24. kolejka IV ligi, 21 kwietnia 2018, godz. 15
Sokół Wyczechy - Pogoń Lębork 1:3 (0:3)
bramki: 0:1 Stankiewicz (’26), 0:2 Waczkowski (’32), 0:3 Waczkowski (’43), 1:3 Piłat (’76)
Sokół: Kozioł - Borek, Bujnowski ('46 Piłat), K. Dołgowski, Jaroszyński, Klepczarek, Kościan, Sobczak ('74 T. Dołgowski), Sobiegraj, Turnak ('46 Włodarczyk), Wojciechowski
Pogoń: Krasiński – Janowicz, Nowakowski (’85 Śliwiński), Łapigrowski, Ulatowski, Miszkiewicz (’75 Krzysztofik), Kłos, Krefft (’46 Michor), Stankiewicz, Miotk, Waczkowski (’80 Zanewycz)
żółte kartki: Turnak, Włodarczyk, Kościan - Nowakowski, Ulatowski
Mocno zmodyfikowany skład na mecz z Sokołem Wyczechy zaproponował trener Lewandowski. Przed spotkaniem było wiadome, że z różnych przyczyn w składzie zabraknie doświadczonych Musuły, Szymańskiego, Kozdry a także nieobecnego od dłuższego czasu Klimasa. Od pierwszej minuty po raz pierwszy wiosną zagrał Waczkowki, Miotk i w bramce Krasiński.
Sokół mimo, że od początku sezonu okupuje ostatnie miejsce w tabeli nie jest łatwym rywalem. Ambitnie grająca drużyna z Wyczech już pogodziła się ze spadkiem i bez obciążenia podchodzi do kolejnych spotkań, napędzając raz po raz strachu przeciwnikom.
Pogoń ten mecz oczywiście chciała wygrać i od początku narzuciła mocne tempo. Po kwadransie gry wycięty w polu karnym został Miszkiewicz. „Greku” sam postanowił wymierzyć sprawiedliwość z rzutu karnego podyktowanego przez sędziego. Niestety jego strzał został obroniony.
Wynik otworzył w 26 minucie „szczupakiem” Mateusz Stankiewicz po dograniu Waczkowskiego. W 32 minucie było już 2:0. Stankiewicz puścił w uliczkę Kreffta ten poszedł prawą stroną i wrzucił piłkę na głowę Waczkowskiego. Dla Jędrzeja jest to pierwszy gol po powrocie do Pogoni i jak się okazało niedługo później nie ostatni. Kolejny rajd Kreffta, kolejna dobra wrzutka i Waczkowski w 43 minucie głową podwyższa na 3:0.
W przerwie asystenta przy dwóch bramkach Filipa Kreffta zastępuje Jakub Michor. Drużyna Pogoni w drugiej części meczu starała się spokojnie kontrolować jego przebieg, co nie do końca podobało się trenerowi. Ofensywne akcje często kończyły się podniesioną chorągiewką asystenta sędziego. Dwa razy po strzałach Stankiewicza i Miotka piłka zatrzepotała w siatce a sędzia za każdym razem odgwizdywał spalonego.
Im bliżej końca spotkania tym coraz śmielej poczynali sobie gospodarze, którzy nie zważając na wynik robili swoje i po jednym przechwycie w środku pola za sprawą Jakuba Piłata zdobyli honorową bramkę. Było to motywacją do dalszych ataków. Wynik jednak nie uległ zmianie.
- Pierwsze 45 minut to nasza zdecydowana przewaga, dominowaliśmy, strzeliliśmy trzy bramki, a powinniśmy z pięć – mówił po spotkaniu trener Grzegorz Lewandowski. - Po przerwie zawodnicy wyszli „na luziku” co szybko było widać na boisku. Sokół zdobył bramkę, poczuł krew i zrobił się w grze mały bałagan. Cieszy wynik, choć powinien być on bardziej okazały. Niektórzy zawodnicy na tle słabszego przeciwnika mogli pokazać więcej. Od poniedziałku ruszamy z „Operacją Rumia”.
Sokół Wyczechy - Pogoń Lębork 1:3 (0:3)
bramki: 0:1 Stankiewicz (’26), 0:2 Waczkowski (’32), 0:3 Waczkowski (’43), 1:3 Piłat (’76)
Sokół: Kozioł - Borek, Bujnowski ('46 Piłat), K. Dołgowski, Jaroszyński, Klepczarek, Kościan, Sobczak ('74 T. Dołgowski), Sobiegraj, Turnak ('46 Włodarczyk), Wojciechowski
Pogoń: Krasiński – Janowicz, Nowakowski (’85 Śliwiński), Łapigrowski, Ulatowski, Miszkiewicz (’75 Krzysztofik), Kłos, Krefft (’46 Michor), Stankiewicz, Miotk, Waczkowski (’80 Zanewycz)
żółte kartki: Turnak, Włodarczyk, Kościan - Nowakowski, Ulatowski
Mocno zmodyfikowany skład na mecz z Sokołem Wyczechy zaproponował trener Lewandowski. Przed spotkaniem było wiadome, że z różnych przyczyn w składzie zabraknie doświadczonych Musuły, Szymańskiego, Kozdry a także nieobecnego od dłuższego czasu Klimasa. Od pierwszej minuty po raz pierwszy wiosną zagrał Waczkowki, Miotk i w bramce Krasiński.
Sokół mimo, że od początku sezonu okupuje ostatnie miejsce w tabeli nie jest łatwym rywalem. Ambitnie grająca drużyna z Wyczech już pogodziła się ze spadkiem i bez obciążenia podchodzi do kolejnych spotkań, napędzając raz po raz strachu przeciwnikom.
Pogoń ten mecz oczywiście chciała wygrać i od początku narzuciła mocne tempo. Po kwadransie gry wycięty w polu karnym został Miszkiewicz. „Greku” sam postanowił wymierzyć sprawiedliwość z rzutu karnego podyktowanego przez sędziego. Niestety jego strzał został obroniony.
Wynik otworzył w 26 minucie „szczupakiem” Mateusz Stankiewicz po dograniu Waczkowskiego. W 32 minucie było już 2:0. Stankiewicz puścił w uliczkę Kreffta ten poszedł prawą stroną i wrzucił piłkę na głowę Waczkowskiego. Dla Jędrzeja jest to pierwszy gol po powrocie do Pogoni i jak się okazało niedługo później nie ostatni. Kolejny rajd Kreffta, kolejna dobra wrzutka i Waczkowski w 43 minucie głową podwyższa na 3:0.
W przerwie asystenta przy dwóch bramkach Filipa Kreffta zastępuje Jakub Michor. Drużyna Pogoni w drugiej części meczu starała się spokojnie kontrolować jego przebieg, co nie do końca podobało się trenerowi. Ofensywne akcje często kończyły się podniesioną chorągiewką asystenta sędziego. Dwa razy po strzałach Stankiewicza i Miotka piłka zatrzepotała w siatce a sędzia za każdym razem odgwizdywał spalonego.
Im bliżej końca spotkania tym coraz śmielej poczynali sobie gospodarze, którzy nie zważając na wynik robili swoje i po jednym przechwycie w środku pola za sprawą Jakuba Piłata zdobyli honorową bramkę. Było to motywacją do dalszych ataków. Wynik jednak nie uległ zmianie.
- Pierwsze 45 minut to nasza zdecydowana przewaga, dominowaliśmy, strzeliliśmy trzy bramki, a powinniśmy z pięć – mówił po spotkaniu trener Grzegorz Lewandowski. - Po przerwie zawodnicy wyszli „na luziku” co szybko było widać na boisku. Sokół zdobył bramkę, poczuł krew i zrobił się w grze mały bałagan. Cieszy wynik, choć powinien być on bardziej okazały. Niektórzy zawodnicy na tle słabszego przeciwnika mogli pokazać więcej. Od poniedziałku ruszamy z „Operacją Rumia”.