5 kolejka IV ligi, sezon 2015/16, 5 września 2015 godz. 16
Pogoń Lębork – Powiśle Dzierzgoń 3:1 (2:0)
bramki: 1:0 (‘29), 2:0 Madziąg (‘37), 2:1 Mioduński (’56), 3:1 Formela (‘87)
Pogoń: Katzor – Wesserling, Musuła, Kochanek, Skibicki – Stankiewicz (‘69 Formela), Morawski (‘86 Pietrzyk), Sychowski, Haraszczuk (‘46 Kłos) – Madziąg (‘89 Miszkiewicz), Ilanz
Powiśle: Kowalski – Orłowski, Mioduński, S. Zieliński, Maluchnik – Galeniewski, Wierzba, Kruczkowski, Waga, Kulas (‘86 Majewski), Blejwas
żółte kartki: Haraszczuk, Stankiewicz (Pogoń) – Waga, Maluchnik (dwie), Mioduński (Powiśle)
Sędziowie: Łukasz Kolter oraz Filip Stachyra, Dariusz Kojnecki
Piękny sen Pogoni trwa! W sobotnim meczu z ogranym, choć grającym w osłabionym składzie czwartoligowcem, nasza drużyna była faworytem i z tej roli znakomicie wywiązała się. Goście zaczęli odważnie i zanim Pogoń objęła prowadzenie, kilka razy zagrozili naszej bramce, łącznie z uderzeniem w poprzeczkę. Nasza drużyna zachowała czyste konto i sama przeszła do ataków, ale z dużo lepszym skutkiem. Wynik otworzył imponujący formą, także strzelecką, kapitan Wojciech Musuła, kiedy głową wykończył dośrodkowanie Mateusza Stankiewicza. Podbudowana prowadzeniem Pogoń niespełna 10 minut później prowadziła już dwoma golami, kiedy technicznym uderzeniem zza 16 popisał się Mateusz Madziąg. Ten młodzieżowiec mógł definitywnie przechylić szalę zwycięstwa tuż po przerwie, kiedy jak rutyniarz ograł obrońcę i miał przed sobą tylko bramkarza. Niestety kopnął w niego i mieliśmy w tym spotkaniu jeszcze emocje. W 56 minucie chyba nikt z zachowującej do tego momentu czyste konto Pogoni nie wierzył, że możemy stracić gola, bo piłka po drodze mijała kolejnych zawodników i na dalszym słupku zamknął akcję Daniel Mioduński. Nadzieja gości na punkty długo nie trwała, bo już 4 minuty potem Przemysław Maluchnik został ukarany dwoma żółtymi kartkami. W końcówce sędzia wyrzucił z ławki jeszcze trenera gości, a wynik na 3:1 ustalił rezerwowy Damian Formela. Przy niespodziewanym remisie Rodła u siebie ze Stolemem Pogoń z kompletem wygranych została samodzielnym liderem. Oby jak najdłużej!
Kibice, którzy zawitali w sobotę na stadion, spodziewali się trudnego, ale zwycięskiego meczu w wykonaniu swojej drużyny. Za Pogonią przemawiało własne boisko, ale przede wszystkim wysoka forma, potwierdzona kolejnymi wygranymi. Widowisko mogła popsuć kapryśna tego dnia pogoda, ale opady przed meczem były tyle mocne, co krótkie i kibice szybko opuścili krytą trybunę.
Wobec będącego nie w pełni zdrowia Pietrzyka i wracającego powoli po długiej rehabilitacji Kłosa trener Waldemar Walkusz miał ograniczone pole manewru i postawił na sprawdzony skład, taki sam, jak w dwóch ostatnich spotkaniach. Goście przyjechali osłabieni, z tylko trzema rezerwowymi i czterema młodzieżowcami w pierwszym składzie.
Pierwsze minuty ostrożne z obu stron, bez wartych odnotowania wizyt w polu karnym. W 8 minucie Pogoń zawiązała akcję na prawym skrzydle. Stankiewicz uwolnił się od obrońcy i zagrał przed pole karne. Podanie do Morawskiego przeciął rywal. Po 10 minutach obie drużyny przyspieszyły, zaczęły grać odważniej i pojawiły się pierwsze sytuacje. Co ciekawe, to goście byli groźniejsi. W 13 minucie Kruczkowski uderzył zza pola karnego. Piłka wysokim łukiem zmierzała pod poprzeczkę, ale dobrze ustawiony Katzor wyczekał i sparował ją nad poprzeczkę.
W 21 minucie Haraszczuk faulował w „ofensywie” i za zupełnie niepotrzebne zachowanie został ukarany pierwszą w meczu żółtą kartką. W 23 minucie grający bez respektu goście ponownie zagrozili bramce Pogoni. Wierzba uderzył z miejsca spod „kolana”, ale mierząc przy bliższym słupku trafił w boczną siatkę. W 27 minucie Patryk Galeniewski mierzył precyzyjnie z wolnego i tylko poprzeczka uchroniła Pogoń przed stratą pierwszego gola w sezonie. Gościom zabrakło szczęścia w tej sytuacji i już 2 minuty potem mieli czego żałować. Pogoń jak wytrawny pięściarz, pozwoliła „wyszumieć” się rywalowi i zadała dwa nokautujące ciosy.
Zanim objęła prowadzenie kapitan Musuła był już chwilę wcześniej bliski otwarcia wyniku. Po faulu na Morawskim stały egzekutor wolnych głęboko dośrodkował na 5 metr. Musuła pofrunął, ale piłkę wypiąstkował Kowalski. Długo kapitan nie pozwolił nam rozpamiętywać tamtej sytuacji. Po dośrodkowaniu ze skrzydła Stankiewicza sięgnął głową piłkę na wysokim pułapie i uderzył ją tak, że wpadła przy dalszym słupku. Bramkarz był bez szans.
Teraz to Pogoń panowała nad sytuacją. Kluczowe dla powodzenia drugiej, bramkowej sytuacji boiskowe wydarzenia miały miejsce na lewym skrzydle. Akcję wyprowadził pod linię środkową Skibicki i już na połowie gości zagrał niedokładnie do Haraszczuka. Obrońca przechwycił złe zagranie, ale Haraszczuk nie dał za wygraną, założył pressing i odzyskał piłkę. Zagrał przed pole karne do Madziąga, a ten z 17 metrów, technicznym uderzeniem, po którym piłka odchodziła od bramkarza podwyższył prowadzenie. Sędzia doliczył 2 minuty, ale wynik nie uległ już zmianie.
Rok wcześniej, 6 września Pogoń prowadziła z Powiślem także 2:0, ale goście jeszcze przed przerwą doprowadzili do wyrównania. W tamtym meczu ze strony Pogoni grali wtedy w wyjściowym składzie Musuła, Wesserling, Stankiewicz i Sychowski, a z gości bramkarz Kowalski, Orłowski, Maluchnik, Mioduński, Wierzba. W końcówce Powiśle dołożyło jeszcze dwa gole i za taką porażkę zapłacił posadą trener Sobiesław Przybylski. Powtórki takiego scenariusza nie przewidywaliśmy w sobotę, bo Pogoń była i jest w zupełnie innej, dużo lepszej sytuacji.
W sobotę pozostawieniem w szatni za niepotrzebną, żółtą kartkę zapłacił Haraszczuk. Za niego pojawił się po raz pierwszy w tym wymiarze Łukasz Kłos. W 47 minucie mogło i powinno być po meczu. W pozycyjnym ataku Pogoni piłka trafiła w pole karne do Madziąga. Po profesorsku ograł obrońcę i miał przed sobą tylko Kowalskiego. Strzelał w tym sezonie piękne, trudne technicznie gole, ale widocznie ta sytuacja była zbyt prosta, bo kopnął na siłę i trafił w bramkarza. Złapał się za głowę, nie mogąc uwierzyć , że nie wykorzystał stuprocentowej okazji. My też.
W 56 minucie także trudno było kibicom zrozumieć, z jak wydawałoby się niegroźnej akcji padł kontaktowy gol dla gości. Zagranie z głębi pola i nasi zawodnicy tylko przyglądali się, jak piłka trafia do stojącego im za plecami Daniela Mioduńskiego. Ten dokładając nogę dopełnił formalności. Lekki szok na naszych twarzach.
Chwilę potem goście sami odebrali sobie szanse na urwanie punktów. W przeciągu kilkudziesięciu sekund otrzymali trzy żółte kartki, z których dwie Przemysław Maluchnik. Najpierw za ostry faul na Stankiewiczu, a następnie na Sychowskim. Goście przegrywali i grali w osłabieniu. Misja trudna do wykonania, ale dla Pogoni niebywała szansa na piąte zwycięstwo i fotel lidera. W 65 minucie żółtą kartką został ukarany Stankiewicz i 4 minuty potem nie było go już na murawie. W 69 minucie rzut wolny daleko od pola karnego wywalczył Madziąg. Do egzekucji podszedł tym razem Wesserling. Uderzył podręcznikowo, mocno i precyzyjnie. Kowalski z najwyższym trudem sparował piłkę na słupek. W 72 minucie do pokazania wysokich umiejętności zmusił Katzora obrońca Sebastian Zieliński. Piłkę po koźle z trudem odbił za boisko. W 78 minucie gości doznali kolejnego osłabienia. Za nieparlamentarną odzywkę za płot musiał udać się przymusowo trener Sebastian Cierlicki. W 82 minucie Morawski miał okazję jeszcze podwyższyć prowadzenie Pogoni. Po długim przerzucie z głębi pola Morawski przyjął piłkę na 7 metrze i złożył się do woleja lewą nogą. Nieczysto trafił w piłkę.
Wynik ustalił zmiennik Stankiewicza. Sychowski dośrodkował z rożnego na bliższy słupek. Zagrania nie przerwał obrońca i piłka trafiła pod nogi, jak prezent, do Formeli. W drugim kontakcie uderzył mocno przy dalszym słupku. Przypieczętował zasłużoną wygraną bezwzględnie skutecznej Pogoni. W Lęborku mamy lidera!
Pogoń Lębork – Powiśle Dzierzgoń 3:1 (2:0)
bramki: 1:0 (‘29), 2:0 Madziąg (‘37), 2:1 Mioduński (’56), 3:1 Formela (‘87)
Pogoń: Katzor – Wesserling, Musuła, Kochanek, Skibicki – Stankiewicz (‘69 Formela), Morawski (‘86 Pietrzyk), Sychowski, Haraszczuk (‘46 Kłos) – Madziąg (‘89 Miszkiewicz), Ilanz
Powiśle: Kowalski – Orłowski, Mioduński, S. Zieliński, Maluchnik – Galeniewski, Wierzba, Kruczkowski, Waga, Kulas (‘86 Majewski), Blejwas
żółte kartki: Haraszczuk, Stankiewicz (Pogoń) – Waga, Maluchnik (dwie), Mioduński (Powiśle)
Sędziowie: Łukasz Kolter oraz Filip Stachyra, Dariusz Kojnecki
Piękny sen Pogoni trwa! W sobotnim meczu z ogranym, choć grającym w osłabionym składzie czwartoligowcem, nasza drużyna była faworytem i z tej roli znakomicie wywiązała się. Goście zaczęli odważnie i zanim Pogoń objęła prowadzenie, kilka razy zagrozili naszej bramce, łącznie z uderzeniem w poprzeczkę. Nasza drużyna zachowała czyste konto i sama przeszła do ataków, ale z dużo lepszym skutkiem. Wynik otworzył imponujący formą, także strzelecką, kapitan Wojciech Musuła, kiedy głową wykończył dośrodkowanie Mateusza Stankiewicza. Podbudowana prowadzeniem Pogoń niespełna 10 minut później prowadziła już dwoma golami, kiedy technicznym uderzeniem zza 16 popisał się Mateusz Madziąg. Ten młodzieżowiec mógł definitywnie przechylić szalę zwycięstwa tuż po przerwie, kiedy jak rutyniarz ograł obrońcę i miał przed sobą tylko bramkarza. Niestety kopnął w niego i mieliśmy w tym spotkaniu jeszcze emocje. W 56 minucie chyba nikt z zachowującej do tego momentu czyste konto Pogoni nie wierzył, że możemy stracić gola, bo piłka po drodze mijała kolejnych zawodników i na dalszym słupku zamknął akcję Daniel Mioduński. Nadzieja gości na punkty długo nie trwała, bo już 4 minuty potem Przemysław Maluchnik został ukarany dwoma żółtymi kartkami. W końcówce sędzia wyrzucił z ławki jeszcze trenera gości, a wynik na 3:1 ustalił rezerwowy Damian Formela. Przy niespodziewanym remisie Rodła u siebie ze Stolemem Pogoń z kompletem wygranych została samodzielnym liderem. Oby jak najdłużej!
Kibice, którzy zawitali w sobotę na stadion, spodziewali się trudnego, ale zwycięskiego meczu w wykonaniu swojej drużyny. Za Pogonią przemawiało własne boisko, ale przede wszystkim wysoka forma, potwierdzona kolejnymi wygranymi. Widowisko mogła popsuć kapryśna tego dnia pogoda, ale opady przed meczem były tyle mocne, co krótkie i kibice szybko opuścili krytą trybunę.
Wobec będącego nie w pełni zdrowia Pietrzyka i wracającego powoli po długiej rehabilitacji Kłosa trener Waldemar Walkusz miał ograniczone pole manewru i postawił na sprawdzony skład, taki sam, jak w dwóch ostatnich spotkaniach. Goście przyjechali osłabieni, z tylko trzema rezerwowymi i czterema młodzieżowcami w pierwszym składzie.
Pierwsze minuty ostrożne z obu stron, bez wartych odnotowania wizyt w polu karnym. W 8 minucie Pogoń zawiązała akcję na prawym skrzydle. Stankiewicz uwolnił się od obrońcy i zagrał przed pole karne. Podanie do Morawskiego przeciął rywal. Po 10 minutach obie drużyny przyspieszyły, zaczęły grać odważniej i pojawiły się pierwsze sytuacje. Co ciekawe, to goście byli groźniejsi. W 13 minucie Kruczkowski uderzył zza pola karnego. Piłka wysokim łukiem zmierzała pod poprzeczkę, ale dobrze ustawiony Katzor wyczekał i sparował ją nad poprzeczkę.
W 21 minucie Haraszczuk faulował w „ofensywie” i za zupełnie niepotrzebne zachowanie został ukarany pierwszą w meczu żółtą kartką. W 23 minucie grający bez respektu goście ponownie zagrozili bramce Pogoni. Wierzba uderzył z miejsca spod „kolana”, ale mierząc przy bliższym słupku trafił w boczną siatkę. W 27 minucie Patryk Galeniewski mierzył precyzyjnie z wolnego i tylko poprzeczka uchroniła Pogoń przed stratą pierwszego gola w sezonie. Gościom zabrakło szczęścia w tej sytuacji i już 2 minuty potem mieli czego żałować. Pogoń jak wytrawny pięściarz, pozwoliła „wyszumieć” się rywalowi i zadała dwa nokautujące ciosy.
Zanim objęła prowadzenie kapitan Musuła był już chwilę wcześniej bliski otwarcia wyniku. Po faulu na Morawskim stały egzekutor wolnych głęboko dośrodkował na 5 metr. Musuła pofrunął, ale piłkę wypiąstkował Kowalski. Długo kapitan nie pozwolił nam rozpamiętywać tamtej sytuacji. Po dośrodkowaniu ze skrzydła Stankiewicza sięgnął głową piłkę na wysokim pułapie i uderzył ją tak, że wpadła przy dalszym słupku. Bramkarz był bez szans.
Teraz to Pogoń panowała nad sytuacją. Kluczowe dla powodzenia drugiej, bramkowej sytuacji boiskowe wydarzenia miały miejsce na lewym skrzydle. Akcję wyprowadził pod linię środkową Skibicki i już na połowie gości zagrał niedokładnie do Haraszczuka. Obrońca przechwycił złe zagranie, ale Haraszczuk nie dał za wygraną, założył pressing i odzyskał piłkę. Zagrał przed pole karne do Madziąga, a ten z 17 metrów, technicznym uderzeniem, po którym piłka odchodziła od bramkarza podwyższył prowadzenie. Sędzia doliczył 2 minuty, ale wynik nie uległ już zmianie.
Rok wcześniej, 6 września Pogoń prowadziła z Powiślem także 2:0, ale goście jeszcze przed przerwą doprowadzili do wyrównania. W tamtym meczu ze strony Pogoni grali wtedy w wyjściowym składzie Musuła, Wesserling, Stankiewicz i Sychowski, a z gości bramkarz Kowalski, Orłowski, Maluchnik, Mioduński, Wierzba. W końcówce Powiśle dołożyło jeszcze dwa gole i za taką porażkę zapłacił posadą trener Sobiesław Przybylski. Powtórki takiego scenariusza nie przewidywaliśmy w sobotę, bo Pogoń była i jest w zupełnie innej, dużo lepszej sytuacji.
W sobotę pozostawieniem w szatni za niepotrzebną, żółtą kartkę zapłacił Haraszczuk. Za niego pojawił się po raz pierwszy w tym wymiarze Łukasz Kłos. W 47 minucie mogło i powinno być po meczu. W pozycyjnym ataku Pogoni piłka trafiła w pole karne do Madziąga. Po profesorsku ograł obrońcę i miał przed sobą tylko Kowalskiego. Strzelał w tym sezonie piękne, trudne technicznie gole, ale widocznie ta sytuacja była zbyt prosta, bo kopnął na siłę i trafił w bramkarza. Złapał się za głowę, nie mogąc uwierzyć , że nie wykorzystał stuprocentowej okazji. My też.
W 56 minucie także trudno było kibicom zrozumieć, z jak wydawałoby się niegroźnej akcji padł kontaktowy gol dla gości. Zagranie z głębi pola i nasi zawodnicy tylko przyglądali się, jak piłka trafia do stojącego im za plecami Daniela Mioduńskiego. Ten dokładając nogę dopełnił formalności. Lekki szok na naszych twarzach.
Chwilę potem goście sami odebrali sobie szanse na urwanie punktów. W przeciągu kilkudziesięciu sekund otrzymali trzy żółte kartki, z których dwie Przemysław Maluchnik. Najpierw za ostry faul na Stankiewiczu, a następnie na Sychowskim. Goście przegrywali i grali w osłabieniu. Misja trudna do wykonania, ale dla Pogoni niebywała szansa na piąte zwycięstwo i fotel lidera. W 65 minucie żółtą kartką został ukarany Stankiewicz i 4 minuty potem nie było go już na murawie. W 69 minucie rzut wolny daleko od pola karnego wywalczył Madziąg. Do egzekucji podszedł tym razem Wesserling. Uderzył podręcznikowo, mocno i precyzyjnie. Kowalski z najwyższym trudem sparował piłkę na słupek. W 72 minucie do pokazania wysokich umiejętności zmusił Katzora obrońca Sebastian Zieliński. Piłkę po koźle z trudem odbił za boisko. W 78 minucie gości doznali kolejnego osłabienia. Za nieparlamentarną odzywkę za płot musiał udać się przymusowo trener Sebastian Cierlicki. W 82 minucie Morawski miał okazję jeszcze podwyższyć prowadzenie Pogoni. Po długim przerzucie z głębi pola Morawski przyjął piłkę na 7 metrze i złożył się do woleja lewą nogą. Nieczysto trafił w piłkę.
Wynik ustalił zmiennik Stankiewicza. Sychowski dośrodkował z rożnego na bliższy słupek. Zagrania nie przerwał obrońca i piłka trafiła pod nogi, jak prezent, do Formeli. W drugim kontakcie uderzył mocno przy dalszym słupku. Przypieczętował zasłużoną wygraną bezwzględnie skutecznej Pogoni. W Lęborku mamy lidera!