IV liga, 5 kolejka, 27.08.2011 r.
Pogoń Lębork – Polonia Gdańsk 1:0 (1:0)
Bramka: 1:0 Grzegorz Smolarek II (10)
Pogoń: Kortas – Kołucki, Godlewski, Szutenberg (51 Haraszczuk), B.Żmudzki – Skórka (82 Stankiewicz), Jasiński, Witkowski, Wolszlegier (90+3 Bach) – Kowalski – Smolarek II (65 Markowski)
Polonia: Sebastian Wojtowicz – Jakub Neubauer, Daniel Skowroński, Łukasz Skarżyński, Jakub Zgliński, Adam Kozłowski (73 Mateusz Wiącek), Patryk Pikulski (60 Patryk Duda), Mateusz Kujawa (73 Michał Mikołajczak), Szymon Rychłowski, Adam Piątkowski, Paweł Wysocki (60 Daniel Drożdżak)
Żółte kartki: Szutenberg (Pogoń)
Sędziowie: Michał Necel oraz Roman Stanisławczyk, Zygmunt Zaborowski
Po takich meczach zwykło się mawiać, że najważniejsze są trzy punkty. Pogoń przerwała serię porażek, zwyciężając drugi raz w tym sezonie. Grzegorz Smolarek II wykończył piękną, zespołową akcję, złożoną z tylko trzech podań. Dla pozyskanego przed rozgrywkami napastnika to pierwszy gol dla Pogoni w oficjalnym meczu.
W piątym meczu w IV lidze Pogoń zagrała piąty raz w innym wyjściowym składzie. Co więcej, szansę gry dostał trzeci kolejny bramkarz. Kontuzjowany w kwietniowym meczu pucharowym z Murkamem Przodkowo Bartosz Kortas doszedł wreszcie do pełnej sprawności i wrócił między słupki, zastępując Dominika Czekirdę. Jak na pierwszy występ po czteromiesięcznej przerwie spisał się dobrze, zachowując czyste konto, choć trzeba przyznać, że rywale nie zmusili go do wielu trudnych interwencji. Zdarzyło mu się źle obliczyć lot piłki i minąć się z nią, czy też niewłaściwie wybić, ale nie przyniosło to korzyści dla rywali. Poza tym, jeśli ktoś nie oglądałby meczu, ale tylko zdał się na dźwięk, wiedziałby, że Kortas znów głośno kieruje poczynaniami kolegów. Zmian było więcej, tak w wyjściowym składzie, jak i na pozycjach. Trener Roman Rubaj szukając sposobu na przełamanie złej serii zdecydował się na rewolucję w defensywie. Dotychczas lewy obrońca Andrzej Kołucki przeszedł na drugą stronę, a jego miejsce zajął debiutujący w podstawowej jedenastce Bartosz Żmudzki. W środku obrony Łukaszowi Godlewskiemu partnerował inny debiutant Paweł Szutenberg. Debiutował też, tyle, że na nowej dla siebie pozycji w roli defensywnego pomocnika kapitan Oskar Jasiński. Tak więc na ławce, w porównaniu ze środowym meczem z Orlętami, pozostali Szymon Bach (do tej poryw miał komplet czterech gier od początku) i Bartosz Haraszczuk.
Wyjściowe zestawienie Polonii Gdańsk zdominowali zawodnicy urodzeni w 1990 r. i młodsi, których było ośmiu. Najstarszym z gości był 28-letni kapitan Adam Kozłowski.
Pogoń zaczęła ten mecz z animuszem, dążąc do jak najszybszego objęcia prowadzenia. Tak było też z Orlętami, ale wtedy, w 5 minucie sytuację sam na sam z bramkarzem zmarnował Ernest Skórka. W sobotnim meczu lęborczanie od razu przejęli inicjatywę i ten początek, to był najlepszy okres gry w wykonaniu gospodarzy. Już w 2 minucie uderzeniem z dystansu postraszył Grzegorz Smolarek II, ale piłka jakiś metr przeleciała nad poprzeczką. W 5 minucie składny atak Pogoni. Podanie otrzymuje grający na prawej pomocy Skórka i posyła piłkę w pole karne. Smolarek II, którego obrońca w polu karnym pilnował na tzw. radar, bez przyjęcia od razu wyprowadza się na strzał i w drugim kontakcie uderza z kilku metrów wprost w dobrze dysponowanego bramkarza, jednego z lepszych zawodników gości w tym meczu. Trzecia próba najbardziej aktywnego właśnie w tej początkowej fazie spotkania napastnika Pogoni kończy się już powodzeniem. I to po jakiej akcji! Bramkarz Pogoni wyrzuca piłkę z pola karnego tuż za połowę boiska do Adama Wolszlegiera. Ten równie precyzyjnym, krzyżowym podaniem przesyła ją na prawo do Skórki, który wykłada piłkę Smolarkowi, a ten dopełnia formalności, pakując ją z kilku metrów mocnym uderzeniem do siatki. Po objęciu prowadzanie Pogoń trochę zwalnia i zaczyna popełniać błędy w obronie. W 18 minucie grający po raz pierwszy od początku w IV lidze Szutenberg, naciskany przy wyprowadzaniu akcji przez rywala, jest zmuszony faulować, żeby nie doszło do większego nieszczęścia, i otrzymuje jedyną w tym meczu żółtą kartkę dla Pogonisty. Goście próbowali rozrywać obronę lęborczan indywidualnymi szarżami, a jedną z nich oglądaliśmy w 21 minucie. W kontrataku piłka trafiła do stojącego przy linii bocznej Szymona Rychłowskiego, który dynamicznie złamał akcję do środka. Ruszył do niego Szutenberg, asekurując miniętego już Godlewskiego, ale widząc, że nie zdąży, zaczął się cofać. W rezultacie napastnika gości nie udało się powstrzymać żadnemu ze środkowych obrońców Pogoni i dotarł on aż pod pole karne, kończąc swój popis niecelnym strzałem obok słupka. W 23 minucie, po dośrodkowaniu z rożnego, zbyt optymistycznie swoje szanse na wybicie piłki ocenił Kortas, ale asekurujący go Jasiński zachował czujność i zażegnał niebezpieczeństwo. Minutę później, po szybkiej kontrze, faulowany przed polem karnym był Wolszlegier. Jasiński strzelił bardzo niecelnie. Tymczasem goście, wykorzystując nerwową grę Pogoni w obronie, zaczęli coraz śmielej atakować. W 29 minucie Adam Piątkowski zatańczył z naszymi obrońcami w pole karnym i oddał kąśliwy strzał w kierunku dalszego słupka. Kortas, aby zapobiec utracie bramki, musiał wyciągnąć się jak struna. Czujność zachował też Bartosz Żmudzki, który uprzedził zbierającego się do dobitki rywala. Pogoń stwarzała zagrożenie po zespołowych akcjach, atakując głównie skrzydłami. W 43 minucie piłkę na połowie boiska otrzymał Krzysztof Witkowski. Uporczywie przytrzymywany utrzymał się przy piłce, a sędzia słusznie nie przerwał gry, stosując przywilej korzyści. Pomocnik Pogoni podał do włączającego się lewą stroną Żmudzkiego, a ten podciągnął z piłką w pole karne i posłał już wzdłuż pola bramkowego. Smolarkowi II zabrakło niewiele, żeby zamknąć to podanie strzałem do siatki.
Po przerwie, w 52 minucie gdańszczanie przeprowadzili atak pozycyjny, zakończony zagraniem ze skrzydła w pole karne. Obrońca Pogoni Godlewski wybił piłkę zbyt krótko, wprost pod nogi stojącego tuż przed „szesnastką” rywala. Polonista nie zdecydował się na uderzenie, ale rozciągnął jeszcze akcje do boku, skąd strzał rywala obronił Kortas. Nerwowość gospodarzy, mających świeżo w pamięci scenariusze z poprzednich, przegranych spotkań, była widoczna w kolejnych minutach. Gdańszczanie dzięki agresywnej grze w środku pola przejęli inicjatywę, nie mieli jednak pomysłu na zakończenie swoich ofensywnych akcji. A Pogoń szukała swoich szans w kontratakach. W 67 minucie Grzegorz Kowalski posłał prostopadłe podanie do Skórki, który wykorzystał swoją szybkość, wbiegając przed obrońcę, ale do jego dośrodkowania spóźnił się Kacper Markowski. Dwie minuty potem Andrzej Kołucki wypuścił wzdłuż linii bocznej Skórkę. Po kilkudziesięciometrowym sprincie pomocnik Pogoni oddał piłkę do Markowskiego, którego strzał ze środka sprawił trochę problemów bramkarzowi. Spokoju w poczynania gospodarzy w środku pola nie wniósł młody Bartosz Haraszczuk. Przeciwnie, irytowały tak jego, jak i innych kolegów problemy z przyjęciem piłki, która odskakiwała na kilka metrów. W 74 minucie najgroźniejszą akcję po wejściu na boisko stworzył Markowski. Witkowski przedarł się z piłką pod pole karne i posłał do niego prostopadłe podanie w „szesnastkę”. Rezerwowy napastnik Pogoni, przełożył piłkę dwa razy i uderzył mocno na bramkę. Wojtowicz z najwyższym trudem, popisując się dobrym refleksem, wybił piłkę na róg. W 76 minucie w kolejnym kontrataku gospodarzy szybkiego Skórki nie dogonił obrońca, ale jego dośrodkowanie było niedokładne. Piłka trafiła do Wolszlegiera, którego bardzo niecelny strzał poszybował wzdłuż bramki, z powrotem do Skórki. Ten uderzył bez przyjęcia przy słupku, ale był tam już bramkarz. W końcówce meczu narastała nerwowość gospodarzy, mnożyły się niedokładne podania i straty, brakowało przytrzymania piłki. Może gdyby tego dnia Pogoń grała z rywalem, który potrafiłby wykorzystać te mankamenty, to wynik byłby inny. Mecz zakończył się zwycięstwami Pogoni i wszyscy na stadionie odetchnęli z ulgą. Do gry można mieć jeszcze wiele zastrzeżeń, ale tych trzech punktów już nic nie odbierze.
Pomeczowe wypowiedzi:
Roman Rubaj, trener Pogoni: - Fundamentem zwycięstwa była zmiana taktyki. Tym razem oddaliśmy inicjatywę przeciwnikowi, który optycznie miał przewagę w tym meczu, ale poza jedną sytuacją nie doszedł do specjalnej sytuacji strzeleckiej. Tym razem cofnęliśmy się, kontrolowaliśmy przebieg gry. Widać było, że mój zespół te trzy porażki pod rząd przeżył. Brakuje nam jeszcze spokoju, ale jestem bardzo zadowolony. Zespół podjął walkę, która była niezbędną do odbicia się od dna. Szybko strzelona bramka ułożyła nam mecz. Szkoda, że nie wykorzystaliśmy bardzo dobrej następnej okazji, gdzie Bartek Żmudzki po indywidualnej akcji wyłożył piłkę Smolarkowi, zabrakło tam paru centymetrów. To, co zakładaliśmy przed meczem, sprawdziło się – mieliśmy przyjąć przeciwnika na naszej połowie i próbować kontrować, tak wyglądał cały mecz. Cały czas szukam optymalnego rozwiązania w linii pomocy, jest to moją największą bolączką, bo tam się wygrywa i przegrywa mecze. Jeśli ktoś analizował te mecze, to tam jest nasz największy deficyt, a przy okazji chciałem dać szansę Pawłowi, który jest cały czas w treningu, robi postępy, wczoraj to już dużo lepiej wyglądało. Niepotrzebnie dostał żółtą kartkę, bo na pewno by dłużej grał. Jestem zadowolony z Oskara, który zadebiutował w roli pomocnika. Dobrze, że w trudnych momentach wrócił na pozycję obrońcy. Jest to alternatywa na przyszłość, żeby wzmocnić pomoc. Czwarta liga mnie niczym nie zaskoczyła, musimy się jej uczyć. Mecze trzeba inaczej taktycznie rozgrywać. Może nie grać spektakularnie, ładnie, a wygrywać. Skład musi być stabilny, jeszcze szukam. Były odejścia, trzeba nowych zawodników wkomponować. Mam nadzieję, że ktoś jeszcze dołączy do Pogoni. Jesteśmy na etapie wstępnych rozmów.
Bartosz Kortas, bramkarz Pogoni, który po wyleczeniu złamanej nogi zagrał po raz pierwszy od kwietnia: - Czuję się już bardzo dobrze, fizycznie doszedłem do siebie. Na treningach ostro zasuwam. Po to jestem, żeby nie było dużo sytuacji, trzeba się skoncentrować na tym, co jest. Trzy sytuacje wystarczą do tego, żeby wygrać mecz. Miałem jedno złe wyjście do piłki, może źle obliczyłem lot piłki. Faktem jest, że z tego rzutu rożnego piłka była bardzo ostra, mocna, jeszcze z wiatrem, może to było tym spowodowane, na szczęście bez konsekwencji. Decyzja należy do trenera, czy na dłużej wejdę do bramki. Nie czuje się lepszy od konkurentów. Trener jest od tego, żeby rozliczać zawodników. Cieszy powrót i czyste konto po tak długiej przerwie. Dziś zrealizowaliśmy założenia taktyczne. Dużo było jeszcze nerwowości, bo Polonia przeważała, utrzymywali się dłużej przy piłce i to oni prowadzili grę, ale zrealizowaliśmy cel.
Paweł Pagieła, trener Polonii Gdańsk: - Gospodarze wygrali, strzelili jedną bramkę więcej, powiedzmy, że byli lepsi. Straciliśmy bramkę, której nie powinniśmy stracić. Raz, że za szybko, bo nie daliśmy się gospodarzom sprawdzić, co prezentują w ataku pozycyjnym. Ułatwiliśmy im trochę zadanie, bo gdyby ten wynik 0-0 utrzymywał się trochę dłużej, to patrząc na ostatnie wyniki Pogoni, na tzw. mus, że oni muszą dzisiaj wygrać, musieliby zaatakować, otworzyć się i to my byśmy grali to, co Pogoń dziś grała z nami, szczególnie w drugiej połowie, czyli kontratak. Co nie zmienia faktu, że w tych kontrach byli groźni i jakby nas pokarali na dwa, trzy zero, nie moglibyśmy mieć pretensji. Nam było ciężko się przebić, bo bronili bardzo zorganizowanie całym zespołem na swojej połowie i tak naprawdę myśmy większego zagrożenia w tym meczu nie stworzyli. Pod tym kątem patrząc, jak najbardziej zasłużone zwycięstwo gospodarzy. Do 30 metra wiedzieliśmy, co zrobić z piłką. Stąd być może optyczna przewaga nasza, ale nic z niej nie wynikało. Zagraliśmy drugi z rzędu słaby mecz i wiemy nad czym musimy pracować. Powieliliśmy błędy z meczu środowego, szczególnie w ataku pozycyjnym. Mam młody zespół, który cały czas uczy się tej IV ligi, dojrzewa do grania na wyższym poziomie. Może te trzy zwycięstwa na początku za bardzo sprawiły, że moi zawodnicy pomyśleli sobie, że tu będzie tak łatwo, jak w V lidze. Chcemy ogrywać naszych chłopaków. Z zewnątrz mamy dwóch, trzech zawodników, ale to tak z zewnątrz, że są z nami od czterech, pięciu lat, a reszta wychowankowie. Bazujemy na wychowankach, chcielibyśmy, żeby ludzie związani z pomorską piłką dostrzegali, że w Gdańsku jest jeszcze taki klub jak Polonia, gdzie praca z młodzieżą jest na fajnym poziomie. Jestem trenerem od 2007 r. Prowadziłem tych chłopców w pomorskiej lidze juniorów młodszych, starszych, razem przeszliśmy do seniorów.
Pogoń Lębork – Polonia Gdańsk 1:0 (1:0)
Bramka: 1:0 Grzegorz Smolarek II (10)
Pogoń: Kortas – Kołucki, Godlewski, Szutenberg (51 Haraszczuk), B.Żmudzki – Skórka (82 Stankiewicz), Jasiński, Witkowski, Wolszlegier (90+3 Bach) – Kowalski – Smolarek II (65 Markowski)
Polonia: Sebastian Wojtowicz – Jakub Neubauer, Daniel Skowroński, Łukasz Skarżyński, Jakub Zgliński, Adam Kozłowski (73 Mateusz Wiącek), Patryk Pikulski (60 Patryk Duda), Mateusz Kujawa (73 Michał Mikołajczak), Szymon Rychłowski, Adam Piątkowski, Paweł Wysocki (60 Daniel Drożdżak)
Żółte kartki: Szutenberg (Pogoń)
Sędziowie: Michał Necel oraz Roman Stanisławczyk, Zygmunt Zaborowski
Po takich meczach zwykło się mawiać, że najważniejsze są trzy punkty. Pogoń przerwała serię porażek, zwyciężając drugi raz w tym sezonie. Grzegorz Smolarek II wykończył piękną, zespołową akcję, złożoną z tylko trzech podań. Dla pozyskanego przed rozgrywkami napastnika to pierwszy gol dla Pogoni w oficjalnym meczu.
W piątym meczu w IV lidze Pogoń zagrała piąty raz w innym wyjściowym składzie. Co więcej, szansę gry dostał trzeci kolejny bramkarz. Kontuzjowany w kwietniowym meczu pucharowym z Murkamem Przodkowo Bartosz Kortas doszedł wreszcie do pełnej sprawności i wrócił między słupki, zastępując Dominika Czekirdę. Jak na pierwszy występ po czteromiesięcznej przerwie spisał się dobrze, zachowując czyste konto, choć trzeba przyznać, że rywale nie zmusili go do wielu trudnych interwencji. Zdarzyło mu się źle obliczyć lot piłki i minąć się z nią, czy też niewłaściwie wybić, ale nie przyniosło to korzyści dla rywali. Poza tym, jeśli ktoś nie oglądałby meczu, ale tylko zdał się na dźwięk, wiedziałby, że Kortas znów głośno kieruje poczynaniami kolegów. Zmian było więcej, tak w wyjściowym składzie, jak i na pozycjach. Trener Roman Rubaj szukając sposobu na przełamanie złej serii zdecydował się na rewolucję w defensywie. Dotychczas lewy obrońca Andrzej Kołucki przeszedł na drugą stronę, a jego miejsce zajął debiutujący w podstawowej jedenastce Bartosz Żmudzki. W środku obrony Łukaszowi Godlewskiemu partnerował inny debiutant Paweł Szutenberg. Debiutował też, tyle, że na nowej dla siebie pozycji w roli defensywnego pomocnika kapitan Oskar Jasiński. Tak więc na ławce, w porównaniu ze środowym meczem z Orlętami, pozostali Szymon Bach (do tej poryw miał komplet czterech gier od początku) i Bartosz Haraszczuk.
Wyjściowe zestawienie Polonii Gdańsk zdominowali zawodnicy urodzeni w 1990 r. i młodsi, których było ośmiu. Najstarszym z gości był 28-letni kapitan Adam Kozłowski.
Pogoń zaczęła ten mecz z animuszem, dążąc do jak najszybszego objęcia prowadzenia. Tak było też z Orlętami, ale wtedy, w 5 minucie sytuację sam na sam z bramkarzem zmarnował Ernest Skórka. W sobotnim meczu lęborczanie od razu przejęli inicjatywę i ten początek, to był najlepszy okres gry w wykonaniu gospodarzy. Już w 2 minucie uderzeniem z dystansu postraszył Grzegorz Smolarek II, ale piłka jakiś metr przeleciała nad poprzeczką. W 5 minucie składny atak Pogoni. Podanie otrzymuje grający na prawej pomocy Skórka i posyła piłkę w pole karne. Smolarek II, którego obrońca w polu karnym pilnował na tzw. radar, bez przyjęcia od razu wyprowadza się na strzał i w drugim kontakcie uderza z kilku metrów wprost w dobrze dysponowanego bramkarza, jednego z lepszych zawodników gości w tym meczu. Trzecia próba najbardziej aktywnego właśnie w tej początkowej fazie spotkania napastnika Pogoni kończy się już powodzeniem. I to po jakiej akcji! Bramkarz Pogoni wyrzuca piłkę z pola karnego tuż za połowę boiska do Adama Wolszlegiera. Ten równie precyzyjnym, krzyżowym podaniem przesyła ją na prawo do Skórki, który wykłada piłkę Smolarkowi, a ten dopełnia formalności, pakując ją z kilku metrów mocnym uderzeniem do siatki. Po objęciu prowadzanie Pogoń trochę zwalnia i zaczyna popełniać błędy w obronie. W 18 minucie grający po raz pierwszy od początku w IV lidze Szutenberg, naciskany przy wyprowadzaniu akcji przez rywala, jest zmuszony faulować, żeby nie doszło do większego nieszczęścia, i otrzymuje jedyną w tym meczu żółtą kartkę dla Pogonisty. Goście próbowali rozrywać obronę lęborczan indywidualnymi szarżami, a jedną z nich oglądaliśmy w 21 minucie. W kontrataku piłka trafiła do stojącego przy linii bocznej Szymona Rychłowskiego, który dynamicznie złamał akcję do środka. Ruszył do niego Szutenberg, asekurując miniętego już Godlewskiego, ale widząc, że nie zdąży, zaczął się cofać. W rezultacie napastnika gości nie udało się powstrzymać żadnemu ze środkowych obrońców Pogoni i dotarł on aż pod pole karne, kończąc swój popis niecelnym strzałem obok słupka. W 23 minucie, po dośrodkowaniu z rożnego, zbyt optymistycznie swoje szanse na wybicie piłki ocenił Kortas, ale asekurujący go Jasiński zachował czujność i zażegnał niebezpieczeństwo. Minutę później, po szybkiej kontrze, faulowany przed polem karnym był Wolszlegier. Jasiński strzelił bardzo niecelnie. Tymczasem goście, wykorzystując nerwową grę Pogoni w obronie, zaczęli coraz śmielej atakować. W 29 minucie Adam Piątkowski zatańczył z naszymi obrońcami w pole karnym i oddał kąśliwy strzał w kierunku dalszego słupka. Kortas, aby zapobiec utracie bramki, musiał wyciągnąć się jak struna. Czujność zachował też Bartosz Żmudzki, który uprzedził zbierającego się do dobitki rywala. Pogoń stwarzała zagrożenie po zespołowych akcjach, atakując głównie skrzydłami. W 43 minucie piłkę na połowie boiska otrzymał Krzysztof Witkowski. Uporczywie przytrzymywany utrzymał się przy piłce, a sędzia słusznie nie przerwał gry, stosując przywilej korzyści. Pomocnik Pogoni podał do włączającego się lewą stroną Żmudzkiego, a ten podciągnął z piłką w pole karne i posłał już wzdłuż pola bramkowego. Smolarkowi II zabrakło niewiele, żeby zamknąć to podanie strzałem do siatki.
Po przerwie, w 52 minucie gdańszczanie przeprowadzili atak pozycyjny, zakończony zagraniem ze skrzydła w pole karne. Obrońca Pogoni Godlewski wybił piłkę zbyt krótko, wprost pod nogi stojącego tuż przed „szesnastką” rywala. Polonista nie zdecydował się na uderzenie, ale rozciągnął jeszcze akcje do boku, skąd strzał rywala obronił Kortas. Nerwowość gospodarzy, mających świeżo w pamięci scenariusze z poprzednich, przegranych spotkań, była widoczna w kolejnych minutach. Gdańszczanie dzięki agresywnej grze w środku pola przejęli inicjatywę, nie mieli jednak pomysłu na zakończenie swoich ofensywnych akcji. A Pogoń szukała swoich szans w kontratakach. W 67 minucie Grzegorz Kowalski posłał prostopadłe podanie do Skórki, który wykorzystał swoją szybkość, wbiegając przed obrońcę, ale do jego dośrodkowania spóźnił się Kacper Markowski. Dwie minuty potem Andrzej Kołucki wypuścił wzdłuż linii bocznej Skórkę. Po kilkudziesięciometrowym sprincie pomocnik Pogoni oddał piłkę do Markowskiego, którego strzał ze środka sprawił trochę problemów bramkarzowi. Spokoju w poczynania gospodarzy w środku pola nie wniósł młody Bartosz Haraszczuk. Przeciwnie, irytowały tak jego, jak i innych kolegów problemy z przyjęciem piłki, która odskakiwała na kilka metrów. W 74 minucie najgroźniejszą akcję po wejściu na boisko stworzył Markowski. Witkowski przedarł się z piłką pod pole karne i posłał do niego prostopadłe podanie w „szesnastkę”. Rezerwowy napastnik Pogoni, przełożył piłkę dwa razy i uderzył mocno na bramkę. Wojtowicz z najwyższym trudem, popisując się dobrym refleksem, wybił piłkę na róg. W 76 minucie w kolejnym kontrataku gospodarzy szybkiego Skórki nie dogonił obrońca, ale jego dośrodkowanie było niedokładne. Piłka trafiła do Wolszlegiera, którego bardzo niecelny strzał poszybował wzdłuż bramki, z powrotem do Skórki. Ten uderzył bez przyjęcia przy słupku, ale był tam już bramkarz. W końcówce meczu narastała nerwowość gospodarzy, mnożyły się niedokładne podania i straty, brakowało przytrzymania piłki. Może gdyby tego dnia Pogoń grała z rywalem, który potrafiłby wykorzystać te mankamenty, to wynik byłby inny. Mecz zakończył się zwycięstwami Pogoni i wszyscy na stadionie odetchnęli z ulgą. Do gry można mieć jeszcze wiele zastrzeżeń, ale tych trzech punktów już nic nie odbierze.
Pomeczowe wypowiedzi:
Roman Rubaj, trener Pogoni: - Fundamentem zwycięstwa była zmiana taktyki. Tym razem oddaliśmy inicjatywę przeciwnikowi, który optycznie miał przewagę w tym meczu, ale poza jedną sytuacją nie doszedł do specjalnej sytuacji strzeleckiej. Tym razem cofnęliśmy się, kontrolowaliśmy przebieg gry. Widać było, że mój zespół te trzy porażki pod rząd przeżył. Brakuje nam jeszcze spokoju, ale jestem bardzo zadowolony. Zespół podjął walkę, która była niezbędną do odbicia się od dna. Szybko strzelona bramka ułożyła nam mecz. Szkoda, że nie wykorzystaliśmy bardzo dobrej następnej okazji, gdzie Bartek Żmudzki po indywidualnej akcji wyłożył piłkę Smolarkowi, zabrakło tam paru centymetrów. To, co zakładaliśmy przed meczem, sprawdziło się – mieliśmy przyjąć przeciwnika na naszej połowie i próbować kontrować, tak wyglądał cały mecz. Cały czas szukam optymalnego rozwiązania w linii pomocy, jest to moją największą bolączką, bo tam się wygrywa i przegrywa mecze. Jeśli ktoś analizował te mecze, to tam jest nasz największy deficyt, a przy okazji chciałem dać szansę Pawłowi, który jest cały czas w treningu, robi postępy, wczoraj to już dużo lepiej wyglądało. Niepotrzebnie dostał żółtą kartkę, bo na pewno by dłużej grał. Jestem zadowolony z Oskara, który zadebiutował w roli pomocnika. Dobrze, że w trudnych momentach wrócił na pozycję obrońcy. Jest to alternatywa na przyszłość, żeby wzmocnić pomoc. Czwarta liga mnie niczym nie zaskoczyła, musimy się jej uczyć. Mecze trzeba inaczej taktycznie rozgrywać. Może nie grać spektakularnie, ładnie, a wygrywać. Skład musi być stabilny, jeszcze szukam. Były odejścia, trzeba nowych zawodników wkomponować. Mam nadzieję, że ktoś jeszcze dołączy do Pogoni. Jesteśmy na etapie wstępnych rozmów.
Bartosz Kortas, bramkarz Pogoni, który po wyleczeniu złamanej nogi zagrał po raz pierwszy od kwietnia: - Czuję się już bardzo dobrze, fizycznie doszedłem do siebie. Na treningach ostro zasuwam. Po to jestem, żeby nie było dużo sytuacji, trzeba się skoncentrować na tym, co jest. Trzy sytuacje wystarczą do tego, żeby wygrać mecz. Miałem jedno złe wyjście do piłki, może źle obliczyłem lot piłki. Faktem jest, że z tego rzutu rożnego piłka była bardzo ostra, mocna, jeszcze z wiatrem, może to było tym spowodowane, na szczęście bez konsekwencji. Decyzja należy do trenera, czy na dłużej wejdę do bramki. Nie czuje się lepszy od konkurentów. Trener jest od tego, żeby rozliczać zawodników. Cieszy powrót i czyste konto po tak długiej przerwie. Dziś zrealizowaliśmy założenia taktyczne. Dużo było jeszcze nerwowości, bo Polonia przeważała, utrzymywali się dłużej przy piłce i to oni prowadzili grę, ale zrealizowaliśmy cel.
Paweł Pagieła, trener Polonii Gdańsk: - Gospodarze wygrali, strzelili jedną bramkę więcej, powiedzmy, że byli lepsi. Straciliśmy bramkę, której nie powinniśmy stracić. Raz, że za szybko, bo nie daliśmy się gospodarzom sprawdzić, co prezentują w ataku pozycyjnym. Ułatwiliśmy im trochę zadanie, bo gdyby ten wynik 0-0 utrzymywał się trochę dłużej, to patrząc na ostatnie wyniki Pogoni, na tzw. mus, że oni muszą dzisiaj wygrać, musieliby zaatakować, otworzyć się i to my byśmy grali to, co Pogoń dziś grała z nami, szczególnie w drugiej połowie, czyli kontratak. Co nie zmienia faktu, że w tych kontrach byli groźni i jakby nas pokarali na dwa, trzy zero, nie moglibyśmy mieć pretensji. Nam było ciężko się przebić, bo bronili bardzo zorganizowanie całym zespołem na swojej połowie i tak naprawdę myśmy większego zagrożenia w tym meczu nie stworzyli. Pod tym kątem patrząc, jak najbardziej zasłużone zwycięstwo gospodarzy. Do 30 metra wiedzieliśmy, co zrobić z piłką. Stąd być może optyczna przewaga nasza, ale nic z niej nie wynikało. Zagraliśmy drugi z rzędu słaby mecz i wiemy nad czym musimy pracować. Powieliliśmy błędy z meczu środowego, szczególnie w ataku pozycyjnym. Mam młody zespół, który cały czas uczy się tej IV ligi, dojrzewa do grania na wyższym poziomie. Może te trzy zwycięstwa na początku za bardzo sprawiły, że moi zawodnicy pomyśleli sobie, że tu będzie tak łatwo, jak w V lidze. Chcemy ogrywać naszych chłopaków. Z zewnątrz mamy dwóch, trzech zawodników, ale to tak z zewnątrz, że są z nami od czterech, pięciu lat, a reszta wychowankowie. Bazujemy na wychowankach, chcielibyśmy, żeby ludzie związani z pomorską piłką dostrzegali, że w Gdańsku jest jeszcze taki klub jak Polonia, gdzie praca z młodzieżą jest na fajnym poziomie. Jestem trenerem od 2007 r. Prowadziłem tych chłopców w pomorskiej lidze juniorów młodszych, starszych, razem przeszliśmy do seniorów.