Stolem Gniewino - Pogoń Lębork 2:0 (1:0)
bramki: 1:0 Robakowski (33), 2:0 Wachowiak (64)
Pogoń: Imianowski - Ulanowski (50' Żmudzki B.), Sobczyński, Goidlewski, Kołucki, Basiński (75' Stankiewicz), Witkowski (83' Haraszczuk), Beyl, Mańka, Gruchała, Markowski
Jeśli pucharowe spotkanie ze A-klasowym Stolemem Gniewino miało być próbą generalną przed ruszającą za tydzień IV ligą, to próba ta nie wypadła najlepiej. Ambicja i poświęcenie podopiecznych trenera Tomasza Dołotki oraz niewykorzystane sytuacje przez Pogoń sprawiły, że na boisku w Starzynie doszło do dużej niespodzianki, za jaką trzeba uznać zwycięstwo Stolemu 2-0. To koniec pucharowej przygody naszej drużyny.
W podstawowym składzie Pogoni wybiegli sześciu pozyskanych w oknie transferowym zawodników, ale nawet oni nie uchronili faworytów od porażki. Że Stolem nie zamierza ograniczyć się do defensywy pokazały już pierwsze minuty, kiedy formalni gospodarze dwa razy zagrozili bramce Mateusza Imianowskiego. Szczególnie druga próba sprawiła trochę kłopotów golkiperowi Pogoni, ale stanął na wysokości zadania, wybijając zmierzająca pod poprzeczkę piłkę. W 21 minucie Pogoń mogła wyjść na prowadzenie. Grzegorz Gruchała dobrym podaniem za obrońców obsłużył Kacpra Markowskiego, który próbował z kilkunastu metrów przelobować bramkarza, ale z dobrego pomysłu nie było efektu brakowego. Po pół godzinie gry piłka wrzucona w pole karne ponownie zmierzała pod poprzeczkę, ale i tym razem bramkarz nie dał się zaskoczyć. Na murawie trwała zacięta walką o każdą piłkę. Pogoń nie potrafiła złapać właściwego rytmu gry, także przez wiele niecelnych zagrań, nawet w prostych sytuacjach.
W 33 minucie lęborcznie stracili pierwszego gola. Dośrodkowanie z rzutu wolnego spod bocznej linii trafiło do nie obstawionego jednego z zawodników Stolemu, stojącego przy dalszym słupku. Nie miał kłopotów z umieszczeniem piłki w bramce po uderzeniu głową. Przed przerwą straty próbował Markowski, ale piłka o kilka metrów poszybowała obok bramki i Łukasz Beyl po uderzeniu z wolnego, ale i on nie trafił w światło bramki. Wynik nie uległ już zmianie.
W 56 minucie dobra akcja Pogoni. Beyl podaje do Markowskiego, a ten odgrywa do Gruchały, którego strzał w polu karnym odbija się od obrońcy. Minutę później strzał z dystansu Sznycera ze Stolemu niewiele mija słupek. Od 64 minuty Pogoń przegrywała już dwoma golami. Krzyżowa górna piłka ląduje tuż przed polem karnym. Z bramki wybiega Imianowski, ale przegrywa pojedynek główkowy zWachowiakiem i piłka zmierza do bramki. Mimo rozpaczliwej próby dogonienia jej przez jednego z zawodników Pogoni, wpada razem z nim do bramki. Zmniejszyć rozmiary porażki goście mieli okazję w 73 minucie. Szybie wyjście z własnej połowy i Gruchała wypuszcza Markowskiego. Ten wbiega w pole karne i ma przed sobą tylko bramkarza. Nie decyduje się na strzał, ale mija go, wyrzucając się do końcowej linii. Stamtąd jeszcze wycofuje piłkę do Pawła Sobczyńskiego, który z kilku metrów trafia w stojącego na linii bramkowej obrońcę. W 75 minucie w Stolemie pojawił się były zawodnik Pogoni Łukasz Chmielewski. W 83 minucie ostatnia dogodna okazja Pogoni. Rezerwowy Haraszczuk kieruje piłkę na prawo do także rezerwowego Stankiewicza, który łamie akcję do środka i prostopadle podaje do Markowskiego. Napastnikowi Pogoni piłkę spod nóg wybiera bramkarz.
W podstawowym składzie Pogoni wybiegli sześciu pozyskanych w oknie transferowym zawodników, ale nawet oni nie uchronili faworytów od porażki. Że Stolem nie zamierza ograniczyć się do defensywy pokazały już pierwsze minuty, kiedy formalni gospodarze dwa razy zagrozili bramce Mateusza Imianowskiego. Szczególnie druga próba sprawiła trochę kłopotów golkiperowi Pogoni, ale stanął na wysokości zadania, wybijając zmierzająca pod poprzeczkę piłkę. W 21 minucie Pogoń mogła wyjść na prowadzenie. Grzegorz Gruchała dobrym podaniem za obrońców obsłużył Kacpra Markowskiego, który próbował z kilkunastu metrów przelobować bramkarza, ale z dobrego pomysłu nie było efektu brakowego. Po pół godzinie gry piłka wrzucona w pole karne ponownie zmierzała pod poprzeczkę, ale i tym razem bramkarz nie dał się zaskoczyć. Na murawie trwała zacięta walką o każdą piłkę. Pogoń nie potrafiła złapać właściwego rytmu gry, także przez wiele niecelnych zagrań, nawet w prostych sytuacjach.
W 33 minucie lęborcznie stracili pierwszego gola. Dośrodkowanie z rzutu wolnego spod bocznej linii trafiło do nie obstawionego jednego z zawodników Stolemu, stojącego przy dalszym słupku. Nie miał kłopotów z umieszczeniem piłki w bramce po uderzeniu głową. Przed przerwą straty próbował Markowski, ale piłka o kilka metrów poszybowała obok bramki i Łukasz Beyl po uderzeniu z wolnego, ale i on nie trafił w światło bramki. Wynik nie uległ już zmianie.
W 56 minucie dobra akcja Pogoni. Beyl podaje do Markowskiego, a ten odgrywa do Gruchały, którego strzał w polu karnym odbija się od obrońcy. Minutę później strzał z dystansu Sznycera ze Stolemu niewiele mija słupek. Od 64 minuty Pogoń przegrywała już dwoma golami. Krzyżowa górna piłka ląduje tuż przed polem karnym. Z bramki wybiega Imianowski, ale przegrywa pojedynek główkowy zWachowiakiem i piłka zmierza do bramki. Mimo rozpaczliwej próby dogonienia jej przez jednego z zawodników Pogoni, wpada razem z nim do bramki. Zmniejszyć rozmiary porażki goście mieli okazję w 73 minucie. Szybie wyjście z własnej połowy i Gruchała wypuszcza Markowskiego. Ten wbiega w pole karne i ma przed sobą tylko bramkarza. Nie decyduje się na strzał, ale mija go, wyrzucając się do końcowej linii. Stamtąd jeszcze wycofuje piłkę do Pawła Sobczyńskiego, który z kilku metrów trafia w stojącego na linii bramkowej obrońcę. W 75 minucie w Stolemie pojawił się były zawodnik Pogoni Łukasz Chmielewski. W 83 minucie ostatnia dogodna okazja Pogoni. Rezerwowy Haraszczuk kieruje piłkę na prawo do także rezerwowego Stankiewicza, który łamie akcję do środka i prostopadle podaje do Markowskiego. Napastnikowi Pogoni piłkę spod nóg wybiera bramkarz.