16 kolejka IV ligi, 14 listopada 2015 godz. 13
Pogoń Lębork - Zawisza Borzytuchom 5:0 (1:0)
bramki: 1:0 Sychowski (‘7 – karny), 2:0 Haraszczuk (‘49), 3:0 Madziąg (‘51), 4:0 Kłos (‘82), Ilanz (‘89)
Pogoń: Katzor – Wesserling, Kochanek, Haraszczuk, Skibicki (‘78 Sadowski) – Miszkiewicz (‘58 Ilanz), Morawski (‘83 Wierzbowski), Stankiewicz, Sychowski, Kłos, Madziąg (‘73 Fudala)
Zawisza: Kowalczuk – Dziemianko (‘65 Marek Stoltman), Jakuć, Kwasigroch, Medwid, Miąskowski (‘58 Kosiński), Nogieć, W. Petryszyn, Marcin Stoltman, Treder, Hinc
żółte kartki: Jakuć (dwie), Medwid (obaj Zawisza)
sędziowie: Pakuszewski oraz Zakrzewski, Płókarz
W ostatnim w tym roku meczu w Lęborku Pogoń w efektownym stylu pożegnała się ze swoimi najwierniejszymi kibicami, choć do przerwy faworyt prowadził minimalnie. Po faulu na Mateuszu Madziągu wynik z karnego otworzył Mateusz Sychowski. Potem goście skutecznie murowali dostęp do własnej bramki, ale też często brakowało dokładności w ofensywnych akcjach naszej drużyny lub efektowność brała górę nad efektywnością. Tuż po przerwie dwa gole padły w krótkim odstępie czasu. Najpierw Bartosz Haraszczuk zamknął dośrodkowanie z rożnego, a 2 minuty potem Madziąg po zwodzie celnie uderzył po długim rogu. Wynik został rozstrzygnięty, ale mobilizowana przez trenera Pogoń nie spoczęła na laurach stwarzając kolejne okazje. W końcówce po płynnej, zespołowej akcji Sylwester Ilanz wyłożył piłkę Łukaszowi Kłosowi, a na 5:0 wynik ustalił sam Ilanz, kiedy przelobował Kowalczuka. W końcówce rundy Pogoń błysnęła skutecznością. W środę cztery gole w Ustce, w sobotę pięć z Zawiszą. Wygrana z beniaminkiem to najwyższe zwycięstwo w tej rundzie, także dzięki temu, że wreszcie przełamali się napastnicy Madziąg i Ilanz.
- Spotkanie wcale łatwo się nie układało - powiedział po meczu trener Waldemar Walkusz. - Po szybko strzelonej bramce z rzutu karnego nie potrafiliśmy do końca I połowy zmusić do kapitulacji bramkarza Bytovii Nikodema Kowalczuka, które jest wypożyczony do Zawiszy. Dopiero w II połowie gdy Haraszczuk po rożnym podwyższył na 2:0 mogliśmy zagrać spokojniej i dokładniej, a to pozwoliło dorzucić jeszcze trzy bramki. Na papierze wydawało się, że będzie to proste spotkanie bo graliśmy z ostatnim zespołem ligi. Ale właśnie takie mecze do łatwych nie należą. Naszym zawodnikom należą się wielkie brawa za grę do końca o jak najwyższy wynik, tym bardziej, że mecz odbywał się w bardzo trudnych warunkach atmosferycznych.
Sobotni mecz toczył się w arcytrudnych warunkach pogodowych – przy zacinającym deszczu i silnym wietrze. Kibice mogli schronić się pod dachem krytej trybuny, ale piłkarze musieli grać. Niby tabela jasno wskazywała, że ten mecz miał jednego faworyta i tylko rozmiary wygranej miały być niewiadomą, jednak przestrogą przed hurraoptymizmem mógł być wynik sprzed tygodnia, kiedy Rodło strzeliło tylko jednego gola beniaminkowi u siebie.
W składzie Pogoni zabrakło kapitana Wojciecha Musuły, który był na kursie trenerskim. Jego miejsce na środku obrony zajął Bartosz Haraszczuk, a w rolę kapitana wcielił się Łukasz Kłos. W pierwszym składzie ponownie znalazł się Gracjan Miszkiewicz, a miejsce wśród rezerwowych zajął Damian Formela.
Na otwarcie wyniku nie musieliśmy długo czekać. W polu karnym minął już obrońcę Madziąg i został zahaczony. Sędzia wskazał na jedenastkę, a Sychowski zmylił Kowalczuka. To szóste trafienie najlepszego strzelca Pogoni.
Kolejne minuty to przeważające posiadanie piłki przez Pogoń, a gra toczyła się głównie na połowie gości. Piłka krążyła po obwodzie, a obronę rywali próbowali rozrywać skrzydłowi. Były też próby prostopadłych zagrań. W 25 minucie po składnej akcji w ataku pozycyjnym Rafał Morawski zagrał miękko górą do Wesserlinga, który wcielił się w rolę środkowego pomocnika, ale za głęboko i prawy obrońca nie sięgnął piłki, która minęła słupek. W 29 minucie zobaczyliśmy chyba pierwsze uderzenie z dystansu. Daleko za polem karnym Madziąg przyjął piłkę i odwrócił się w stronę bramki. Uderzył, a piłka po koźle minęła bramkę. W 31 minucie swoją okazję mięli też goście. Piłkę wybił bramkarz. Przy bocznej linii przyjął ją Łukasz Hinc i nie pozwolił jej sobie wybić, aż wbiegł w pole karne, gdzie łatwo poradził sobie z Wesserlingiem. Uderzył w środek bramki i Katzor zdołał odbić piłkę przed siebie, którą wyekspediował obrońca. Pogoń miała inicjatywę, ale zbyt często, o co pretensje miał trener Walkusz, piłki nie były grane do nogi, ale na wolne pole.
W 38 minucie do akcji ofensywnej włączył się lewy obrońca Krzysztof Skibicki. Dośrodkował miękko spod końcowej linii, a Sychowski uderzył głową po dalszym słupku, który jednak piłka minęła. W 41 minucie padł w polu karnym wyróżniający się aktywnością Kłos. Gwizdek sędziego milczał. W 43 minucie drugi ze skrajnych obrońców poszukał dośrodkowaniem z głębi pola Madziąga. Zagranie było głębokie i nawet wysokiemu Madziągowi, mimo dużych starań nie udało się skierować z bliska piłki do bramki. Do przerwy zatem tylko 1:0.
Drugiego gola poprzedził dłuższy atak Pogoni. Najpierw Kłos zgasił piłkę w polu karnym i zagrał wzdłuż bramki, jednak obrońca uprzedził Sychowskiego przed uderzeniem. Rzut rożny, po którym piłka przeleciała nad głowami większości zawodników i trafiła do pozostawionego bez krycia Haraszczuka. Przyjął piłkę i w drugim kontakcie spokojnie przymierzył przy słupku.
Dwie minuty później Wesserling w środku pola zagrał prostopadłe podanie lewą nogą do Madziąga. Napastnik Pogoni zamarkował uderzenie prawą nogą, czym zgubił obrońcę i uderzył też prawą precyzyjnie po dalszym słupku. Było już 3:0. Na gola Madziąga czekaliśmy od 12 września, kiedy trafił w Starogardzie Gdańskim. Potem miał 9 spotkań posuchy.
W 58 minucie Miszkiewicza zastąpił napastnik Ilanz. W 69 minucie na prawym skrzydle dryblował Wesserling i uderzył po długim słupku po ziemi. Jednego tempa zabrakło Morawskiemu i Skibickiemu, żeby zamknąć akcję. W 73 minucie Kłos z drugiego skrzydła spod końcowej linii dostrzegł Madziąga, ale ten ostatni po ziemi posłał piłkę obok dalszego słupka.
Za grę do końca Pogoń odebrała nagrodę w końcówce. W 82 minucie Haraszczuk wyłuskał piłkę rywalowi na własnej połowie i piłkę przejął Morawski. Zagrał błyskawicznie do Ilanza, który nie spalił i przez kilkadziesiąt metrów holował piłkę, żeby w polu karnym idealnie obsłużyć Kłosa. Kapitan Pogoni dopełnił formalności.
W 88 minucie bezpardonowo tuż przed polem karnym faulowany był Ilanz. Denis Jakuć został ukarany drugą żółtą kartką i musiał opuścić boisko. W 89 minucie podanie górą do Ilanza, który przed polem karnym zastawił piłkę i wygrał pozycję z Trederem. Na ratunek pospieszył z bramki Kowalczuk, co wykorzystał Ilanz i technicznym uderzeniem przelobował golkipera gości ustalając wynik.
- W imieniu całego zespołu i swoim dziękuję wszystkim sympatykom Pogoni, którzy przychodzili na stadion i nas jesienią wspierali, a w szczególności tym, którzy dziś, mimo takiej aury stawili się na stadionie. Już dzisiaj zapraszamy na mecze w 2016 roku – podsumował trener Walkusz.
Pogoń Lębork - Zawisza Borzytuchom 5:0 (1:0)
bramki: 1:0 Sychowski (‘7 – karny), 2:0 Haraszczuk (‘49), 3:0 Madziąg (‘51), 4:0 Kłos (‘82), Ilanz (‘89)
Pogoń: Katzor – Wesserling, Kochanek, Haraszczuk, Skibicki (‘78 Sadowski) – Miszkiewicz (‘58 Ilanz), Morawski (‘83 Wierzbowski), Stankiewicz, Sychowski, Kłos, Madziąg (‘73 Fudala)
Zawisza: Kowalczuk – Dziemianko (‘65 Marek Stoltman), Jakuć, Kwasigroch, Medwid, Miąskowski (‘58 Kosiński), Nogieć, W. Petryszyn, Marcin Stoltman, Treder, Hinc
żółte kartki: Jakuć (dwie), Medwid (obaj Zawisza)
sędziowie: Pakuszewski oraz Zakrzewski, Płókarz
W ostatnim w tym roku meczu w Lęborku Pogoń w efektownym stylu pożegnała się ze swoimi najwierniejszymi kibicami, choć do przerwy faworyt prowadził minimalnie. Po faulu na Mateuszu Madziągu wynik z karnego otworzył Mateusz Sychowski. Potem goście skutecznie murowali dostęp do własnej bramki, ale też często brakowało dokładności w ofensywnych akcjach naszej drużyny lub efektowność brała górę nad efektywnością. Tuż po przerwie dwa gole padły w krótkim odstępie czasu. Najpierw Bartosz Haraszczuk zamknął dośrodkowanie z rożnego, a 2 minuty potem Madziąg po zwodzie celnie uderzył po długim rogu. Wynik został rozstrzygnięty, ale mobilizowana przez trenera Pogoń nie spoczęła na laurach stwarzając kolejne okazje. W końcówce po płynnej, zespołowej akcji Sylwester Ilanz wyłożył piłkę Łukaszowi Kłosowi, a na 5:0 wynik ustalił sam Ilanz, kiedy przelobował Kowalczuka. W końcówce rundy Pogoń błysnęła skutecznością. W środę cztery gole w Ustce, w sobotę pięć z Zawiszą. Wygrana z beniaminkiem to najwyższe zwycięstwo w tej rundzie, także dzięki temu, że wreszcie przełamali się napastnicy Madziąg i Ilanz.
- Spotkanie wcale łatwo się nie układało - powiedział po meczu trener Waldemar Walkusz. - Po szybko strzelonej bramce z rzutu karnego nie potrafiliśmy do końca I połowy zmusić do kapitulacji bramkarza Bytovii Nikodema Kowalczuka, które jest wypożyczony do Zawiszy. Dopiero w II połowie gdy Haraszczuk po rożnym podwyższył na 2:0 mogliśmy zagrać spokojniej i dokładniej, a to pozwoliło dorzucić jeszcze trzy bramki. Na papierze wydawało się, że będzie to proste spotkanie bo graliśmy z ostatnim zespołem ligi. Ale właśnie takie mecze do łatwych nie należą. Naszym zawodnikom należą się wielkie brawa za grę do końca o jak najwyższy wynik, tym bardziej, że mecz odbywał się w bardzo trudnych warunkach atmosferycznych.
Sobotni mecz toczył się w arcytrudnych warunkach pogodowych – przy zacinającym deszczu i silnym wietrze. Kibice mogli schronić się pod dachem krytej trybuny, ale piłkarze musieli grać. Niby tabela jasno wskazywała, że ten mecz miał jednego faworyta i tylko rozmiary wygranej miały być niewiadomą, jednak przestrogą przed hurraoptymizmem mógł być wynik sprzed tygodnia, kiedy Rodło strzeliło tylko jednego gola beniaminkowi u siebie.
W składzie Pogoni zabrakło kapitana Wojciecha Musuły, który był na kursie trenerskim. Jego miejsce na środku obrony zajął Bartosz Haraszczuk, a w rolę kapitana wcielił się Łukasz Kłos. W pierwszym składzie ponownie znalazł się Gracjan Miszkiewicz, a miejsce wśród rezerwowych zajął Damian Formela.
Na otwarcie wyniku nie musieliśmy długo czekać. W polu karnym minął już obrońcę Madziąg i został zahaczony. Sędzia wskazał na jedenastkę, a Sychowski zmylił Kowalczuka. To szóste trafienie najlepszego strzelca Pogoni.
Kolejne minuty to przeważające posiadanie piłki przez Pogoń, a gra toczyła się głównie na połowie gości. Piłka krążyła po obwodzie, a obronę rywali próbowali rozrywać skrzydłowi. Były też próby prostopadłych zagrań. W 25 minucie po składnej akcji w ataku pozycyjnym Rafał Morawski zagrał miękko górą do Wesserlinga, który wcielił się w rolę środkowego pomocnika, ale za głęboko i prawy obrońca nie sięgnął piłki, która minęła słupek. W 29 minucie zobaczyliśmy chyba pierwsze uderzenie z dystansu. Daleko za polem karnym Madziąg przyjął piłkę i odwrócił się w stronę bramki. Uderzył, a piłka po koźle minęła bramkę. W 31 minucie swoją okazję mięli też goście. Piłkę wybił bramkarz. Przy bocznej linii przyjął ją Łukasz Hinc i nie pozwolił jej sobie wybić, aż wbiegł w pole karne, gdzie łatwo poradził sobie z Wesserlingiem. Uderzył w środek bramki i Katzor zdołał odbić piłkę przed siebie, którą wyekspediował obrońca. Pogoń miała inicjatywę, ale zbyt często, o co pretensje miał trener Walkusz, piłki nie były grane do nogi, ale na wolne pole.
W 38 minucie do akcji ofensywnej włączył się lewy obrońca Krzysztof Skibicki. Dośrodkował miękko spod końcowej linii, a Sychowski uderzył głową po dalszym słupku, który jednak piłka minęła. W 41 minucie padł w polu karnym wyróżniający się aktywnością Kłos. Gwizdek sędziego milczał. W 43 minucie drugi ze skrajnych obrońców poszukał dośrodkowaniem z głębi pola Madziąga. Zagranie było głębokie i nawet wysokiemu Madziągowi, mimo dużych starań nie udało się skierować z bliska piłki do bramki. Do przerwy zatem tylko 1:0.
Drugiego gola poprzedził dłuższy atak Pogoni. Najpierw Kłos zgasił piłkę w polu karnym i zagrał wzdłuż bramki, jednak obrońca uprzedził Sychowskiego przed uderzeniem. Rzut rożny, po którym piłka przeleciała nad głowami większości zawodników i trafiła do pozostawionego bez krycia Haraszczuka. Przyjął piłkę i w drugim kontakcie spokojnie przymierzył przy słupku.
Dwie minuty później Wesserling w środku pola zagrał prostopadłe podanie lewą nogą do Madziąga. Napastnik Pogoni zamarkował uderzenie prawą nogą, czym zgubił obrońcę i uderzył też prawą precyzyjnie po dalszym słupku. Było już 3:0. Na gola Madziąga czekaliśmy od 12 września, kiedy trafił w Starogardzie Gdańskim. Potem miał 9 spotkań posuchy.
W 58 minucie Miszkiewicza zastąpił napastnik Ilanz. W 69 minucie na prawym skrzydle dryblował Wesserling i uderzył po długim słupku po ziemi. Jednego tempa zabrakło Morawskiemu i Skibickiemu, żeby zamknąć akcję. W 73 minucie Kłos z drugiego skrzydła spod końcowej linii dostrzegł Madziąga, ale ten ostatni po ziemi posłał piłkę obok dalszego słupka.
Za grę do końca Pogoń odebrała nagrodę w końcówce. W 82 minucie Haraszczuk wyłuskał piłkę rywalowi na własnej połowie i piłkę przejął Morawski. Zagrał błyskawicznie do Ilanza, który nie spalił i przez kilkadziesiąt metrów holował piłkę, żeby w polu karnym idealnie obsłużyć Kłosa. Kapitan Pogoni dopełnił formalności.
W 88 minucie bezpardonowo tuż przed polem karnym faulowany był Ilanz. Denis Jakuć został ukarany drugą żółtą kartką i musiał opuścić boisko. W 89 minucie podanie górą do Ilanza, który przed polem karnym zastawił piłkę i wygrał pozycję z Trederem. Na ratunek pospieszył z bramki Kowalczuk, co wykorzystał Ilanz i technicznym uderzeniem przelobował golkipera gości ustalając wynik.
- W imieniu całego zespołu i swoim dziękuję wszystkim sympatykom Pogoni, którzy przychodzili na stadion i nas jesienią wspierali, a w szczególności tym, którzy dziś, mimo takiej aury stawili się na stadionie. Już dzisiaj zapraszamy na mecze w 2016 roku – podsumował trener Walkusz.