4 kolejka 4 ligi. 24 sierpnia 2011r. godz. 17.30

Pogoń Lębork - Orlęta Reda 1:2 (1:1)
Bramki: 0:1 Marek Cirkowski (29), 1:1 Adam Wolszlegier (41), 1:2 Łukasz Król (75)

Pogoń: Dominik Czekirda – Szymon Bach (71 Bartosz Żmudzki), Oskar Jasiński (kapitan), Łukasz Godlewski, Andrzej Kołucki – Adam Wolszlegier, Krzysztof Witkowski, Bartosz Haraszczuk (85 Paweł Szutenberg), Ernest Skórka – Grzegorz Kowalski (78 Mateusz Stankiewicz) – Grzegorz Smolarek II (68 Kacper Markowski)

Orlęta: Filip Elżanowski – Włodzimierz Matyjaszczyk, Grzegorz Kila, Marcin Królik, Tomasz Broner, Michał Trocki (kapitan), Łukasz Król, Michał Morgiel, Marek Cirkowski, Krzysztof Ziemak (66 Tomasz Stępień), Tomasz Kila (66 Patryk Dworniak)

Żółte kartki: Królik – Kołucki, Godlewski, Jasiński
Sędzia: Aleksander Okoń

Zmiana gospodarza meczu na niewiele się zdała. W 4 kolejce Pogoń przegrała po raz trzeci z kolei i z trzema punktami na koncie beniaminek z Lęborka zajmuje 11 miejsce w IV-ligowej tabeli. O porażce ze spadkowiczem z III ligi przesądziła słaba postawa w defensywie, która miała być atutem lęborczan i brak skuteczności w tych nielicznych, niezłych sytuacjach pod bramką Orląt. Za to drużyna z Redy, stanowiąca mieszankę rutyny z młodością, pokazała, że nawet przy oddaniu inicjatywy rywalom, jej dojrzałość i wyrachowanie w wykorzystaniu błędów rywali, pozwoliło sięgnąć po zwycięstwo.

Czterech zawodników dobrze po trzydziestce, dwóch zbliżających się do niej, wyjściowy skład uzupełniony młodszymi – w takim zestawieniu formalni gospodarze rozpoczęli mecz w Lęborku. Tak więc doświadczenie było po ich stronie. Tym bardziej, że szkoleniowiec Pogoni Roman Rubaj, niezadowolony z postawy Michała Skrzypczaka, obok młodzieżowców Kołuckiego, Bacha i Haraszczuka, którzy już z Pomorzem zagrali od początku, postawił w bramce na 17-letniego Dominika Czekirdę. Orlęta, dowodzone z ławki przez doświadczonego trenera Mieczysława Gierszewskiego, od początku przyjęły defensywną taktykę, czekając, na co stać Pogoń. Nie była to rozpaczliwa obrona, raczej kontrolowana, choć nie ustrzegła się błędów.

Już w 5 minucie długie podanie z własnej połowy otrzymał Ernest Skórka i w sytuacji „sam na sam” w polu karnym z Filipem Elżanowskim nie zdecydował się na uderzenie, ale chciał jeszcze minąć bramkarza. Ten jednak wyczuł jego intencje i wygarnął mu piłkę spod nóg. To mogło być wspaniałe otwarcie tego meczu i komfortowa sytuacja na dalsze minuty. Pogoń nadal dłużej utrzymywała się przy piłce, długo budując swoje akcje. W 14 minucie goście mieli rzut wolny spod bocznej linii. 33-letni Marek Cirkowski zdecydował się na zaskakujące bezpośrednie uderzenie, ale Czekirda był właściwie ustawiony przy bliższym słupku. Trzy minuty później szarżującego przy bocznej linii rywala powstrzymał nieprzepisowo Kołucki i zobaczył żółtą kartkę. Znowu do wolnego podszedł Cirkowski, ale tym razem miał inny pomysł na jego rozwiązanie, i strzelił wysoko, tak, że piłka ześliznęła się po zewnętrznej stronie poprzeczki. W 22 minucie najmłodsi Pogoniści sprokurowali zagrożenie we własnym polu karnym. Bach wycofał piłkę do bramkarza, a Czekirda skiksował i niewiele brakowało, żeby rywal ją przejął i miał pustą bramkę. Za chwilę dobry atak przeprowadziła Pogoń. Krzysztof Witkowski posłał prostopadłe podanie w „szesnastkę”, a dobrze zza obrońców wyszedł Skórka. Jeden z groźniejszych zawodników Pogoni w tym meczu strzelił płasko obok dalszego słupka. Za akcję należą się brawa, ale zabrakło skutecznego wykończenia. Minęło 5 minut i nasza drużyna miała rzut wolny. Po zagraniu Wolszlegiera napastnik Grzegorz Smolarek II strzelał głową i nie dużo się pomylił. Tak więc w ciągu pół godziny podopieczni Rubaja mieli trzy niezłe okazje, żeby objąć prowadzenie, tym bardziej, że posiadali inicjatywę. Tymczasem w 29 minucie spotkał ich zimny prysznic, który w dużej mierze sami sprowokowali. Zagranie w bocznym sektorze boiska, tuż przy polu karnym, na wolne pole, niby w kierunku Cirkowskiego. Wydawało się, że bliżej do piłki mają obrońcy Pogoni Jasiński i Bach. Jeden czekał na reakcję drugiego i ich niezdecydowanie wykorzystał Cirkowski. Wystartował dynamicznie, wbiegł w pole karne i płaskim strzałem obok Czekirdy, nie dał mu szans na skuteczną interwencję. Ta bramka jeszcze bardziej utwierdziła rywali Pogoni w kontynuowaniu wyczekującej postawy. W 36 minucie z wolnego Wolszlegier podał do zamykającego to dośrodkowanie przy dalszym słupku Haraszczuka. Piłka leciała jednak tak długo, że Elżanowski zdążył się przemieścić i obronił, bądź co bądź, słaby strzał z bliska młodego pomocnika Pogoni. Minutę później redzianie doczekali się kolejnego błędu rywali, przechwytując piłkę przy wyprowadzaniu. Trafiła ona błyskawicznie w pole karne do Tomasza Bronera, który, markując strzał, oszukał Grzegorza Kowalskiego i przełożył piłkę na lewą nogę. Uderzenie z bliska nogami obronił Czekirda. W 39 minucie Skórka odpowiedział strzałem z wolnego obok, słupka, lecz jednak nawet gdyby piłka zmierzała do bramki, Elżanowski kontrolował jej lot. W 41 minucie formalni gospodarze doczekali się kolejnego błędu rywali. Pod presją Cirkowskiego tuż przed polem karnym piłkę stracił Bach i przewrócił się. Na szczęście dla niedoświadczonego obrońcy sędzia dopatrzył się wątpliwego przewinienia, bo Cirkowski kontynuował akcję i trafił do siatki, lobując Czekirdę. Zamiast prowadzenia dwoma golami, szybkie wznowienie z wolnego i akcję przeniosła się pod drugie pole karne. Wolszlegier zszedł z prawej strony do środka, minął przed polem karnym dwóch obrońców i lewą nogą, pięknym, precyzyjnym strzałem pod poprzeczkę, nie dał szans bramkarzowi i wyrównał straty. Pierwsza połowa mogła jeszcze przynieść lęborczanom prowadzenie, tym razem oni by jednak skorzystali na błędzie przeciwnika. Wolszlegier dośrodkował spod bocznej linii, a jednemu z piłkarzy Orląt piłką ześliznęła się po głowie, przedłużając jej lot, i omal nie wpadła przy słupku po samobójczym trafieniu.

Na drugą połowę boczni pomocnicy Pogoni zamienili się stronami, co jednak nie przyniosło pożądanych efektów, bo i Skórka i Wolszlegier byli mało widoczni, poza akcją w 51 minucie, kiedy ten drugi, ogrywając dwóch rywali, złamał akcję do środka i uderzył n bramkę. Piłka otarła zewnętrzną część poprzeczki. Później przez długie minuty wiało nudą z boiska, jakby obu drużyn nie było stać na przełamanie rywala. W 70 minucie za bezpardonowe przerwanie ataku żółtą kartką został ukarany Łukasz Godlewski. Uderzenie z wolnego, ze środka pola, minęło słupek. Niewiele w poczynania ofensywne Pogoni wniosła zamiana napastnika Smolarka II na napastnika Markowskiego. Za to wprowadzenie trzeciego napastnika przez trenera Gierszewskiego przyniosło wymierny efekt w postaci gola na wagę zwycięstwa. W ataku pozycyjnym podanie sprzed pola karnego do końcowej linii. Do piłki zdążył właśnie wprowadzony Tomasz Stępień i wycofał ją do czekającego kilka metrów przed bramką, nie obstawionego, Łukasza Króla. Ten bez przyjęcia uderzył mocno z bliska, a piłka po rękach Czekirdy wpadła do siatki. W 83 minucie ponownie Stępień, który w okresie przygotowawczym był próbowany w sparingu z Bytovią, uderzył mocno na bramkę, ale własnym ciałem zasłonił ją Jasiński, po czym faulował przy próbie wybicia. Wolny dla Orląt nie przyniósł efektu, bo Broner próbował jeszcze dogrywać i trafił w mur. Dobitka poszybowała nad bramką. W doliczonym czasie główkował jeszcze Godlewski, ale obok słupka.

Pomeczowe wypowiedzi:

Mieczysław Gierszewski, trener Orląt: - Nie wiadomo, jak mecz by się ułożył, gdyby Pogoń ciągu pierwszych pół godziny strzeliła gola z dwóch dobrych sytuacji. Ma bardzo ciekawy zespół, wszystko się potwierdza, co słyszałem. Dziś zapłacili za brak skuteczności. O naszym zwycięstwie zadecydowała pierwsza bramka. Remis też byłby naszym sukcesem. Podeszliśmy do meczu z szacunkiem i respektem, bo słyszeliśmy dobre opinie o Pogoni. Z czasem zobaczyliśmy, że można ten mecz wygrać i dlatego wpuściłem trzeciego napastnika Tomasza Stępnia. Pogoń jako beniaminek coś wniesie do ligi.

Adam Wolszlegier, strzelec gola dla Pogoni: - Przy golu piłka dobrze weszła mi na nogę. Pierwsza połowa w miarę dobra w naszym wykonaniu. W drugiej już zero gry, oddaliśmy inicjatywę. Nie mogliśmy utrzymać się przy piłce. Nie radzą sobie trochę młodzi zawodnicy, może było za dużo zmian w przerwie rozgrywek. Czuje się dobrze, dla mnie lepsza jest ta liga niż piąta, gdzie było więcej rąbanki.

Oskar Jasiński, kapitan Pogoni: - Jakoś to się wszystko popsuło, nie mamy szczęścia. Po awansie wszystko było dobrze poukładane. Brakuje nam atmosfery z zeszłego roku i człowieka, który by wszystko poukładał. Jest nas za mało. Wygląda to bardzo słabo. Wszystko to nasza wina. Trzeba się podnieść po trzech porażkach. Musimy to zrobić.