12 kolejka IV ligi, 11 października 2014 godz. 12
Pogoń Lębork – GOSRiT Luzino 1:1 (0:1)
bramki: 0:1 Mienik (‘8), 1:1 (’83 sam. po strzale Musuły)
Pogoń: Krasiński (’40 Labuda) – Pionk, Jasiński, Musuła, Janowicz, Stankiewicz, Byczkowski, Sychowski, Fudala (’46 Kochanek), Naczk, Madziąg (’75 Czyżewski)
Nie tak miało wyglądać sobotnie popołudnie. Nie dość , że przez większość spotkania padał deszcz to zamiast trzech ważnych punktów, Pogoń zaledwie zremisowała z przedostatnim GOSRiT-em Luzino. Goście już w 8 minucie zdobyli bramkę po pechowej interwencji Pawła Krasińskiego, który przepuścił futbolówkę pod brzuchem. Na nasze szczęście, podobnie jak przed tygodniem z pomocą przyszedł kapitan Pogoni, Wojciech Musuła, który w ostatnich minutach meczu tak uderzył główką, że piłka odbiła się od obrońcy GOSRiT-u i wpadła do bramki.
W kadrze Pogoni szpital. Z już teraz wąskiej kadry zabrakło kontuzjowanego Formeli i Waczkowskiego. W przypadku tego drugiego zawodnika uraz jest bardzo poważny i Jędrzeja czeka kilkumiesięczna przerwa w grze. Z powodu 4 żółtej kartki w meczu z Luzinem pauzował Wesserling. Jedynym pozytywem w marnej sytuacji kadrowej jest powrót po wojskowym przeszkoleniu Adriana Kochanka. Zawodnik niejako z marszu zagrał „połówkę” meczu, a w jego grze było widać ponad miesięczną przerwę w treningach.
Trener Pasieka miał ból głowy kompletując wyjściową „11”, szczególnie w formacji ofensywnej. Z trzech nominalnych napastników (Czeszewski, Formela i Waczkowski) do gry nie nadawał się nikt. Od 1 minuty zagrał więc 18-letni junior Mateusz Madziąg. To właśnie on w 6 minucie w sytuacji sam na sam uderza na bramkę. Piłkę odbija bramkarz Luzina, a dobitka Naczka ląduje nad poprzeczką.
Dwie minuty później niegroźna i nieliczna akcja gości przynosi im niespodziewanie prowadzenie. Błąd Stankiewicza i niepilnowany Mienik zdecydował się na strzał zza pola karnego. Krasiński puszcza piłkę pod brzuchem i przegrywamy 0:1. W 12 minucie po rzucie rożnym ratuje nas poprzeczka. Zawodnik gości uderzał głową.
W 14 minucie Byczkowski silnie uderza z rzutu wolnego, piłka mija jednak bramkę. 29 minucie Sychowski decyduje się na strzał z dystansu, po raz kolejny piłka mija bramkarza gości. Pod koniec I połowy jeszcze akcję rozkręca Byczkowski i decyduje się na strzał z 20 metrów, niestety nad poprzeczką.
II połowa to strzał nad poprzeczką Madziąga w 55 minucie. W 73 minucie na strzał zdecydował się Janowicz. Kąśliwe uderzenie zza pola karnego w którym śliska piłka nabrała rotacji bramkarz Luzina odbija przed siebie. Niestety nie miał kto dobić. Gdy wydawało się, że czarny scenariusz się spełni i mimo ataków punktów nie będzie, podobnie jak w meczu we Władysławowie błysnął kapitan Musuła. Wrzutka z lewej strony pola karnego, najwyżej do piłki wychodzi Musuła i skutecznie główkuje, przy okazji nabijając obrońcę Luzina. Futbolówka odbija się od jego nóg i wtacza się do bramki. Mamy wyrównanie i powrót nadziei jak nie 1 to i może na 3 punkty. Ostatnie minuty to rozpaczliwe szukanie drugiej bramki. Najbliżej jej strzelenia był na minutę przed ostatnim gwizdkiem Kochanek, ale piłka po jego uderzeniu minimalnie leci nad poprzeczką.
Pogoń Lębork – GOSRiT Luzino 1:1 (0:1)
bramki: 0:1 Mienik (‘8), 1:1 (’83 sam. po strzale Musuły)
Pogoń: Krasiński (’40 Labuda) – Pionk, Jasiński, Musuła, Janowicz, Stankiewicz, Byczkowski, Sychowski, Fudala (’46 Kochanek), Naczk, Madziąg (’75 Czyżewski)
Nie tak miało wyglądać sobotnie popołudnie. Nie dość , że przez większość spotkania padał deszcz to zamiast trzech ważnych punktów, Pogoń zaledwie zremisowała z przedostatnim GOSRiT-em Luzino. Goście już w 8 minucie zdobyli bramkę po pechowej interwencji Pawła Krasińskiego, który przepuścił futbolówkę pod brzuchem. Na nasze szczęście, podobnie jak przed tygodniem z pomocą przyszedł kapitan Pogoni, Wojciech Musuła, który w ostatnich minutach meczu tak uderzył główką, że piłka odbiła się od obrońcy GOSRiT-u i wpadła do bramki.
W kadrze Pogoni szpital. Z już teraz wąskiej kadry zabrakło kontuzjowanego Formeli i Waczkowskiego. W przypadku tego drugiego zawodnika uraz jest bardzo poważny i Jędrzeja czeka kilkumiesięczna przerwa w grze. Z powodu 4 żółtej kartki w meczu z Luzinem pauzował Wesserling. Jedynym pozytywem w marnej sytuacji kadrowej jest powrót po wojskowym przeszkoleniu Adriana Kochanka. Zawodnik niejako z marszu zagrał „połówkę” meczu, a w jego grze było widać ponad miesięczną przerwę w treningach.
Trener Pasieka miał ból głowy kompletując wyjściową „11”, szczególnie w formacji ofensywnej. Z trzech nominalnych napastników (Czeszewski, Formela i Waczkowski) do gry nie nadawał się nikt. Od 1 minuty zagrał więc 18-letni junior Mateusz Madziąg. To właśnie on w 6 minucie w sytuacji sam na sam uderza na bramkę. Piłkę odbija bramkarz Luzina, a dobitka Naczka ląduje nad poprzeczką.
Dwie minuty później niegroźna i nieliczna akcja gości przynosi im niespodziewanie prowadzenie. Błąd Stankiewicza i niepilnowany Mienik zdecydował się na strzał zza pola karnego. Krasiński puszcza piłkę pod brzuchem i przegrywamy 0:1. W 12 minucie po rzucie rożnym ratuje nas poprzeczka. Zawodnik gości uderzał głową.
W 14 minucie Byczkowski silnie uderza z rzutu wolnego, piłka mija jednak bramkę. 29 minucie Sychowski decyduje się na strzał z dystansu, po raz kolejny piłka mija bramkarza gości. Pod koniec I połowy jeszcze akcję rozkręca Byczkowski i decyduje się na strzał z 20 metrów, niestety nad poprzeczką.
II połowa to strzał nad poprzeczką Madziąga w 55 minucie. W 73 minucie na strzał zdecydował się Janowicz. Kąśliwe uderzenie zza pola karnego w którym śliska piłka nabrała rotacji bramkarz Luzina odbija przed siebie. Niestety nie miał kto dobić. Gdy wydawało się, że czarny scenariusz się spełni i mimo ataków punktów nie będzie, podobnie jak w meczu we Władysławowie błysnął kapitan Musuła. Wrzutka z lewej strony pola karnego, najwyżej do piłki wychodzi Musuła i skutecznie główkuje, przy okazji nabijając obrońcę Luzina. Futbolówka odbija się od jego nóg i wtacza się do bramki. Mamy wyrównanie i powrót nadziei jak nie 1 to i może na 3 punkty. Ostatnie minuty to rozpaczliwe szukanie drugiej bramki. Najbliżej jej strzelenia był na minutę przed ostatnim gwizdkiem Kochanek, ale piłka po jego uderzeniu minimalnie leci nad poprzeczką.