4. kolejka IV ligi, 27 sierpnia 2021 r., godz. 18
Gryf Słupsk - Pogoń Lębork 2:3 (1:1)
bramki: 0:1 Miotk (‘3), 1:1 Mytych (‘29), 1:2 Piór (‘49), 1:3 Formela (‘53), 2:3 Piechowski (‘76)
Gryf: Bielańczuk - K. Gołojuch, Tsykalo (‘79 Majcher), Prusaczyk (‘57 D.Więckowski), Kozakowski, Gregorek (‘79 Dąbrowski), Kowtunenko (‘57 Jendruch), Piechowski, Zieliński, Szymon Mytych (‘57 Piekarski), Słowiński
Pogoń: Petrus - Kochanek, D. Wojda (‘89 Okrój), Musuła, Kwaśnik (‘62 Iwański), Piór (‘77 Pawlik), Janowicz, Raulin, Siłkowski, Miotk (‘69 Stenka), Formela
żółte kartki: Wojda, Kwaśnik (Pogoń)
Tak się przechodzi do historii! W Klasyku Pomorza Środkowego Pogoń górą Po walecznym i zaciekłym spotkaniu ekipa Waldemara Walkusza pokonała na wyjeździe Gryfa Słupsk 3:2. To pierwsze w historii zwycięstwo na stadionie przy Zielonej zespołu z Lęborka.
Zaczęło się wyśmienicie. Już w 3 minucie Wiktor Miotk wyprowadził Pogoń na prowadzenie. – Piłkę pod nogę dostałem po dośrodkowaniu Pawła Pióra z prawej strony. Wyprzedziłem obrońcę i z 5 metra wpakowałem nogą piłkę do bramki – opisuje zdobytego gola wychowanek Pogoni. Wcześniej jednak już w pierwszych sekundach z lewej strony okazję miał Maciej Gregorek z Gryfa, bardzo dobrze interweniował Marcin Petrus. W 7. minucie strzału próbował gryfita Tomasz Prusaczyk, ale piłka poszybowała obok słupka. W rewanżu Łukasz Kwaśnik również z dystansu strzelił obok słupka, a także z podobnym skutkiem Adrian Raulin. W 27. minucie Damian Formela z 16 metrów miał dobrą okazję, ale uderzył bardzo słabo nie czyniąc kłopotu Filipowi Bielańczukowi. Dwie minuty potem gospodarze ruszyli do ataku. Akcję zainicjował Szymon Mytych, podał w pole karne do Fabiana Słowińskiego, który przytomnie wypatrzył ponownie Mytycha a ten z wolnego pola z około 14 metrów posłał piłkę lewą nogą do siatki. Pięć minut potem błąd obrony Pogoni. Złe wybicie piłki trafiło do Mytycha, który miał przed sobą pustą bramkę, ale z 40 metrów oddał strzał niecelny.
Tuż po przerwie szczęście uśmiechnęło się do Pogoni. Na strzał z 25 metrów zdecydował się Paweł Piór. Piłka trąciła jeszcze jednego ze słupskich obrońców i przelobowała Bielańczuka wpadając tuż pod poprzeczkę. Chwilę potem było już 3:1 dla Pogoni! Fatalny błąd stoperów słupskich i prostopadłe podanie od kapitana Wojciecha Musuły przejął Damian Formela, który w sytuacji sam na sam nie dał szans słupskiemu bramkarzowi. – Na bramkę z piłką przy nodze zagraną kapitalnie od Wojtka Musuły biegłem praktycznie przez pół boiska. Czułem przez ten czas, że na moich barkach jest duża odpowiedzialność i myślałem co zrobić, żeby nie zmarnować tak dobrej sytuacji. Skupiłem się, żeby dobrze trafić w piłkę i uderzyć na dalszy słupek bramki. Tak też się stało i piłka wylądowała w siatce – opisuje trzecią bramkę meczu dla Pogoni Damian Formela. W 76. minucie ładna składna akcja gryfitów w tym spotkaniu dała bramkę z kilku metrów Piechowskiemu. To jednak wszystko na co było tego dnia stać gospodarzy. W ostatniej minucie piłkę na 3:3 miał na głowie Piechowski, ale fantastycznie obronił Petrus. Następnie dobijał Patryk Dąbrowski, ale piłka odbiła się od jednego z zawodników Pogoni minimalnie mijając słupek.
Po meczu powiedzieli:
Waldemar Walkusz, trener Pogoni Lębork: - Mecze Gryfa i Pogoni zawsze miały swój wysoki ciężar gatunkowy i tak było i tym razem. Trochę nerwowej atmosfery pod koniec. Gryf niesamowicie dążył do zdobycia wyrównującej bramki. Udało się zmniejszyć tylko tą naszą przewagę. Wielkie słowa uznania dla Marcina Petrusa, który w końcówce wybronił strzał Daniela Piechowskiego. Tylko on wie, jak zdołał to złapać, sparować, że nie było tej bramki na 3:3. Wszyscy jesteśmy zadowoleni, cały zespół i kibice w Lęborku. Jest to pierwsza wygrana Pogoni w Słupsku odkąd kluby istnieją. Myśmy przyjeżdżali tutaj dosyć często w ostatnim okresie. Byliśmy tutaj w czerwcu, było 2:2, mecz też dosyć nerwowy, ale i wynik w miarę sprawiedliwy. Dzisiaj to szczęście było w końcu po naszej stronie. Nie można powiedzieć, że byliśmy zespołem lepszym od Gryfa. Dużo walki było w pierwszej połowie. W drugiej szczęście dopisało przy rykoszecie. Zrobiło się 2:1 i później piłka w zasadzie wybijana na Damiana Formelę przez Wojciecha Musułę. Wyszedł sam na sam, trafił. Do końca bałem się, że może trafić w bramkarza, ale trafił i zrobiło się 3:1 dla nas. Gryf znalazł się wtedy już w trudnej sytuacji. Do końca walka i emocje były. Dla kibiców mecz ciekawy jak na IV ligę. Przede wszystkim dużo walki i ambicji. Najlepszym dowodem jest to, że kibice gospodarzy nie mieli pretensji do Gryfa, że takim wynikiem się to skończyło i dziękowali za walkę. Jest to sympatyczne, bo o to chodzi w piłce nożnej. Tym razem po raz pierwszy nam się udało. Niedługo pewnie, czas tak szybko leci, będzie okazja do rewanżu i zawsze wynik może być w każdą stronę. Nie ukrywam, że tak to sobie przygotowałem, by odciąć szybkie boki Gryfa. Do przerwy troszeczkę to nie wychodziło. Od momentu straty bramki Gryf opanował troszeczkę granie i staraliśmy się atakować skrzydłami. Oskar Zieliński był tutaj niebezpieczny z lewej strony. Obawiałem się też o te skrzydła, bo zagraliśmy bez dwóch podstawowych zawodników. Obowiązki służbowe zatrzymały Kozerkiewicza, no i Atanackovicia, który na lekki uraz narzekał. Czasami jest tak, że może mniej jakości, a więcej walki daje na poziomie IV ligi ten sukces. Te dwie bramki straciliśmy nie ma co ukrywać po bardzo ładnych akcjach Gryfa. To nie był przypadek, tak jak choćby u nas przy bramce na 2:1. Żeby jednak przypadek mógł być, to trzeba się starać kopnąć piłkę w stronę bramki. Tak zrobił Piór, piłka poszła po nodze i wpadła za kołnierz bramkarzowi. Takie bramki już nie raz widziałem i nie będę żałował, że to się tak stało. Nie będę współczuł też Gryfowi, bo on sobie poradzi. Ma bardzo dobry zespół, wrócił trener Grzegorz Bednarczyk. Myślę, że Gryf będzie znaczącym zespołem w tej lidze. My mamy też swoje plany, żeby sobie grać. Głównym celem jest górna połówka tabeli, ale to jest dopiero początek. Po falstarcie z Władysławowem już będąc na Gedanii zagraliśmy bardzo dobre spotkanie. Prowadziliśmy 1:0, mieliśmy sytuację sam na sam na 2:0. Różnie to się mogło potoczyć, ale ulegliśmy Gedanii. Później Gryf Wejherowo z 0:2 na 4:2 no i tutaj bardzo ciężki mecz w Słupsku. Mam dużo satysfakcji i gratuluję chłopakom, dziękuję im za walkę i życzę takiego podejścia w następnych meczach, a będziemy mogli ze spokojem patrzeć w przyszłość.
Grzegorz Bednarczyk, trener Gryfa Słupsk: - Mieliśmy inne plany na
dzisiejsze popołudnie. Liczyliśmy na to, że to my zdobędziemy komplet
punktów. Niestety Pogoń te punkty zabierze do domu. Staraliśmy się do
ostatniej minuty, żeby ten wynik poprawić, żeby chociaż punkt wywalczyć.
Mimo to, że mieliśmy w końcówce meczu dużą przewagę, niestety nie udało
się znaleźć drogi do bramki. Mieliśmy kilka doskonałych sytuacji,
niestety zabrakło szczęścia. Jeśli można mówić o szczęściu w piłce
nożnej, to w tym meczu naprawdę go nie mieliśmy, bo przy straconej
bramce rykoszet, a przy naszych strzałach gdzieś ta piłka odbijała się i
nie znalazła drogi do bramki. Za mało akcji ofensywnych
przeprowadzaliśmy skrzydłami, a takie na pewno mamy założenia. Zabrakło
tego jednak, nie dlatego, że nie chcieliśmy, ale zespół Pogoni był
dobrze przygotowany do tego i odcinał nas od bocznych sektorów. Były
pojedynki praktycznie jeden na dwóch za każdym razem. W tych momentach
zdecydowanie bardziej powinniśmy dośrodkowywać i oddawać strzałów.
Wszyscy jednak chcieli skonstruować coś bardzo dobrego i sytuacje
stwarzaliśmy. Zabrakło troszkę szczęścia, może konsekwencji i niestety
przegraliśmy.
Wojciech Musuła, kapitan drużyny Pogoni: - Derby jak to derby mają swój smaczek i atmosferę, było sporo kibiców ale szkoda, że zabrakło fanów Pogoni. Emocji nie brakowało jak zawsze, była twarda gra, przepychanki i sporo sytuacji bramkowych także mogło i powinno się podobać. Zwycięstwo niesamowicie nas cieszy bo wiadomo ile na nie czekaliśmy jeżeli chodzi o rywalizację z Gryfem Słupsk. Ja jestem w Pogoni 8 lat i wreszcie się doczekałem. Żartowaliśmy po meczu, że teraz już mogę kończyć granie. Oczywiście jest teraz czas na zasłużoną radość, odpoczynek ale wiemy że był to mecz ligowy i rozgrywki toczą się dalej więc od poniedziałku skupiamy się na kolejnym przeciwniku.
Wiktor Miotk, zdobywca pierwszej bramki dla Pogoni: - Drużyna podeszła z chęcią wygrania. Bramka z początku meczu pokazała nam że można wywieźć stąd komplet punktów. Bramka padła po dośrodkowaniu Pawła Pióra z prawej strony, wyprzedziłem obrońcę i z 5 metra wpakowałem nogą piłkę do bramki. Jeśli będziemy grać w każdym meczu z takim zaangażowaniem możemy wygrać z każdym.
Damian Formela, zdobywca trzeciej bramki dla Pogoni: - Ciężki mecz w którym każdy z nas był zdeterminowany i wiedział, że to może być ten dzień żeby w końcu pokonać słupskiego Gryfa. Fajnie się mecz dla nas ułożył. Szybko strzelamy gola na 1:0 i konsekwentnie gramy swoje. Po utracie bramki na 1:1 wcale nas to nie przygasiło, a wręcz jeszcze bardziej zmotywowało czego efektem było strzelanie dwóch bramek w ciągu 8 minut. I gdy już się wydawało, że mecz mamy pod kontrolą to w tym momencie Gryf Słupsk zaczął naprawdę dobrze grać i stwarzać groźne sytuacje. Na szczęście dobrą grą wykazał się bramkarz Marcin Petrus. Co do mojej bramki dostałem kapitalnie prostopadle podanie od Wojtka Musuły i praktycznie biegłem przez pół boiska na bramkę Gryfa. Czułem przez ten czas, że na moich barkach jest duża odpowiedzialność i myślałem co zrobić żeby nie zmarnować tak dobrej sytuacji. Skupiłem się, żeby dobrze trafić w piłkę i uderzyć na dalszy słupek bramki. Tak też się stało i piłka wylądowała w siatce. Bardzo się cieszę, że wracając po 4-letniej przerwie do Pogoni możliwe było wygranie meczu z odwiecznym rywalem i strzelić tak bardzo ważnego gola w kontekście dalszego przebiegu spotkania. Wielkie słowa uznania dla całej drużyny za walkę i determinację i co najważniejsze zapisanie się do historii.
Marcin Petrus, bramkarz Pogoni: - Jestem dumny i szczęśliwy, że dołożyłem cegiełkę do historycznej wygranej Pogoni w Słupsku, ale po to przyszedłem do Pogoni, żeby wygrywać. W żadnym wypadku nie czuję się bohaterem, ponieważ cała drużyna zagrała na 110% i oddała serce, żeby wygrać derby. W ostatnich minutach przeżywaliśmy ciężkie chwile, ponieważ gospodarze szturmowali naszą bramkę. Na szczęście udało się dowieść wygraną do końcowego gwizdka sędziego. Jako słupszczanin i były Gryfita wyszedłem na mecz podwójnie zmobilizowany i chyba było to widać, bo poza jednym błędem, mogę być zadowolony ze swojej postawy. Po meczu otrzymałem od kibiców ze Słupska wiele wiadomości z gratulacjami za wygraną z Gryfem co jest bardzo miłe. Był to mój drugi oficjalny mecz w barwach Pogoni i druga wygrana. Mam nadzieję, że ta passa będzie trwała jak najdłużej.