24 kolejka Słupskiej Klasy Okręgowej, 6 czerwca 2010r. godz. 14.30

Anioły Garczegorze - Pogoń Lębork 4:1 (1:1)
Bramki: 1:0 Sebastian Jabłoński (23), 1:1 Damian Mielewczyk (rzut wolny - 25), 2:1 Damian Partyka (58), 3:1 Cezary Plichta (75), 4:1 Plichta (83)

Anioły: Wojtowicz - Śliwiński, J. Syldatk, Jabłoński, Partyka - Ł. Łapigrowski (85 Walkusz), Lis, M. Syldatk (78 Szul), Żółć - Plichta (90 Strześniewski), Kwiatkowski

Pogoń: Skrzypczak - Jasiński, Malek (75 Błaszkowski), Smolarek - Stankiewicz (59 Żuchowski), Iwosa, Witkowski, Chmielewski (58 Główczewski), Kołucki - Gaffke (71 Michta), Mielewczyk

Żółte kartki: Lis, Łapigrowski – Smolarek, Witkowski, Mielewczyk, Jasiński
Czerwona kartka: Kołucki (Pogoń – 75 minuta)

Miał być piłkarski pojedynek derbowy z jego wszystkimi zaletami, a wyszedł jednostronny mecz, w którym zdeterminowani, kipiący energią, wolą walki gospodarze pożarli przestraszonych, zagubionych, obciążonych presją przyjezdnych. Już do przerwy Anioły mogły prowadzić kilkoma golami, ale egzekucja została odłożona na drugą odsłonę. Pierwszy raz w tym sezonie przeciwnik strzelił Pogoni cztery gole. Po tej porażce lęborczanie mają już tylko matematyczne szanse na zajęcie drugiego miejsca, premiowanego awansem. Kto widział wcześniej mecze Aniołów w Garczegorzu, to wiedział, że nie szukają oni w swojej grze skomplikowanych rozwiązań, przemyślanych akcji, złożonych z wielu podań, ale starają się błyskawicznie przedostać pod bramkę rywala, najczęściej długimi podaniami z obrony do szybkich, ruchliwych napastników. Jeśli rywal pozwoli na realizowanie tej taktyki, to będzie miał kłopoty. I tak niestety było w pojedynku z Pogonią.

Początek meczu miał wyrównany przebieg, ale jak się okazało, było to preludium do nawałnicy garczegorzan i bezsilności Pogoni. W 11 minucie defensywa gości dostała pierwsze ostrzeżenie, ale Michał Skrzypczak był na posterunku, popisując się świetną paradą, kiedy pod poprzeczkę z kilku metrów głową, po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Macieja Syldatka, strzelił Sebastian Jabłoński. Także dwie minuty później bramkarz Pogoni odważnym wybiegiem asekurował obrońców. W odpowiedzi Daniel Malek posłał długie, krzyżowe podanie pod pole karne Aniołów, ale napastnik Patrycjusz Gaffke nie zauważył lepiej ustawionego Damiana Mielewczyka i obrońcy zdołali zażegnać niebezpieczeństwo. W 20 minucie Anioły miały rzut wolny w pobliżu środkowej linii. Do dalekiego dośrodkowania w pole karne nie wyskoczył kryjący Łukasza Łapigrowskiego Mateusz Stankiewicz, i były zawodnik Pogoni oddał groźny strzał głową. Skrzypczak ponownie był we właściwym miejscu. W 22 minucie po raz pierwszy dał o sobie znać ten, który napsuł wiele krwi obrońcom Pogoni. Damian Partyka wykopał mocno piłkę za obrońców, a błyskawicznym startem i szybkością wykazał się Cezary Plichta, ale strzelił tylko w boczną siatkę. Minutę później było już jednak 1-0. Łapigrowski dośrodkował z rzutu rożnego, a Jabłoński nie miał najmniejszych problemów z trafieniem głową do siatki. Nie najwyższy przecież obrońca gospodarzy stał bez krycia kilka metrów od bramki. To także w tym meczu rzucało się w oczy – lęborczanie bardzo słabo kryli przy stałych fragmentach. Dla przypomnienia wychowanek Pogoni trafił także w Lęborku jesienią. Kiedy wydarzenia na murawie wskazywały raczej, że kolejne gole dla gospodarzy są kwestią czasu, Damian Mielewczyk w 25 minucie, po rzucie wolnym podyktowanym za faul Jana Syldatka na Stankiewiczu, precyzyjnie strzelił nad murem i mieliśmy remis. Dwie minuty później złośliwy faul innego wychowanka Pogoni Wiesława Kwiatkowskiego na Stankiewiczu nie zasługiwał w ocenie sędziego na upomnienie, natomiast żółtą kartkę obejrzał apelujący o sprawiedliwość kapitan Oskar Jasiński. Chwilę później środkiem pola ruszył Kwiatkowski, oddał na lewo do Łapigrowskiego, który wbiegł w pole karne, ale strzelił tylko w boczną siatkę. W 28 minucie Pogoń miałaby dobrą okazję po akcji Łukasza Chmielewskiego, ale sędzia ponownie nie dopatrzył się na nim przewinienia, a piłka po dalekim wykopie Jana Syldatka trafiła do Łapigrowskiego, który w świetnej sytuacji już w polu karnym, mając przed sobą tylko Skrzypczaka, zdecydował się na uderzenie w kierunku dalszego słupka i piłka o centymetry minęła słupek. Tuż przed gwizdkiem kończącym pierwszą połowę Łapigrowski posyła krzyżowe podanie do nie pilnowanego Plichty, który z kilku metrów strzela znowu tylko w boczną siatkę. Wynik remisowy do przerwy był czymś najlepszym, co mogło spotkać Pogoń, patrząc na przebieg i kilka świetnych okazji Aniołów.

Niestety w drugiej połowie celnie strzelali już tylko gospodarze. A zaczęło się do niezłej okazji dla lęborczan. W 49 minucie, w polu karnym rywala, Gaffke zewnetrzną częścią stopy zagrywa wszerz pola bramkowego, jednak obrońca w ostatniej chwili uprzedza Krzysztofa Witkowskiego. Z rzutu rożnego Mielewczyka Gaffke z 6 metrów głową strzela nad poprzeczką. Dwie minuty później akcja przenosi się pod drugą bramkę. Daniel Malek przegrywa w środku boiska pojedynek powietrzny, piłkę przejmuje Kwiatkowskii i błyskawicznie przenosi się w pobliże pole karnego. Tam wycofuje do nadbiegającego Łapigrowskiego, który jest zablokowany. W 56 minucie pokazał się w indywidualnej akcji ofensywnej obrońca gospodarzy Partyka, który z łatwością ogrywa przy bocznej linii Chmielewskiego i strzela na bramkę. Skrzypczak broni kąśliwy strzał, ale wypuszcza piłkę i dopiero obrońca wyjaśnia sytuację. Kuriozalna była bramka na 2-1 w 58 minucie. Partyka wybił piłkę jeszcze z własnej połowy, tuż za linią środkową. Futbolówką leciała wysokim łukiem, ale wydawało się, że Skrzypczak bez problemu złapie ją. Niestety, przeliczył się i wylądowała w siatce. Niewiele brakowało a z prowadzenia gospodarze cieszyliby się tylko pięć minut. Mielewczyk po pięknej solowej akcji od połowy boiska i ograniu obrońcy znalazł się przed bramkarzem i kiedy wszyscy już widzieli piłkę w siatce, okazało się, że słupek uratował garczegorzan. W sukurs napastnikowi Pogoni biegł Witkowski, ale Mielewczyk pewny swego, wybrał inne rozwiązanie. Nie załamało to lęborczan i w 68 minucie byli równie blisko wyrównania. W polu karnym Jasiński zgrywa głową do Smolarka, a ten przytomnie z końcowej linii wycofuje na piąty metr do Witkowskiego, który w znany sobie tylko sposób strzela nad poprzeczką. I tak właśnie, mimo słabej gry, Pogoń mogło odwrócić losy meczu i objąć prowadzenie. Niewykorzystane sytuacje zemściły się w ostatnim kwadransie, także po niezrozumiałej decyzji sędziego. Otóż w 75 minucie Eliasz Iwosa ruszył odważnie, mijając dwóch rywali, a trzeci nie widząc innej możliwości faulował. Arbiter jednak, ku ogromnemu zaskoczeniu, nie przerwał gry, ale pozwolił na jej kontynuowanie. Osłupiali goście, którzy w tym momencie już się otworzyli, patrzyli jak Plichta mknie na bramkę i lekką podcinką zupełnie myli Skrzypczaka. Andrzej Kołucki głośno skomentował, co myśli o decyzji sędziego i otrzymał czerwoną kartkę. W tym momencie stało się jasne, że trzy punkty dopiszą sobie Anioły. W 79 minucie Witkowski strzałem zza pola karnego próbował zmniejszyć rozmiary porażki, jednak piłka minęła o metr słupek bramki strzeżonej przez Adama Wojtowicza. Podłamani goście stracili w 83 minucie czwartego gola. Kontratak w przewadze trzech na dwóch skończył się asystą Łapigrowskiego, który idealnie wrzucił na głową Plichcie, a ten z kilku metrów ustalił wynik. Cztery minuty przed końcem Jasiński został uprzedzony i ruszył następny kontratak, ale ambitny powrót Iwosy i Smolarka zapobiegł totalnej kompromitacji.

Trenerski dwugłos:

Mariusz Misiak, trener Aniołów: - W I połowie mieliśmy sześć sytuacji, a Pogoń jedną i wyrównali po ładnym rzucie wolnym. Czerwona kartka miała wpływ na końcowy wynik. Taktyka na Pogoń to było 4-4-2, a Jabłoński i Śliwiński mieli zająć się tylko kryciem Mielewczyka i Gaffke. Pogoń chciała wygrać na stojąco, bo piłkarsko, technicznie jest trochę lepsza, ale nie mają serca do walki, bo jakby mieli, graliby w IV lidze.

Roman Rubaj: - Dziś nie poznawałem swojego zespołu w meczu derbowym. Błędy indywidualne, niewykorzystane sytuacje itd. Kolejny raz zawiedliśmy w derbach. Dziś było widać, czego brakuje temu zespołowi.