XV. kolejka SKO junior B – 13 maja 2006 r.
MUKS Żaki ’98 Ustka – Pogoń Lębork 1:5 (1:2)
bramki: Malesa 2’ – Błaszkowski 5’, Kijek 3 (36’, 73’, 80’+2), Kołodziejski 66’
Pogoń: Czerniak – Koziacz (41’ Pirycki), Myszkowski, Charzyński, Smarzyński (53’ Łopuszyński) – Błaszkowski, Kołodziejski (kpt.), Witkowski, K. Walkusz – Treder, Kijek
Zespół Żaków należy do ścisłej czołówki grupy 1 Słupskiej Klasy Okręgowej. Po ostatnim zwycięstwie nad rówieśnikami z Pobłocia 4:0 tylko o punkt ustępowali drugiemu Starcie Łeba, tak więc przed zawodnikami Andrzeja Kaufmanna stanął rywal silny i wymagający, o czym można było się przekonać już po pierwszej akcji spotkania – piłka została zgrana lewą stroną do napastnika gospodarzy, Damiana Malesy. Próbujący mu przeszkodzić Artur Smarzyński machnął się z piłką i młody żak lekkim, technicznym uderzeniem przelobował wychodzącego z bramki Marcina Czerniaka. Po raz pierwszy w sezonie to lęborczanie musieli odrabiać straty. Nie musieli długo czekać, ponieważ w 5. minucie krótko rzut rożny rozegrali Karol Walkusz z Tomaszem Kijkiem, ten zagrał w pole karne na dłuższy słupek do czyhającego tam już Daniela Błaszkowskiego, a „Błaszczu” silnym strzałem po ziemi odrobił straty. Od tego momentu rozpoczęły się częste wypady Młodych Lwów pod bramkę ustczan – bramkarza rywali zatrudniali na przemian Łukaszowie: Charzyński i Kołodziejski, a także duet napastników: Treder – Kijek. Gospodarze również niepewnie atakowali, lecz wielkiego pożytku z tego nie mieli. Co więcej jeden taki wypad skończył się lekkim poturbowanie Czerniaka. Na szczęście naszego golkipera nie tak łatwo zwalić z nóg. Kolejne 15 minut nie zmieniły znacząco przebiegu gry. Wypadałoby wspomnieć o dwóch minimalnie niecelnych strzałach Kijka oraz o dobrej sytuacji po rzucie wolnym bitym przez Arkadiusza Koziacza. W 36. minucie miała miejsce najładniejsza akcja pierwszych 40 minut spotkania – z rzutu rożnego dośrodkował Daniel Błaszkowski, a Kijek fantastycznym uderzeniem głową strzelił w długi róg tuż obok bezradnie interweniującego bramkarza. Jeszcze przed przerwą bohaterowie ostatniej akcji mieli okazje do podwyższenia rezultatu, lecz zarówno Kijek, jak i Błaszkowski nie mieli szczęścia.
W drugiej połowie pogoniści dyktowali warunki gry, a bezradni Żacy często uciekali się do fauli. Oddawało to ich bezsilność wobec gości, którzy ani przez moment nie dopuszczali miejscowych do słowa. W drugiej połowie zdecydowanie lepiej zaprezentowali się zmiennicy – Łukasz Pirycki i Dawid Łopuszyński. Ten pierwszy rozruszał prawą flankę i był częstym zagrożeniem po tej stronie boiska. Z kolei ten drugi zaliczy asysty przy bramkach Kołodziejskiego i Kijka. Przy nowym ustawieniu zespołu o wiele lepiej zagrali Walkusz i Witkowski. Jak zwykle zdrowie na polu gry zostawiał Kołodziejski, po którym widać było, że bardzo zależy mu na bramce w dzisiejszym spotkaniu. Na dowód tego trzeba przyznać, że pierwsze cztery okazje podbramkowe dla Pogoni były autorstwa właśnie kapitana naszych juniorów, m. in. w 48. minucie uderzył nad bramką z rzutu wolnego, a chwilę później trafił w słupek. Jego starania zostały w końcu wynagrodzone – w 66. minucie podręcznikową akcję zainicjował Błaszkowski, podał do Łopuszyńskiego, ten wspaniale obsłużył wrzutką Kołodziejskiego, a ten efektownym strzałem głową podwyższył prowadzenie. Siedem minut po tym po raz kolejny w jednej z głównych ról wystąpił Łopuszyński – zgrał piłkę głową do Kijka, ten wyszedł w „uliczkę” i uderzył zaraz przy bramkarzu. W ostatniej minucie meczu pod pole karne lęborczan udało przedostać się gospodarzom, lecz w powstałym harmiderze nie udało im się stworzyć realnego zagrożenia. Przeciwników dobił niezawodny Kijek, który urwał się obrońcom rywala i po krótkim rajdzie znalazł się oko w oko z golkiperem. W tej sytuacji nie miał innego wyjścia, jak strzelić bramkę. Moment po wznowieniu gry sędzia zakończył zawody i po raz kolejny ekipa Andrzeja Kaufmanna mogła odtańczyć na środku boiska zwycięski i radosny taniec, śpiewając „tak się bawi, tak się bawi, L-K-S!!!”.
Krótko opisując mecz: zacięty, ciekawy, Pogoń wygrała zasłużenie po dobrej grze i pełnej kontroli sytuacji. Mimo pewnych baraży zawodnicy nie odpuszczają nikomu , a o lekceważeniu nie ma nawet co mówić.