Pogoń Lębork – Piast Człuchów 1:1 (0:1)
Bramki: 0:1 Piotr Dowksza (24 – rzut karny), 1:1 Rafał Morawski (65)
Pogoń: Skrzypczak – Jasiński (kapitan), Kozakiewicz, Gapski, B. Żmudzki – Morawski (75 Bach), Haraszczuk, Miasnikow (60 Kołodziejski) – Stankiewicz, Ilanz, Krajnik (37 Kalamaszek)
Piast: Krzysztof Bzowski – Grzegorz Nawacki (77 Michał Kawczak), Piotr Drążek, Paweł Maślanyk, Zbigniew Cyzman – Mateusz Pencarski, Piotr Dowksza, Maciej Przyszlak, Arkadiusz Zachajczuk, (54 Łukasz Szeliga) – Bartosz Urbaniak (86 Jarosław Wójcik), Łukasz Czarnowski (83 Krystian Gołębiewski)
Żółte kartki: Stankiewicz, Jasiński, Gapski (Pogoń) – Pencarski, G. Nawacki (Piast)
Sędzia: Andrzej Cyrson oraz Mirosław Cyrson i Radosław Cyrson
W 25 kolejce wicelider SKO podejmował w Lęborku lidera z Człuchowa. Po słabej pierwszej połowie gospodarze przegrywali po golu z rzutu karnego w 24 minucie, który po faulu bramkarza Michała Skrzypczaka wykorzystał Piotr Dowksza. Były w tym spotkaniu kontrowersje. Do przerwy Bartosz Haraszczuk trafił dwa razy do bramki Piasta, ale za każdym razem sędzia główny Andrzej Cyrson, po sygnalizacji asystenta Mirosława Cyrsona, odgwizdywał pozycję spaloną. Po przerwie gra Pogoni wyglądała już lepiej i w 65 minucie w dużym zamieszaniu Rafał Morawski wyrównał. Pogoń miała szansę pokusić się o trzy punkty, ale w końcówce znakomitych okazji nie wykorzystali Rafał Morawski i Sylwester Ilanz.
Taktykę Piasta na mecz z wiceliderem na jego boisku dyktowała sytuacja w tabeli. Piast przyjechał do Lęborka mając punkt przewagi i mecz zaległy u siebie z Rowokołem Smołdzino. Goście zatem przede wszystkim nie chcieli przegrać i to było widać od początku. Przesadą byłoby jednak stwierdzenie, że dali się zepchnąć do głębokiej defensywy. Ustawili się na własnej połowie, zostawiając z przodu, tak jak to było w pierwszym meczu tych drużyn, wysokiego napastnika Bartosza Urbaniaka, za którym operował duży niższy i bardziej mobilny wicelider klasyfikacji strzelców Łukasz Czarnowski. I czekali na kontrataki. Poczynaniami defensywy kierował 48-letni grający trener Zbigniew Cyzman. W Pogoni za kartki pauzował skrzydłowy Jakub Żmudzki, a do pracy zagranicę wyjechał już przed środowym meczem ze Skotawią Andrzej Kołucki.
Na tak ustawionego rywala Pogoń długimi fragmentami pierwszej połowy nie mogła znaleźć sposobu, tym bardziej, że wiele do życzenia pozostawiała gra pomocników, szczególnie pasywna postawa Bartosza Haraszczuka i zagubionego Igora Miasnikowa. Najlepiej z trójki pomocników prezentował się jeszcze Rafał Morawski. Niewidoczny był także grający na skrzydle Mateusz Krajnik, a przede wszystkim ten, który ma odpowiadać za strzelanie goli Sylwester Ilanz. Grając akcję przez obrońców Pogoń chciała wciągnąć gości i skontrować, ale rywale jakoś nie byli chętni dać się zaskoczyć. Zagęszczony środek pola powodował, że ratunkiem miału być długie podania, z pominięciem pomocy. Nie przynosiły one jednak pożądanego rezultatu, bo wygranych pojedynków, przy dobrze asekurujących się przeciwnikach, było niewiele.
Piast miał szansę objąć prowadzenie już w 20 minucie. Obrońca Pogoni Kamil Gapski źle zastawił pułapkę ofsajdową i napastnik Bartosz Urbaniak ruszył na bramkę, zostawiając za plecami rywala. Na szczęście nie miał pomysłu i umiejętności na wykończenie sytuacji „sam na sam” ze Skrzypczakiem, który broniąc nogami, uratował swój zespół od straty gola.
Następny atak gości przyniósł im już jednak powodzenie w 24 minucie. Podanie na skrzydło, obrońca Pogoni Kamil Gapski poślizgnął się i ten ułamek spóźnienia, przez który nie zablokował dośrodkowania, skutkował dalszymi konsekwencjami. Bramkarz Michał Skrzypczak wybijał piłkę na raty, a przy drugiej próbie wpadł na Czarnowskiego, a ten sprytnie wykorzystał tę sytuację i arbiter podyktował rzut karny. Piotr Dowksza pewnie wykorzystał „jedenastkę” i goście mogli być w pełni zadowoleni z takiego obrotu wydarzeń. W 28 minucie żółtą kartką za faul w środku pola został ukarany Pogonista Mateusz Stankiewicz. Za chwilę to samo spotkało Pecnarskiego z Piasta. W 33 minucie sędzia oszczędził Gapskiego, który chyba nie mógłby mieć pretensji, gdyby otrzymał upomnienie. W 37 minucie trener Pogoni Sobiesław Przybylski zdjął z boiska skrzydłowego Mateusza Krajnika, który zazwyczaj wchodzi z ławki rezerwowych, a w tym meczu dostał szansę gry od pierwszej minuty. Zmiana Krajnika była symbolem niemocy Pogoni w tym okresie gry. Za chwilę mieliśmy pierwszą kontrowersję w tym meczu. Długa, górna piłka za obrońcę i sam na sam z bramkarzem Krzysztofem Bzowskim wyszedł Haraszczuk, posyłając piłkę do bramki nad wybiegającym bramkarzem. Był spalony czy nie? Sam strzelec szczególnie nie protestował. W 39 minucie dobra „klepka” Haraszczuka z Morawskim i ten drugi mocnym, soczystym strzałem posłał piłkę metr nad poprzeczką. W 42 minucie Morawski rzucił górną piłkę do wbiegającego ofensywnie lewego obrońcy Bartosza Żmudzkiego. Mając przed sobą już tylko bramkarza zdecydował się jeszcze podać do Haraszczuka, który po raz drugi strzelił do bramki, ale sędzia uznał pozycję spaloną. Dlaczego Żmudzki nie zdecydował się na własne uderzenie? Po decyzji arbitra Pogoniści mieli olbrzymie pretensje do arbitra bocznego. Najbardziej protestował kapitan Oskar Jasiński i zobaczył żółtą kartkę. Już w jedynej doliczonej minucie krzyżowe dośrodkowanie w pole karne Miasnikowa zamykał głową Bartosz Żmudzki. Bramkarz krzyczał już „moja” ale źle obliczył lot piłki i Żmudzki trafił głową w słupek.
Od początku drugiej połowy Pogoń przyspieszyła i zaczęła mocniej atakować, jednak długo nie mogła stworzyć naprawdę dogodnej okazji. Dopiero w 65 minucie składna akcja Pogoni, w której wzięło udział kilku zawodników, przegranie akcji z prawej do lewej, Morawski poczekał z podaniem na włączającego się lewym skrzydłem Żmudzkiego, a ten posłał piłkę wzdłuż bramki na drugą stronę do zamykającego Stankiewicza. Jego strzał został obroniony, ale powstało ogromne zamieszanie , w którym najlepiej odnalazł się Morawski i z bliskiej odległości wepchnął piłkę do bramki. Wreszcie – odetchnęły trybuny.. Kilku minut uspokojenia i w końcówce Pogoń ponownie przycisnęła. Na kwadrans przed końcem kolejna składny atak pozycyjny Pogoni i Morawski zdecydował się lobować wybiegającego bramkarza. Pomylił się bardzo niewiele, a Pogoń mogła prowadzić. W 82 minucie było jeszcze bliżej. Wrzutka w pole karne do Ilanza, który ograł obrońców, minął bramkarza, ale naciskany przed jednego z defensorów, mając już pustą bramkę, kopnął obok. To była sytuacja meczowa na wagę wygranej. Wynik nie uległ już zmianie.
Po meczu powiedzieli:
Sobiesław Przybylski, trener Pogoni:- Gratuluje zespołowi za walkę i zaangażowanie, a kibicom za fajną atmosferę na stadionie. Zdobyliśmy dziś 1 punkt, choć z przebiegu meczu byliśmy zdecydowani lepsi. Jak było każdy widział.
Zbigniew Cyzman, trener Piasta:- Przyjechaliśmy tu po punkty i wiedzieliśmy, że będzie bardzo ciężko. Gdyby przed spotkaniem ktoś dał nam 1 punkt, bralibyśmy go w ciemno. Nasz plan przewidywał grę w środku pola i kontry. Pogoń przeważała w II połowie, za głęboko się cofnęliśmy. Troszkę szkoda, że szwankowało nam ostatnie podanie w sytuacjach podbramkowych.
Taktykę Piasta na mecz z wiceliderem na jego boisku dyktowała sytuacja w tabeli. Piast przyjechał do Lęborka mając punkt przewagi i mecz zaległy u siebie z Rowokołem Smołdzino. Goście zatem przede wszystkim nie chcieli przegrać i to było widać od początku. Przesadą byłoby jednak stwierdzenie, że dali się zepchnąć do głębokiej defensywy. Ustawili się na własnej połowie, zostawiając z przodu, tak jak to było w pierwszym meczu tych drużyn, wysokiego napastnika Bartosza Urbaniaka, za którym operował duży niższy i bardziej mobilny wicelider klasyfikacji strzelców Łukasz Czarnowski. I czekali na kontrataki. Poczynaniami defensywy kierował 48-letni grający trener Zbigniew Cyzman. W Pogoni za kartki pauzował skrzydłowy Jakub Żmudzki, a do pracy zagranicę wyjechał już przed środowym meczem ze Skotawią Andrzej Kołucki.
Na tak ustawionego rywala Pogoń długimi fragmentami pierwszej połowy nie mogła znaleźć sposobu, tym bardziej, że wiele do życzenia pozostawiała gra pomocników, szczególnie pasywna postawa Bartosza Haraszczuka i zagubionego Igora Miasnikowa. Najlepiej z trójki pomocników prezentował się jeszcze Rafał Morawski. Niewidoczny był także grający na skrzydle Mateusz Krajnik, a przede wszystkim ten, który ma odpowiadać za strzelanie goli Sylwester Ilanz. Grając akcję przez obrońców Pogoń chciała wciągnąć gości i skontrować, ale rywale jakoś nie byli chętni dać się zaskoczyć. Zagęszczony środek pola powodował, że ratunkiem miału być długie podania, z pominięciem pomocy. Nie przynosiły one jednak pożądanego rezultatu, bo wygranych pojedynków, przy dobrze asekurujących się przeciwnikach, było niewiele.
Piast miał szansę objąć prowadzenie już w 20 minucie. Obrońca Pogoni Kamil Gapski źle zastawił pułapkę ofsajdową i napastnik Bartosz Urbaniak ruszył na bramkę, zostawiając za plecami rywala. Na szczęście nie miał pomysłu i umiejętności na wykończenie sytuacji „sam na sam” ze Skrzypczakiem, który broniąc nogami, uratował swój zespół od straty gola.
Następny atak gości przyniósł im już jednak powodzenie w 24 minucie. Podanie na skrzydło, obrońca Pogoni Kamil Gapski poślizgnął się i ten ułamek spóźnienia, przez który nie zablokował dośrodkowania, skutkował dalszymi konsekwencjami. Bramkarz Michał Skrzypczak wybijał piłkę na raty, a przy drugiej próbie wpadł na Czarnowskiego, a ten sprytnie wykorzystał tę sytuację i arbiter podyktował rzut karny. Piotr Dowksza pewnie wykorzystał „jedenastkę” i goście mogli być w pełni zadowoleni z takiego obrotu wydarzeń. W 28 minucie żółtą kartką za faul w środku pola został ukarany Pogonista Mateusz Stankiewicz. Za chwilę to samo spotkało Pecnarskiego z Piasta. W 33 minucie sędzia oszczędził Gapskiego, który chyba nie mógłby mieć pretensji, gdyby otrzymał upomnienie. W 37 minucie trener Pogoni Sobiesław Przybylski zdjął z boiska skrzydłowego Mateusza Krajnika, który zazwyczaj wchodzi z ławki rezerwowych, a w tym meczu dostał szansę gry od pierwszej minuty. Zmiana Krajnika była symbolem niemocy Pogoni w tym okresie gry. Za chwilę mieliśmy pierwszą kontrowersję w tym meczu. Długa, górna piłka za obrońcę i sam na sam z bramkarzem Krzysztofem Bzowskim wyszedł Haraszczuk, posyłając piłkę do bramki nad wybiegającym bramkarzem. Był spalony czy nie? Sam strzelec szczególnie nie protestował. W 39 minucie dobra „klepka” Haraszczuka z Morawskim i ten drugi mocnym, soczystym strzałem posłał piłkę metr nad poprzeczką. W 42 minucie Morawski rzucił górną piłkę do wbiegającego ofensywnie lewego obrońcy Bartosza Żmudzkiego. Mając przed sobą już tylko bramkarza zdecydował się jeszcze podać do Haraszczuka, który po raz drugi strzelił do bramki, ale sędzia uznał pozycję spaloną. Dlaczego Żmudzki nie zdecydował się na własne uderzenie? Po decyzji arbitra Pogoniści mieli olbrzymie pretensje do arbitra bocznego. Najbardziej protestował kapitan Oskar Jasiński i zobaczył żółtą kartkę. Już w jedynej doliczonej minucie krzyżowe dośrodkowanie w pole karne Miasnikowa zamykał głową Bartosz Żmudzki. Bramkarz krzyczał już „moja” ale źle obliczył lot piłki i Żmudzki trafił głową w słupek.
Od początku drugiej połowy Pogoń przyspieszyła i zaczęła mocniej atakować, jednak długo nie mogła stworzyć naprawdę dogodnej okazji. Dopiero w 65 minucie składna akcja Pogoni, w której wzięło udział kilku zawodników, przegranie akcji z prawej do lewej, Morawski poczekał z podaniem na włączającego się lewym skrzydłem Żmudzkiego, a ten posłał piłkę wzdłuż bramki na drugą stronę do zamykającego Stankiewicza. Jego strzał został obroniony, ale powstało ogromne zamieszanie , w którym najlepiej odnalazł się Morawski i z bliskiej odległości wepchnął piłkę do bramki. Wreszcie – odetchnęły trybuny.. Kilku minut uspokojenia i w końcówce Pogoń ponownie przycisnęła. Na kwadrans przed końcem kolejna składny atak pozycyjny Pogoni i Morawski zdecydował się lobować wybiegającego bramkarza. Pomylił się bardzo niewiele, a Pogoń mogła prowadzić. W 82 minucie było jeszcze bliżej. Wrzutka w pole karne do Ilanza, który ograł obrońców, minął bramkarza, ale naciskany przed jednego z defensorów, mając już pustą bramkę, kopnął obok. To była sytuacja meczowa na wagę wygranej. Wynik nie uległ już zmianie.
Po meczu powiedzieli:
Sobiesław Przybylski, trener Pogoni:- Gratuluje zespołowi za walkę i zaangażowanie, a kibicom za fajną atmosferę na stadionie. Zdobyliśmy dziś 1 punkt, choć z przebiegu meczu byliśmy zdecydowani lepsi. Jak było każdy widział.
Zbigniew Cyzman, trener Piasta:- Przyjechaliśmy tu po punkty i wiedzieliśmy, że będzie bardzo ciężko. Gdyby przed spotkaniem ktoś dał nam 1 punkt, bralibyśmy go w ciemno. Nasz plan przewidywał grę w środku pola i kontry. Pogoń przeważała w II połowie, za głęboko się cofnęliśmy. Troszkę szkoda, że szwankowało nam ostatnie podanie w sytuacjach podbramkowych.