30 kolejka IV ligi Pomorskiej R-GOL.com, 31 maja 2014r., godz. 16
Amator Kiełpino - Pogoń Lębork 1:4 (1:2)
bramki: 1:0 Kacper Kiełdanowicz (‘7), 1:1 Rafał Morawski (‘23), 1:2 Mateusz Sychowski (‘29), 1:3 Sylwester Ilanz (‘60 - karny), 1:4 Arkadiusz Byczkowski (‘70)
Amator: Arendt - Rytlewski, Adamus (‘71 Elgert), Żabiński, Kowalski, Płachecki, Klaman, Wróbel (‘46 Miłosz), Dziengielewicz, Pomaski (‘46 K. Byczkowski), Kiełdanowicz
Pogoń: Patryk Labuda - Wesserling, P. Łapigrowski, Musuła, B. Żmudzki (kapitan) – Morawski (’77 Naczk), Janowicz (‘66 Sz. Bach), Sychowski (’83 Fudala) - Stankiewicz, Ilanz (’80 Waczkowski), Byczkowski
żółte kartki: Adamus (60), Arendt (61), Miłosz (62), Żabiński (63), Kowalski (77), Rytlewski (90+2) - Stankiewicz (90+2)
sędziowie: Jakub Filipczyk oraz Piotr Cwalina, Grzegorz Czyż
Kiedyś przed każdym kolejnym meczem eliminacyjnym na Wembley mówiło się, że Polacy muszą przetrzymać pierwszy kwadrans angielskiej nawałnicy, a potem już jakoś będzie. Pogoni w Kiełpinie ta sztuka się nie udała, bo w 7 minucie gospodarze po swojej firmowej akcji, czyli mocnym, długim wyrzucie z autu Żabińskiego i golu Kiełdanowicza objęli prowadzenie. Po tej bramce jeszcze około kwadransa mieli inicjatywę, ale później „rządziła i dzieliła” już Pogoń. W 23 minucie wykorzystała wąskie boisko w Kiełpinie, kiedy Wesserling wyrzucił piłkę z autu Morawskiego a ten trafił głową przy słupku. W 29 minucie przewaga gości przyniosła efekt w postaci precyzyjnego uderzenia z pola karnego Sychowskiego. Prowadzeniem Pogoni zakończyła się pierwsza połowa. Po przerwie przy stanie 1:2 gospodarze mieliby szansę na wyrównanie, ale uratował nas bramkarz Patryk Labuda. Trzy minuty później rzut karny za faul na Byczkowskim zamienił na gola na 1:3 Ilanz. Pogoń już całkiem spokojna o wynik, gospodarze bezsilni i pogrążył ich ostatecznie ładną podcinką Byczkowski w 70 minucie. Pogoń wygrała 7 mecz na wiosnę i jest już blisko wykonania planu minimum, jakim jest utrzymanie.
W wyjściowym składzie trener Sobiesław Przybylski dokonał kilku zmian. Cały mecz z ławki oglądał obrońca i kapitan Oskara Jasiński, który ze względów zawodowych ostatnio nie trenował. Opaskę przejął Bartosz Żmudzki. Po długiej nieobecności w podstawowym składzie szansę dostał obrońca Łukasz Janowicz, który z Morawskim utworzył duet defensywnych pomocników. Pierwszy raz od Bytovii mecz od początku zaczął Byczkowski.
Gospodarze jakby zdając sobie sprawę, że aby coś ugrać w tym meczu, muszą zaatakować na początku, bo później z każdą minutą będzie trudniej, rozpoczęli niezwykle zmotywowani przez trenera Jacka Grembockiego, który swoimi żywiołowymi reakcjami jeszcze bardziej zagrzewał ich do walki. Grali blisko, twardo i szybko. Wprawdzie pierwsze dwa strzały należały do Pogoni, to w kolejnych minutach nasza drużyna była w dużych opałach. W 5 minucie poważny błąd w ustawieniu naszego zespołu. Dziesiątka Amatora Patryk Pomaski wygrał z Bartoszem Żmudzkim pojedynek biegowy i fizyczny, jednak wracający Łapigrowski w ostatniej chwili zablokował uderzenie tuż przed bramką. Minutę później kolejne zagrożenie bramki Pogoni, tym razem po rzucie rożnym jeden z gospodarzy uderzył przy słupku, gdzie stał Łapigrowski, ratując sytuację. Labuda wybiegł z bramki, ale nie złapał piłki.
Wszyscy w tej lidze wiedzą, że Amator jest niezwykle groźny po wyrzutach z autu. Piłką miota kapitan Rafał Żabiński. W 7 minucie jego mocny rzut, piłka przedłużył głową jeden z zawodników gospodarzy. Labuda strącił ją, ale do Kiełdanowicza, a ten z blisko dał gospodarzom prowadzenie.
Po 20 minutach dominacji gospodarzy do głosu zaczęła dochodzić Pogoń, przejmując inicjatywę i narzucając swoje warunki gry. Uporządkowała szyki i zaczęła konstruować coraz groźniejsze ataki. Gra przeniosła się na połowę Amatora. Teraz to gospodarze zostali zepchnięci do defensywy a Pogoń utrzymywaniem się przy piłce i w ataku pozycyjnym szukała luk w obronie rywali.
W 23 minucie gospodarze polegli od własnej broni. Z autu na wysokości pola karnego wyrzucił mocno i daleko Wesserling. Morawski wyskoczył najwyżej i precyzyjną „główką” wyrównał stan rywalizacji. Remis długo się nie utrzymał. W 29 minucie Pogoń oblegała pole karne. Wreszcie jeden z obrońców wybił piłkę na uwolnienie, ale wprost do Sychowskiego. Pomocnik Pogoni technicznym uderzeniem przymierzył z miejsca przy słupku, dając swojej drużynie i nam radość z prowadzenia.
Pogoń kontrolowała boiskowe wydarzenia. Teraz to gospodarze biegali za piłką. W końcówce pierwszej połowy przed polem karnym faulowany był Ilanz. Morawski uderzył mocno, ale zmierzająca pod poprzeczkę piłka po rykoszecie minęła bramkę.
Niezadowolony z rozwoju wydarzeń trener Jacek Grembocki na drugą połowę zostawił w szatni Wróbla i Pomaskiego a wprowadził Miłosza i Byczkowskiego. Pogoń bez zmian. W pierwszych minutach po przerwie niewiele się działo. W 55 minucie głodny gry Byczkowski uderzył z dystansu i minimalnie piłka minęła słupek. W 56 minucie Pogoń dostała ostrzeżenie, że mecz jeszcze się nie skończył i mocno „ranni, ale jeszcze nie pogrzebani” gospodarze mogą zrobić krzywdę. Musuła dał się ograć w łatwy sposób przed polem karnym, i gdyby nie przecięte przez Labudę podanie mógł być remis.
Po godzinie gry mecz został już jednak rozstrzygnięty. Jeden z najlepszych w szeregach Pogoni Byczkowski był faulowany w polu karnym. Jedenastkę na gola zamienił pewny uderzeniem Ilanz. To jego 31 gol w sezonie. Gospodarzom puszczały nerwy. W ciągu kilku minut zobaczyli cztery żółte kartki – Miłosz za ostry faul na nogi, trzy za krytykę orzeczeń sędziego (Adamus, Arendt, Żabiński).
Pewna już swego Pogoń kontrolowała grę, co jakiś czas podchodząc pod bramkę gospodarzy. W 66 składna akcja w trójkącie Wesserling – Stankiewicz – Sychowski. Po dośrodkowaniu Stankiewicza Sychowski ładnie acz nad poprzeczką uderzył z woleja. Chwilę potem za Janowicza wszedł Szymon Bach. W kolejnej akcji błysnął Byczkowski. Jego indywidualna szarża została zakończona płaskim uderzeniem mijającym niewiele słupek. Za chwilę Morawski z dystansu trafił w słupek.
W 70 minucie Pogoń już ostatecznie „zabiła” ten mecz. Podanie w pole karne do Byczkowskiego, który uprzedził bramkarza i podcinką ustalił wynik. Prowadzenie 4:1 oddawało sytuację na murawie. Gospodarze byli totalnie rozbici. Trener Przybylski dokonał w końcówce trzech zmian. Boisko opuścili Morawski, Ilanz i Sychowski, a pojawili się na nim młodzieżowcy Naczk, Waczkowski i Fudala.
Gospodarze jeszcze przebudzili się w końcówce, kiedy Pogoń była już myślami w szatni. W 88 minucie Rytlewski uderzył z wolnego dając szansę Labudzie na ładną paradę. Chwilę potem Żabiński jeszcze raz posłał piłkę z autu na długi słupek, a uderzenie głową w niewielkiej odległości minęło spojenie. W doliczonym czasie gry doszło do spięcia między Stankiewiczem a Rytlewskim. Uderzony skrzydłowy Pogoni padł na murawę zwijając się z bólu, ale sędzia pokazał żółte kartki obu zawodnikom.
Poza mocnym początkiem i prowadzeniem gospodarzy Pogoń była drużyną lepszą i zasłużenie zgarnęła trzy punkty.
Jacek Grembocki, trener Amatora, powiedział po meczu:- Nie ukrywajmy, że Pogoń była w tym meczu zdecydowanym faworytem. My mieliśmy dużo punktów po jesieni, kiedy mieliśmy niezły zespół. Przyszły kontuzje Grembockiego, Dampca, Dawidowskiego. Nasz stoper Filip Ustowski dostał kolejną kartkę w ostatnim meczu i dziś nie mógł zagrać. Do tego słabsza dyspozycja niektórych piłkarzy. Niestety trenujemy raz w tygodniu, a niektórzy raz na dwa tygodnie ze względu, że mamy swoje kłopoty, o których nie chciałbym mówić. Nie da się nic zrobić w piłce, jak ktoś przychodzi raz na dwa tygodnie. Gramy miejscową młodzieżą. Jest jej dużo. Jeżeli spadnie sześć zespołów, to utrzymamy się. Jeśli osiem, to może być kłopot, chyba, że wygramy za tydzień w Tczewie. Jeśli chodzi o Pogoń, to ma bardziej dojrzały zespół. Gdyby nie było Wojtka Musuły, Piotra Łapigrowskiego , gdyby nie było Byczka, to ta Pogoń byłaby takim zespołem, jak my. Ta jakość nie byłaby tak widoczna. Trzech piłkarzy w zespole robi różnice. Liczyliśmy, że na początku coś strzelimy, wykorzystamy sytuacje i to się udało. Później niestety dwa nasze błędy w obronie, nie umiemy pokryć, wygrać pojedynków główkowych. Dla nas największym zagrożeniem jest aut, rzut wolny czy różny. My w tej chwili tylko zyskujemy na autach. Nie ma Damiana Grembockiego, Dampca. W tej chwili nie potrafimy zrobić dwóch podań. Jedynie jakaś walka, wybieganie. Nasze morale sportowe nie jest teraz na wysokim poziomie.
Amator Kiełpino - Pogoń Lębork 1:4 (1:2)
bramki: 1:0 Kacper Kiełdanowicz (‘7), 1:1 Rafał Morawski (‘23), 1:2 Mateusz Sychowski (‘29), 1:3 Sylwester Ilanz (‘60 - karny), 1:4 Arkadiusz Byczkowski (‘70)
Amator: Arendt - Rytlewski, Adamus (‘71 Elgert), Żabiński, Kowalski, Płachecki, Klaman, Wróbel (‘46 Miłosz), Dziengielewicz, Pomaski (‘46 K. Byczkowski), Kiełdanowicz
Pogoń: Patryk Labuda - Wesserling, P. Łapigrowski, Musuła, B. Żmudzki (kapitan) – Morawski (’77 Naczk), Janowicz (‘66 Sz. Bach), Sychowski (’83 Fudala) - Stankiewicz, Ilanz (’80 Waczkowski), Byczkowski
żółte kartki: Adamus (60), Arendt (61), Miłosz (62), Żabiński (63), Kowalski (77), Rytlewski (90+2) - Stankiewicz (90+2)
sędziowie: Jakub Filipczyk oraz Piotr Cwalina, Grzegorz Czyż
Kiedyś przed każdym kolejnym meczem eliminacyjnym na Wembley mówiło się, że Polacy muszą przetrzymać pierwszy kwadrans angielskiej nawałnicy, a potem już jakoś będzie. Pogoni w Kiełpinie ta sztuka się nie udała, bo w 7 minucie gospodarze po swojej firmowej akcji, czyli mocnym, długim wyrzucie z autu Żabińskiego i golu Kiełdanowicza objęli prowadzenie. Po tej bramce jeszcze około kwadransa mieli inicjatywę, ale później „rządziła i dzieliła” już Pogoń. W 23 minucie wykorzystała wąskie boisko w Kiełpinie, kiedy Wesserling wyrzucił piłkę z autu Morawskiego a ten trafił głową przy słupku. W 29 minucie przewaga gości przyniosła efekt w postaci precyzyjnego uderzenia z pola karnego Sychowskiego. Prowadzeniem Pogoni zakończyła się pierwsza połowa. Po przerwie przy stanie 1:2 gospodarze mieliby szansę na wyrównanie, ale uratował nas bramkarz Patryk Labuda. Trzy minuty później rzut karny za faul na Byczkowskim zamienił na gola na 1:3 Ilanz. Pogoń już całkiem spokojna o wynik, gospodarze bezsilni i pogrążył ich ostatecznie ładną podcinką Byczkowski w 70 minucie. Pogoń wygrała 7 mecz na wiosnę i jest już blisko wykonania planu minimum, jakim jest utrzymanie.
W wyjściowym składzie trener Sobiesław Przybylski dokonał kilku zmian. Cały mecz z ławki oglądał obrońca i kapitan Oskara Jasiński, który ze względów zawodowych ostatnio nie trenował. Opaskę przejął Bartosz Żmudzki. Po długiej nieobecności w podstawowym składzie szansę dostał obrońca Łukasz Janowicz, który z Morawskim utworzył duet defensywnych pomocników. Pierwszy raz od Bytovii mecz od początku zaczął Byczkowski.
Gospodarze jakby zdając sobie sprawę, że aby coś ugrać w tym meczu, muszą zaatakować na początku, bo później z każdą minutą będzie trudniej, rozpoczęli niezwykle zmotywowani przez trenera Jacka Grembockiego, który swoimi żywiołowymi reakcjami jeszcze bardziej zagrzewał ich do walki. Grali blisko, twardo i szybko. Wprawdzie pierwsze dwa strzały należały do Pogoni, to w kolejnych minutach nasza drużyna była w dużych opałach. W 5 minucie poważny błąd w ustawieniu naszego zespołu. Dziesiątka Amatora Patryk Pomaski wygrał z Bartoszem Żmudzkim pojedynek biegowy i fizyczny, jednak wracający Łapigrowski w ostatniej chwili zablokował uderzenie tuż przed bramką. Minutę później kolejne zagrożenie bramki Pogoni, tym razem po rzucie rożnym jeden z gospodarzy uderzył przy słupku, gdzie stał Łapigrowski, ratując sytuację. Labuda wybiegł z bramki, ale nie złapał piłki.
Wszyscy w tej lidze wiedzą, że Amator jest niezwykle groźny po wyrzutach z autu. Piłką miota kapitan Rafał Żabiński. W 7 minucie jego mocny rzut, piłka przedłużył głową jeden z zawodników gospodarzy. Labuda strącił ją, ale do Kiełdanowicza, a ten z blisko dał gospodarzom prowadzenie.
Po 20 minutach dominacji gospodarzy do głosu zaczęła dochodzić Pogoń, przejmując inicjatywę i narzucając swoje warunki gry. Uporządkowała szyki i zaczęła konstruować coraz groźniejsze ataki. Gra przeniosła się na połowę Amatora. Teraz to gospodarze zostali zepchnięci do defensywy a Pogoń utrzymywaniem się przy piłce i w ataku pozycyjnym szukała luk w obronie rywali.
W 23 minucie gospodarze polegli od własnej broni. Z autu na wysokości pola karnego wyrzucił mocno i daleko Wesserling. Morawski wyskoczył najwyżej i precyzyjną „główką” wyrównał stan rywalizacji. Remis długo się nie utrzymał. W 29 minucie Pogoń oblegała pole karne. Wreszcie jeden z obrońców wybił piłkę na uwolnienie, ale wprost do Sychowskiego. Pomocnik Pogoni technicznym uderzeniem przymierzył z miejsca przy słupku, dając swojej drużynie i nam radość z prowadzenia.
Pogoń kontrolowała boiskowe wydarzenia. Teraz to gospodarze biegali za piłką. W końcówce pierwszej połowy przed polem karnym faulowany był Ilanz. Morawski uderzył mocno, ale zmierzająca pod poprzeczkę piłka po rykoszecie minęła bramkę.
Niezadowolony z rozwoju wydarzeń trener Jacek Grembocki na drugą połowę zostawił w szatni Wróbla i Pomaskiego a wprowadził Miłosza i Byczkowskiego. Pogoń bez zmian. W pierwszych minutach po przerwie niewiele się działo. W 55 minucie głodny gry Byczkowski uderzył z dystansu i minimalnie piłka minęła słupek. W 56 minucie Pogoń dostała ostrzeżenie, że mecz jeszcze się nie skończył i mocno „ranni, ale jeszcze nie pogrzebani” gospodarze mogą zrobić krzywdę. Musuła dał się ograć w łatwy sposób przed polem karnym, i gdyby nie przecięte przez Labudę podanie mógł być remis.
Po godzinie gry mecz został już jednak rozstrzygnięty. Jeden z najlepszych w szeregach Pogoni Byczkowski był faulowany w polu karnym. Jedenastkę na gola zamienił pewny uderzeniem Ilanz. To jego 31 gol w sezonie. Gospodarzom puszczały nerwy. W ciągu kilku minut zobaczyli cztery żółte kartki – Miłosz za ostry faul na nogi, trzy za krytykę orzeczeń sędziego (Adamus, Arendt, Żabiński).
Pewna już swego Pogoń kontrolowała grę, co jakiś czas podchodząc pod bramkę gospodarzy. W 66 składna akcja w trójkącie Wesserling – Stankiewicz – Sychowski. Po dośrodkowaniu Stankiewicza Sychowski ładnie acz nad poprzeczką uderzył z woleja. Chwilę potem za Janowicza wszedł Szymon Bach. W kolejnej akcji błysnął Byczkowski. Jego indywidualna szarża została zakończona płaskim uderzeniem mijającym niewiele słupek. Za chwilę Morawski z dystansu trafił w słupek.
W 70 minucie Pogoń już ostatecznie „zabiła” ten mecz. Podanie w pole karne do Byczkowskiego, który uprzedził bramkarza i podcinką ustalił wynik. Prowadzenie 4:1 oddawało sytuację na murawie. Gospodarze byli totalnie rozbici. Trener Przybylski dokonał w końcówce trzech zmian. Boisko opuścili Morawski, Ilanz i Sychowski, a pojawili się na nim młodzieżowcy Naczk, Waczkowski i Fudala.
Gospodarze jeszcze przebudzili się w końcówce, kiedy Pogoń była już myślami w szatni. W 88 minucie Rytlewski uderzył z wolnego dając szansę Labudzie na ładną paradę. Chwilę potem Żabiński jeszcze raz posłał piłkę z autu na długi słupek, a uderzenie głową w niewielkiej odległości minęło spojenie. W doliczonym czasie gry doszło do spięcia między Stankiewiczem a Rytlewskim. Uderzony skrzydłowy Pogoni padł na murawę zwijając się z bólu, ale sędzia pokazał żółte kartki obu zawodnikom.
Poza mocnym początkiem i prowadzeniem gospodarzy Pogoń była drużyną lepszą i zasłużenie zgarnęła trzy punkty.
Jacek Grembocki, trener Amatora, powiedział po meczu:- Nie ukrywajmy, że Pogoń była w tym meczu zdecydowanym faworytem. My mieliśmy dużo punktów po jesieni, kiedy mieliśmy niezły zespół. Przyszły kontuzje Grembockiego, Dampca, Dawidowskiego. Nasz stoper Filip Ustowski dostał kolejną kartkę w ostatnim meczu i dziś nie mógł zagrać. Do tego słabsza dyspozycja niektórych piłkarzy. Niestety trenujemy raz w tygodniu, a niektórzy raz na dwa tygodnie ze względu, że mamy swoje kłopoty, o których nie chciałbym mówić. Nie da się nic zrobić w piłce, jak ktoś przychodzi raz na dwa tygodnie. Gramy miejscową młodzieżą. Jest jej dużo. Jeżeli spadnie sześć zespołów, to utrzymamy się. Jeśli osiem, to może być kłopot, chyba, że wygramy za tydzień w Tczewie. Jeśli chodzi o Pogoń, to ma bardziej dojrzały zespół. Gdyby nie było Wojtka Musuły, Piotra Łapigrowskiego , gdyby nie było Byczka, to ta Pogoń byłaby takim zespołem, jak my. Ta jakość nie byłaby tak widoczna. Trzech piłkarzy w zespole robi różnice. Liczyliśmy, że na początku coś strzelimy, wykorzystamy sytuacje i to się udało. Później niestety dwa nasze błędy w obronie, nie umiemy pokryć, wygrać pojedynków główkowych. Dla nas największym zagrożeniem jest aut, rzut wolny czy różny. My w tej chwili tylko zyskujemy na autach. Nie ma Damiana Grembockiego, Dampca. W tej chwili nie potrafimy zrobić dwóch podań. Jedynie jakaś walka, wybieganie. Nasze morale sportowe nie jest teraz na wysokim poziomie.