22 kolejka Słupskiej Klasy Okręgowej, 22 maja 2011r. godz. 14
Pogoń Lębork - Anioły Garczegorze 4:0 (1:0)
Bramki: 1:0 Kacper Markowski (24), 2:0 Tomasz Musik (48), 3:0 Kacper Markowski (75), 4:0 Kacper Markowski (88)
Pogoń: Skrzypczak - Kultys (90+3 Żurawski), Jasiński, Godlewski, Kołucki - Wolszlegier, Kowalski (69 Iwosa), Witkowski, Mańka (61 Stankiewicz) - Musik (85 Kijek) - Markowski
Anioły: Wojtowicz - Żółć (74 Mielewczyk), Świtała, J. Syldatk, Łapigrowski - M. Syldatk, Śliwiński (55 Trawiński), Piotrowski, Strześniewski (55 Walkusz), Plichta (55 Gołąbowicz) – Nowocień
Sędzia: Karol Kublik
Szumnie zwany derbami mecz nie dostarczył spodziewanych emocji licznie przybyłym kibicom. Przy słoneczniej pogodzie jeszcze do przerwy Anioły starały się dotrzymywać kroku gospodarzom i przegrywały tylko jedną bramką, po uderzeniu z dystansu Kacpra Markowskiego. Po przerwie Pogoń uzyskała wyraźną przewagę, czego dowodem było najpierw trafienie głową Tomasza Musika oraz dwa łatwe gole najlepszego snajpera Pogoni, już do pustej bramki. Markowski miał jeszcze dwie świetne okazje, których już nie udało się wykorzystać. To jego trzeci wiosenny hat-trick i z 18 bramkami na koncie prowadzi wyraźnie w klasyfikacji strzelców.
Punkty stracili inni pretendenci do dwóch premiowanych awansem miejsc. Czarni Czarne zremisowali bezbramkowo u siebie z Piastem Człuchów, a Bytovia II Bytów niespodziewanie uległa na wyjeździe Skotawii Dębnica Kaszubska 0-2.
Mecze Czarnych i Bytovii odbyły się dzień wcześniej, więc piłkarze Pogoni znali już wyniki i wykorzystali szansę na powiększenie przewagi. W „jedenastce” Pogoni w porównaniu z meczem z Uranią zaszły trzy zmiany. Narzekającego na uraz obrońcę Grzegorza Smolarka zastąpił Bartosz Kultys, w środku pomocy Eliasza Iwosę zamienił Krzysztof Witkowski, a z lewej strony zagrał od początku Artur Mańka zamiast Mateusza Stankiewicza. Trener Aniołów Mariusz Misiak miał do dyspozycji wszystkich zawodników. Łukaszowi Łapigrowskiemu, który wrócił do składu po odbyciu kary 3 spotkań za czerwoną kartkę, wyznaczył zadanie specjalne, delegując go na lewą stronę bloku defensywnego, aby powstrzymał szarże i dośrodkowania prawego pomocnika Pogoni Adama Wolszlegiera. Nie do końca ten plan się powiódł, ale o tym w dalszej części relacji. Wrócił też do składu gości kapitan i obrońca Jan Syldatk oraz jedyny nominalny w tym meczu napastnik Cyprian Nowocień. Trener Aniołów postawił na zagęszczenie linii środkowej, z pięcioma zawodnikami w pomocy.
Od pierwszych minut niedzielnego meczu role zostały jasno rozdzielone. Pogoń była częściej i dłużej w posiadaniu piłki, konstruując ataki pozycyjne, a goście z Garczegorza cofnęli się na własną połowę, licząc na kontrataki i szybkich bocznych pomocników Macieja Syldatka i Cezarego Plichtę. Pierwsze zagrożenie pod bramką Aniołów gospodarze stworzyli w 6 minucie, kiedy po rzucie rożnym Mańki na drodze piłki zmierzającej do bramki po uderzeniu głową Kultysa stanął obrońca. Na kolejną sytuację musieliśmy czekać niemal kwadrans. Wtedy to Wolszlegier ograł Łapigrowskiego przy linii końcowej boiska i dośrodkował w pole karne. Próbował zamknąć głową to podanie Markowski, ale dopiero Oskarowi Jasińskiemu, także głową, udało się musnąć piłkę, która wybita trafiła do Musika, a jego płaskie uderzenie bramkarz odbił na rożnego. Odpowiedzią gości był atak z 23 minuty. Środkiem, wszerz boiska przedarł się Nowocień i podał na lewo do Plichty, którego uderzenie w kierunku dalszego słupka przeleciało nad bramką. W 24 minucie gospodarze objęli prowadzenie. Efekty przyniosła, nie po raz pierwszy w tym sezonie, świetna współpraca ofensywnych zawodników. Podobnie jak w Bytowie przed tygodniem, duży udział przy tym golu miał także bramkarz Pogoni Michał Skrzypczak. To po jego dalekim wykopie Markowski tuż przed polem karnym wymienił dwa podania z Tomaszem Musikiem, a zanim w tym wszystkim połapali się obrońcy, piłka po precyzyjnym uderzeniu przy słupku, zatrzymała się w siatce. - Piłka idealnie weszła mi na proste podbicie po dobrej akcji z Tomkiem. Czasami mógłbym częściej uderzać z dystansu – powiedział strzelec otwierającej wynik bramki. Składną akcją goście odpowiedzieli w 29 minucie, ale zabrakło skutecznego wykończenia. Szybkie wyjście Aniołów z własnej połowy i piłka trafiła na prawo do włączającego się obrońcy Tomasza Żółcia. Ten ostatni dokładnie dośrodkował na głowę stojącego na 7 metrze od bramki, nie pilnowanego Plichty, ale na szczęście dla gospodarzy, niefrasobliwości obrońców pomocnik Aniołów nie wykorzystał, posyłając piłkę nad poprzeczką. Do gwizdka na przerwę niewiele się już działo, poza tym, że po żółtej kartce otrzymali Pogoniści Grzegorz Kowalski i Andrzej Kołucki.
W drugiej połowie koledzy wystawili na ciężką próbę bramkarza Adama Wojtowicza, który i tak uchronił gości przed wyższą porażką. Za to jego rywal z drugiej strony boiska był praktycznie nie niepokojony. Tuż po rozpoczęciu drugiej odsłony Wolszlegier ponownie poradził sobie z Łapigrowskim i już spokojnie mógł zaprezentować, to z czego słynie. Po dokładnym dośrodkowaniu nie obstawiony Musik, przecież nie najwyższy, nawet nie musiał odrywać się od ziemi, aby kontrującym uderzeniem głową z bliskiej odległości trafić do siatki. Trener Aniołów, nie mając już wiele do stracenia, zagrał va banque, dokonując w 55 minucie trzech zmian, które jednak na przyniosły odwrócenia losów meczu. Wynik został ustalony w ostatnim kwadransie. Pogoń nie zwalniała tempa mimo dwubramkowego prowadzenia. W 75 minucie po wznowieniu gry przez Wojtowicza, piłka błyskawicznie wróciła w pole karne, a Musik wyłożył ją do pustej bramki Markowskiemu. Anioły odpowiedziały atakiem pozycyjnym, zakończonym silnym, ale tylko w boczną siatkę, uderzeniem Łapigrowskiego sprzed „szesnastki”. Pięć minut przed końcem wyjście Pogoni z własnej połowy i Witkowski przekazał piłkę do przodu Markowskiemu, który podbiegł jeszcze pod pole karne i podał na prawe skrzydło do Wolszlegiera. Jego zagranie wzdłuż bramki zamknął Mateusz Stankiewicz mierzonym uderzeniem w kierunku dalszego słupka, przy którym wyciągnął się jak długi Wojtowicz. Po złym wybiciu bramkarza Aniołów w 86 minucie Wolszlegier wyłożył piłkę do pustej bramki Markowskiemu, a ten nie przyłożył się do strzału i Janowi Syldatkowi udało się ją wybić w ostatniej chwili sprzed bramki. Markowski zrehabilitował się w 88 minucie. Błyskotliwa szarża rezerwowego Tomasza Kijka zakończona została płaskim uderzeniem, które Wojtowicz zdołał tylko odbić, koledzy zaspali z asekuracją i Markowskiemu nie pozostało nic innego, jak skorzystać z tego prezentu i dobić piłkę do pustej bramki. Kolejny atak gospodarzy napastnik Pogoni zakończył uderzeniem w boczną siatkę.
Pomeczowe wypowiedzi:
Mariusz Misiak, trener Aniołów: - Pogoń miała 6 sytuacji, wykorzystała 4. Lepiej grała piłką, dominowała i wygrała słusznie. Może za dużo, jak na derby. Gratuluje zwycięstwa i awansu do IV ligi. Mój zespół trochę się przestraszył. Za szybko wpadła pierwsza bramka. Gdyby do przerwy było 0-0, to może ten mecz wyglądałby inaczej.
Adam Wojtowicz, bramkarz Aniołów, wychowanek Pogoni: - Zagraliśmy za mało agresywnie. To był bardzo dobry mecz Pogoni. Popełniliśmy błędy w obronie, zero asekuracji. O mojej grze mogę powiedzieć, że zawsze mogło być lepiej, ale nie winię się za bramki.
Łukasz Łapigrowski, obrońca Aniołów: - Przegraliśmy z tyłu, źle kryliśmy, prawą stroną wpadły trzy bramki. Po drugim golu gra się rozsypała. Przegraliśmy na własne życzenie. Z gry jestem ogólnie zadowolony na tle pretendenta do awansu. To jest atut – wykorzystać błędy przeciwnika. Wyciągniemy wnioski i gramy dalej.
Kacper Markowski, autor hat-tricka: - Od początku meczu nasza wyższość. Pogoń poukładana taktycznie, a Anioły „przyjmij i wykop”. Oddaliliśmy się od goniących nas drużyn. Mecz należał do tych, które trzeba wygrać. Dostarczyliśmy kibicom emocji i cieszymy się ze zwycięstwa. Chłopaki szukają mnie w polu karnym. To jest moja odrodzeniowa runda, chyba w życiu najlepsza. Przed sezonem zakładałem 20 goli w lidze, po jesieni nie wierzyłem, że to się uda. Łącznie z golami w pucharze, chciałbym zdobyć 30 goli – to byłby dobry wynik.
Michał Skrzypczak, bramkarz Pogoni: - To był jednostronny mecz, kontrolowany przez nas. Miałem jedną trudną interwencję przy dośrodkowaniu w 90 minucie. Oceniając konkurenta, to był przyzwoity mecz Adama, nie miał za wiele do powiedzenia przy bramkach. Mógł się dwoić i troić, ale nie miał szans. Po powrocie do bramki przez pierwsze mecze czułem się jako drugi. Nie spoczywam na laurach, nabrałem pewności siebie.
Piotr Kalkowski, spiker meczowy: - O ile w pierwszej połowie Anioły były równorzędnym rywalem dla Pogoni, o tyle w drugiej połowie Pogoń "zdusiła" Anioły niczym James Thomson Mariusza Pudzianowskiego, nawiązując do wczorajszej walki w hali Ergo Areny. W drugiej połowie absolutna dominacja Pogoni. Pierwsze trafienie w pierwszej odsłonie było tylko zaznaczeniem lekkiej przewagi, żeby w drugiej pokazać "lwi pazur" gościom z Garczegorza. Katem Markowski. To i tak najmniejszy "wymiar kary"- bo gdyby wszystko trafił Kacper to byłoby 6:0. Obraz gry w drugiej połowie próbował zmienić trener Aniołów Mariusz Misiak w 55' zmieniając trzech zawodników naraz, ale na rozpędzonej Pogoni nie zrobiło to żadnego wrażenia i po trzeciej bramce Pogoni (a drugim trafieniu Markowskiego) w 75 minucie trener Aniołów używając tu terminologii z boksu mógł tylko rzucić na murawę biały ręcznik, poddając swoich zawodników.
Pogoń Lębork - Anioły Garczegorze 4:0 (1:0)
Bramki: 1:0 Kacper Markowski (24), 2:0 Tomasz Musik (48), 3:0 Kacper Markowski (75), 4:0 Kacper Markowski (88)
Pogoń: Skrzypczak - Kultys (90+3 Żurawski), Jasiński, Godlewski, Kołucki - Wolszlegier, Kowalski (69 Iwosa), Witkowski, Mańka (61 Stankiewicz) - Musik (85 Kijek) - Markowski
Anioły: Wojtowicz - Żółć (74 Mielewczyk), Świtała, J. Syldatk, Łapigrowski - M. Syldatk, Śliwiński (55 Trawiński), Piotrowski, Strześniewski (55 Walkusz), Plichta (55 Gołąbowicz) – Nowocień
Sędzia: Karol Kublik
Szumnie zwany derbami mecz nie dostarczył spodziewanych emocji licznie przybyłym kibicom. Przy słoneczniej pogodzie jeszcze do przerwy Anioły starały się dotrzymywać kroku gospodarzom i przegrywały tylko jedną bramką, po uderzeniu z dystansu Kacpra Markowskiego. Po przerwie Pogoń uzyskała wyraźną przewagę, czego dowodem było najpierw trafienie głową Tomasza Musika oraz dwa łatwe gole najlepszego snajpera Pogoni, już do pustej bramki. Markowski miał jeszcze dwie świetne okazje, których już nie udało się wykorzystać. To jego trzeci wiosenny hat-trick i z 18 bramkami na koncie prowadzi wyraźnie w klasyfikacji strzelców.
Punkty stracili inni pretendenci do dwóch premiowanych awansem miejsc. Czarni Czarne zremisowali bezbramkowo u siebie z Piastem Człuchów, a Bytovia II Bytów niespodziewanie uległa na wyjeździe Skotawii Dębnica Kaszubska 0-2.
Mecze Czarnych i Bytovii odbyły się dzień wcześniej, więc piłkarze Pogoni znali już wyniki i wykorzystali szansę na powiększenie przewagi. W „jedenastce” Pogoni w porównaniu z meczem z Uranią zaszły trzy zmiany. Narzekającego na uraz obrońcę Grzegorza Smolarka zastąpił Bartosz Kultys, w środku pomocy Eliasza Iwosę zamienił Krzysztof Witkowski, a z lewej strony zagrał od początku Artur Mańka zamiast Mateusza Stankiewicza. Trener Aniołów Mariusz Misiak miał do dyspozycji wszystkich zawodników. Łukaszowi Łapigrowskiemu, który wrócił do składu po odbyciu kary 3 spotkań za czerwoną kartkę, wyznaczył zadanie specjalne, delegując go na lewą stronę bloku defensywnego, aby powstrzymał szarże i dośrodkowania prawego pomocnika Pogoni Adama Wolszlegiera. Nie do końca ten plan się powiódł, ale o tym w dalszej części relacji. Wrócił też do składu gości kapitan i obrońca Jan Syldatk oraz jedyny nominalny w tym meczu napastnik Cyprian Nowocień. Trener Aniołów postawił na zagęszczenie linii środkowej, z pięcioma zawodnikami w pomocy.
Od pierwszych minut niedzielnego meczu role zostały jasno rozdzielone. Pogoń była częściej i dłużej w posiadaniu piłki, konstruując ataki pozycyjne, a goście z Garczegorza cofnęli się na własną połowę, licząc na kontrataki i szybkich bocznych pomocników Macieja Syldatka i Cezarego Plichtę. Pierwsze zagrożenie pod bramką Aniołów gospodarze stworzyli w 6 minucie, kiedy po rzucie rożnym Mańki na drodze piłki zmierzającej do bramki po uderzeniu głową Kultysa stanął obrońca. Na kolejną sytuację musieliśmy czekać niemal kwadrans. Wtedy to Wolszlegier ograł Łapigrowskiego przy linii końcowej boiska i dośrodkował w pole karne. Próbował zamknąć głową to podanie Markowski, ale dopiero Oskarowi Jasińskiemu, także głową, udało się musnąć piłkę, która wybita trafiła do Musika, a jego płaskie uderzenie bramkarz odbił na rożnego. Odpowiedzią gości był atak z 23 minuty. Środkiem, wszerz boiska przedarł się Nowocień i podał na lewo do Plichty, którego uderzenie w kierunku dalszego słupka przeleciało nad bramką. W 24 minucie gospodarze objęli prowadzenie. Efekty przyniosła, nie po raz pierwszy w tym sezonie, świetna współpraca ofensywnych zawodników. Podobnie jak w Bytowie przed tygodniem, duży udział przy tym golu miał także bramkarz Pogoni Michał Skrzypczak. To po jego dalekim wykopie Markowski tuż przed polem karnym wymienił dwa podania z Tomaszem Musikiem, a zanim w tym wszystkim połapali się obrońcy, piłka po precyzyjnym uderzeniu przy słupku, zatrzymała się w siatce. - Piłka idealnie weszła mi na proste podbicie po dobrej akcji z Tomkiem. Czasami mógłbym częściej uderzać z dystansu – powiedział strzelec otwierającej wynik bramki. Składną akcją goście odpowiedzieli w 29 minucie, ale zabrakło skutecznego wykończenia. Szybkie wyjście Aniołów z własnej połowy i piłka trafiła na prawo do włączającego się obrońcy Tomasza Żółcia. Ten ostatni dokładnie dośrodkował na głowę stojącego na 7 metrze od bramki, nie pilnowanego Plichty, ale na szczęście dla gospodarzy, niefrasobliwości obrońców pomocnik Aniołów nie wykorzystał, posyłając piłkę nad poprzeczką. Do gwizdka na przerwę niewiele się już działo, poza tym, że po żółtej kartce otrzymali Pogoniści Grzegorz Kowalski i Andrzej Kołucki.
W drugiej połowie koledzy wystawili na ciężką próbę bramkarza Adama Wojtowicza, który i tak uchronił gości przed wyższą porażką. Za to jego rywal z drugiej strony boiska był praktycznie nie niepokojony. Tuż po rozpoczęciu drugiej odsłony Wolszlegier ponownie poradził sobie z Łapigrowskim i już spokojnie mógł zaprezentować, to z czego słynie. Po dokładnym dośrodkowaniu nie obstawiony Musik, przecież nie najwyższy, nawet nie musiał odrywać się od ziemi, aby kontrującym uderzeniem głową z bliskiej odległości trafić do siatki. Trener Aniołów, nie mając już wiele do stracenia, zagrał va banque, dokonując w 55 minucie trzech zmian, które jednak na przyniosły odwrócenia losów meczu. Wynik został ustalony w ostatnim kwadransie. Pogoń nie zwalniała tempa mimo dwubramkowego prowadzenia. W 75 minucie po wznowieniu gry przez Wojtowicza, piłka błyskawicznie wróciła w pole karne, a Musik wyłożył ją do pustej bramki Markowskiemu. Anioły odpowiedziały atakiem pozycyjnym, zakończonym silnym, ale tylko w boczną siatkę, uderzeniem Łapigrowskiego sprzed „szesnastki”. Pięć minut przed końcem wyjście Pogoni z własnej połowy i Witkowski przekazał piłkę do przodu Markowskiemu, który podbiegł jeszcze pod pole karne i podał na prawe skrzydło do Wolszlegiera. Jego zagranie wzdłuż bramki zamknął Mateusz Stankiewicz mierzonym uderzeniem w kierunku dalszego słupka, przy którym wyciągnął się jak długi Wojtowicz. Po złym wybiciu bramkarza Aniołów w 86 minucie Wolszlegier wyłożył piłkę do pustej bramki Markowskiemu, a ten nie przyłożył się do strzału i Janowi Syldatkowi udało się ją wybić w ostatniej chwili sprzed bramki. Markowski zrehabilitował się w 88 minucie. Błyskotliwa szarża rezerwowego Tomasza Kijka zakończona została płaskim uderzeniem, które Wojtowicz zdołał tylko odbić, koledzy zaspali z asekuracją i Markowskiemu nie pozostało nic innego, jak skorzystać z tego prezentu i dobić piłkę do pustej bramki. Kolejny atak gospodarzy napastnik Pogoni zakończył uderzeniem w boczną siatkę.
Pomeczowe wypowiedzi:
Mariusz Misiak, trener Aniołów: - Pogoń miała 6 sytuacji, wykorzystała 4. Lepiej grała piłką, dominowała i wygrała słusznie. Może za dużo, jak na derby. Gratuluje zwycięstwa i awansu do IV ligi. Mój zespół trochę się przestraszył. Za szybko wpadła pierwsza bramka. Gdyby do przerwy było 0-0, to może ten mecz wyglądałby inaczej.
Adam Wojtowicz, bramkarz Aniołów, wychowanek Pogoni: - Zagraliśmy za mało agresywnie. To był bardzo dobry mecz Pogoni. Popełniliśmy błędy w obronie, zero asekuracji. O mojej grze mogę powiedzieć, że zawsze mogło być lepiej, ale nie winię się za bramki.
Łukasz Łapigrowski, obrońca Aniołów: - Przegraliśmy z tyłu, źle kryliśmy, prawą stroną wpadły trzy bramki. Po drugim golu gra się rozsypała. Przegraliśmy na własne życzenie. Z gry jestem ogólnie zadowolony na tle pretendenta do awansu. To jest atut – wykorzystać błędy przeciwnika. Wyciągniemy wnioski i gramy dalej.
Kacper Markowski, autor hat-tricka: - Od początku meczu nasza wyższość. Pogoń poukładana taktycznie, a Anioły „przyjmij i wykop”. Oddaliliśmy się od goniących nas drużyn. Mecz należał do tych, które trzeba wygrać. Dostarczyliśmy kibicom emocji i cieszymy się ze zwycięstwa. Chłopaki szukają mnie w polu karnym. To jest moja odrodzeniowa runda, chyba w życiu najlepsza. Przed sezonem zakładałem 20 goli w lidze, po jesieni nie wierzyłem, że to się uda. Łącznie z golami w pucharze, chciałbym zdobyć 30 goli – to byłby dobry wynik.
Michał Skrzypczak, bramkarz Pogoni: - To był jednostronny mecz, kontrolowany przez nas. Miałem jedną trudną interwencję przy dośrodkowaniu w 90 minucie. Oceniając konkurenta, to był przyzwoity mecz Adama, nie miał za wiele do powiedzenia przy bramkach. Mógł się dwoić i troić, ale nie miał szans. Po powrocie do bramki przez pierwsze mecze czułem się jako drugi. Nie spoczywam na laurach, nabrałem pewności siebie.
Piotr Kalkowski, spiker meczowy: - O ile w pierwszej połowie Anioły były równorzędnym rywalem dla Pogoni, o tyle w drugiej połowie Pogoń "zdusiła" Anioły niczym James Thomson Mariusza Pudzianowskiego, nawiązując do wczorajszej walki w hali Ergo Areny. W drugiej połowie absolutna dominacja Pogoni. Pierwsze trafienie w pierwszej odsłonie było tylko zaznaczeniem lekkiej przewagi, żeby w drugiej pokazać "lwi pazur" gościom z Garczegorza. Katem Markowski. To i tak najmniejszy "wymiar kary"- bo gdyby wszystko trafił Kacper to byłoby 6:0. Obraz gry w drugiej połowie próbował zmienić trener Aniołów Mariusz Misiak w 55' zmieniając trzech zawodników naraz, ale na rozpędzonej Pogoni nie zrobiło to żadnego wrażenia i po trzeciej bramce Pogoni (a drugim trafieniu Markowskiego) w 75 minucie trener Aniołów używając tu terminologii z boksu mógł tylko rzucić na murawę biały ręcznik, poddając swoich zawodników.