7. kolejka III ligi, 17 września 2016 godz. 18.30

Bałtyk Gdynia – Pogoń Lębork 1:0 (0:0)
bramka: Filip Sosnowski (90+3)

Bałtyk: Matysiak – Szopiński, Karasiński, Wypij, Jadanowski – Garczewski (‘63 Rzepa), Sosnowski, Zyska, Poręba (‘46 Młynarczyk) – Bejuk, Ruszkul

Pogoń: Machola – Wesserling, Musuła, Szałek, Kochanek – Miszkiewicz ('90 Stankiewicz), Janowicz – Madziąg, Kłos (‘70 Słowiński), Formela (‘87 Nowakowski) – Wardziński (‘61 Wachowiak)

żółte kartki: Zyska, Szopiński, Jadanowski – Wachowiak
sędzia: Damian Kos

W Gdyni Pogoń nie była faworytem w meczu z liderem, ale dzięki wreszcie skutecznej grze w defensywie i szczęściu, kiedy w sukurs przychodził słupek z poprzeczką, była bliska wywiezienia bezcennego punktu. Niestety w doliczonym czasie gry Filip Sosnowski uderzył z dystansu a piłka odbiła się jeszcze od słupka nie dając szans na skuteczną obronę Mateuszowi Macholi. Obie drużyny mogły w tym meczu liczyć na doping swoich fanów, choć kibice Pogoni musieli to robić zza płotu.

W meczu z liderem nasza drużyna musiała radzić sobie jeszcze w ofensywie bez leczącego kontuzjowany mięsień skrzydłowego Patryka Pytlaka. W odwodzie pozostał najskuteczniejszy zawodnik Mateusz Wachowiak, który w tygodniu przed meczem był na mistrzostwach Polski służb mundurowych. Ofensywa była więc znacznie osłabiona. Na ławce pozostał pomocnik Fabian Słowiński. Z powodów formalnych nie mógł zagrać defensywny pomocnik, młodzieżowiec Jakub Tobiaski i trener Walkusz postawił na debiutującego w tym sezonie Łukasza Janowicza. W parze z nim ataki gości miał rozbijać Gracjan Miszkiewicz.

Do przerwy inicjatywa była po stronie gospodarzy, ale nie przekładało się to na wiele okazji bramkowych. W 12 minucie po uderzeniu lewego obrońcy Jadanowskiego Pogoń uratował słupek. Lęborczanie w tym okresie gry skupili się na neutralizowaniu ofensywnych zapędów Bałtyku i skutecznie im to wychodziło. Do przerwy bez bramek.

W 57 minucie ambitnie walczący Formela niespodziewanie uderzył z ok. 30 m. Piłka zmierzała pod poprzeczkę, ale Matysiak strącił ją za bramkę. Była w tym meczu jedna kontrowersja. Po uderzeniu z dystansu Wachowiaka, który w 61 minucie zmienił Wardzińskiego, piłka miała trafić w rękę jednego z rywali. Gospodarze byli innego zdania, które podzielił sędzia Damian Kos.

Pogoń momentami atakowała odważniej, ale w końcówce to Bałtyk przycisnął. Gospodarze mieli słupek, w 89 minucie poprzeczkę. Było gorąco w polu karnym Macholi. W 87 minucie na boisku pojawił się wysoki obrońca Jakub Nowakowski, który zmienił Formelę. Wszystko po to, żeby dowieźć remis i zdobyć punkt. Niestety w 93 minucie rezerwowy zamiast wybić piłkę jak najdalej, próbował ją jeszcze opanować. Odskoczyła mu, z czego skorzystał Sosnowski popisując się fantastycznym uderzeniem z ok. 25 m. Machola zrobił, co mógł, ale nie zdołał uchronić swojej drużyny.

Podsumowując grę Pogoni, należy podkreślić, że przez większość meczu ambitnie i z determinacją zawodnicy realizowali plan jeśli nie wygrania, to zremisowania na ciężkim terenie. Potwierdziło się, że na wyjazdach nasza drużyna, grając z kontry, nie traci tylu goli, co u siebie. Niestety przez doliczony czas gry uciekły kolejne punkty w tym sezonie.

Trener Waldemar Walkusz powiedział po meczu: - Przyjechaliśmy do lidera, nasz zespół podjął walkę, dobrze w bramce spisał się Machola. W II połowie to my mieliśmy więcej z gry. Przykre jest to, że kolejny raz tracimy punkty raz, że w doliczonym czasie gry, a dwa po indywidualnym błędzie. Kuba stracił piłkę, Sosnowskiemu wyszedł strzał życia. Remis byłby sprawiedliwy. Szkoda, mamy taki mecz jak ze Świtem, gdzie punkty tracimy w doliczonym czasie gry. Dziś nasi zawodnicy dali z siebie dużo, chcieli, walczyli i tutaj brawa dla całego zespołu bo zagrali bardzo ambitnie. Tak musimy grać w tej lidze myśląc o punktach.