Wikęd Luzino - Pogoń Lębork 2:1 (1:0)
bramki: 1:0 Paweł Rutkowski ('19), 1:1 Mateusz Stankiewicz ('57), 2:1 Jacek Wicoń (90+4)
Wikęd/GOSRiT: Pranga - Dąbrowski (80 Benke), Pliński, Politowski, Białobrodzki - Wicon, Wicki, Opłatkowski (65 Graczyk), Dariusz Mienik (75 Semak), Rutkowski, Kenner (46 Rybicki)
Pogoń: Patryk Labuda - Bach, Jasiński (72 Miszkiewicz), Musuła, B. Żmudzki - Wesserling (90+1 Fudala), Morawski, P. Łapigrowski, Sychowski (80 Naczk), Stankiewicz (80 Paweł Labuda), Ilanz
żółte kartki: Pliński, Graczyk - Morawski, Musuła, Stankiewicz
sędziowie: Kamil Rybiński oraz Janusz Leyk, Paweł Jóźko
Do 94 minuty Pogoń remisowała na boisku faworyta. Wprawdzie gospodarze w końcówce przycisnęli i kilka razy było gorąco w polu karnym, m. in. kontrowersyjna sytuacja, po której rywale domagali się karnego, ale wierzyliśmy, że do zdobycia punktu dzielą nas już sekundy. Tymczasem szybkie wznowienie gry z autu, Rutkowski podał między obrońcami do Wiconia, a ten ruszył w pole karne i niezbyt mocnym uderzeniem zmieścił piłkę między Labudą a słupkiem. Tym samym po raz drugi Wikęd okazał się lepszy. Seria meczów Pogoni bez porażki została zakończona na pięciu.
W sobotnim meczu w ramach 28 kolejki o ligowe punkty grały drużyny, które w poprzednich pięciu kolejkach były niepokonane, zdobywając 11 punktów. Z racji wysokiego 3 miejsca w ligowej tabeli i gry na własnym boisku faworytem był zespół trenera Piotra Muncha, tymczasem do objęcia prowadzenia w 19 minucie to Pogoń robiła lepsze wrażenie. Trener Sobiesław Przybylski nie mógł wystawić do składu ani pauzującego za 4 żółte kartki skrzydłowego Jędrzeja Waczkowskiego, ani leczących urazy Byczkowskiego i Jakuba Żmudzkiego. Zdecydował się zatem na wariant z wystawieniem czterech środkowych pomocników, zagęszczając środek pola, gdzie Piotr Łapigrowski, Wesserling, Morawski i Sychowski mieli zatrzymać Wicona i Wickiego, którzy w dużej mierze decydują o obliczu gry Wikędu.
Ta taktyka do straty gola sprawdzała się. Pogoń była dłużej w posiadaniu piłki, uważnie rozgrywała akcje z wykorzystaniem niemal wszystkich zawodników i szerokości boiska, zgodnie z piłkarską prawdą, że jak „sam posiadasz piłkę, to nie ma jej rywal”. Wprawdzie w 6 minucie najlepszy strzelec Wikędu Krystian Opłatkowski uderzył bez przyjęcia, ale trafił w bramkarza. Feralna była 19 minuta. Pogoń rozgrywała swoją kolejną akcję tuż za połową boiska. Pod środkową linię wyszedł Musuła i podał do Sychowskiego, który bez przyjęcia zagrał do Wesserlinga. Podanie było jednak na tyle niedokładne, że piłkę przejął Wicki. Uruchomił Wicona, a ten podciągnął z piłką, mając zupełnie wolny środek i zagrał za plecy Musuły i Bartosza Żmudzkiego do Pawła Rutkowskiego. Młodzieżowy napastnik gospodarzy z dużym spokojem posłał piłkę obok wybiegającego Labudy. Jeden poważny błąd zadecydował, że mimo dobrego wrażenia w pierwszych minutach Pogoń przegrywała. Zdobyty gol dodał pewności gospodarzom i w kolejnych minutach to oni kontrolowali wydarzenia na murawie.
Na odpowiedź czekaliśmy do 26 minuty. Krzyżowe zagranie sprzed pola karnego Bacha do Stankiewicza, który podał do Ilanza. Mocne uderzenie snajpera Pogoni i piłka po rykoszecie minęła bramkę. Dwie minuty później akcja gospodarzy. Rutkowski dośrodkował w pole karne, ale Opłatkowski za bardzo podszedł pod piłkę i po uderzeniu głową piłką przeleciała nad bramką. W 30 minucie sami Pogoniści sprokurowali zagrożenie własnej bramki. Akcję wyprowadzał Jasiński. Pod obronę podszedł Sychowski, ale za słabo odegrał do kapitana Pogoni i piłkę przejął Opłatkowski. Walkę bark w bark z najlepszym napastnikiem gospodarzy wygrał Jasiński, naprawiając błąd Sychowskiego. To była symboliczna sytuacja, bo w tej fazie meczu mnożyły się straty naszych zawodników, głównie w środku pola.
W 35 minucie kolejne złe zagranie po którym gospodarze stworzyli duże zagrożenie. Podanie do nikogo Morawskiego i piłka trafiła do obrońcy Wikędu. Ten odegrał ją od razu do Wicona. Za reżyserem gry gospodarzy nie nadążył Łapigrowski i Wicon półgórnym podaniem wypuścił Rutkowskiego. Musuła zastawiał piłkę, licząc, że wybiegający pod „szesnastkę” Labuda przejmie ją. Bramkarz Pogoni wprawdzie miał z nią krótki kontakt, ale nie utrzymał jej w rękach i strzelec gola dla Wikędu umieścił ją w pustej bramce. Sędzia nie uznał jednak gola, dopatrując się faulu na bramkarzu Pogoni, do którego wezwał pomoc medyczną. W 39 minucie pierwszy strzał z dystansu Pogoni. Wesserling uderzył z 22 m i piłkę na róg sparował bramkarz. Tak jak w pierwszej fazie meczu Pogoń swobodnie rozgrywała swoje akcje, tak po starcie gola miała z tym duże kłopoty. Żyjący z podań kolegów Ilanz pozostawał bezrobotny. W 42 minucie następne zagrożenie sprowokowane przez samych Pogonistów. Wysoko zawieszoną piłkę Jasiński próbował zgrać głową do Labudy. Podał jednak za słabo, bramkarz nie przejął piłki a na to czekał tylko Rutkowski. Kapitan Pogoni sam naprawił swój błąd. W 44 minucie gospodarze najprostszymi środkami stworzyli sobie kolejną okazję. Lewy obrońca Bartosz Białobrodzki, strzelec pierwszego gola z meczu w Lęborku, zagrał górną piłkę do Opłatkowskiego. Źle ustawiony Bach nie dogonił snajpera Wikędu, a ten wbiegł na szybkości w pole karne, ale po mocnym uderzeniu z ostrego kąta piłką minęła dalszy słupek. Sędzia Kamil Rybiński, nota bene ten sam, który prowadził tydzień wcześniej mecz z Aniołami nie doliczył nic, do pierwszej połowy, którą dobrze, bez respektu dla faworyta, zaczęła Pogoń, ale nie ustrzegła się kilku poważnych błędów, z których jeden został zamieniony na gola. Z kolei nasza drużyna nie stworzyła sobie takiej okazji, po której zapachniałoby golem. Z niepokojem, ale i z nadzieją czekaliśmy na drugą połowę.
Jedna zmiana nastąpiła w przerwie. Trener Munch zamienił młodzieżowca skrzydłowego Maksymiliana Kennera na Jakuba Rybickiego. W pierwszych minutach po wznowieniu gry gospodarze mieli dwa rzuty wolne, które jednak bite za płasko nie przyniosły efektu. Trener Pogoni posłał na rozgrzewkę młodzieżowców Miłosza Naczka, Pawła Labudę, Michała Fudalę i Gracjana Miszkiewicza. Od 50 minuty zaczęło się wreszcie coś dziać w ofensywnych poczynaniach gości. Podeszli pod pole karne, rozgrywając długi, pozycyjny atak, który zniweczyło fatalne podanie Sychowskiego. Chwilę później kolejna akcja, zakończona uderzeniem Łapigrowskiego przy słupku, gdzie stał już Artur Pranga. W 55 minucie tym razem szybki wypad Pogoni, sfinalizowany mocnym wolejem Ilanza. Gdyby nie trafił w obrońcę, wielce prawdopodobne, że piłka zatrzymałaby się dopiero w siatce. Drugi atak i drugi zakończony uderzeniem Ilanza, ale już gorszym skutkiem.
W 57 minucie starania Pogoni do odrobienia straty przyniosły już wymierny efekt. Akcję rozpoczął Łapigrowski, który przedarł się lewym skrzydłem i oddał na chwilę piłkę. Ta wróciła do niego i posłał krzyżowe, górne podanie w pole karne. Tam Ilanz zgrał sobie piłkę do przodu klatką piersiową, wypatrzył zamykającego Stankiewicza, któremu posłał mocną piłkę wzdłuż bramki tak, że skrzydłowemu Pogoni pozostało dołożenie nogo. Pogoń dopięła swego i mecz zaczął się niejako od początku.
W tej fazie meczu Pogoń częściej grała długie piłki, z pominięciem pomocy, do Ilanza. Dwa razy było nerwowo, kiedy nasz bramkarz wznawiał grę wykopami z 5 m. Piłka nie przekraczała połowy i padała łupem gospodarzy. W 63 minucie pierwszą żółtą kartkę w meczu zobaczył Morawski za taktyczny faul, przerywający atak Opłatkowskiego, którego miałby spory kłopot, żeby dogonić. W 65 minucie z lewej strony przedarł się Dariusz Mienik. Ograł Bacha i spod końcowej linii wycofał do Rutkowskiego. Ten gdyby czysto dołożył nogę, strzeliłby swojego drugiego gola. Mecz wkraczał w decydującą fazę. Ataki nabrały większego tempa, było mniej kalkulacji. W 65 minucie najskuteczniejszego napastnika gospodarzy Opłatkowskiego zmienił szybki młodzieżowiec Maksym Graczyk. Szybkość pokazał już w 68 minucie, kiedy otrzymał podanie w środku pola i ruszył na bramkę. Musuła próbował taktycznego faulu, ale rywal utrzymał się przy piłce. Udaną indywidualną szarżę zakończył słabym uderzeniem. Musuła zobaczył odłożoną żółtą kartkę. W 70 minucie kolejny atak gospodarzy. Tym razem podanie do stojącego w linii z obrońcami Rutkowskiego. Być może był mały spalony, ale sędzia z duchem gry nie przerwał akcji. Rutkowskiemu wystarczyła mała przewaga nad Jasińskim, żeby jednak zakończyć akcję nieczystym uderzeniem z bliska w ręce Labudy.
W 72 minucie, mimo wcześniejszej pomocy medycznej, kapitan Pogoni musiał opuścić boisko a pojawił się na nim Miszkiewicz. Zajął miejsce cofniętego do środka defensywy Łapigrowskiego. Opaskę kapitana przejął Bartosz Żmudzki. W 76 minucie gospodarze mieli dwa rzuty rożne. Najpierw głęboka wrzutka w pole bramkowe, a następnie zamieszanie w polu karnym, w którym jeden z gospodarzy miał sytuację do oddania strzału. I uderzył, ale zdecydowanie za słabo. W 80 minucie podwójna zmiana w Pogoni. Boisko opuścili Sychowski i Stankiewicz, a pojawili się na nim młodzieżowcy Naczk i Labuda. W ostatnich minutach gospodarze rzucili się do ataku. W 87 minucie nieudana próba wybicia piłki przez Musułę zakończyła się przejęciem jej przez Graczyka. Nieprzyjemne uderzenie po koźle obronił Labuda. W 90 minucie łatwa strata Wesserlinga w środku pola. Szybkie wyprowadzenie piłki przez Wickiego, podanie na prawo do Graczyka, który przełożył piłkę, dając Musule okazję do interwencji.
Chwilę potem najbardziej kontrowersyjna sytuacja w meczu, znowu sprokurowana przez samych Pogonistów. Łapigrowski miał piłkę w polu karnym. Zagrał do boku piłkę na wybicie do Labudy, ale tak, że bramkarz musiał ścigać się do niej z Graczykiem. Wybił piłkę, ale Graczyk padł jak ścięty. Dla gospodarzy oczywisty karny, ale sędzia był innego zdania i ukarał Graczyka za próbę wymuszenia.
Arbiter doliczył 4 minuty. I w ostatniej minucie z tego czasu stało się nieszczęście, choć to Pogoń miała piłkę. Zaatakowali gospodarze, ale Pogoń obroniła się. Podanie Morawskiego do Naczka, który stracił piłkę w pobliżu linii środkowej na rzecz rezerwowego Patryka Benke. Temu ostatniemu odebrał piłkę Morawski, ale zaraz ją stracił. Szybkie wznowienie z autu do Rutkowskiego, który z Musułą na plecach obrócił się i znalazł lukę między Miszkiewiczem a B. Żmudzkim. Podanie przejął Wicon, ruszył dynamicznie w pole karne, gdzie nie zdążył zablokować go Łapigrowski. Wicon znalazł miejsce między Labudą a słupkiem i po niezbyt mocnym, technicznym uderzeniu zapewnił gospodarzom zwycięstwo.
Piotr Munch, trener Wikędu: - W samej końcówce równie dobrze mogła wygrać Pogoń, bo mecz kręcił się wokół remisu. Zadecydowały niuanse, strata piłki. Pogoń zagrała dobrze, dużo strat było z obu stron, ale to IV liga, nie można oczekiwać wysokiego poziomu. Szacunek dla Pogoni, był to mecz walki.
Sobiesław Przybylski, trener Pogoni: - Nie udała się nam wycieczka do Luzina. Przegrywamy w 94 minucie 2-1. Myślę, że ten punkt był na wyciągnięcie ręki. W pierwszej połowie zagraliśmy bardzo słabo, czego efektem była stracona bramka. W drugiej połowie wyszliśmy bardziej zmotywowani, zawodnikom może bardziej chciało się biegać, zostawili dużo zdrowia na boisku i wszystko przebiegało tak, żeby ten mecz zremisować. Niestety w 93 minucie tracimy bramkę po niepotrzebnej stracie piłki, nie przerywamy akcji Luzina z lewej strony i pada bramka kuriozum.