25 kolejka IV ligi Pomorskiej R-GOL.com, 1 maja 2014r., godz. 17

Pogoń Lębork – GKS Kolbudy 4:1 (1:1)
bramki: 1:0 Rafał Morawski (6), 1:1 Krzysztof Kwasny (11), 2:1 Sylwester Ilanz (46), 3:1 Paweł Labuda (64), 4:1 Sylwester Ilanz (71)

Pogoń: Patryk Labuda – Stankiewicz, Jasiński (‘15 Miszkiewicz), Musuła, Wesserling – Morawski, P. Łapigrowski, Waczkowski (‘63 Naczk) – Paweł Labuda (‘82 Janowicz), Ilanz, Byczkowski (‘85 Fudala)

Kolbudy: G. Ciecholewski – Zieliński, Malkowski, Dzięgielewicz (‘46 M. Gruchała), Łaszczyk, Urbański (‘70 T. Ciecholewski), Żuk, Groszek, Poźniak (‘82 Szulc), Pastuszka, Kwasny (‘59 Stanisławski)

Żółte kartki: Waczkowski – Kwasny, Żuk

Mocno osłabiona kadrowo Pogoń znakomicie rozpoczęła mecz z wyżej notowanym rywalem z Kolbud. W 6 minucie Rafał Morawski z bliska otworzył wynik. Radość nie trwała długo, bo już w 11 minucie nieudana pułapka ofsajdowa zakończyła się stratą prowadzenia. W 25 minucie kontrowersyjna sytuacja w polu karnym Pogoni, po której goście stanowczo domagali się rzutu karnego i były ku temu podstawy. Przeciętna w wykonaniu obu drużyn pierwsza połowa zakończyła się zatem remisem. Druga połowa nie mogła zacząć się dla nas lepiej. Już po kilkudziesięciu sekundach obrońca wybił piłkę pod nogi Sylwestra Ilanz a supersnajper Pogoni wiedział jak skorzystać z takiego prezentu. Pogoń nadal atakowała i w 64 minucie Ilanz otworzył znakomitym podaniem drogę do bramki juniorowi Pawłowi Labudzie, który z zimną krwią posłał piłkę do bramki obok wybiegającego bramkarza. Wszystkie chęci do gry odebrał gościom Ilanz, który pięknym wolejem z powietrza zamknął dośrodkowanie Arkadiusza Byczkowskiego, będącego dziś motorem napędowym akcji ofensywnych Pogoni. Dla Ilanza była to już 26 bramka w tym sezonie. Okazji strzeleckich Pogoń stworzyła jeszcze kilka i zwycięstwo mogło być bardziej okazałe. Nie ma jednak co wybrzydzać. Pogoniści pokazali dziś dużą ambicję i sporo zdrowia zostawili na boisku, żebyśmy mogli cieszyć się z kolejnych trzech punktów. Oby tak dalej!

Duży ból głowy z zestawianiem wyjściowego składu miał przed meczem trener Przybylski. Nie mógł skorzystać pauzujących za kartki obrońców Bartosza Żmudzkiego i Szymona Bacha oraz ofensywnego pomocnika Mateusza Sychowskiego, który do Pogoni trafił przed sezonem właśnie z Kolbud. Miejsce na bokach obrony zajęli nominalni pomocnicy – Stankiewicz na prawej stronie, Wesserling na lewej. Do składu wrócił zmagający się z urazem kolana kapitan Oskar Jasiński, ale już po kwadransie uraz odnowił się i musiał opuścić boisko. Zmienił go junior Gracjan Miszkiewicz, ale zajął miejsce w środku pola, bo to Piotr Łapigrowski został w środku obrony partnerem Musuły. Po raz pierwszy szansę gry od początku otrzymał junior Paweł Labuda.

Już w 6 minucie Pogoń objęła prowadzenie. Byczkowski złamał akcję do środka i dryblował przed polem karnych kolejnych obrońców. Sędzia najpierw zastosował przywilej korzyści, ale w końcu przerwał grę i wskazał na rzut wolny. Pod nieobecność Sychowskiego do piłki podszedł Ilanz. Bezpośrednie, techniczne uderzenie na dalszy słupek odbił 18-letni bramkarz Grzegorz Ciecholewski, ale wprost przed siebie. Piłka trafiła do Morawskiego, który niezbyt mocnym strzałem lewą nogą trafił pewnie z kilku metrów przy słupku.
 W 9 minucie kolejny rzut wolny sprzed pola karnego gości. Ponownie podszedł Ilanz. Lot piłki przeciął głową Łapigrowski, ale to raczej było wybicie niż uderzenie na bramkę.
W 10 minucie ciśnienie podniósł nam Patryk Labuda. Wesserling podał mu piłkę, a bramkarz Pogoni przetrzymał ją i niemal wykorzystał to Kwasny. Dla nas skończyło się na strachu, dla Labudy na reprymendzie od trenera.

W 11 minucie był już jednak remis. Przy górnym podaniu ze środka pola kapitana gości, pomocnika Przemysława Urbańskiego defensywa Pogoni liczyła na spalonego Kwasnego. Prawdopodobnie został jednak grający z konieczności na prawej obronie Stankiewicz i Kwasny przyjął sobie piłkę i pewnie z 15 m posłał ją przy słupku. Szkoda straconej w taki sposób bramki. Po kwadransie boisko musiał opuścić Jasiński i po tej zmianie w szeregi Pogoni wdarł się chaos. Pogoniści cofnęli się głęboko na własną połowę i trochę to trwało zanim uporządkowali grę.
W 26 minucie gospodarze sami sprokurowali groźną sytuację. Duży błąd popełnił Łapigrowski, którego podanie przejął Kwasny i miał już otwartą drogę do bramki. Kiedy mijał Labudę padł na murawę. Karny? Nie. Arbiter pokazał żółtą kartkę Kwasnemu. Ta decyzja wprawiła w osłupienie gości. Być może sędzia skrzywdził przyjezdnych.

Po pół godzinie gry składna akcja Ilanza z Byczkowskim. Odegranie Ilanza na jeden kontakt i Byczkowski ruszył na przebój, jak wiele razy czynił to w meczu. Goście mieli duże kłopoty z zatrzymaniem dynamicznie dryblującego skrzydłowego. Byczkowski dobiegł do końcowej linii i posłał piłkę w pole bramkowe. Zamykający akcję Paweł Labuda został uprzedzony przez obrońcę. W 36 minucie po raz kolejny błysnął Byczkowski, jednak udanej szarży, w której minął kilky rywali nie zwieńczył udanym uderzeniem. W 41 minucie faulowany wślizgiem przez Żuka w pobliżu ławki gości był Stankiewicz. Leżał na murawie, ale Pogoń ruszyła z kontrą. Kiedy akcją zapowiadała się coraz lepiej sędzia przerwał kontratak. Mogło być ciekawie.
W drugiej minucie doliczonego czasu gry była okazja, żeby Pogoń schodziła do szatni z prowadzeniem. Z rożnego na pierwszy słupek dośrodkował Wesserling. Pojedynek powietrzny wygrał Morawski i gdyby bramkarza nie asekurował przy słupki Urbański, padł by gol dla Pogoni.

Długi jednak nie rozpamiętywaliśmy tej sytuacji, bo tuż po rozpoczęciu drugiej części uszczęśliwił nas Ilanz. Po dośrodkowaniu z lewego skrzydła nie kogo innego jak Byczkowskiego piłkę wybił obrońca. Uczynił to jednak tak niefortunnie dla siebie i kolegów, że piłka trafiła do Ilanza. On nie marnuje takich okazji. Pogoń prowadziła 2:1 i rozkręcała się.
 W 56 minucie Byczkowski ograł na szybkości obrońcę i spod końcowej linii wycofał piłkę. Niestety zagranie było za plecy Ilanza, a mogło być groźnie. W 59 minucie strzelca gola dla gości zmienił inny napastnik Olgierd Stanisławski, ale to Pogoń była nadal w uderzeniu. Długie, dokładne podanie z obrony Łapigrowskiego opanował przed polem karnym Ilanz. Ruszył z piłką do końcowej linii, skąd odegrał do Morawskiego, a ten jeszcze do Byczkowskiego, którego uderzenie obronił bramkarz.

Także tym razem nie było czasu na rozpamiętywanie o niewykorzystanej okazji, bo już trzy minuty później cieszyliśmy się z podwyższenia prowadzenia. Cofnięty Ilanz zagrał przez środek do Pawła Labudy za którym nie zdążył obrońca i przy jednym kontakcie uderzył obok wybiegającego z bramki Ciecholewskiego. To debiutanckie trafienie 18-letniego pomocnika, który do przerwy wyglądał jeszcze na zagubionego, ale w drugiej połowie, zwłaszcza po strzelonej bramce nabrał pewności.
Przy prowadzeniu 3:1 Pogoń złapała już luz i raz po raz atakowała bramkę rywali, którzy z każdą minutą mieli coraz mniejszą ochotę do gry. W 71 minucie wynik był już definitywnie rozstrzygnięty. Szalejący Byczkowski spod końcowej linii dośrodkował a piłka idealnie z woleja mocno uderzył Ilanz, strzelając 26 gola w sezonie. W 85 minucie odpowiedzieli goście. Rezerwowy Dawid Groszek dośrodkował a Michał Pastuszka z 15 metrów uderzył głową, trafiając w poprzeczkę.

Sobiesław Przybylski, trener Pogoni: - Początek pierwszej jak i drugiej połowy ułożył się nam idealnie. Szybko strzelone bramki. Po remisowej pierwszej połowie Ilanz pokazał, że jest świetnym zawodnikiem. W drugiej połowie byliśmy zespołem zdecydowanie lepszym. Wyciągnęliśmy wnioski z tego, co źle robiliśmy w pierwszej połowie i zasłużenie wygraliśmy. W drugiej części mieliśmy wyżej wyjść do przeciwników, bo w pierwszej graliśmy zbyt pasywnie i bojaźliwie i wyglądało, jakby Kolbudy grały u siebie. Na pewno jestem zaskoczony takim przebiegiem spotkania, bo mieliśmy słabszą pierwszą połowę, a po drugiej wynik mógł być jeszcze wyższy. Przy kontrowersyjnej sytuacji z karnym wróciliśmy z dalekiej podróży. Błąd popełnił Piotrek Łapigrowski. Sprawdzili się zmiennicy Paweł Labuda i Gracjan Miszkiewicz. Warto na nich stawiać. W trzech ostatnich meczach zdobyliśmy 7 punktów i w niedzielę jedziemy do Bytowa walczyć o kolejne.

Olgierd Stanisławski, zawodnik GKS-u Kolbudy:- Pierwsza połowa wyrównana, druga o wiele słabsza w naszym wykonaniu, ale kluczem do takiego wyniku był sędzia, który zabrał nam korzystny rezultat. W pierwszej połowie nasz zawodnik wychodził „sam na sam”, minął bramkarza, który złapał go za nogi, zawodnik się wywraca mając pustą bramkę przed sobą. Sędzia zamiast podyktować rzut karny i dać czerwoną kartkę bramkarzowi, karze naszego zawodnika żółtą kartkę.