Pogoń Lębork - KS Damnica 4:1 (3:0)
bramki: 1:0 Sylwester Ilanz (6), 2:0 Rafał Morawski (11), 3:0 Sylwester Ilanz (37), 4:0 Mateusz Stankiewicz , 4:1 Sebastian Wojciechowski (77)
Pogoń: Skrzypczak – Żółtowski, Kozakiewicz, Jasiński (kapitan), Kołucki (68 Haraszczuk) – Morawski, Kalamaszek (59 Witkowski), Kowalski – Stankiewicz (78 Krajnik), J. Żmudzki (68 R. Główczewski), Ilanz
KS: Hermann – Wiśniewski (61 Szyszka), K. Kozłowski (kapitan), Freund, Golański, Szul (87 Cymek), Baran, Tęsny, Zdun (61 Wojciechowski) , Mielewczyk, Wójcik
Sędzia: Łukasz Karski (Słupsk)
To było jedno z łatwiejszych zwycięstw Pogoni w tym sezonie. W meczu z beniaminkiem z Damnicy już w 6 minucie zespołową akcję wykończył Sylwester Ilanz, a kiedy 5 minut później prowadzenie podwyższył Rafał Morawski, kibice zaczęli się zastanawiać na ilu golach zatrzyma się licznik. Do przerwy podwyższył jeszcze Ilanz i losy meczu zostały definitywnie rozstrzygnięte. Drugą połowę lepiej rozpoczęli goście i najpierw strzelili gola ze spalonego, a po chwili najpierw słupek a później ofiarna interwencja na linii bramkowej Oskara Jasińskiego zapobiegła stracie bramki przez gospodarzy. Nie upłynęła godzina gry, a Mateusz Stankiewicz po indywidualnej akcji zdobył czwartą bramkę dla Pogoni. Rozmiary porażki zmniejszył rezerwowy Sebastian Wojciechowski. Wygrana Pogoni, przy porażce Piasta Człuchów 0:3 w Ustce z Jantarem, przywróciła drużyną trenera Sobiesława Przybylskiego na pozycję lidera Słupskiej Klasy Okręgowej.
Kibiców przybywających na stadion przy Kusocińskiego witał ciekawy obrazek. Po kilkudziesięciu latach zostało zdemontowane frontowe, ułożone z betonowych płyt ogrodzenie stadionu, które do końca października zastąpi stalowa konstrukcja o wysokości 2,3 metra.
Wreszcie nad naszymi piłkarzami zlitowało się niebo, bo dwa ostatnie mecze – ligowa potyczka w Człuchowie i pierwsza połowa środowego, pucharowego meczu w Jezierzycach – była rozgrywana w strugach deszczu. Tym razem trudno było o lepsze warunki do gry. Nie padało, a i słońce długimi momentami rozgrzewało piłkarzy i kilkudziesięciu kibiców, którzy przybyli na to spotkanie.
W wyjściowym składzie Pogoni nie było niespodzianek może poza jedną, bo dotychczasowego, etatowego lewego obrońcę Bartosza Haraszczuka zastąpił Jakub Żmudzki, który jednak grał na lewym skrzydle ataku. Lewą stronę defensywy zajął Andrzej Kołucki.
Defensywę Pogoni miał w tym meczu straszyć napastnik 26-letni Kamil Wójcik, autor 11 goli w 10 meczach. I jak na czołowego, ligowego snajpera przystało, w 4 minucie otrzymał długie podanie z głębi pola, podciągnął z piłką pod pole karne, nie dał się zablokować Oskarowi Jasińskiemu o strzelił w słupek … za bramką Skrzypczaka. Odpowiedź Pogoni była zdecydowana. W 6 minucie goście wyprowadzali piłkę sprzed własnego pola karnego. Wysoki skuteczny, pressing Mariusza Kalamaszka pozwolił na odzyskanie piłki. Podanie do Jakuba Żmudzkiego, który nie zdecydował się na uderzenie prawą nogą, ale oddał jeszcze piłkę na lewą stronę do Sylwestra Ilanza. Najlepszy napastnik Pogoni nie kalkulował i posłał piłkę do siatki, uderzając płasko w dalszy róg. Pięć minut później było już 2-0. Stankiewicz zbiegł z piłką ze skrzydła do środka i tuż przed polem karnym był faulowany. Żmudzki uderzył bezpośrednio na bramkę, a Błażej Hermann obronił ten strzał, podbijając piłkę ręką w górę. Przy braku asekuracji własnych obrońców najszybciej do piłki dopadł Rafał Morawski i już z linii bramkowej dopełnił formalności. Z pewnością była to jedna z najłatwiej zdobytych przez niego bramek. Bardzo łatwo przyszło gospodarzom dwubramkowe prowadzenie. Rzut wolny niemal z tej samej odległości po drugiej stronie boiska mieli przyjezdni w 13 minucie po dosyć przypadkowym zagraniu ręką przez kapitana Pogoni Jasińskiego, któremu sędzia Łukasz Karski ze Słupska pokazał żółtą kartkę. Nie wykorzystali tej okazji. Pogoń nadal spokojnie rozgrywała akcję, szukając luk w zagęszczonej obronie gości i co jakiś czas zagrażając bramce Hermanna. W 19 minucie po dośrodkowaniu ze skrzydła Ilanza zabrakło komunikacji, bo do górnej piłki skoczyli Stankiewicz z Morawskim i w efekcie nic z tej dobrze zapowiadającej się okazji nie wyszło. Pogoń kontrolowała w pełni boiskowe wydarzenia i w 37 minucie jeszcze podwyższyła prowadzenie. Do krzyżowego podania z własnej połowy tuż przed pole karne ruszył Ilanz. Hermann wybiegł z bramki, ale uderzona bez przyjęcia piłka tylko śmignęła mu obok głowy i wpadła do siatki.
Wysokie prowadzenie do przerwy spowodowało uspokojenie i rozluźnienie w szeregach Pogoni, które na początku drugiej odsłony mogło zostać szybko ukarane. Kołucki postanowił dryblingiem wyprowadzić piłkę i stracił ją przy końcowej linii, Jasiński nie naprawił błędu kolegi i goście zdobyli gola ze spalonego. Ostrzeżenie nie było na tyle skuteczne, bo w 50 minucie obrona Pogoni dała się zaskoczyć prostopadłym podaniem. Piotr Szul z bliska najpierw trafił w słupek, a następnie piłkę zmierzająca do bramki zablokował ciałem Jasiński. Goście nie wykorzystali swojej szansy i w 57 minucie stracili czwartego gola. Stankiewicz ze skrzydła zagrał do środka do Morawskiego i ruszył sprintem. Morawski klepnął mu z pierwszej piłki na wolne pole. Stankiewicz wbiegł w pole karne do końcowej linii, po czym przekładając piłkę z prawej na lewą nogą zmylił obrońcę i uderzył w krótki róg. Piłka odbiła się jeszcze od słupka i wpadła do bramki. Druga połowa nie była już tak jednostronna i skończyła się remisem. W 77 minucie po dośrodkowaniu ze skrzydła rezerwowy Sebastian Wojciechowski, przy biernej postawie przyglądających się obrońców Pogoni, otrzymał podanie głową i mocnym uderzeniem z kilku metrów nie dał szans Skrzypczakowi. W 85 minucie rezerwowy Krzysztof Witkowski trafił z wolnego w słupek. W doliczonym czasie gry dobrej okazji nie wykorzystali jeszcze goście i sędzia zagwizdał po raz ostatni.
Kibiców przybywających na stadion przy Kusocińskiego witał ciekawy obrazek. Po kilkudziesięciu latach zostało zdemontowane frontowe, ułożone z betonowych płyt ogrodzenie stadionu, które do końca października zastąpi stalowa konstrukcja o wysokości 2,3 metra.
Wreszcie nad naszymi piłkarzami zlitowało się niebo, bo dwa ostatnie mecze – ligowa potyczka w Człuchowie i pierwsza połowa środowego, pucharowego meczu w Jezierzycach – była rozgrywana w strugach deszczu. Tym razem trudno było o lepsze warunki do gry. Nie padało, a i słońce długimi momentami rozgrzewało piłkarzy i kilkudziesięciu kibiców, którzy przybyli na to spotkanie.
W wyjściowym składzie Pogoni nie było niespodzianek może poza jedną, bo dotychczasowego, etatowego lewego obrońcę Bartosza Haraszczuka zastąpił Jakub Żmudzki, który jednak grał na lewym skrzydle ataku. Lewą stronę defensywy zajął Andrzej Kołucki.
Defensywę Pogoni miał w tym meczu straszyć napastnik 26-letni Kamil Wójcik, autor 11 goli w 10 meczach. I jak na czołowego, ligowego snajpera przystało, w 4 minucie otrzymał długie podanie z głębi pola, podciągnął z piłką pod pole karne, nie dał się zablokować Oskarowi Jasińskiemu o strzelił w słupek … za bramką Skrzypczaka. Odpowiedź Pogoni była zdecydowana. W 6 minucie goście wyprowadzali piłkę sprzed własnego pola karnego. Wysoki skuteczny, pressing Mariusza Kalamaszka pozwolił na odzyskanie piłki. Podanie do Jakuba Żmudzkiego, który nie zdecydował się na uderzenie prawą nogą, ale oddał jeszcze piłkę na lewą stronę do Sylwestra Ilanza. Najlepszy napastnik Pogoni nie kalkulował i posłał piłkę do siatki, uderzając płasko w dalszy róg. Pięć minut później było już 2-0. Stankiewicz zbiegł z piłką ze skrzydła do środka i tuż przed polem karnym był faulowany. Żmudzki uderzył bezpośrednio na bramkę, a Błażej Hermann obronił ten strzał, podbijając piłkę ręką w górę. Przy braku asekuracji własnych obrońców najszybciej do piłki dopadł Rafał Morawski i już z linii bramkowej dopełnił formalności. Z pewnością była to jedna z najłatwiej zdobytych przez niego bramek. Bardzo łatwo przyszło gospodarzom dwubramkowe prowadzenie. Rzut wolny niemal z tej samej odległości po drugiej stronie boiska mieli przyjezdni w 13 minucie po dosyć przypadkowym zagraniu ręką przez kapitana Pogoni Jasińskiego, któremu sędzia Łukasz Karski ze Słupska pokazał żółtą kartkę. Nie wykorzystali tej okazji. Pogoń nadal spokojnie rozgrywała akcję, szukając luk w zagęszczonej obronie gości i co jakiś czas zagrażając bramce Hermanna. W 19 minucie po dośrodkowaniu ze skrzydła Ilanza zabrakło komunikacji, bo do górnej piłki skoczyli Stankiewicz z Morawskim i w efekcie nic z tej dobrze zapowiadającej się okazji nie wyszło. Pogoń kontrolowała w pełni boiskowe wydarzenia i w 37 minucie jeszcze podwyższyła prowadzenie. Do krzyżowego podania z własnej połowy tuż przed pole karne ruszył Ilanz. Hermann wybiegł z bramki, ale uderzona bez przyjęcia piłka tylko śmignęła mu obok głowy i wpadła do siatki.
Wysokie prowadzenie do przerwy spowodowało uspokojenie i rozluźnienie w szeregach Pogoni, które na początku drugiej odsłony mogło zostać szybko ukarane. Kołucki postanowił dryblingiem wyprowadzić piłkę i stracił ją przy końcowej linii, Jasiński nie naprawił błędu kolegi i goście zdobyli gola ze spalonego. Ostrzeżenie nie było na tyle skuteczne, bo w 50 minucie obrona Pogoni dała się zaskoczyć prostopadłym podaniem. Piotr Szul z bliska najpierw trafił w słupek, a następnie piłkę zmierzająca do bramki zablokował ciałem Jasiński. Goście nie wykorzystali swojej szansy i w 57 minucie stracili czwartego gola. Stankiewicz ze skrzydła zagrał do środka do Morawskiego i ruszył sprintem. Morawski klepnął mu z pierwszej piłki na wolne pole. Stankiewicz wbiegł w pole karne do końcowej linii, po czym przekładając piłkę z prawej na lewą nogą zmylił obrońcę i uderzył w krótki róg. Piłka odbiła się jeszcze od słupka i wpadła do bramki. Druga połowa nie była już tak jednostronna i skończyła się remisem. W 77 minucie po dośrodkowaniu ze skrzydła rezerwowy Sebastian Wojciechowski, przy biernej postawie przyglądających się obrońców Pogoni, otrzymał podanie głową i mocnym uderzeniem z kilku metrów nie dał szans Skrzypczakowi. W 85 minucie rezerwowy Krzysztof Witkowski trafił z wolnego w słupek. W doliczonym czasie gry dobrej okazji nie wykorzystali jeszcze goście i sędzia zagwizdał po raz ostatni.