7 kolejka IV ligi, 6.07.2014r. godz. 17
Pogoń Lębork – Powiśle Dzierzgoń 2:4 (2:2)
bramki: 1:0 Jędrzej Waczkowski ('5), 2:0 Wojciech Musuła ('23), 2:1 Krzysztof Wierzba ('30), 2:2 Michał Tomczyk ('36), 2:3 Damian Czahuk ('71), 2:4 Michał Tomczyk ('88)
Pogoń: Patryk Labuda – Pionk ('68 Morawski), Jasiński, Musuła, Wesserling – Janowicz ('73 Czeszewski), Sz. Bach ('83 Paweł Labuda), Sychowski – Stankiewicz, Waczkowski, Byczkowski
Powiśle: Kowalski – Ruciński, Augustynowicz, J. Zieliński – Orłowski ('57 Wnuk), Maluchnik, Mioduński, Borys, M. Tomczyk ('89 Cierlicki), Czahuk ('78 Drzyzga), K. Wierzba
Żółte kartki: Musuła (62), Byczkowski (90), Stankiewicz (90+2) – Orłowski (52), Borys (90), Kowalski (90) Sędziowie: Krzysztof Szewczyk oraz Tadeusz Jankowicz, Przemysław Pagacz
W fatalnych nastrojach w sobotę opuszczali stadion w Lęborku kibice Pogoni, po tym, jak z piłkarskiego nieba zostali brutalnie sprowadzeni na ziemię. Dwubramkowe prowadzenie nie wystarczyło, żeby nasza drużyna zdobyła nawet punkt. Goście nie załamali się niekorzystnym przebiegiem meczu i w drugiej połowie udokumentowali swoją dominację dwoma zwycięskimi golami, przy kilku jeszcze innych okazjach. To trzecia porażka Pogoni w ostatnich czterech meczach. Z 8 punktami w 7 spotkaniach nasza drużyna osunęła się na 12 miejsce w tabeli. Po dobrym początki ligi teraz sytuacja wygląda kiepsko a już w sobotę mecz w Gdańsku z niepokonanym liderem Jaguarem.
Po tym, jak w trzech poprzednich meczach Pogoń zdobyła tylko punkt, mecz z niżej notowanym sąsiadem w tabeli miał być dobrą okazją do przerwania złej passy, podreperowania konta punktowego i naszych nastrojów. Nawet mimo tego, że Adrian Kochanek z powodu szkolenia wojskowego wypadł na miesiąc z gry, Damian Formela leczy uraz kostki, a za 4 żółte kartki przymusowo pauzował Gracjan Miszkiewicz. Na ławce usiedli będący jeszcze nie w pełni sił Rafał Morawski i Konrad Czeszewski. Mimo urazu na czwartkowym treningu zagrał od pierwszej minuty Mateusz Stankiewicz. Głównym żądłem w ataku miał być grający po raz pierwszy w wyjściowym składzie Jędrzej Waczkowski, wspierany ze skrzydeł przez Stankiewicza i Byczkowskiego. W pomocy tym razem zagrał Szymon Bach.
Początek meczu toczył się tak, jakbyśmy sobie tego życzyli. Już w 2 minucie bramkarz gości musiał wyciągać piłkę z bramki, kiedy po faulu w rogu boiska na Byczkowskim dośrodkował z wolnego Wesserling a Jasiński celnie uderzył z bliska głową. Uczynił to jednak ze spalonego i tak szybko, jak wybuchła nasza radość, tak szybko została zgaszona. Długo jednak nie rozpamiętywaliśmy tej sytuacji, bo już w 5 minucie mogliśmy naprawdę świętować. Byczkowski idealnym podaniem ze skrzydła po ziemi obsłużył Waczkowskiego, stoper gości nie przeciął podania i napastnik Pogoni zabrał się z piłką w pole karne i z najwyższym spokojem, jak nie zawodnik, który w tym sezonie debiutował w pierwszej „11”, posłał piłkę w dalszy róg bramki. W 13 minucie gospodarze dostali jednak ostrzeżenie. Po dośrodkowaniu z wolnego najwyżej w polu karnym wyskoczył jeden z gości i po jego uderzeniu piłkę odbitą jeszcze od murawy z trudem, choć w ładnym stylu obronił na linii Labuda. Akcja szybko przeniosła się pod pole karne gości. Gdyby tylko Bach lepiej opanował górne zagranie to wielce prawdopodobne, że przy celnym strzale miałby na koncie gola. A tak rywale zdołali zapobiec zagrożeniu.
Pogoń była nadal w uderzeniu. W 23 minucie do ofensywnej akcji podłączył się Musuła. Wywalczył rzut rożny. Po dośrodkowaniu Wesserlinga obrońca chciał wybić piłkę, ale została w polu karnym. Z zamieszania skorzystał Musuła, który mocnym uderzeniem z woleja z kilku metrów podwyższył prowadzenie swojej drużyny.
Goście nie podłamali się niekorzystnym obrotem boiskowych wydarzeń. Kombinacyjną akcję, w finale której na czystą pozycję został wyprowadzony doświadczony Andrzej Borys zabrakło tylko mocnego uderzenia. Chwilę potem po dośrodkowaniu z rożnego Wesserlinga Musuła zdołał wprawdzie uderzyć piłkę głową, ale za lekko i niecelnie. Po pół godzinie gry goście zdobyli kontaktową bramkę. Piłkę wyprowadzał Musuła, ale jego podanie trafiło w jednego z rywali. Goście przechwycili piłkę, Musuła nie przerwał akcji, wbiegli w pole karne i Wierzba miał już tylko dołożyć nogę. To był niby tylko kontaktowy gol, ale gościom dał wiarę, że jeszcze wszystko jest możliwe. Już 6 minut później w łatwy sposób wyprowadzili w pole defensywę Pogoni i Michał Tomczyk oddał mocny strzał w biegu, doprowadzając do remisu. Kilka minut wystarczyło gościom, żeby wyrównać i nabrać przekonania, że są w stanie zagrać o pełną pulę.
Dziesięć minut po przerwie odważne wyjście Kowalskiego z bramki uratowało Powiśle. W 63 minucie po ostrym wejściu Augustynowicza mocno ucierpiał Stankiewicz. W 67 minucie wyłuskana w środku pola piłka trafiła na skrzydło do Byczkowskiego. Pozostawiony bez opieki i za szybki dla obrońcy wbiegł w pole karne, ale ani nie uderzył, ani nie podał. Piłka wylądowała za boiskiem. Skrzydłowy Pogoni wciąż jest daleki od formy z rundy wiosennej poprzedniego sezonu, kiedy jego rajdy napędzały ataki Pogoni.
Po godzinie gry rozegrali się goście. Zaczęli konstruować coraz groźniejsze akcje, szczególnie prawą stroną Pogoni, łatwo dochodząc w pole karne. Pogoniści nie nadążali z przerywaniem ataków. Trener Przybylski zmienił prawego obrońcę Bartosza Pionka, posyłając w bój Rafała Morawskiego. Na niewiele to się zdało. Goście zyskiwali coraz większą przewagę. Zdezorganizowana Pogoń nie była w stanie powstrzymać dojrzalej grających rywali. W 71 minucie objęli zasłużone prowadzenie. Po raz drugi w tym meczu poradzili sobie tak z defensywą gospodarzy, że Damian Czahuk dopełnił formalności. To była konsekwencja przewagi gości, która wynikała też ze słabości lęborczan. W 82 minucie długie podanie trafiło do Byczkowskiego. W dobrej sytuacji uderzył przy bliższym słupku, gdzie stał Kowalski. W końcówce Pogoń postawiła wszystko na jedną kartę i przeszła na grę trzema obrońcami. W 87 minucie dwóch zawodników Powiśla skontrowało trzyosobową defensywę gospodarzy, ustalając szokujący dla nas wynik meczu.
Pogoń Lębork – Powiśle Dzierzgoń 2:4 (2:2)
bramki: 1:0 Jędrzej Waczkowski ('5), 2:0 Wojciech Musuła ('23), 2:1 Krzysztof Wierzba ('30), 2:2 Michał Tomczyk ('36), 2:3 Damian Czahuk ('71), 2:4 Michał Tomczyk ('88)
Pogoń: Patryk Labuda – Pionk ('68 Morawski), Jasiński, Musuła, Wesserling – Janowicz ('73 Czeszewski), Sz. Bach ('83 Paweł Labuda), Sychowski – Stankiewicz, Waczkowski, Byczkowski
Powiśle: Kowalski – Ruciński, Augustynowicz, J. Zieliński – Orłowski ('57 Wnuk), Maluchnik, Mioduński, Borys, M. Tomczyk ('89 Cierlicki), Czahuk ('78 Drzyzga), K. Wierzba
Żółte kartki: Musuła (62), Byczkowski (90), Stankiewicz (90+2) – Orłowski (52), Borys (90), Kowalski (90) Sędziowie: Krzysztof Szewczyk oraz Tadeusz Jankowicz, Przemysław Pagacz
W fatalnych nastrojach w sobotę opuszczali stadion w Lęborku kibice Pogoni, po tym, jak z piłkarskiego nieba zostali brutalnie sprowadzeni na ziemię. Dwubramkowe prowadzenie nie wystarczyło, żeby nasza drużyna zdobyła nawet punkt. Goście nie załamali się niekorzystnym przebiegiem meczu i w drugiej połowie udokumentowali swoją dominację dwoma zwycięskimi golami, przy kilku jeszcze innych okazjach. To trzecia porażka Pogoni w ostatnich czterech meczach. Z 8 punktami w 7 spotkaniach nasza drużyna osunęła się na 12 miejsce w tabeli. Po dobrym początki ligi teraz sytuacja wygląda kiepsko a już w sobotę mecz w Gdańsku z niepokonanym liderem Jaguarem.
Po tym, jak w trzech poprzednich meczach Pogoń zdobyła tylko punkt, mecz z niżej notowanym sąsiadem w tabeli miał być dobrą okazją do przerwania złej passy, podreperowania konta punktowego i naszych nastrojów. Nawet mimo tego, że Adrian Kochanek z powodu szkolenia wojskowego wypadł na miesiąc z gry, Damian Formela leczy uraz kostki, a za 4 żółte kartki przymusowo pauzował Gracjan Miszkiewicz. Na ławce usiedli będący jeszcze nie w pełni sił Rafał Morawski i Konrad Czeszewski. Mimo urazu na czwartkowym treningu zagrał od pierwszej minuty Mateusz Stankiewicz. Głównym żądłem w ataku miał być grający po raz pierwszy w wyjściowym składzie Jędrzej Waczkowski, wspierany ze skrzydeł przez Stankiewicza i Byczkowskiego. W pomocy tym razem zagrał Szymon Bach.
Początek meczu toczył się tak, jakbyśmy sobie tego życzyli. Już w 2 minucie bramkarz gości musiał wyciągać piłkę z bramki, kiedy po faulu w rogu boiska na Byczkowskim dośrodkował z wolnego Wesserling a Jasiński celnie uderzył z bliska głową. Uczynił to jednak ze spalonego i tak szybko, jak wybuchła nasza radość, tak szybko została zgaszona. Długo jednak nie rozpamiętywaliśmy tej sytuacji, bo już w 5 minucie mogliśmy naprawdę świętować. Byczkowski idealnym podaniem ze skrzydła po ziemi obsłużył Waczkowskiego, stoper gości nie przeciął podania i napastnik Pogoni zabrał się z piłką w pole karne i z najwyższym spokojem, jak nie zawodnik, który w tym sezonie debiutował w pierwszej „11”, posłał piłkę w dalszy róg bramki. W 13 minucie gospodarze dostali jednak ostrzeżenie. Po dośrodkowaniu z wolnego najwyżej w polu karnym wyskoczył jeden z gości i po jego uderzeniu piłkę odbitą jeszcze od murawy z trudem, choć w ładnym stylu obronił na linii Labuda. Akcja szybko przeniosła się pod pole karne gości. Gdyby tylko Bach lepiej opanował górne zagranie to wielce prawdopodobne, że przy celnym strzale miałby na koncie gola. A tak rywale zdołali zapobiec zagrożeniu.
Pogoń była nadal w uderzeniu. W 23 minucie do ofensywnej akcji podłączył się Musuła. Wywalczył rzut rożny. Po dośrodkowaniu Wesserlinga obrońca chciał wybić piłkę, ale została w polu karnym. Z zamieszania skorzystał Musuła, który mocnym uderzeniem z woleja z kilku metrów podwyższył prowadzenie swojej drużyny.
Goście nie podłamali się niekorzystnym obrotem boiskowych wydarzeń. Kombinacyjną akcję, w finale której na czystą pozycję został wyprowadzony doświadczony Andrzej Borys zabrakło tylko mocnego uderzenia. Chwilę potem po dośrodkowaniu z rożnego Wesserlinga Musuła zdołał wprawdzie uderzyć piłkę głową, ale za lekko i niecelnie. Po pół godzinie gry goście zdobyli kontaktową bramkę. Piłkę wyprowadzał Musuła, ale jego podanie trafiło w jednego z rywali. Goście przechwycili piłkę, Musuła nie przerwał akcji, wbiegli w pole karne i Wierzba miał już tylko dołożyć nogę. To był niby tylko kontaktowy gol, ale gościom dał wiarę, że jeszcze wszystko jest możliwe. Już 6 minut później w łatwy sposób wyprowadzili w pole defensywę Pogoni i Michał Tomczyk oddał mocny strzał w biegu, doprowadzając do remisu. Kilka minut wystarczyło gościom, żeby wyrównać i nabrać przekonania, że są w stanie zagrać o pełną pulę.
Dziesięć minut po przerwie odważne wyjście Kowalskiego z bramki uratowało Powiśle. W 63 minucie po ostrym wejściu Augustynowicza mocno ucierpiał Stankiewicz. W 67 minucie wyłuskana w środku pola piłka trafiła na skrzydło do Byczkowskiego. Pozostawiony bez opieki i za szybki dla obrońcy wbiegł w pole karne, ale ani nie uderzył, ani nie podał. Piłka wylądowała za boiskiem. Skrzydłowy Pogoni wciąż jest daleki od formy z rundy wiosennej poprzedniego sezonu, kiedy jego rajdy napędzały ataki Pogoni.
Po godzinie gry rozegrali się goście. Zaczęli konstruować coraz groźniejsze akcje, szczególnie prawą stroną Pogoni, łatwo dochodząc w pole karne. Pogoniści nie nadążali z przerywaniem ataków. Trener Przybylski zmienił prawego obrońcę Bartosza Pionka, posyłając w bój Rafała Morawskiego. Na niewiele to się zdało. Goście zyskiwali coraz większą przewagę. Zdezorganizowana Pogoń nie była w stanie powstrzymać dojrzalej grających rywali. W 71 minucie objęli zasłużone prowadzenie. Po raz drugi w tym meczu poradzili sobie tak z defensywą gospodarzy, że Damian Czahuk dopełnił formalności. To była konsekwencja przewagi gości, która wynikała też ze słabości lęborczan. W 82 minucie długie podanie trafiło do Byczkowskiego. W dobrej sytuacji uderzył przy bliższym słupku, gdzie stał Kowalski. W końcówce Pogoń postawiła wszystko na jedną kartę i przeszła na grę trzema obrońcami. W 87 minucie dwóch zawodników Powiśla skontrowało trzyosobową defensywę gospodarzy, ustalając szokujący dla nas wynik meczu.