17. kolejka III ligi, 26 listopada 2016 godz. 12
GKS Przodkowo – Pogoń Lębork 1:1 (0:0)
bramki: 0:1 Słowiński (’51), 1:1 Kostuch (’88 k.-)
Pogoń: Labuda – Wesserling, Szałek, Kochanek, Skibicki (’85 Stankiewicz), Miszkiewicz, Sychowski (’75 Nowakowski), Madziąg, Słowiński (’88 Pytlak), Kłos (’80 Wardziński), Wachowiak
Remis w Przodkowie. Gdyby przed spotkaniem zapytać sympatyków biało-niebiesko-czerwonych czy taki wynik by ich satysfakcjonował, wielu pewnie uznałoby, że w obecnej sytuacji punkt wywalczony na wyjeździe z 4. drużyną ligi będzie sukcesem. Po meczu pozostał jednak wielki niedosyt i żal, że nie najlepsza praca sędziów wypaczyła wynik spotkania, które było do wygrania.
W porównaniu z meczem z Wdą w składzie nastąpiła jedna zmiana w składzie. Janowicza na pozycji defensywnego pomocnika zastąpił Sychowski.
Warunki do gry w Przodkowie były trudne. Zimno, mocny wiatr przypominał potyczkę sprzed miesiąca w Chwaszczynie. W I połowie z wiatrem grali gospodarze i oprócz jednej akcji Stasiaka nie wykorzystali atutów atmosferycznych. A piłka potrafiła robić psikusy. Wiele górnych podań Pogonistów wracało na naszą stronę. Po prostu wiatr zatrzymywał wysokie piłki. Warta odnotowania jest akcja Pogoni z 7 minuty, kiedy to po dośrodkowaniu Kłosa Madziąg uderzył ponad bramką GKS-u.
II połowa to gra z wiatrem i żywsza gra naszego zespołu. 51 minuta aut z prawej strony boiska. Rzuconą przez Wesserlinga piłka przebija głową Stasiak, a futbolówka pada pod nogi Fabiana Słowińskiego, który z pierwszej piłki kieruje ją do siatki. Jak z bramki cieszyli się zawodnicy , także ci rezerwowi dobrze widać na skrócie wideo z meczu.
Mecz z każdą chwilą robił się coraz bardziej twardy, by nie powiedzieć brutalny. Dobrze spisywała się nasza defensywa, do której w poprzednich meczach było dużo zastrzeżeń. Groźnie było w 70 minucie gdy Stasiak uderzył wzdłuż bramki Labudy. Na szczęście nikt z gospodarzy nie zdążył do piłki. Najlepszy strzelec ligi przez cały mecz robił największe zagrożenie pod naszą bramką, dobrze spisywał jednak nasz bramkarz.
Pod koniec meczu jedno z dośrodkowań trafia w rękę Szałka. Jako, że działo się to w polu karnym sędzia Kamil Rybiński zarządził rzut karny. Skutecznie egzekwował go w 88 minucie Przemysław Kostuch.
Mecz zaczął się od nowa, a emocji w kolejnych minutach było tyle, ile w całym meczu. Sędzia dolicza aż 5 minut, a w drugiej minucie doliczonego czasu gry w swoim polu karnym strzał ręką blokuje zawodnik GKS-u. Gwizdek sędziego jednak milczy ku oburzeniu naszych zawodników, kibiców z Lęborka oraz trenera Walkusza, zmuszonego po chwili przez arbitra do karnego opuszczenia ławki trenerskiej. Po kolejnym faulu gdy bramkarz Przodkowa zaatakował naszego zawodnika na boisku wrze, dochodzi do przepychanek. Drugą żółtą kartkę ogląda nasz napastnik Mateusz Wachowiak i musi opuścić boisko. Mecz został przedłużony aż o 9 minut, a spokojniej nie było także po jego zakończeniu gwizdku. Do szarpania naszego trenera zabrał się porządkowy gospodarzy, co jest kuriozalnym zachowaniem na tym szczeblu rozgrywek, w sumie to na każdym szczeblu.
Trener Waldemar Walkusz nie krył po meczu zdenerwowania sytuacją z końcówki spotkania: - Generalnie należy podziękować zawodnikom za walkę. Pokazali dziś, że się nie poddają, chcą walczyć do końca. Przez tak prowadzone zawody nie boję się powiedzieć, że zostaliśmy dziś okradzeni z dwóch punktów. Karny w doliczonym czasie dla nas był ewidentny. To była identyczna sytuacja jak zagranie Szałka kilka minut wcześniej. Przez te błędne decyzje i pracę arbitrów doszło do nieprzyjemnych sytuacji, przepychanek. Można było tego uniknąć.
GKS Przodkowo – Pogoń Lębork 1:1 (0:0)
bramki: 0:1 Słowiński (’51), 1:1 Kostuch (’88 k.-)
Pogoń: Labuda – Wesserling, Szałek, Kochanek, Skibicki (’85 Stankiewicz), Miszkiewicz, Sychowski (’75 Nowakowski), Madziąg, Słowiński (’88 Pytlak), Kłos (’80 Wardziński), Wachowiak
Remis w Przodkowie. Gdyby przed spotkaniem zapytać sympatyków biało-niebiesko-czerwonych czy taki wynik by ich satysfakcjonował, wielu pewnie uznałoby, że w obecnej sytuacji punkt wywalczony na wyjeździe z 4. drużyną ligi będzie sukcesem. Po meczu pozostał jednak wielki niedosyt i żal, że nie najlepsza praca sędziów wypaczyła wynik spotkania, które było do wygrania.
W porównaniu z meczem z Wdą w składzie nastąpiła jedna zmiana w składzie. Janowicza na pozycji defensywnego pomocnika zastąpił Sychowski.
Warunki do gry w Przodkowie były trudne. Zimno, mocny wiatr przypominał potyczkę sprzed miesiąca w Chwaszczynie. W I połowie z wiatrem grali gospodarze i oprócz jednej akcji Stasiaka nie wykorzystali atutów atmosferycznych. A piłka potrafiła robić psikusy. Wiele górnych podań Pogonistów wracało na naszą stronę. Po prostu wiatr zatrzymywał wysokie piłki. Warta odnotowania jest akcja Pogoni z 7 minuty, kiedy to po dośrodkowaniu Kłosa Madziąg uderzył ponad bramką GKS-u.
II połowa to gra z wiatrem i żywsza gra naszego zespołu. 51 minuta aut z prawej strony boiska. Rzuconą przez Wesserlinga piłka przebija głową Stasiak, a futbolówka pada pod nogi Fabiana Słowińskiego, który z pierwszej piłki kieruje ją do siatki. Jak z bramki cieszyli się zawodnicy , także ci rezerwowi dobrze widać na skrócie wideo z meczu.
Mecz z każdą chwilą robił się coraz bardziej twardy, by nie powiedzieć brutalny. Dobrze spisywała się nasza defensywa, do której w poprzednich meczach było dużo zastrzeżeń. Groźnie było w 70 minucie gdy Stasiak uderzył wzdłuż bramki Labudy. Na szczęście nikt z gospodarzy nie zdążył do piłki. Najlepszy strzelec ligi przez cały mecz robił największe zagrożenie pod naszą bramką, dobrze spisywał jednak nasz bramkarz.
Pod koniec meczu jedno z dośrodkowań trafia w rękę Szałka. Jako, że działo się to w polu karnym sędzia Kamil Rybiński zarządził rzut karny. Skutecznie egzekwował go w 88 minucie Przemysław Kostuch.
Mecz zaczął się od nowa, a emocji w kolejnych minutach było tyle, ile w całym meczu. Sędzia dolicza aż 5 minut, a w drugiej minucie doliczonego czasu gry w swoim polu karnym strzał ręką blokuje zawodnik GKS-u. Gwizdek sędziego jednak milczy ku oburzeniu naszych zawodników, kibiców z Lęborka oraz trenera Walkusza, zmuszonego po chwili przez arbitra do karnego opuszczenia ławki trenerskiej. Po kolejnym faulu gdy bramkarz Przodkowa zaatakował naszego zawodnika na boisku wrze, dochodzi do przepychanek. Drugą żółtą kartkę ogląda nasz napastnik Mateusz Wachowiak i musi opuścić boisko. Mecz został przedłużony aż o 9 minut, a spokojniej nie było także po jego zakończeniu gwizdku. Do szarpania naszego trenera zabrał się porządkowy gospodarzy, co jest kuriozalnym zachowaniem na tym szczeblu rozgrywek, w sumie to na każdym szczeblu.
Trener Waldemar Walkusz nie krył po meczu zdenerwowania sytuacją z końcówki spotkania: - Generalnie należy podziękować zawodnikom za walkę. Pokazali dziś, że się nie poddają, chcą walczyć do końca. Przez tak prowadzone zawody nie boję się powiedzieć, że zostaliśmy dziś okradzeni z dwóch punktów. Karny w doliczonym czasie dla nas był ewidentny. To była identyczna sytuacja jak zagranie Szałka kilka minut wcześniej. Przez te błędne decyzje i pracę arbitrów doszło do nieprzyjemnych sytuacji, przepychanek. Można było tego uniknąć.