Pogoń Lębork – Arka II Gdynia 1:1 (0:1)
bramki: 0:1 Przemysław Kazimierczak (3), 1:1 Paweł Sobczyński (90+3)
Pogoń: Imianowski - Kołucki, Jasiński, Sobczyński, B. Żmudzki - Basiński (76 Stankiewicz), Witkowski, Godlewski (60 K. Ulanowski), Mańka - Gruchała (86 Haraszczuk) - Markowski
Arka II: Szromnik - Mokwa, P. Robakowski, Brodziński, Kowol - Patelczyk (65 Róg), Szwoch (57 Bębenek), Radosavljević, Wojowski - Słowiński, Kazimierczak
Żółte kartki: Stankiewicz, Mańka – Brodziński, P. Robakowski
Sędziowie: Adam Czyż oraz Krzysztof Kochel i Dawid Michalski
Obserwator: Dariusz Borucki
Przez 90 minut lider z Gdyni utrzymywał minimalne prowadzenie, posiadając przez większość czasu gry inicjatywę, ale w trzeciej z czterech doliczonych minut grająca ambitnie Pogoń uratowała bezcenny punkt po tym, jak Artur Mańka posłał prostopadłe podanie do wbiegającego w pole karne obrońcy Pawła Sobczyńskiego, a ten jak rasowy napastnik zachował zimną krew i płaskim uderzeniem w kierunku dalszego słupka nie dał szans Michałowi Szromnikowi. Radość na murawie i na trybunach. Piłkarze za grę a kibice za wiarę i doping do końca zostali wynagrodzeni.
Rezerwy I-ligowej Arki zaczęły środowy, rozgrywany awansem mecz z 30, ostatniej kolejki, z 7 młodzieżowcami w wyjściowym składzie (zawodnicy urodzeni w 1991 r. i młodsi). Wśród gospodarzy zabrakło pauzujących za nadmiar żółtych kartek obrońcy Pawła Szutenberga i pomocnika Łukasza Beyla, zresztą wychowanka gdyńskiego klubu.
Od początku uwidoczniła się przewaga żółto-niebieskich, czego efektem było dośrodkowanie i gol zdobyty głową przez Przemysława Kazimierczaka. Kolejne minuty to przewaga gości, którzy szybciej i dokładniej rozgrywali swoje akcje i skutecznie rozbijali w zarodku ofensywne próby Pogoni. Co jakiś czas gdynianie dochodzili pod bramkę, ale z tych sytuacji nie potrafili mocniej zagrozić bramce Mateusza Imianowskiego. Grą gdynian próbował kierować najstarszy w ich składzie 24-letni Serb Milos Radosavljević. Swobodnie operował piłką i był trudny do upilnowania. W 16 minucie pomocnik Pogoni Krzysztof Witkowski posłał piłkę wysoko nad poprzeczką. Arka odpowiedziała w 27 minucie, kiedy za krótko wybita po rożnym piłka trafiła do jednego z gości, ale i on mniej, choć mniej niż Witkowski, to jednak pomylił się. W 37 minucie z wolnego spod bocznej linii dośrodkował kapitan Pogoni Artur Mańka, ale uderzenie głową jednego z jego kolegów kontrolował do końca bramkarz.
Druga połowa mogła zacząć się równie źle dla gospodarzy jak pierwsza. W 50 minucie wycofanie piłki spod końcowej linii do 19-letniego pomocnika Mateusza Szwocha, notabene z 17 golami na koncie lidera klasyfikacji strzelców IV ligi, który jednak z kilku metrów, pozostawiony bez krycia, uderzył technicznie, wysokim lobem obok bramki. W ataku Pogoni próbował szarpać jedyny napastnik Kacper Markowski. Radził sobie nieźle, ale jednak za często brakowało mu wsparcia drugiej linii. W jednej z akcji Witkowski bezpardonowo potraktował serbskiego pomocnika Arki, ale sędzia Adam Czyż oszczędził mu napomnienia. Im bliżej było końca meczu, tym nie mająca nic do stracenia Pogoń coraz częściej gościła na połowie rywali, jednak wiele do życzenia pozostawiało wykończenie akcji. W 59 minucie szybkie wyjście z własnej połowy, piłka z boku trafiła przed pole karne do Markowskiego, który został sfaulowany. Po strzale Łukasza Godlewskiego z 19 metrów piłka ugrzęzła w murze. Po chwili egzekutora wolnego zmienił Kamil Ulanowski. Kolejny atak gospodarzy i na drodze piłki zmierzającej do bramki po strzale z kilku metrów Markowskiego stanął obrońca rywali. Jedną z najlepszych okazji w tym spotkaniu dla Pogoni zmarnował Grzegorz Gruchała, kiedy w 72 minucie i dośrodkowaniu Mańki z wolnego, miał miejsce i czas żeby lepiej przymierzyć, ale piłka poszybowała jakiś metr nad poprzeczką. W końcówce posypały się kartki. Obrońca Arki Bartosz Brodziński brutalnie potraktował Gruchałę, który dopiero co wraca do formy po urazie z pierwszego wiosennego meczu w Potęgowie, przerywając jego akcję wślizgiem na nogi. Nic dziwnego, że Gruchała sam chciał wymierzyć sprawiedliwość, ale skończyło się na bliskim kontakcie i groźnym spojrzeniu. Żółtą kartkę ze strony gości dostał też drugi środkowy obrońca Piotr Robakowski. Ze strony gospodarzy sędzia ukarał w ten sposób rezerwowego Mateusza Stankiewicza i kapitana Artura Mańkę.
Ogromnych emocji dostarczyła sama końcówka, w której Pogoń postawiła wszystko na jedną kartę i chciała uratować choćby punkt. Już w ostatniej minucie regulaminowego czasu gry była okazja do wyrównania. Z wolnego obrońca Oskar Jasiński trafił w słupek, a piłka trafiła do wprowadzonego kilka minut wcześniej Bartosza Haraszczuka. Mógł zostać bohaterem, ale jego dobitka z pola bramkowego poszybowała nad poprzeczką. Miał szczęście, że koledzy grali do końca i kiedy upływała trzecia z czterech doliczonych minut Artur Mańka znalazł lukę w obronie gości, posłał prostopadłe podanie po ziemi do wbiegającego dynamicznie Pawła Sobczyńskiego, a ten z zimną krwią uderzył płasko, precyzyjnie w kierunku dalszego słupka.
Rezerwy I-ligowej Arki zaczęły środowy, rozgrywany awansem mecz z 30, ostatniej kolejki, z 7 młodzieżowcami w wyjściowym składzie (zawodnicy urodzeni w 1991 r. i młodsi). Wśród gospodarzy zabrakło pauzujących za nadmiar żółtych kartek obrońcy Pawła Szutenberga i pomocnika Łukasza Beyla, zresztą wychowanka gdyńskiego klubu.
Od początku uwidoczniła się przewaga żółto-niebieskich, czego efektem było dośrodkowanie i gol zdobyty głową przez Przemysława Kazimierczaka. Kolejne minuty to przewaga gości, którzy szybciej i dokładniej rozgrywali swoje akcje i skutecznie rozbijali w zarodku ofensywne próby Pogoni. Co jakiś czas gdynianie dochodzili pod bramkę, ale z tych sytuacji nie potrafili mocniej zagrozić bramce Mateusza Imianowskiego. Grą gdynian próbował kierować najstarszy w ich składzie 24-letni Serb Milos Radosavljević. Swobodnie operował piłką i był trudny do upilnowania. W 16 minucie pomocnik Pogoni Krzysztof Witkowski posłał piłkę wysoko nad poprzeczką. Arka odpowiedziała w 27 minucie, kiedy za krótko wybita po rożnym piłka trafiła do jednego z gości, ale i on mniej, choć mniej niż Witkowski, to jednak pomylił się. W 37 minucie z wolnego spod bocznej linii dośrodkował kapitan Pogoni Artur Mańka, ale uderzenie głową jednego z jego kolegów kontrolował do końca bramkarz.
Druga połowa mogła zacząć się równie źle dla gospodarzy jak pierwsza. W 50 minucie wycofanie piłki spod końcowej linii do 19-letniego pomocnika Mateusza Szwocha, notabene z 17 golami na koncie lidera klasyfikacji strzelców IV ligi, który jednak z kilku metrów, pozostawiony bez krycia, uderzył technicznie, wysokim lobem obok bramki. W ataku Pogoni próbował szarpać jedyny napastnik Kacper Markowski. Radził sobie nieźle, ale jednak za często brakowało mu wsparcia drugiej linii. W jednej z akcji Witkowski bezpardonowo potraktował serbskiego pomocnika Arki, ale sędzia Adam Czyż oszczędził mu napomnienia. Im bliżej było końca meczu, tym nie mająca nic do stracenia Pogoń coraz częściej gościła na połowie rywali, jednak wiele do życzenia pozostawiało wykończenie akcji. W 59 minucie szybkie wyjście z własnej połowy, piłka z boku trafiła przed pole karne do Markowskiego, który został sfaulowany. Po strzale Łukasza Godlewskiego z 19 metrów piłka ugrzęzła w murze. Po chwili egzekutora wolnego zmienił Kamil Ulanowski. Kolejny atak gospodarzy i na drodze piłki zmierzającej do bramki po strzale z kilku metrów Markowskiego stanął obrońca rywali. Jedną z najlepszych okazji w tym spotkaniu dla Pogoni zmarnował Grzegorz Gruchała, kiedy w 72 minucie i dośrodkowaniu Mańki z wolnego, miał miejsce i czas żeby lepiej przymierzyć, ale piłka poszybowała jakiś metr nad poprzeczką. W końcówce posypały się kartki. Obrońca Arki Bartosz Brodziński brutalnie potraktował Gruchałę, który dopiero co wraca do formy po urazie z pierwszego wiosennego meczu w Potęgowie, przerywając jego akcję wślizgiem na nogi. Nic dziwnego, że Gruchała sam chciał wymierzyć sprawiedliwość, ale skończyło się na bliskim kontakcie i groźnym spojrzeniu. Żółtą kartkę ze strony gości dostał też drugi środkowy obrońca Piotr Robakowski. Ze strony gospodarzy sędzia ukarał w ten sposób rezerwowego Mateusza Stankiewicza i kapitana Artura Mańkę.
Ogromnych emocji dostarczyła sama końcówka, w której Pogoń postawiła wszystko na jedną kartę i chciała uratować choćby punkt. Już w ostatniej minucie regulaminowego czasu gry była okazja do wyrównania. Z wolnego obrońca Oskar Jasiński trafił w słupek, a piłka trafiła do wprowadzonego kilka minut wcześniej Bartosza Haraszczuka. Mógł zostać bohaterem, ale jego dobitka z pola bramkowego poszybowała nad poprzeczką. Miał szczęście, że koledzy grali do końca i kiedy upływała trzecia z czterech doliczonych minut Artur Mańka znalazł lukę w obronie gości, posłał prostopadłe podanie po ziemi do wbiegającego dynamicznie Pawła Sobczyńskiego, a ten z zimną krwią uderzył płasko, precyzyjnie w kierunku dalszego słupka.