5. kolejka III ligi, 3 września 2016 godz. 17
Pogoń Lębork - Świt Skolwin (Szczecin) 3:3 (2:2)
bramki: 1:0 Fabian Słowiński (‘39), 1:1 Krzysztof Filipowicz (‘43), 2:1 Mateusz Wachowiak (‘45), 2:2 Oskar Szczepanik (‘45+1), 3:2 Mateusz Wachowiak (‘75), 3:3 Kamil Walków (‘90+3)
Pogoń: Patryk Labuda - Wesserling, Musuła, Michał Szałek, Kochanek - Tobiaski (‘46 Madziąg) - Wardziński (‘59 D. Formela), Słowiński (‘46 Sychowski), Kłos (‘70 Miszkiewicz), Pytlak - Wachowiak
Świt: Rosa – Kołodziejski, Kronkowski, Odlanicki, Wyganowski (‘81 Prokopowicz) – Jóźwiak (‘53 Walków), Szczepanik G., Ładziak (‘70 Kurczak) O. Szczepanik, Filipowicz - Krystek (‘65 Krawiec).
żółte kartki: Szałek, Sychowski, Formela - Kołodziejski, G. Szczepanik, Prokopowicz
czerwona kartka: Mateusz Sychowski (90+3)
sędziowie: Zarwalski oraz Brodzik, Stańczyk
To będzie jedno z tych spotkań, które kibice będą wspominać po latach. Trzy razy Pogoń obejmowała prowadzenie w meczu, podczas którego to goście częściej posiadali inicjatywę. Kiedy przewagę mieli przyjezdni i tylko Labuda uchronił Pogoń przed stratą gola. Indywidualny popis i kunszt Fabiana Słowińskiego otworzył prowadzenie. Wyrównanie padło szybko, ale jeszcze przed przerwą po dośrodkowaniu Kłosa głową trafił Wachowiak. Tuż po wznowieniu dwóch zawodników gości wyprowadziło koronkową akcję środkiem i do przerwy był remis. Na kwadrans przed końcem Wachowiak odzyskał prowadzenie, ale nie udało się go dowieźć, bo także gościom, już w doliczonym czasie gry dopisało szczęście. To była ostatnia akcja meczu, po której Świt zdobył gola, a Mateusz Sychowski obejrzał czerwony kartonik.
Goście od pierwszych minut potwierdzili, że nie było przypadku w tym, że jeszcze w poprzednim sezonie byli najczęściej punktującą drużyną na wyjazdach. Nie czekali, co zrobi Pogoń, ale od początku przejęli inicjatywę zmuszając gospodarzy do gry z kontrataku. Tuż po rozpoczęciu po raz pierwszy zakotłowało się w polu karnym Pogoni, kiedy Mateusz Wesserling wybił za krótko piłkę, która nie opuściła pola karnego trafiając do Oskara Szczepanika. Ten ostatni uderzył na bramkę, ale kapitan Pogoni Wojciech Musuła rzucił mu się pod nogi i piłka poszybowała nad poprzeczką. Dośrodkowanie z rożnego pewnie wyłapał Patryk Labuda. W 3 minucie po akcji skrzydłem i dośrodkowaniu w „16” Labuda łapał na raty. Odpowiedź Pogoni była błyskawiczna, ale dwie wizyty w polu karnym nie zakończyły się uderzeniami na bramkę.
W 5 minucie goście pokazali pomysłowe rozegranie rzutu wolnego, podyktowanego za faul Jakuba Tobiaskiego. Kiedy większość zawodników spodziewała się dośrodkowania, z tłumu piłkarzy na skraj pola karnego urwał się Krzysztof Filipowicz, któremu po ziemi podał Jarosław Jóźwiak. Za Filipowiczem podążył Wesserling, ale nie zdążył zablokować płaskiego uderzenia. Labuda rzucił się, ale odbita piłka trafiła w słupek i odbijała się wzdłuż bramki. Najszybciej doskoczył do niej Michał Kołodziejski. Gol? Sędzia Zarwalski, posiłkując się wskazaniem swojego asystenta wskazał na pozycję spaloną. Goście mieli odmienne zdanie, ale arbiter trwał przy swojej decyzji. Telewizyjna powtórka pokazała że miał rację.
Po około 10 minutach, kiedy to goście lepiej weszli w mecz Pogoń nieco oddaliła grę od swojej bramki, choć wciąż z trudem przychodziło gospodarzom zawiązać składną, ofensywną akcję. Najczęściej prostymi środkami akcje były przenoszone na połowę rywali, licząc, że silnemu Mateuszowi Wachowiakowi uda się utrzymać i przepchać do przodu. Goście nadal odważnie i pewnie poczynali sobie wywierając presję na Pogonistów, co zmuszało do strat i wybijania piłki.
W 21 minucie do uderzenia z dystansu doszedł Fabian Słowiński, ale uderzył wysoko nad bramką. W 23 minucie Michał Kołodziejski ze Świtu, za faul na próbującym opanować piłkę w środku pola Wachowiaku został ukarany pierwszą w tym spotkaniu żółtą kartką. Jeszcze przed upływem pół godziny drużyna ze Szczecina przeprowadziła jedną z ładniejszych akcji meczu. Piłka na jeden kontakt chodziła jak po sznurku i tak było aż do pola karnego. Tam Labuda obronił uderzenie na raty. W 29 minucie przy końcowej linii pozwolił przedrzeć się jednemu z rywali Wesserling i musiał ratować się faulem, żeby zapobiec potencjalnie większemu niebezpieczeństwu. Dośrodkowanie na pierwszy słupek, gdzie prawy obrońca Pogoni wyjaśnił głową całą sytuację.
Trener Walkusz krzyczał do swoich zawodników, żeby wyszli wyżej, szczególnie druga linia, gdzie goście nazbyt spokojnie rozgrywali akcje. W 31 minucie, nie licząc nieuznanej bramki z początku meczu, goście mieli najlepszą okazję do objęcia prowadzenia. Po zagraniu na skrzydło pojedynek o piłkę Musuła stoczył z Filipowiczem. Kapitan Pogoni zdołał strącić piłkę głową, ale Wardziński zamiast pośpieszyć mu z asekuracją tylko się przyglądał. Spóźnił dojście do rywala, który zdążył zagrać w pole karne. Krystek i Szałek poszli wślizgami, ale sytuację wygrał napastnik Świtu. Rzucił się Kochanek, ale piłkę przejął Adam Ładziak. Sam nie uderzał, ale wystawił na czysty strzał Jóźwiakowi. Tylko wyjście z bramki i obrona nogami Labudy zapobiegły stracie gola. W 34 minucie w akcji rozgrywanej od tyłu Szałek musiał ratować się wślizgiem, żeby zapobiec stracie. Za to ratunkowe, ale nieprzepisowe zachowanie został ukarany żółtą kartką, pierwszą w tym meczu dla Pogonisty. Po uderzeniu z dużej odległości Labuda tylko sparował piłkę na rożny. Nie minęło wiele czasu, jak goście w kolejnej akcji ofensywnej ponownie zagrozili bramce Pogoni. Oskar Szczepanik podciął piłkę do Krystka, ale wydawało się, że Musuła zażegna niebezpieczeństwo. Trafił jednak w rywala, a do bezpańskiej piłki dopadł O. Szczepanik. Uderzył tak, że Labuda tylko odbił piłkę. Ledwo wstał po pierwszej interwencji, a już musiał bronić woleja Ładziaka.
Pogoń objęła prowadzenie w 38 minucie. Po krótkiej akcji w środku pola piłka trafiła do Patryka Pytlaka a ten rzucił ją na skrzydło do Macieja Wardzińskiego. Ten ostatni przyjął piłkę i podał w pole karne do pokazującego się Słowińskiego. Samym przyjęciem piłki pomocnik Pogoni kompletnie zmylił podążającego za nim obrońcę, zrobił zwrot i lewą nogą precyzyjnie uderzył przy słupku. Podręcznikowe wykończenie sytuacji.
Choć do końca pierwszej połowy pozostało raptem kilka minut to kibice zobaczyli jeszcze trzy gole. Szaleństwo piłkarskie zaczęło się w 43 minucie. Goście po raz kolejny zaatakowali, ale wślizgiem ich akcję przerwał Wardziński. Niestety piłka trafiła do aktywnego Filipowicza. Przed sobą miał tylko ofensywnego pomocnika Łukasza Kłosa, z którym łatwo sobie poradził, a któremu zabrakło pomocy defensywnego pomocnika Tobiaskiego. Zrobił zwód oddalający od pola karnego, po czym uderzył płasko przy słupku wyrównując stan spotkania.
W dużym błędzie byli jednak, ci którzy sądzili, że takim wynikiem zakończy się pierwsza połowa. Zanim jednak o tym, to w 43 minucie za atak wyprostowaną nogą na Wardzińskim drugi z gości, tym razem Grzegorz Szczepanik zobaczył żółtą kartkę. Pogoń objęła prowadzenie, kiedy dośrodkowanie z rożnego Kłosa zamienił po uderzeniu głową na gola Wachowiak. Wyskoczył najwyżej, a piłka odbiła się jeszcze od murawy i wpadła przy nieobstawionym słupku. Było 2:1, ale i to jeszcze nie koniec emocji, choć była 45 minuta.
Sędzia doliczył 60 sekund. Tuż po wznowieniu ze środka goście poszli środkiem. Oskar Szczepanik i Marcin Krystek wymieniali podania, których nie mogli przerwać kolejni, spóźnieni zawodnicy Pogoni, z których każdy kolejny próbował naprawić błąd poprzednika. I tak przedarli się aż w pole karne, gdzie Szczepanik z zimną krwią posłał piłkę obok Labudy. Zatem do przerwy remis 2:2.
Przed drugą połową trener Walkusz pozostawił w szatni młodzieżowca Tobiaskiego, a zastąpił go wracającym po kontuzji ofensywnym pomocnikiem Mateuszem Madziągiem. Zmieniony został także zdobywca pierwszej bramki Słowiński, za którego wszedł Mateusz Sychowski. I to on pełnił rolę defensywnego pomocnika. Goście rozpoczęli w tym samym zestawieniu.
W 52 minucie sytuacja pod drugim polem karnym. Z wolnego przymierzył Sychowski, ale gości uratował słupek. W 53 minucie kapitana Świtu Jóźwiaka zluzował Kamil Walków. Jak się później okaże to on zostanie bohaterem przyjezdnych.
Druga odsłona miała bardziej wyrównany przebieg, ale w 54 minucie groźnie zaatakowali goście. Zawiązali koronkową akcję w środku pola, której nie byli w stanie przerwać kolejni zawodnicy Pogoni. Goście przedostali się pod pole karne, skąd Oskar Szczepanik zagrał na skrzydło do Filipowicza. Ten wykonał podanie zwrotne do O. Szczepanika, który wprawdzie uderzył niezbyt mocno, ale piłkę podbił nogą Musuła, i gdyby nie dobre zachowanie Labudy, to wpadłaby mu za „kołnierz”.
Trzecia zmiana w Pogoni miała miejsce w 59 minucie na prawym skrzydle, kiedy Wardzińskiego zastąpił Damian Formela. Pogoń odpowiedziała w 68 minucie, kiedy po szybkim wypadzie Pytlak z lewego skrzydła dośrodkował jednak za głęboko. W 70 minucie za Kłosa wszedł defensywny pomocnik Gracjan Miszkiewicz.
Po raz trzeci Pogoń objęła prowadzenie na kwadrans przed końcem meczu i w to zaskakujących okolicznościach. Piłka była przebijana w środku pola aż Pytlakowi przed opanowaniem jej próbował przeszkodzić O. Szczepanik. Wybił ją tak niefortunnie, że trafiła do będącego na spalonym Wachowiaka. Sędzia zachował się przytomnie i nie przerwał akcji, bo to rywal zagrywał. Napastnik Pogoni miał przewagę może 1-2 metrów i z tego powodu otwartą drogę do bramki. Spokojnie posłał piłkę do bramki obok wybiegającego Rosy.
W 83 minucie zwycięstwo Pogoni mogło zostać przypieczętowane. Po krzyżowym zagraniu z głębi pola Pytlak zgrał głową do Wachowiaka. Ten dwa razy podbijał piłkę nad rywalami i jak już miał miejsce na uderzenie kropnął z woleja. Niestety nad poprzeczką. Z hat-trickiem zostałby absolutnym bohaterem spotkania. W 89 minucie goście próbowali wyrównania po strzale z dystansu, ale zmierzająca w okolicach słupka piłkę kontrolował Labuda.
Goście nie zwątpili i do końca walczyli o wyrównanie. Sędzia doliczył 3 minuty. W 92 minucie na bramkę zza pola karnego uderzał Paweł Krawiec. Piłka trafiła w rękę Damiana Formelę, a sędzia uznał to za celowe zachowanie i ukarał rezerwowego żółtą kartką. Z wolnego tuż sprzed 16 metrów trafił w poprzeczkę Szymon Kurczak. Piłka odbiła się i wysokim łukiem trafiła przed pole karne, skąd uderzył w powietrza Krawiec. Piłka zeszła mu z nogi i dzięki temu trafiła do Walkówa. Ten tylko dołożył nogę i tak padło szczęśliwe wyrównanie na sekundy przed ostatnim gwizdkiem.
Po meczu powiedzieli:
Waldemar Walkusz, trener Pogoni – Przyjechał dziś do nas bardzo dobry zespół, ograny w III lidze, doświadczony. Dobrze grali, długo utrzymywali się przy piłce, rozgrywali. My swoich szans upatrywaliśmy w kontrach. Kilka razy przy wyniku 0:0 nasz bramkarz Patryk Labuda zachował się bardzo dobrze, potem ładny gol Słowińskiego na 1:0. Za chwilę tracimy bramkę po błędzie w środku pola gdzie zabrakło krycia. Ale tego co się stało w końcówce I połowy to nie rozumiem. My wychodzimy po rzucie rożnym w 45 minucie na prowadzenie. Sędzia dolicza minutę, a my nie mamy prawa w tym czasie stracić bramki. A jednak stało się inaczej. Zawodnicy chyba czekali na gwizdek na przerwę, goście weszli w nas jak w masło i wyrównali na 2:2. Druga połowa do dużo walki, strzałów no i Wachowiak wyprowadza nas na prowadzenie 3:2. W końcówce za głęboko cofaliśmy się. Sytuacja po której w 93 minucie padła wyrównująca bramką to kuriozalny przypadek. Damian Formela zamiast doskoczyć do zawodnika, nie pozwolić mu na uderzenie, stanął, rozłożył ręce i dostał piłką w te ręce i mamy rzut wolny tuż przed naszym polem karnym na 16 metrze. To jeszcze nie bramka, ale piłka po uderzeniu trafia w poprzeczkę, a zawodnicy stoją patrząc co zrobią goście. Piłka wkulała się do bramki i tak z wygranego meczu zrobiło się 3:3. Z drugiej strony w meczu z takim przeciwnikiem trzeba ten punkt szanować. Patrząc na te wszystkie mecze w Lęborku to jest na nich bardzo ciekawie. Dużo akcji, dużo goli. Dziś było ich aż sześć, z Leśnikiem dwie, z Kaliszem pięć. Myślę, że jest po co chodzić na lęborski stadion.
Rafał Jabłoński, II trener Świtu: - W ostatnich meczach prowadzimy grę, mamy przewagę, chcemy dominować na boisku, ale brakuje nam tej przysłowiowej kropki nad „i”, zdecydowanie brakuje skuteczności. Tak było też w dzisiejszym meczu. Podejrzewam, że gdybyśmy wykorzystali sytuacje w pierwszej połowie to mecz ten zupełnie inaczej by wyglądał.
Pogoń Lębork - Świt Skolwin (Szczecin) 3:3 (2:2)
bramki: 1:0 Fabian Słowiński (‘39), 1:1 Krzysztof Filipowicz (‘43), 2:1 Mateusz Wachowiak (‘45), 2:2 Oskar Szczepanik (‘45+1), 3:2 Mateusz Wachowiak (‘75), 3:3 Kamil Walków (‘90+3)
Pogoń: Patryk Labuda - Wesserling, Musuła, Michał Szałek, Kochanek - Tobiaski (‘46 Madziąg) - Wardziński (‘59 D. Formela), Słowiński (‘46 Sychowski), Kłos (‘70 Miszkiewicz), Pytlak - Wachowiak
Świt: Rosa – Kołodziejski, Kronkowski, Odlanicki, Wyganowski (‘81 Prokopowicz) – Jóźwiak (‘53 Walków), Szczepanik G., Ładziak (‘70 Kurczak) O. Szczepanik, Filipowicz - Krystek (‘65 Krawiec).
żółte kartki: Szałek, Sychowski, Formela - Kołodziejski, G. Szczepanik, Prokopowicz
czerwona kartka: Mateusz Sychowski (90+3)
sędziowie: Zarwalski oraz Brodzik, Stańczyk
To będzie jedno z tych spotkań, które kibice będą wspominać po latach. Trzy razy Pogoń obejmowała prowadzenie w meczu, podczas którego to goście częściej posiadali inicjatywę. Kiedy przewagę mieli przyjezdni i tylko Labuda uchronił Pogoń przed stratą gola. Indywidualny popis i kunszt Fabiana Słowińskiego otworzył prowadzenie. Wyrównanie padło szybko, ale jeszcze przed przerwą po dośrodkowaniu Kłosa głową trafił Wachowiak. Tuż po wznowieniu dwóch zawodników gości wyprowadziło koronkową akcję środkiem i do przerwy był remis. Na kwadrans przed końcem Wachowiak odzyskał prowadzenie, ale nie udało się go dowieźć, bo także gościom, już w doliczonym czasie gry dopisało szczęście. To była ostatnia akcja meczu, po której Świt zdobył gola, a Mateusz Sychowski obejrzał czerwony kartonik.
Goście od pierwszych minut potwierdzili, że nie było przypadku w tym, że jeszcze w poprzednim sezonie byli najczęściej punktującą drużyną na wyjazdach. Nie czekali, co zrobi Pogoń, ale od początku przejęli inicjatywę zmuszając gospodarzy do gry z kontrataku. Tuż po rozpoczęciu po raz pierwszy zakotłowało się w polu karnym Pogoni, kiedy Mateusz Wesserling wybił za krótko piłkę, która nie opuściła pola karnego trafiając do Oskara Szczepanika. Ten ostatni uderzył na bramkę, ale kapitan Pogoni Wojciech Musuła rzucił mu się pod nogi i piłka poszybowała nad poprzeczką. Dośrodkowanie z rożnego pewnie wyłapał Patryk Labuda. W 3 minucie po akcji skrzydłem i dośrodkowaniu w „16” Labuda łapał na raty. Odpowiedź Pogoni była błyskawiczna, ale dwie wizyty w polu karnym nie zakończyły się uderzeniami na bramkę.
W 5 minucie goście pokazali pomysłowe rozegranie rzutu wolnego, podyktowanego za faul Jakuba Tobiaskiego. Kiedy większość zawodników spodziewała się dośrodkowania, z tłumu piłkarzy na skraj pola karnego urwał się Krzysztof Filipowicz, któremu po ziemi podał Jarosław Jóźwiak. Za Filipowiczem podążył Wesserling, ale nie zdążył zablokować płaskiego uderzenia. Labuda rzucił się, ale odbita piłka trafiła w słupek i odbijała się wzdłuż bramki. Najszybciej doskoczył do niej Michał Kołodziejski. Gol? Sędzia Zarwalski, posiłkując się wskazaniem swojego asystenta wskazał na pozycję spaloną. Goście mieli odmienne zdanie, ale arbiter trwał przy swojej decyzji. Telewizyjna powtórka pokazała że miał rację.
Po około 10 minutach, kiedy to goście lepiej weszli w mecz Pogoń nieco oddaliła grę od swojej bramki, choć wciąż z trudem przychodziło gospodarzom zawiązać składną, ofensywną akcję. Najczęściej prostymi środkami akcje były przenoszone na połowę rywali, licząc, że silnemu Mateuszowi Wachowiakowi uda się utrzymać i przepchać do przodu. Goście nadal odważnie i pewnie poczynali sobie wywierając presję na Pogonistów, co zmuszało do strat i wybijania piłki.
W 21 minucie do uderzenia z dystansu doszedł Fabian Słowiński, ale uderzył wysoko nad bramką. W 23 minucie Michał Kołodziejski ze Świtu, za faul na próbującym opanować piłkę w środku pola Wachowiaku został ukarany pierwszą w tym spotkaniu żółtą kartką. Jeszcze przed upływem pół godziny drużyna ze Szczecina przeprowadziła jedną z ładniejszych akcji meczu. Piłka na jeden kontakt chodziła jak po sznurku i tak było aż do pola karnego. Tam Labuda obronił uderzenie na raty. W 29 minucie przy końcowej linii pozwolił przedrzeć się jednemu z rywali Wesserling i musiał ratować się faulem, żeby zapobiec potencjalnie większemu niebezpieczeństwu. Dośrodkowanie na pierwszy słupek, gdzie prawy obrońca Pogoni wyjaśnił głową całą sytuację.
Trener Walkusz krzyczał do swoich zawodników, żeby wyszli wyżej, szczególnie druga linia, gdzie goście nazbyt spokojnie rozgrywali akcje. W 31 minucie, nie licząc nieuznanej bramki z początku meczu, goście mieli najlepszą okazję do objęcia prowadzenia. Po zagraniu na skrzydło pojedynek o piłkę Musuła stoczył z Filipowiczem. Kapitan Pogoni zdołał strącić piłkę głową, ale Wardziński zamiast pośpieszyć mu z asekuracją tylko się przyglądał. Spóźnił dojście do rywala, który zdążył zagrać w pole karne. Krystek i Szałek poszli wślizgami, ale sytuację wygrał napastnik Świtu. Rzucił się Kochanek, ale piłkę przejął Adam Ładziak. Sam nie uderzał, ale wystawił na czysty strzał Jóźwiakowi. Tylko wyjście z bramki i obrona nogami Labudy zapobiegły stracie gola. W 34 minucie w akcji rozgrywanej od tyłu Szałek musiał ratować się wślizgiem, żeby zapobiec stracie. Za to ratunkowe, ale nieprzepisowe zachowanie został ukarany żółtą kartką, pierwszą w tym meczu dla Pogonisty. Po uderzeniu z dużej odległości Labuda tylko sparował piłkę na rożny. Nie minęło wiele czasu, jak goście w kolejnej akcji ofensywnej ponownie zagrozili bramce Pogoni. Oskar Szczepanik podciął piłkę do Krystka, ale wydawało się, że Musuła zażegna niebezpieczeństwo. Trafił jednak w rywala, a do bezpańskiej piłki dopadł O. Szczepanik. Uderzył tak, że Labuda tylko odbił piłkę. Ledwo wstał po pierwszej interwencji, a już musiał bronić woleja Ładziaka.
Pogoń objęła prowadzenie w 38 minucie. Po krótkiej akcji w środku pola piłka trafiła do Patryka Pytlaka a ten rzucił ją na skrzydło do Macieja Wardzińskiego. Ten ostatni przyjął piłkę i podał w pole karne do pokazującego się Słowińskiego. Samym przyjęciem piłki pomocnik Pogoni kompletnie zmylił podążającego za nim obrońcę, zrobił zwrot i lewą nogą precyzyjnie uderzył przy słupku. Podręcznikowe wykończenie sytuacji.
Choć do końca pierwszej połowy pozostało raptem kilka minut to kibice zobaczyli jeszcze trzy gole. Szaleństwo piłkarskie zaczęło się w 43 minucie. Goście po raz kolejny zaatakowali, ale wślizgiem ich akcję przerwał Wardziński. Niestety piłka trafiła do aktywnego Filipowicza. Przed sobą miał tylko ofensywnego pomocnika Łukasza Kłosa, z którym łatwo sobie poradził, a któremu zabrakło pomocy defensywnego pomocnika Tobiaskiego. Zrobił zwód oddalający od pola karnego, po czym uderzył płasko przy słupku wyrównując stan spotkania.
W dużym błędzie byli jednak, ci którzy sądzili, że takim wynikiem zakończy się pierwsza połowa. Zanim jednak o tym, to w 43 minucie za atak wyprostowaną nogą na Wardzińskim drugi z gości, tym razem Grzegorz Szczepanik zobaczył żółtą kartkę. Pogoń objęła prowadzenie, kiedy dośrodkowanie z rożnego Kłosa zamienił po uderzeniu głową na gola Wachowiak. Wyskoczył najwyżej, a piłka odbiła się jeszcze od murawy i wpadła przy nieobstawionym słupku. Było 2:1, ale i to jeszcze nie koniec emocji, choć była 45 minuta.
Sędzia doliczył 60 sekund. Tuż po wznowieniu ze środka goście poszli środkiem. Oskar Szczepanik i Marcin Krystek wymieniali podania, których nie mogli przerwać kolejni, spóźnieni zawodnicy Pogoni, z których każdy kolejny próbował naprawić błąd poprzednika. I tak przedarli się aż w pole karne, gdzie Szczepanik z zimną krwią posłał piłkę obok Labudy. Zatem do przerwy remis 2:2.
Przed drugą połową trener Walkusz pozostawił w szatni młodzieżowca Tobiaskiego, a zastąpił go wracającym po kontuzji ofensywnym pomocnikiem Mateuszem Madziągiem. Zmieniony został także zdobywca pierwszej bramki Słowiński, za którego wszedł Mateusz Sychowski. I to on pełnił rolę defensywnego pomocnika. Goście rozpoczęli w tym samym zestawieniu.
W 52 minucie sytuacja pod drugim polem karnym. Z wolnego przymierzył Sychowski, ale gości uratował słupek. W 53 minucie kapitana Świtu Jóźwiaka zluzował Kamil Walków. Jak się później okaże to on zostanie bohaterem przyjezdnych.
Druga odsłona miała bardziej wyrównany przebieg, ale w 54 minucie groźnie zaatakowali goście. Zawiązali koronkową akcję w środku pola, której nie byli w stanie przerwać kolejni zawodnicy Pogoni. Goście przedostali się pod pole karne, skąd Oskar Szczepanik zagrał na skrzydło do Filipowicza. Ten wykonał podanie zwrotne do O. Szczepanika, który wprawdzie uderzył niezbyt mocno, ale piłkę podbił nogą Musuła, i gdyby nie dobre zachowanie Labudy, to wpadłaby mu za „kołnierz”.
Trzecia zmiana w Pogoni miała miejsce w 59 minucie na prawym skrzydle, kiedy Wardzińskiego zastąpił Damian Formela. Pogoń odpowiedziała w 68 minucie, kiedy po szybkim wypadzie Pytlak z lewego skrzydła dośrodkował jednak za głęboko. W 70 minucie za Kłosa wszedł defensywny pomocnik Gracjan Miszkiewicz.
Po raz trzeci Pogoń objęła prowadzenie na kwadrans przed końcem meczu i w to zaskakujących okolicznościach. Piłka była przebijana w środku pola aż Pytlakowi przed opanowaniem jej próbował przeszkodzić O. Szczepanik. Wybił ją tak niefortunnie, że trafiła do będącego na spalonym Wachowiaka. Sędzia zachował się przytomnie i nie przerwał akcji, bo to rywal zagrywał. Napastnik Pogoni miał przewagę może 1-2 metrów i z tego powodu otwartą drogę do bramki. Spokojnie posłał piłkę do bramki obok wybiegającego Rosy.
W 83 minucie zwycięstwo Pogoni mogło zostać przypieczętowane. Po krzyżowym zagraniu z głębi pola Pytlak zgrał głową do Wachowiaka. Ten dwa razy podbijał piłkę nad rywalami i jak już miał miejsce na uderzenie kropnął z woleja. Niestety nad poprzeczką. Z hat-trickiem zostałby absolutnym bohaterem spotkania. W 89 minucie goście próbowali wyrównania po strzale z dystansu, ale zmierzająca w okolicach słupka piłkę kontrolował Labuda.
Goście nie zwątpili i do końca walczyli o wyrównanie. Sędzia doliczył 3 minuty. W 92 minucie na bramkę zza pola karnego uderzał Paweł Krawiec. Piłka trafiła w rękę Damiana Formelę, a sędzia uznał to za celowe zachowanie i ukarał rezerwowego żółtą kartką. Z wolnego tuż sprzed 16 metrów trafił w poprzeczkę Szymon Kurczak. Piłka odbiła się i wysokim łukiem trafiła przed pole karne, skąd uderzył w powietrza Krawiec. Piłka zeszła mu z nogi i dzięki temu trafiła do Walkówa. Ten tylko dołożył nogę i tak padło szczęśliwe wyrównanie na sekundy przed ostatnim gwizdkiem.
Po meczu powiedzieli:
Waldemar Walkusz, trener Pogoni – Przyjechał dziś do nas bardzo dobry zespół, ograny w III lidze, doświadczony. Dobrze grali, długo utrzymywali się przy piłce, rozgrywali. My swoich szans upatrywaliśmy w kontrach. Kilka razy przy wyniku 0:0 nasz bramkarz Patryk Labuda zachował się bardzo dobrze, potem ładny gol Słowińskiego na 1:0. Za chwilę tracimy bramkę po błędzie w środku pola gdzie zabrakło krycia. Ale tego co się stało w końcówce I połowy to nie rozumiem. My wychodzimy po rzucie rożnym w 45 minucie na prowadzenie. Sędzia dolicza minutę, a my nie mamy prawa w tym czasie stracić bramki. A jednak stało się inaczej. Zawodnicy chyba czekali na gwizdek na przerwę, goście weszli w nas jak w masło i wyrównali na 2:2. Druga połowa do dużo walki, strzałów no i Wachowiak wyprowadza nas na prowadzenie 3:2. W końcówce za głęboko cofaliśmy się. Sytuacja po której w 93 minucie padła wyrównująca bramką to kuriozalny przypadek. Damian Formela zamiast doskoczyć do zawodnika, nie pozwolić mu na uderzenie, stanął, rozłożył ręce i dostał piłką w te ręce i mamy rzut wolny tuż przed naszym polem karnym na 16 metrze. To jeszcze nie bramka, ale piłka po uderzeniu trafia w poprzeczkę, a zawodnicy stoją patrząc co zrobią goście. Piłka wkulała się do bramki i tak z wygranego meczu zrobiło się 3:3. Z drugiej strony w meczu z takim przeciwnikiem trzeba ten punkt szanować. Patrząc na te wszystkie mecze w Lęborku to jest na nich bardzo ciekawie. Dużo akcji, dużo goli. Dziś było ich aż sześć, z Leśnikiem dwie, z Kaliszem pięć. Myślę, że jest po co chodzić na lęborski stadion.
Rafał Jabłoński, II trener Świtu: - W ostatnich meczach prowadzimy grę, mamy przewagę, chcemy dominować na boisku, ale brakuje nam tej przysłowiowej kropki nad „i”, zdecydowanie brakuje skuteczności. Tak było też w dzisiejszym meczu. Podejrzewam, że gdybyśmy wykorzystali sytuacje w pierwszej połowie to mecz ten zupełnie inaczej by wyglądał.