7. kolejka Słupskiej Klasy Okręgowej, 27.09.2009r.

LKS POGOŃ LĘBORK – POLONEZ BOBROWNIKI  2:1 (0:0)

  • Bramki: 1:0 Krzysztof WITKOWSKI (47), 1:1 Adrian SZAMAL (76), 2:1 Grzegorz MICHTA (90+2)

POGOŃ:
Skrzypczak – Kozakiewicz, Jasiński, Trawiński – Kijek (66 Błaszkowski), Władyka (77 Michta), Witkowski (83 Stawikowski), Malek (57 Iwosa), Stankiewicz, Kołucki – Chmielewski

Trener: Roman Rubaj

POLONEZ: Kurczaba, D.Giszka, Pietruszewski, Kamiński, Kozłowski, Skórcz (59 Czarnuch), M. Staszczuk, Kozak (90 P. Staszczuk), Żurowski (78 Dudzik), Szamal, Perkowski (68 Bartosz Jarmułowicz)

Trener: Tadeusz Wanat

Żółte kartki: Szamal (18), M.Staszczuk (81), Pietruszewski (89) – wszyscy Polonez

Sędzia: Daniel Rzepkowski oraz Mirosław Cyrson, Adam Bartosiak


Niektórzy kibice „małej wiary” już wyszli ze stadionu, pogodzeni z remisem, jakby zapomnieli, że znakiem firmowym Pogoni jest przechylanie szali zwycięstwa w końcówce lub w doliczonym czasie gry. I tak właśnie się stało także w rywalizacji z Polonezem a bohaterem  został rzadko pojawiający się na murawie Grzegorz Michta.

Do składu powrócił nieobecny w meczach z Bytovią II, Karolem i Piastem Mariusz Władyka oraz najskuteczniejszy dotychczas Łukasz Chmielewski, niegrający z powodu kontuzji w Człuchowie. Obaj zawodnicy to wzmocnienie walorów ofensywnych ale w rywalizacji z Polonezem to nie oni przesądzili o zwycięstwie Pogoni. Po raz pierwszy do wyjściowego składu trener Roman Rubaj delegował Tomasza Kijka. Ale po kolei.

O pierwszej połowie nie da się napisać wiele dobrego, chyba, że docenić można walkę, nieustępliwość, zaangażowanie z obu stron. Gra toczyła się głównie w środku pola  a im bliżej było pola karnego, tym trudniej było zawodnikom skonstruować przemyślane akcje. W 4 minucie indywidualną akcję zbliżającego się do pola karnego jednego z gości przerwał dopiero Oskar Jasiński. Minutę później faulowany był Władyka. Z rzutu wolnego dośrodkował Kijek a piłka spadła pod nogi Witkowskiemu, który strzelił zbyt lekko, żeby pokonać Kurczabę. Tak naprawdę serca zabiły nam mocniej tylko raz, kiedy w 36 minucie Krzysztof Witkowski skierował prostopadłe podanie do Mateusza Stankiewicza, a ten przy próbie ominięcia bramkarza w polu karnym padł na murawę. Sędzia nie dopatrzył się przewinienia, zdaniem lęborczan ewidentnego, ale też nie ukarał Stankiewicza żółtą kartką za próbę wymuszenia „jedenastki”. Minutę potem dobre podanie otrzymał Kijek ale mając przed sobą tylko obrońcę, strzelił w boczną siatkę. Po tym zachowaniu widać było, że brakuje mu jeszcze praktyki meczowej. W kolejnej akcji gospodarzy podania wymienili Kołucki, Stankiewicz i Władyka, który strzelił dokładnie ale zbyt lekko. Pierwsza połowa zakończyła się okazją dla przyjezdnych, kiedy długie podanie od obrońcy otrzymał Adrian Szamal, ale i on uderzył za słabo.

Dużo więcej działo się po przerwie, a przede wszystkim zobaczyliśmy bramki. Już pierwsza ofensywna akcja Pogoni przyniosła prowadzenie. Andrzej Kołucki wycofał piłkę spod końcowej linii do Stankiewicza, który oddał ją do jeszcze lepiej ustawionego Witkowskiego, a ten zachował zimną krew i precyzyjnym, płaskim strzałem przy słupku otworzył wynik meczu. Pogoń poszła za ciosem i już po chwili uderzenie Kołuckiego, po którym piłka zmierzała w kierunku bramki zablokował obrońca, a po rzucie rożnym najwyżej do piłki wyskoczył Jasiński i tylko instynktowna obrona bramkarza uchroniła Poloneza przed stratą drugiego gola. W 51 minucie kapitan gości Tomasz Perkowski skierował piłkę do siatki, jednak z pozycji spalonej. Minutę później Chmielewski podał w drugie tempo do Stankiewicza, który nie opanował piłki i padła ona łupem golkipera. W 52 minucie złego podania Witkowskiego goście jeszcze nie wykorzystali a pomocnik Pogoni brał udział w kolejnej akcji, kiedy podał na prawo do Kijka, a ten wycofał do Władyki, który z kolei fatalnie skiksował.  W 56 minucie piłkę wzdłuż bramki posłał Kijek, jednak Kołucki nie zorientował się i zamiast łatwego gola, mieliśmy zmarnowaną okazję.

Później Pogoń oddała inicjatywę, a raczej goście wzięli się ostro do pracy. W 65 minucie do piłki w polu karnym rzucił się Michał Skrzypczak, ale jej nie przejął i mogło być groźnie. Trzy minuty potem popisał się odważnym, zdecydowanym wyjściem i wybiciem piłki w powietrzu. W 76 minucie Władyka podał ze środka na wolne pole do Chmielewskiego, ale ten nie wiedział, co zrobić z piłką i stracił ją. Po chwili w niegroźnej sytuacji w środku pola Eliasz Iwosa chciał wycofać piłkę do obrońcy, ale przejęli ją goście i błyskawicznie przenieśli się pod pole karne Pogoni. Tam podanie otrzymał snajper Poloneza Adrian Szamal i strzałem przy słupku pokonał Skrzypczaka, uzyskując swą siódmą bramkę w siódmym spotkaniu.

Zapachniało remisem, choć trener Rubaj w końcówce meczu wpuścił na murawę dwóch napastników. Kiedy upływała druga minuta doliczonego czasu Stankiewicz posłał długie podanie ze skrzydła do Grzegorza Michty, próbował je przejąć już za polem karnym bramkarz, ale pomylił się i napastnik Pogoni trafił do siatki, zdobywając gola na wagę szóstego zwycięstwa w sezonie.
{jgquote}Trener Poloneza Tadeusz Wanat powiedział po meczu:
„Przegraliśmy bardzo nieszczęśliwie. Średnia wieku w obronie to chyba 20 lat i zabrakło doświadczenia. Przy stanie 1-1 mieliśmy trzy sytuacje na gole. Obie ekipy niczym nie zaimponowały, typowa szarzyzna ligi okręgowej. Pogoń to zespół walczący, można powiedzieć biegaczy, bo z grą jest jeszcze daleko, choć próbowali grac kombinacyjnie. To my posiadaliśmy kontrolę.”{/jgquote}
{jgquote}Trener Pogoni, Roman Rubaj powiedział:
„Mecz mógł się skończyć i tak, i tak. Mecz na remis. Jestem zadowolony z 50 minut, kiedy realizowaliśmy założenia. W pierwszej połowie graliśmy za wolno, zbyt przejrzyście, przeciwnik dobrze się ustawiał. W drugiej przyspieszyliśmy, myślałem, że bramka nas uspokoi, ale zespół stanął i to się zemściło. Daliśmy im za dużo miejsca. Bramkę straciliśmy po indywidualnym błędzie a Polonez miał jeszcze szanse na kolejne gole.”{/jgquote}
  • Michał Skrzypczak – nie miał wiele pracy, bo sytuacji było jak na lekarstwo. Zdarzyła mu się zła interwencja, ale po chwili potrafił się zrehabilitować. Nie zawinił przy golu Szamala.
  • Marek Kozakiewicz – nie zawsze pewny w swoich interwencjach, zdarzało mu się źle ustawić, przez co ułatwiał poczynania gościom. Jego stroną przedarł się Szamal, kiedy trafił do siatki. Widzieliśmy go już w lepszej dyspozycji.
  • Oskar Jasiński – już na początku meczu wyłuskał piłkę rozpędzonemu rywalowi, który minął wcześniej kilku zawodników. Także w samej końcówce naprawił błąd Kozakiewicza. Tuż po przerwie wspaniale wyszedł w górę i strzelił głową, ale jeszcze lepszą interwencją popisał się Kurczaba.
  • Sławomir Trawiński – bez większych błędów, ale i bez wzlotów. W ustawieniu z trzema obrońcami nie może już tak często brać udziału w akcjach ofensywnych.
  • Tomasz Kijek – pierwszy raz w wyjściowym składzie, miał szansę trafić do siatki w 37 minucie, ale zabrakło mu pewności siebie. Kilka razy nieźle dogrywał, ale koledzy nie potrafili z tego skorzystać. Musi lepiej ułożyć sobie współpracę z Władyką, bo zdarzało im się przeszkadzać sobie.
  • Krzysztof Witkowski – harował jak wół od początku meczu, wracał po piłkę do obrońców, starał się rozprowadzać akcję. Aktywny w środku pola, w odbiorze piłki. Świetne podanie w „uliczkę” do Stankiewicza, po którym gospodarze domagali się karnego. Przy golu zachował się jak rasowy napastnik.
  • Daniel Malek – mniej widoczny od Witkowskiego, przetrzymywał piłkę, nie zawsze potrafił odpowiednio szybki pozbyć się piłki. Nieudane przerzuty i strzały z dystansu
  • Andrzej Kołucki – wystawiany na lewej pomocy, gdzie chyba nie czuję się najlepiej, po pewnym czasie już można przewidywać, jak się zachowa. Stworzył przewagę przy pierwszym golu, wycofał piłkę do Stankiewicza  a ten oddał do Witkowskiego.
  • Mariusz Władyka – widać po nim niemal czterotygodniową przerwę w grze. Potrafił uwolnić się spod opieki przeciwnika, ale od niego można oczekiwać więcej
  • Mateusz Stankiewicz – wielka ochota do gry, nie boi się podejmować ryzyka w solowych akcjach, choć nie zawsze przynosi to efekt. Jakby nie było, współautor obu bramek dla Pogoni, bo to on wykonał ostatnie podanie do kolegów, którzy trafiali do siatki.
  • Łukasz Chmielewski – mniej widoczny w tym meczu, praktycznie nie stworzył zagrożenia pod bramką rywala. Źle zachował się w 76 minucie, kiedy zamiast dynamicznego ataku na bramkę szukał jeszcze podania.
  • Eliasz Iwosa – tym razem zaczął mecz na ławce i zmienił w 57 minucie bezbarwnego Malka. Także niczym nie błysnął a w dodatku jego złe podanie przechwycili goście i zdobyli wyrównującego gola.
  • Daniel Błaszkowski – zmiennik na prawej pomocy Kijka. Niczym szczególnym się nie wyróżnił.
  • Grzegorz Michta – pojawił się na murawie minutę po tym, jak goście wyrównali, z zadaniem odzyskania prowadzenia. I udało mu się to już w doliczonym czasie, kiedy wspaniale przechytrzył wybiegającego z bramki Kurczabę.
  • Michał Stawikowski – ostatni zmiennik. W Człuchowie wyszedł w pierwszym składzie, teraz dostał niespełna 10 minut. To jednak drugi z wpuszczonych w końcówce napastników został bohaterem dnia.