15 kolejka Słupskiej Klasy Okręgowej, 10 listopada 2012r. godz. 13

Pogoń Lębork - Echo Biesowice 2:1 (1:1)
Bramki: 0:1 Krzysztof Wasilewski (37), 1:1 Sylwester Ilanz (41), 2:1 Rafał Główczewski (66)

Pogoń: Skrzypczak - Bach, Jasiński (kapitan), Kozakiewicz, Żółtowski (52 J. Żmudzki) - Kowalski, Witkowski (52 Morawski), Kalamaszek - R.Główczewski, Krajnik, Ilanz

Echo: Rynkiewicz - Dembiński, Pilarski, T. Zeszutek, Kacprzak, R. Wasilewski, Trzciński, Dorawa, Garczyński, K. Wasilewski (88 Nogal), Feretycki (75 Przytuła)

Żółte kartki: Witkowski, Kalamaszek - Dorawa, T. Zeszutek, K. Wasilewski

W słabym stylu pożegnała się ze swoimi kibicami i zakończyła pierwszą rundę drużyna lęborskiej Pogoni, choć wykonała zadanie i dopisała trzy punkty. Gdyby ktoś nie znał układu tabeli, to z przebiegu spotkania miałby kłopot z określeniem, że Pogoń to lider a Echo jest drużyną z ogona tabeli. Obie drużyny nie dzieliła taka przepaść, jak wskazuje ich miejsca w tabeli i dorobek punktowy. Pogoń zagrała słabiej niż oczekiwano, a goście zaprezentowali się lepiej niż wielu mogło się spodziewać. W 37 minucie goście pierwszy raz poważnie zagrozili bramce Skrzypczaka i od razu objęli prowadzenie. Wynik otworzył Krzysztof Wasilewski, który w polu karnym ładną, techniczną podcinką nad próbującym ratować sytuację bramkarzem trafił do siatki Na trybunach wśród nielicznych kibiców dało się usłyszeć opinię, żeby faworyzowani Pogoniści wzięli się „do roboty”. Już po 4 minutach wyrównał Sylwester Ilanz, który z pierwszej piłki uderzył pod poprzeczkę po tym, jak bramkarz Echa sparował piłkę pod jego nogi, broniąc uderzenie Rafała Główczewskiego. Aż do 66 minuty pachniało niespodzianką, ale wtedy po wymianie podań dwóch rezerwowych Morawskiego ze Żmudzkim przed polem karnym piłka dosyć przypadkowo trafiła do Główczewskiego, a ten już siadając na murawie zdobył piękną bramkę uderzeniem w „okienko” z 17 metrów. Więcej goli nie zobaczyliśmy, choć Ilanz już w doliczonym czasie gry miał szansę na 16 gola w sezonie.

Z powodów pozasportowych w kadrze na ten mecz zabrakło Andrzeja Kołuckiego i Bartosza Haraszczuka, a miejsce na ławce rezerwowych zajął Mateusz Stankiewicz. Na prawą obronę do pierwszej jedenastki wrócił po długiej przerwie Szymon Bach, a nietypowo na lewą powędrował Robert Żółtowski. Drugi mecz na ławce rezerwowych zaczęli Rafał Morawski i narzekający na kontuzję pachwin Jakub Żmudzki, a szansę gry od pierwszej minuty otrzymali gracze pierwszej linii Rafał Główczewski i Mateusz Krajnik, którzy wraz z Ilanzem mieli decydować o sile uderzeniowej.

Murowanym faworytem do wygranej była Pogoń, ale goście od pierwszych minut nie przestraszyli się i pokazali konsekwencję i dyscyplinę w bronieniu dostępu do własnej bramki. Zagęszczali przedpole i Pogoń miała duże kłopoty, żeby stworzyć okazję bramkową. Inna sprawa, że wiele do życzenia pozostawiało rozegranie akcji w takim tempie, żeby przyjezdni nie zdążyli ustawić szyków obronnych. Sami atakowali głównie z kontrataku i kilka razy udało im się przedostać w pole karne gospodarzy. Jednej i drugiej drużynie brakowało pomysłu na zaskoczenie rywali i najdłużej gra toczyła się od pola karnego do pola karnego. Zazwyczaj „żyjący” mocno przy bocznej linii trener Przybylski na początku jeszcze przekazywał uwagi ale wraz z upływem minut, niezadowolony z tego, co prezentują jego zawodnicy, tym razem szybko zamilkł i zajął miejsce wśród rezerwowych. Nie niedowierzaniem patrzył, co dzieje się na murawie. Dopiero w 34 minucie kibice otrzymali trochę emocji. Po dośrodkowaniu z rożnego najwyżej wyskoczył kapitan Pogoni, obrońca Oskar Jasiński ale po jego uderzeniu głową ustawiony przy słupku obrońca wybił piłkę z linii bramkowej.

Niespodziewanie tymczasem to goście wygrywali od 37 minuty, kiedy obrońcy nie upilnowali w polu karnym Krzysztofa Wasilewskiego, a ten podciął piłkę nad wybiegającym z bramki Skrzypczakiem. Cztery minuty trwała radość gości z prowadzenia. Pomocnik Mariusz Kalamaszek zagrał górą w pole karne do Rafała Główczewskiego. Już on powinien zdobyć gola, ale strzelił w bramkarza, który sparował piłkę w drugą stronę. Tam czekał już pozostawiony bez opieki Sylwester Ilanz, który uderzeniem bez przyjęcia kopnął pod poprzeczkę. W 44 minucie przycisnęli goście i w jednej akcji dwa razy strzelali na bramkę Pogoni. Piłce na drodze stawali jednak obrońcy. Tuż przed przerwą wyborną okazję bramkową miał Ilanz. Po podaniu ze swojej połowy od Kalamaszka, złamał akcję ze skrzydła do środka. W polu karnym mijał kolejnych obrońców aż miał przed sobą tylko bramkarza. Płaski, mierzony strzał przy słupku Rynkiewicz z trudem obronił nogą.

Po przerwie, w 51 minucie także Ilanz stanął przed szansą zdobycia gola. Po długim, górnym podaniu Kalamaszka w pole karne Ilanz uderzył półwolejem z powietrza, ale piłka poszybowała wysoko nad poprzeczką. Minutę później trener Przybylski dokonał podwójnej zmiany. Za defensywnych Żółtowskiego i Witkowskiego pojawił się Jakub Żmudzki i Rafał Morawski, a więc zawodnicy o większej charakterystyce ofensywnej. To był jasny sygnał, że trzeba zdobyć gola dającego prowadzenie. I niecały kwadrans później tak się stało. Wymiana podań dwóch rezerwowych, zmieszanie w polu karnym i piłka trafiła na 17 metr do Główczewskiego. Ten już padając na murawę uderzył czubkiem buta i piłka wpadło w okienko. Było 2:1 i sporo czasu do końca. Goście już nieco opadli z sił i z trudem przychodziło im wypracowanie bramkowej okazji. W 76 minucie Echo wymieniło napastników. Za Feretyckiego wszedł Przytuła, ale niewiele to zmieniło. W samej końcówce dwie akcje Pogoni mogły przynieść sukces. W 89 minucie lewa stroną przedarł się Żmudzki i zagrał wzdłuż pola bramkowego. Krajnik nie zdążył zamknąć akcji. W drugiej minucie doliczonego czasu gry krzyżowe podanie z obrony Bacha, ale Ilanz wypuścił sobie piłkę efektownie ale za daleko i sam postawił się w trudnej sytuacji. Z ostrego kąta , z kilku metrów, mając przed sobą tylko bramkarza, skiksował i rundę jesienną zakończył z dorobkiem 15 goli w 15 meczach.

- Wiedzieliśmy przed spotkaniem, że nie będzie to łatwy mecz, że nie będzie to "spacerek". Ostatni mecz w rundzie, z outsiderem i to wywołało rozprężenie - przyznał trener Pogoni Sobiesław Przybylski. - Poza tym widzę u moich zawodników zmęczenie mijającą runda jesienną. Mecz od początku nie układał się po naszej myśli. Gra nie kleiła się, mnożyły się błędy indywidualne oraz w poszczególnych formacjach. Stracona bramka pokazała naszą dzisiejszą nieudolność. W nasze poczynania wkradła się dodatkowo duża nerwowość. Dobrze, że przed przerwą udało się wyrównać. Po przerwie z minuty na minutę nasza przewaga rosła ale spowodowane to było coraz słabszą grą przeciwnika a nie lepszą z naszej strony. Zdobyliśmy bramkę ale zwycięstwo mogło być wyższe, lecz dzisiaj moi podopieczni nie byli w najlepszej dyspozycji. Cieszą 3 punkty, 11 zwycięstwo w tej rundzie oraz umocnienie na fotelu lidera. Chcę podziękować zespołowi dobrej rundy jesiennej oraz pogratulować lidera jesieni. Ale to dopiero półmetek. . .

Trener Echa Krzysztof Waszkiewicz uznał, że był to mecz na remis. - To jest piłka nożna, kto strzelił bramkę więcej, ten ma 3 punkty i czuje się zwycięzcą. Mój zespół ustawiłem taktycznie tak, żeby dać pograć obrońcom Pogoni, natomiast powstrzymać w środku pana Kalamaszka, którego umiejętności znam i to poniekąd nam się udało. Zabrakło szczęścia i tej jednej bramki.