VII runda woj. Pucharu Polski (1/4) 25 maja 2011r. godz. 17.30
Pogoń Lębork – Gryf Orlex Wejherowo 1:1 (0:1), po dogrywce 1:2
Bramki: 0:1 Przemysław Kostuch (35), 1:1 Mateusz Stankiewicz (71), 1:2 Łukasz Basiński (98)
POGOŃ: Michał Skrzypczak – Grzegorz Smolarek (112 Bartosz Żmudzki), Oskar Jasiński, Łukasz Godlewski, Andrzej Kołucki - Adam Wolszlegier, Grzegorz Kowalski, Krzysztof Witkowski (104 Tomasz Kijek), Artur Mańka (46 Mateusz Stankiewicz) - Tomasz Musik (60 Marcin Maszota) - Kacper Markowski
GRYF ORLEX: Wiesław Ferra - Sebastian Kowalski, Paweł Sobczyński, Przemysław Kostuch (kap.), Bartłomiej Oleszczuk - Jarosław Felisiak, Łukasz Kłos (46 Grzegorz Smolarek), Piotr Kołc (61 Tomasz Kotwica), Łukasz Krzemiński (46 Maciej Szymański), Bartosz Tatarczuk (65 Łukasz Basiński), Grzegorz Gicewicz
Żółte kartki: Łukasz Godlewski, Marcin Maszota - Bartosz Tatarczuk, Grzegorz Smolarek, Grzegorz Gicewicz
Na ćwierćfinale zakończyła się pucharowa przygoda Pogoni. W Lęborku w pojedynku gospodarzy z III-ligowym Gryfem Orlex Wejherowo była potrzebna dogrywka, aby wyłonić półfinalistę Pucharu Polski w naszym województwie. Największą gwiazdą gości jest Grzegorz Niciński, jako piłkarz mistrz Polski z Wisłą Kraków w 1999 r. Od trzech tygodni trener wejherowskiej drużyny, nie chciał na początku swojej pracy zaliczyć wpadki i nie zlekceważył ostatniej ekipy z klasy okręgowej na tym szczeblu rozgrywek. Przeciwnie, posłał do boju niemal, poza bramkarzem Maciejem Szlagą i pomocnikiem Maciejem Szymańskim, taką samą „jedenastkę”, która w weekend rozprawiła się w ligowym meczu na Wzgórzu Wolności 4-1 z Gwardią Koszalin.
I z pierwszej połowy mógł być zadowolony. Jego podopieczni nie czekali biernie na rozwój wydarzeń, ale od początku przejęli inicjatywę, dyktując warunki gry. Agresywnym kryciem zepchnęli na długie minuty gospodarzy pod własne pole karne, nie pozwalając na konstruowanie groźniejszych akcji. Sami dosyć regularnie kończyli swoje ataki strzałami, które jednak pozostawiały wiele do życzenia. Na takie dwa uderzenia gości tuż po rozpoczęciu odpowiedział w 5 minucie z wolnego z 18 metrów kapitan Pogoni Oskar Jasiński, i choć uderzył przy słupku, to jednak za lekko, żeby zaskoczyć Ferrę. W 17 minucie błąd popełnił bramkarz Pogoni. Próbował łapać strzał z wolnego Grzegorza Gicewicza i gdyby na drodze dobijanej głową z bliska piłki przez Pawła Sobczyńskiego nie stanął obrońcą, byłoby krucho. Składną akcję przeprowadzili wejherowianie w 20 minucie, zakończoną jednak dużo gorszym strzałem. Po tym wszystkim prowadzenie mogła objąć niespodziewanie Pogoń. Z prawej strony Adam Wolszlegier wymienił podanie z Grzegorzem Smolarkiem i skierował piłkę na środek, przed pole karne, do Tomasza Musika. Ten znalazł lukę w obronie gości i otworzył znakomitym podaniem bez przyjęcia drogę do bramki Kacprowi Markowskiemu. Znajdujący się ostatnio w wysokiej dyspozycji najlepszy ligowy snajper miał przed sobą tylko bramkarza i właśnie ten popisał się znakomitym refleksem, broniąc uderzenie z 11 metrów. Licznie zgromadzeni kibice tylko głośno westchnęli, bo szczęście było naprawdę blisko. Czego nie wykorzystali gospodarze, bezlitośnie zrobili goście. W 35 minucie z rzutu rożnego dośrodkował Gicewicz, a Kostucha nie upilnowali obrońcy, i mocnym uderzeniem głową z 5 metrów nie dał szans Skrzypczakowi. Pierwsza połowa zakończyła się dobrą akcją Pogoni. W 44 minucie piłkę tuż przy chorągiewce w rogu boiska otrzymał Andrzej Kołucki i podał w pole karne do Markowskiego, który zdołał się odwrócić w stronę bramki i oddać strzał w kierunku dalszego słupka. Uderzenie nie była za mocne, a i Ferra już czekał tam na piłkę.
W przerwie Niciński dokonał dwóch zmian. Boisko opuścił wychowanek Pogoni, szarpiący z lewej strony, Łukasz Kłos, a na murawie pojawił się nie kto inny, jak … Grzegorz Smolarek. I druga połowa była już bardziej wyrównana, z lepszą postawą gospodarzy, którzy mieli kilka naprawdę dobrych okazji. Miał szansę wyrównać już w 50 minucie lęborski Grzegorz Smolarek, zamykając przy dalszym słupku dośrodkowanie z wolnego Wolszlegiera. Obrońca Pogoni skiksował lewą nogą z kilku metrów. Trzy minuty później czujnie w bramce gospodarzy zachował się Michał Skrzypczak, bo jeden z wejherowian próbował bezpośredniego uderzenia z rożnego. Po godzinie gry murawę opuścił Musik, którego zastąpił junior Pogoni Ratusza, Marcin Maszota. Wreszcie doczekaliśmy się wyrównania w 71 minucie. Obrońca Łukasz Godlewski posłał dalekie, prostopadłe podanie w kierunku Mateusza Stankiewicza. Próbował przechwycić je jeden z rywali, ale Wolszlegier nie dopuścił do tego. Ferra wybiegł z bramki, jednak Stankiewicz był o pół kroku szybszy i podciął nad leżącym bramkarzem piłkę, a ta wpadła do siatki, mimo rozpaczliwiej próby asekurującego obrońcy. W 80 minucie etatowy egzekutor rożnych, notabene jeszcze jesienią piłkarz Gryfa, zagrał do Godlewskiego, ale jego uderzenie z kilku metrów zostało ofiarnie zablokowane. Pogoń miała szansę zakończyć rywalizację na swoją korzyść w regulaminowym czasie. W 83 minucie, znowu rożny i ponownie Wolszlegier dośrodkowuję, tym razem na głowę Jasińskiego. Po uderzeniu głową piłka minimalnie mija słupek. Goście odetchnęli z ulgą, a Pogonista złapał się za głowę, nie mogąc uwierzyć w to, jak niewiele zabrakło, a zostałby bohaterem.
W dogrywce na dwie bramkowe okazję lęborczan, goście odpowiedzieli jedną, niestety skutecznie. W 94 minucie obrońca Pogoni Smolarek wyrzucił piłkę z autu do Grzegorza Kowalskiego. Pomocnik gospodarzy wzbudził zachwyt na trybunach, popisując się umiejętnościami technicznymi, gdyż bez przyjęcia, zagrał sobie piłkę w powietrzu, gubiąc zdezorientowanego obrońcę. W drugim kontakcie z piłką posłał ją wysokim lobem w pole karne, a tam nie sięgnął jej Markowski. Na szczęście Stankiewicz poszedł za akcją, ale jego uderzenie poszybowało nad poprzeczką. Gola na wagę awansu do półfinału goście zdobyli w 8 minucie dogrywki. W ataku pozycyjnym znakomite, precyzyjne dośrodkowanie spod linii bocznej lewego obrońcy Bartłomieja Oleszczuka zamienił na bramkę uderzeniem głową z 12 metrów Łukasz Basiński. W 112 minucie zadebiutował drugi z zawodników Pogoni Ratusza Bartosz Żmudzki. Do karnych mógł doprowadzić Kowalski, kiedy już w 120 minucie, po dośrodkowaniu z wolnego Wolszlegiera, które odbił bramkarz, mierzył tuż przy słupku zza pola karnego. Pomylił się minimalnie. Po meczu długo z murawy nie schodzili piłkarze Gryfa, wysłuchując pogadanki trenera Nicińskiego.
Powiedzieli po meczu:
Grzegorz Niciński, trener Gryfa: - Zagraliśmy poniżej oczekiwań. Uczulałem zawodników, że puchary żądzą się swoimi prawami i żeby uważali na gospodarzy, bo to zespół niewygodny i będzie czekał na szansę z kontrataku. Nie pomyliłem się i mecz był do końca emocjonujący. Drużyna Pogoni miała swoje bardzo dobre sytuacje, ale to my postawiliśmy kropkę nad i. Widać dobrą pracę mojego kolegi Romka Rubaja. To ciekawy zespół już na IV ligę. Ja mam materiał porównawczy po 3 meczach. Teraz przyszedł nasz słabszy mecz. Niektórzy zawodnicy zagrali poniżej oczekiwań. Zrobiłem 4 zmiany, żeby dać pograć, tym którzy mniej grali. Nie chcę się usprawiedliwiać, ale uważam, że powinniśmy zagrać lepiej. Teraz czekają nas dwa mecze z Bytovią Bytów w pucharze i lidze. Łukasza Kłosa zmieniłem po pierwszej połowie, bo to planowałem już wcześniej.
Bartosz Kortas, bramkarz Pogoni, który od 5 tygodni nosi gips na złamanej nodze w pucharowym meczu z Murkamem: - W pierwszej połowie było widać doświadczenie Gryfa, my mieliśmy jedną dogodną sytuację. Chłopaki twardo się trzymali. Mecz wyrównany, ze wskazaniem na Pogoń, bo było kilka sytuacji. Bramkarz Gryfa obronił dwa strzały w pierwszej i drugiej połowie. Możemy być dumni, bo dobrze zaprezentowaliśmy się na tle rywala z górnej półki III ligi.
Łukasz Godlewski, obrońca Pogoni: - To był dość wyrównany mecz. W pierwszej połowie zagraliśmy słabiej, byliśmy lekko wystraszeni. W II sytuacje dla nas i mogliśmy rozstrzygnąć awans. Dorównaliśmy rywalom fizycznie. W dogrywce wyszło już doświadczenie Gryfa. Poza golami Gryf nie miał klarownych sytuacji. Szkoda drugiej połowy. Bramkarz wybronił im sytuacje. Gryf był lepiej zorganizowany od Orkana.
Pogoń Lębork – Gryf Orlex Wejherowo 1:1 (0:1), po dogrywce 1:2
Bramki: 0:1 Przemysław Kostuch (35), 1:1 Mateusz Stankiewicz (71), 1:2 Łukasz Basiński (98)
POGOŃ: Michał Skrzypczak – Grzegorz Smolarek (112 Bartosz Żmudzki), Oskar Jasiński, Łukasz Godlewski, Andrzej Kołucki - Adam Wolszlegier, Grzegorz Kowalski, Krzysztof Witkowski (104 Tomasz Kijek), Artur Mańka (46 Mateusz Stankiewicz) - Tomasz Musik (60 Marcin Maszota) - Kacper Markowski
GRYF ORLEX: Wiesław Ferra - Sebastian Kowalski, Paweł Sobczyński, Przemysław Kostuch (kap.), Bartłomiej Oleszczuk - Jarosław Felisiak, Łukasz Kłos (46 Grzegorz Smolarek), Piotr Kołc (61 Tomasz Kotwica), Łukasz Krzemiński (46 Maciej Szymański), Bartosz Tatarczuk (65 Łukasz Basiński), Grzegorz Gicewicz
Żółte kartki: Łukasz Godlewski, Marcin Maszota - Bartosz Tatarczuk, Grzegorz Smolarek, Grzegorz Gicewicz
Na ćwierćfinale zakończyła się pucharowa przygoda Pogoni. W Lęborku w pojedynku gospodarzy z III-ligowym Gryfem Orlex Wejherowo była potrzebna dogrywka, aby wyłonić półfinalistę Pucharu Polski w naszym województwie. Największą gwiazdą gości jest Grzegorz Niciński, jako piłkarz mistrz Polski z Wisłą Kraków w 1999 r. Od trzech tygodni trener wejherowskiej drużyny, nie chciał na początku swojej pracy zaliczyć wpadki i nie zlekceważył ostatniej ekipy z klasy okręgowej na tym szczeblu rozgrywek. Przeciwnie, posłał do boju niemal, poza bramkarzem Maciejem Szlagą i pomocnikiem Maciejem Szymańskim, taką samą „jedenastkę”, która w weekend rozprawiła się w ligowym meczu na Wzgórzu Wolności 4-1 z Gwardią Koszalin.
I z pierwszej połowy mógł być zadowolony. Jego podopieczni nie czekali biernie na rozwój wydarzeń, ale od początku przejęli inicjatywę, dyktując warunki gry. Agresywnym kryciem zepchnęli na długie minuty gospodarzy pod własne pole karne, nie pozwalając na konstruowanie groźniejszych akcji. Sami dosyć regularnie kończyli swoje ataki strzałami, które jednak pozostawiały wiele do życzenia. Na takie dwa uderzenia gości tuż po rozpoczęciu odpowiedział w 5 minucie z wolnego z 18 metrów kapitan Pogoni Oskar Jasiński, i choć uderzył przy słupku, to jednak za lekko, żeby zaskoczyć Ferrę. W 17 minucie błąd popełnił bramkarz Pogoni. Próbował łapać strzał z wolnego Grzegorza Gicewicza i gdyby na drodze dobijanej głową z bliska piłki przez Pawła Sobczyńskiego nie stanął obrońcą, byłoby krucho. Składną akcję przeprowadzili wejherowianie w 20 minucie, zakończoną jednak dużo gorszym strzałem. Po tym wszystkim prowadzenie mogła objąć niespodziewanie Pogoń. Z prawej strony Adam Wolszlegier wymienił podanie z Grzegorzem Smolarkiem i skierował piłkę na środek, przed pole karne, do Tomasza Musika. Ten znalazł lukę w obronie gości i otworzył znakomitym podaniem bez przyjęcia drogę do bramki Kacprowi Markowskiemu. Znajdujący się ostatnio w wysokiej dyspozycji najlepszy ligowy snajper miał przed sobą tylko bramkarza i właśnie ten popisał się znakomitym refleksem, broniąc uderzenie z 11 metrów. Licznie zgromadzeni kibice tylko głośno westchnęli, bo szczęście było naprawdę blisko. Czego nie wykorzystali gospodarze, bezlitośnie zrobili goście. W 35 minucie z rzutu rożnego dośrodkował Gicewicz, a Kostucha nie upilnowali obrońcy, i mocnym uderzeniem głową z 5 metrów nie dał szans Skrzypczakowi. Pierwsza połowa zakończyła się dobrą akcją Pogoni. W 44 minucie piłkę tuż przy chorągiewce w rogu boiska otrzymał Andrzej Kołucki i podał w pole karne do Markowskiego, który zdołał się odwrócić w stronę bramki i oddać strzał w kierunku dalszego słupka. Uderzenie nie była za mocne, a i Ferra już czekał tam na piłkę.
W przerwie Niciński dokonał dwóch zmian. Boisko opuścił wychowanek Pogoni, szarpiący z lewej strony, Łukasz Kłos, a na murawie pojawił się nie kto inny, jak … Grzegorz Smolarek. I druga połowa była już bardziej wyrównana, z lepszą postawą gospodarzy, którzy mieli kilka naprawdę dobrych okazji. Miał szansę wyrównać już w 50 minucie lęborski Grzegorz Smolarek, zamykając przy dalszym słupku dośrodkowanie z wolnego Wolszlegiera. Obrońca Pogoni skiksował lewą nogą z kilku metrów. Trzy minuty później czujnie w bramce gospodarzy zachował się Michał Skrzypczak, bo jeden z wejherowian próbował bezpośredniego uderzenia z rożnego. Po godzinie gry murawę opuścił Musik, którego zastąpił junior Pogoni Ratusza, Marcin Maszota. Wreszcie doczekaliśmy się wyrównania w 71 minucie. Obrońca Łukasz Godlewski posłał dalekie, prostopadłe podanie w kierunku Mateusza Stankiewicza. Próbował przechwycić je jeden z rywali, ale Wolszlegier nie dopuścił do tego. Ferra wybiegł z bramki, jednak Stankiewicz był o pół kroku szybszy i podciął nad leżącym bramkarzem piłkę, a ta wpadła do siatki, mimo rozpaczliwiej próby asekurującego obrońcy. W 80 minucie etatowy egzekutor rożnych, notabene jeszcze jesienią piłkarz Gryfa, zagrał do Godlewskiego, ale jego uderzenie z kilku metrów zostało ofiarnie zablokowane. Pogoń miała szansę zakończyć rywalizację na swoją korzyść w regulaminowym czasie. W 83 minucie, znowu rożny i ponownie Wolszlegier dośrodkowuję, tym razem na głowę Jasińskiego. Po uderzeniu głową piłka minimalnie mija słupek. Goście odetchnęli z ulgą, a Pogonista złapał się za głowę, nie mogąc uwierzyć w to, jak niewiele zabrakło, a zostałby bohaterem.
W dogrywce na dwie bramkowe okazję lęborczan, goście odpowiedzieli jedną, niestety skutecznie. W 94 minucie obrońca Pogoni Smolarek wyrzucił piłkę z autu do Grzegorza Kowalskiego. Pomocnik gospodarzy wzbudził zachwyt na trybunach, popisując się umiejętnościami technicznymi, gdyż bez przyjęcia, zagrał sobie piłkę w powietrzu, gubiąc zdezorientowanego obrońcę. W drugim kontakcie z piłką posłał ją wysokim lobem w pole karne, a tam nie sięgnął jej Markowski. Na szczęście Stankiewicz poszedł za akcją, ale jego uderzenie poszybowało nad poprzeczką. Gola na wagę awansu do półfinału goście zdobyli w 8 minucie dogrywki. W ataku pozycyjnym znakomite, precyzyjne dośrodkowanie spod linii bocznej lewego obrońcy Bartłomieja Oleszczuka zamienił na bramkę uderzeniem głową z 12 metrów Łukasz Basiński. W 112 minucie zadebiutował drugi z zawodników Pogoni Ratusza Bartosz Żmudzki. Do karnych mógł doprowadzić Kowalski, kiedy już w 120 minucie, po dośrodkowaniu z wolnego Wolszlegiera, które odbił bramkarz, mierzył tuż przy słupku zza pola karnego. Pomylił się minimalnie. Po meczu długo z murawy nie schodzili piłkarze Gryfa, wysłuchując pogadanki trenera Nicińskiego.
Powiedzieli po meczu:
Grzegorz Niciński, trener Gryfa: - Zagraliśmy poniżej oczekiwań. Uczulałem zawodników, że puchary żądzą się swoimi prawami i żeby uważali na gospodarzy, bo to zespół niewygodny i będzie czekał na szansę z kontrataku. Nie pomyliłem się i mecz był do końca emocjonujący. Drużyna Pogoni miała swoje bardzo dobre sytuacje, ale to my postawiliśmy kropkę nad i. Widać dobrą pracę mojego kolegi Romka Rubaja. To ciekawy zespół już na IV ligę. Ja mam materiał porównawczy po 3 meczach. Teraz przyszedł nasz słabszy mecz. Niektórzy zawodnicy zagrali poniżej oczekiwań. Zrobiłem 4 zmiany, żeby dać pograć, tym którzy mniej grali. Nie chcę się usprawiedliwiać, ale uważam, że powinniśmy zagrać lepiej. Teraz czekają nas dwa mecze z Bytovią Bytów w pucharze i lidze. Łukasza Kłosa zmieniłem po pierwszej połowie, bo to planowałem już wcześniej.
Bartosz Kortas, bramkarz Pogoni, który od 5 tygodni nosi gips na złamanej nodze w pucharowym meczu z Murkamem: - W pierwszej połowie było widać doświadczenie Gryfa, my mieliśmy jedną dogodną sytuację. Chłopaki twardo się trzymali. Mecz wyrównany, ze wskazaniem na Pogoń, bo było kilka sytuacji. Bramkarz Gryfa obronił dwa strzały w pierwszej i drugiej połowie. Możemy być dumni, bo dobrze zaprezentowaliśmy się na tle rywala z górnej półki III ligi.
Łukasz Godlewski, obrońca Pogoni: - To był dość wyrównany mecz. W pierwszej połowie zagraliśmy słabiej, byliśmy lekko wystraszeni. W II sytuacje dla nas i mogliśmy rozstrzygnąć awans. Dorównaliśmy rywalom fizycznie. W dogrywce wyszło już doświadczenie Gryfa. Poza golami Gryf nie miał klarownych sytuacji. Szkoda drugiej połowy. Bramkarz wybronił im sytuacje. Gryf był lepiej zorganizowany od Orkana.