecydowanym faworytem było dla mnie Rodło Kwidzyn. Widziałem jak grali, jak na IV ligę grali bardzo fajny futbol. No ale tam chyba coś niedobrego się dzieje. Odeszło kilku zawodników, zmienił się trener i widać, że te szanse się wyrównały. Za 2 tygodnie mecz tych drużyn i po nim będziemy widzieć dużo więcej.
Pogoń Lębork - Gryf Słupsk 1:1 k. 5:3
bramki: 0:1 Mikulski (’105), 1:1 Sychowski (‘118)
w rzutach karnych: 1:0 Mateusz Sychowski, 1:0 Patryk Pytlak (słupek), 2:0 Wojciech Musuła, 2:1 Damian Tofil, 3:1 Rafał Morawski, 3:2 Adrian Solczak, 4:2 Gracjan Miszkiewicz, 4:3 Karol Świdziński, 5:3 Mateusz Madziąg
Pogoń: Katzor – Wesserling (‘76 Fudala), Musuła, Kochanek, Skibicki (‘113 Bych) – Morawski, Kuss (‘85 Paweł Labuda) – Madziąg, Sychowski, Sadowski (‘60 Miszkiewicz) – Wardziński
Gryf: Kędzia - S. Schulz, Rutkowski, Bobrowski, K. Oblizajek - Dąbrowski (‘46 Kalinowski), Tofil, Świdziński, Ślusarz (‘58 D. Mikulski), Solczak, Pytlak
żółte kartki: Wesserling, Skibicki, Madziąg, Bych (Pogoń) – S. Schulz, D. Mikulski, Pytlak, Bobrowski (dwie), K. Oblizajek
sędziowie: Ostrowski oraz Kowalik, Konkel
W środę w Lęborku ani 90, ani 120 minut nie wyłoniły ćwierćfinalisty Pucharu Polski na szczeblu wojewódzkim. Kiedy w dogrywce grający już w dziesiątkę III-ligowy Gryf za sprawą rezerwowego Dawida Mikulskiego objął prowadzenie wydawało się, że to goście awansują dalej. W 118 minucie wyrównał jednak Mateusz Sychowski. Potrzebne były zatem rzuty karne, które bezbłędnie egzekwowali nasi piłkarze. A że Patryk Pytlak już w pierwszej serii trafił w słupek, to w ćwierćfinale wojewódzkiego Pucharu Polski zagra nasza drużyna. Sukces z odwiecznym rywalem jest tym większy, że Pogoń zagrała bez kontuzjowanych Łukasza Kłosa i Damiana Formeli oraz pauzującego za kartki Mateusza Stankiewicza. Derbowy pojedynek, choć w pucharze, sprawił, że trenerzy wystawili w miarę możliwości podstawowe składy. Trener Walkusz w miejsce Kłosa i Formeli delegował do gry Przemysława Kussa i Mateusza Sadowskiego.
Choć pogoda w środowe popołudnie nie rozpieszczała, to mecz z Gryfem przyciągnął ponad 400 kibiców. Wśród nich był prezes Pomorskiego Związku Piłki Nożnej Radosław Michalski.
Mecz lepiej rozpoczęli gości, którzy w pierwszym kwadransie dwukrotnie byli blisko objęcia prowadzenia. W 7 minucie po dośrodkowaniu z rożnego na bliższy słupek i uderzeniu głową słupek uchronił Pogoń przed stratą gola. W 15 minucie po mocnym uderzeniu sprzed pola karnego piłka otarła się jeszcze pod drodze od jednego z Pogonistów i goście mieli kolejny rzut rożny. Tym razem po dośrodkowaniu na dalszy słupek i uderzeniu głową Patryka Pytlaka piłkę z linii bramkowej wybił głową Mateusz Wesserling. Na odpowiedź Pogoni czekaliśmy do 29 minuty, kiedy Mateusz Madziąg ze skrzydła zagrał do Mateusza Sychowskiego, a ten odegrał z pierwszej do Wardzińskiego. Napastnik Pogoni uderzył tak, że piłka wysoko poleciała nad bramką. W 33 minucie za kopnięcie Madziąga pierwszą żółtą kartkę w tym meczu dostał Schulz.
Do przerwy było bez goli, z inicjatywą po stronie gości. Tak, jak pierwszą połowę lepiej rozpoczęli słupszczanie, tak po przerwie pierwszą groźną sytuację stworzyła Pogoń. W 48 minucie Wesserling rozciągnął akcję na skrzydło do Madziąga. Wyróżniający się skrzydłowy Pogoni łatwo poradził sobie z Schulzem i posłał mocne, precyzyjne dośrodkowanie w okolice 5 metra. Na piłkę nabiegał Rafał Morawski, ale mimo że uderzył głową, to nie zdołał skierować jej tak, żeby trafić w bramkę. Po godzinie gry skrzydłowego Sadowskiego zmienił defensywny, środkowy pomocnik Gracjan Miszkiewicz. Do zmiany doszło też na pozycjach. Na prawą stronę defensywy został cofnięty ze środka pola Morawski a na lewe skrzydło powędrował Wesserling. W Gryfie chwilę wcześniej Ślusarza zluzował Mikulski.
Mimo, że z obu stron gra była otwarta, to brakowało klarownych okazji na otwarcie wyniku. W ostatnim kwadransie za Wesserlinga wszedł Michał Fudala a za Kussa Paweł Labuda. Szczególnie wejście tego drugiego rozruszało ofensywę Pogoni. W 86 minucie po dośrodkowaniu Wardzińskiemu zabrakło centymetrów, żeby uderzyć z bliska głową. W regulaminowym czasie żadnej z drużyn nie udało się trafić do bramki rywali.
W 4 minucie dogrywki duży błąd popełnił bramkarz gości Michał Kędzia. Wybiegł do piłki z którą się minął, ale miał mnóstwo szczęścia i kolegę, który go asekurował, bo Wardziński miałby pustą bramkę.
W 10 minucie dogrywki piłkę na własnej połowie przejęła Pogoń. Wardziński zagrał sobie do przodu, ale kontrę ręką zatrzymał kapitan gości Rafał Bobrowski. Za to umyślne zagranie został ukarany drugą żółtą kartką.
Grający w dziesięciu goście w ostatniej minucie pierwszej części dogrywki przeprowadzili koronkową akcję zakończoną golem. Długie zagranie ze środka na chorągiewkę do Adriana Solczaka, który wycofał piłkę do nadbiegającego Damiana Tofila. Podania nie przeciął Paweł Labuda, Tofil odegrał w pole karne do Solczaka. Wślizgami próbowali przeciąć akcję Morawski i Kochanek, ale piłka w polu bramkowym minęła Pytlaka i zamknął akcję rezerwowy Mikulski, za którym nie nadążył Labuda. Niespodziewanie goście objęli prowadzenie i kwadrans drugiej części dogrywki dzielił ich od ćwierćfinału.
W 107 minucie meczu po rozegraniu z rożnego Wardziński z obrońcą na plecach odwrócił się i uderzył niestety tylko w boczną siatkę.
Wreszcie w 118 minucie, kiedy wielu kibiców już opuściło stadion a ci, co zostali mieli już coraz mniejsze nadzieje na odwrócenie wyniku, stadion przeszła eksplozja radości. Do rzutu wolnego w okolicach bocznej linii podszedł Sychowski. Wrzucił piłkę w pole karne, ale ta przefrunęła nad głowami kilku zawodników, odbiła się od murawy tuż przed bramką i wpadła do siatki tuż przy słupku. Dopiero analiza zapisu wideo rozstrzygnęła, że Wardziński nie dotknął piłki i gola na wagę remisu trzeba przypisać Sychowskiemu. Następnych goli już nie było i konieczne były karne. Emocje sięgnęły zenitu.
W pierwszej serii pewnie uderzył Sychowski. Pytlak kopnął mocno, ale w słupek. Otworzyła się niepowtarzalna okazja na zwycięstwo i awans. Kapitan Pogoni Wojciech Musuła zmylił Kędzie. Potem na zmianę pewnie trafiali Tofil, Morawski, Solczak, Miszkiewicz, Świdziński. Piąta seria mogła być tą ostatnią, jeśli 20-letni Mateusz Madziąg wytrzymałby próbę nerwów. Tak też się stało, czym wywołał eksplozję radości zmęczonych, ale szczęśliwych kolegów. Fetowali go także kibice, wdzięczni za odprawienie odwiecznych rywali ze Słupska.
Po meczu powiedzieli:
- Myślę że dla kibiców była to udana środa i było to co w piłce nożnej jest najlepsze. Było 90 minut walki, dobrej gry z obu stron, była dogrywka no i rzuty karne. My wykazaliśmy się 100% skutecznością, w Gryfie pomylił się Patryk Pytlak, stąd nasz awans do kolejnej rundy. W pierwszej połowie gra była wyrównana z lekkim wskazaniem na Gryfa w drugiej połowie to myśmy dominowali zdecydowanie, brakowało tylko bramki. W dogrywce też przewaga była po naszej stronie. Chwała naszym zawodnikom że zagrali do końca, że potrafili wyrównać i doprowadzili do rzutów karnych – mówił po meczu zmęczony, ale uśmiechnięty trener Pogoni Waldemar Walkusz. - Wszyscy powinniśmy być zadowoleni. Po wielu latach rzuty karne w pucharach, po wielu latach udało się z Gryfem wygrać i przejść do kolejnej rundy. Jest się z czego cieszyć, aczkolwiek ja patrzę na to troszeczkę spokojniej. Najważniejsza jest liga i teraz czeka nas ciężkie spotkanie w sobotę z Gedanią, za tydzień jedziemy do lidera - Rodła Kwidzyn. To są dla nas bardzo istotne mecze. Jak będzie dalej w pucharze zobaczymy.
- Po pierwsze mecz był dobry, drugie był bardzo emocjonujący, po trzecie widać, że zespół z Lęborka aspiruje do III ligi, bo wielkiej różnicy pomiędzy Gryfem, a Pogonią nie było widać. Są to drużyny na podobnym poziomie, może większe doświadczenie ze strony Słupska, ale z drugiej strony Pogoń więcej serca dziś oddała - ocenił spotkanie obecny na pucharowym pojedynku prezes Pomorskiego Związku Piłki Nożnej Radosław Michalski. Pytany o przebieg sezonu w IV lidze przyznał, że rywalizacja pomiędzy Rodłem, a Pogonią jest bardzo ciekawa. - Przed rozpoczęciem tej rundy zdecydowanym faworytem było dla mnie Rodło Kwidzyn. Widziałem jak grali, jak na IV ligę grali bardzo fajny futbol. No ale tam chyba coś niedobrego się dzieje. Odeszło kilku zawodników, zmienił się trener i widać, że te szanse się wyrównały. Za 2 tygodnie mecz tych drużyn i po nim będziemy widzieć dużo więcej.