11 kolejka IV ligi, 4 października 2014 godz. 13

MKS Władysławowo – Pogoń Lębork 1:1 (0:0)
bramki: 1:0 Przemysław Szymański (84), 1:1 Wojciech Musuła (90+1)

MKS: Ceynowa - Mudlaff, Kleser, Piesik, Tojza - Bonk (kapitan), Głowienka (‘90+2 Burzyński) - Neumann (‘74 Liss), Szymański, Wojciechowski (‘87 Jarzyna) – Gojke

Pogoń: Patryk Labuda – Pionk, Jasiński, Musuła (kapitan), Janowicz – Wesserling – Naczk, Sychowski (‘46 Fudala), Stankiewicz, Byczkowski - Formela (‘50 Miszkiewicz)
Żółte kartki: Tojza (55), Kleser (67), Głowienka (87) – Byczkowski (41), Wesserling (43), Naczk (85)
Sędziowie: Krzysztof Kochel oraz Łukasz Kowalik, Michał Brodzik
Delegat PZPN: Sobecki Gerard
Obserwator: Waldemar Krajewski

Gdyby gospodarze utrzymali do końcowego gwizdka prowadzenie po golu zza pola karnego Przemysława Szymańskiego w 84 minucie, mielibyśmy duży niedosyt, bo szczególnie w pierwszej połowie Pogoń dyktowała warunki gry i była dwa razy blisko objęcia prowadzenia. Stracony w końcówce gol nie podłamał naszych zawodników i w doliczonym czasie gry najlepiej w polu karnym odnalazł się kapitan Wojciech Musuła, trafiając do bramki w trudnej sytuacji. To ósmy punkt Pogoni w czwartym meczu pod wodzą Włodzimierza Pasieki.

- To nie był dobry mecz w naszym wykonaniu, bo stać nas na dużo więcej – ocenił krytycznie kapitan i strzelec wyrównującego gola Wojciech Musuła. - Nie przegraliśmy na wyjeździe, tracąc gola w końcówce, i z tego powinniśmy się cieszyć. Trzeba wyciągnąć wnioski z tego, co było złe. Do przerwy byliśmy dużo bliżsi gola, szczególnie w sytuacji Pionka, kiedy obrońca wybił wślizgiem piłkę z pustej bramki. Zabrakło kropki nad „i”. To był zespół zdecydowanie do ogrania przy naszej lepszy dyspozycji. Poza jednym groźnym strzałem nie przypominam sobie, że Władysławowo miało sytuacje bramkowe. Przy golu piłka spadła mi pod nogi i w takich sytuacjach nie ma co się zastanawiać.

- Mogliśmy szczęśliwie wygrać ten mecz, co przy naszej dzisiejszej sytuacji kadrowej byłoby niewątpliwie sukcesem – ocenił trener MKS Bartłomiej Konkel. - Graliśmy bez pięciu podstawowych zawodników. Lista nieobecnych jest dosyć długa, ale z tych ważniejszych zabrakło Dybały, Świerczyńskiego, Smykli, Korzeniewskiego. Także przyjmujemy ten remis. Jak nie można wygrać 1:0, trzeba cieszyć się z remisu. Sytuacji bramkowych Pogoń miała trochę więcej, ale sytuacjami meczu się nie wygrywa. Strzeliliśmy bramkę w końcówce, można to było dowieźć, ale nie udało się. Remis z przebiegu meczu jest sprawiedliwy.

We Władysławowie o ligowe punkty w 11 kolejce rywalizowały drużyny, które wygrały swoje dwa poprzednie mecze. Pogoń miała punkt więcej i była nieco wyżej w tabeli. Gospodarze przystąpili do meczu osłabieni brakiem kilku nieobecnych z różnych powodów zawodników, m. in. Dybały, Smykli, Świerczyńskiego, Korzeniewski, Morgiela. W wyjściowej „11” trenerzy MKS dali szansę czterem młodzieżowcom (Mudlaff, Piesik, Neumann, Wojciechowski).

W kadrze Pogoni zabrakło Bacha (wyjazd) i Waczkowskiego (kontuzja kolana na treningu, przerwa może potrwać nawet 3 tygodnie). Na ławce zasiedli młodzieżowcy (Miszkiewicz, Fudala) i juniorzy (Sadowski, Śliwiński i Czyżewski).

W 7 minucie Pogoń przeniosła grę na połowę MKS-u. Przerwana faulem akcja, po której Wesserling wrzucił piłkę w pole karne. Jej lot przedłużył głową Sychowski a zamykającemu akcję Musułe zabrakło niewiele, żeby głową uderzyć w światło bramki. Uderzenie było jednak niecelne. W 9 minucie pokazał się w swojej firmowej akcji ustawiony tym razem na lewym skrzydle Byczkowski. Złamał akcję do środka, gubiąc Mudlaffa, ale słabe uderzenie było niecelne. Lewa strona to było ten korytarz, którym Pogoń w kolejnych minutach prowadziła częściej i groźniej swoje ataki. Poza tym w tym fragmencie nasi zawodnicy próbowali strzałów z dystansu, które jednak pozostawiały wiele do życzenia. W kolejnych minutach oglądaliśmy wyrównane spotkanie, w którym trwała walka o przejęcie środka pola. Akcję przenosiły się spod jednego pola karnego na drugie, ale nie były skutecznie finalizowane.

W 24 minucie dwie najgroźniejsze do tej pory okazje Pogoni. Najpierw po dośrodkowaniu z prawego skrzydła skiksował jeden z obrońców MKS-u i zamiast wybicia piłki przedłużył jej lot. Trafiła do Sychowskiego, który miał przed sobą już tylko bramkarza. Uderzył z powietrza, ale Ceynowa po raz pierwszy uratował gospodarzy przed stratą gola. Pogoń poszła za ciosem i chwilę później była jeszcze bliżej objęcia prowadzenia i nawet Ceynowa by nie pomógł. Wesserling górnym podaniem w tempo otworzył drogę w pole karne prawemu obrońcy Pionkowi. Ten ostatni kopnął obok wybiegającego bramkarza, którego w opuszczonej bramce asekurował Wojciechowski, wślizgiem ratując sytuację. Pogoń była drużyną grającą bardziej ofensywnie i bliższą zdobycia gola w tym fragmencie meczu. Gospodarze odpowiadali rzadko. Po pół godzinie gry Musuła wybił piłkę do rywala w polu karnym. Przejął ją Gojke i wycofał przed pola karne. Z zablokowaniem uderzenia nie zdążył Janowicz, jednak mimo to Neumann uderzył obok bramki.

Kilka strat w środku pola zanotował Wesserling, za co otrzymał reprymendę od trenera. Z kolei na pochwały zasłużył Byczkowski, który w wielu akcjach był motorem napędowym ataków Pogoni. Szkoda, że koledzy nie potrafili skorzystać z jego rosnącej dyspozycji. W końcówce pierwszej połowy właśnie Byczkowski za przerwanie w zalążku akcji gospodarzy i Wesserling za podobne przewinienie zostali ukarani żółtym kartkami. Dla tego ostatniego to czwarta kartka w sezonie i w sobotnim meczu z Luzinem czeka go przymusowa pauza. Podsumowując w pierwszej połowie to Pogoń miała częściej inicjatywę, ale nie potrafiła zamienić jej na choćby jednego gola, choć były ku temu dobre okazje.

Na drugą połowę trener Pasieka zostawił w szatni Sychowskiego a delegował za niego Fudalę. To wymusiło korekty w ustawieniu. Dotychczasowi skrzydłowi Byczkowski i Naczk teraz mieli grać w środku pola.
Druga połowa była już mniej atrakcyjna, a więcej było walki. W jednym ze starć w polu karnym ucierpiał Damian Formela i po interwencji medycznej nie wrócił już na boisko. Powodem nie był jednak kostka, z powodu której pauzował przez miesiąc, ale kontuzja mięśniowa. Na murawie pojawił się środkowy, defensywny pomocnik Miszkiewicz i teraz on miał być najbardziej wysuniętym zawodnikiem Pogoni.

W 55 minucie mijający Stankiewicza Tojza uderzył go ręką, za co został ukarany pierwszą dla zawodnika gospodarzy żółtą kartką. W 58 minucie wysoko ustawiona defensywa Pogoni skutecznie zastawiła pułapkę ofsajdową, bo mogło być groźnie. W 62 minucie nabierający szybkości Byczkowski w indywidulanej szarży minął dwóch rywali i tuż przed polem karnym został sfaulowany. Wesserling jednak zepsuł dośrodkowanie. W 71 i 74 minucie pokazał się Miszkiewicz. Najpierw otrzymał podanie w pobliżu linii środkowej, ale samotna kontra była z góry skazana na powodzenie i przed polem karnym stracił piłkę. Następnie w ofensywnej akcji Pionk wycofał piłkę z e skrzydła do Wesserlinga, który dośrodkował w pole karne. Miszkiewicz rzucił się „szczupakiem”, ale piłka minęła bramkę.

W 84 minucie zaatakowali prawą stroną Pogoni gospodarze. Stankiewicz z Pionkiem nie przejęli podania i Tojza wycofał przed pole karne. Szymański przymierzył idealnie przy prawym słupku i piłka po ziemi zatrzymała się w bramce. Labuda był bez szans. Widmo porażki, w meczu, z którego przebiegu Pogoń na nią nie zasłużyła, zajrzało nam głęboko w oczy.

Do końca pozostało przecież kilka minut. Sędzia doliczył trzy minuty. W pierwszej z nich Weserling wrzucił piłkę z wolnego. W dużym tłoku któryś z zawodników przedłużył jej lot i trafiła do stojącego obok słupka Musuły. Leżąc już na murawie kapitan Pogoni znalazł lukę i wyrównał straty, ratując punkt. Ogromna radość w obozie Pogoni. Wynik nie uległ już zmianie i podział punktów stał się faktem.